Kampania Polska - wrzesien 1939
by Marek Gałęzowski
Władze polskie początkowo uważały, że głównym niebezpieczeństwem dla niepodległości państwa jest możliwość agresji ze strony ZSRS. Drugi z wielkich sąsiadów Polski, Niemcy, dysponował na mocy postanowień traktatu wersalskiego przez dłuższy czas jedynie stutysięczną armią, która prawie nie posiadała ciężkiej broni. W wypadku konfliktu z zachodnim sąsiadem Polska mogła liczyć na pomoc wojskową, gwarantowaną sojuszem z Francją.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po 1935 r., kiedy Niemcy zerwały porozumienia wersalskie, przywracając powszechną służbę wojskową oraz rozbudowując na wielką skalę armię i przemysł zbrojeniowy. Polska przystąpiła wówczas do opracowania planu obrony na wypadek napaści ze strony Niemiec, ale jego przygotowanie nabrało tempa dopiero po konferencji monachijskiej i zajęciu przez III Rzeszę czeskich Sudetów. Polskie dowództwo wojskowe przyjęło strategię obrony całości terytorium państwa. Rozmieszczenie wojsk na wszystkich odcinkach granicy z Niemcami (po zajęciu przez III Rzeszę Słowacji również na tym kierunku) utrudniało skuteczne prowadzenie walki. Wynikało jednak z obawy, że Niemcy po zajęciu obszarów, do których zgłaszali pretensje przed wojną, mogą przerwać działania i na wzór konferencji monachijskiej odwołać się do innych państw w celu polubownego rozstrzygnięcia konfliktu.
Plan obrony kraju zakładał prowadzenie walki w koalicji z Francją i Wielką Brytanią, które zobowiązały się do przyjścia Polsce z pomocą w ciągu piętnastu dni od rozpoczęcia agresji niemieckiej. Strona polska nie zweryfikowała jednak, na ile obietnice te były realne. Tymczasem w wypadku nieudzielenia pomocy przez zachodnich sojuszników, w konfrontacji z potęgą nazistowskich Niemiec armia polska była skazana na przegraną. Niemcy miały ponad dwukrotną przewagę wielkich jednostek wojskowych. Znaczną ich część stanowiły dywizje pancerne i zmotoryzowane, którym Polska mogła przeciwstawić tylko jedną w pełni samodzielną jednostkę tego typu. Armia niemiecka miała pięciokrotną przewagę w czołgach i lotnictwie, ponad trzykrotną w artylerii, zdecydowanie przeważała nad nieliczną Polską Marynarką Wojenną. Ponadto błędem było przesunięcie pierwotnego terminu mobilizacji powszechnej Wojska Polskiego, co nastąpiło pod naciskiem zachodnich ambasadorów, starających się za wszelką cenę zapobiec wybuchowi wojny. W efekcie zakończenie mobilizacji odbywało się już pod bombami niemieckich samolotów.
We wczesnych godzinach rannych 1 września 1939 r., bez wypowiedzenia wojny, Niemcy zaatakowały Polskę na całej długości granicy między obydwoma państwami. Symbolicznym początkiem drugiej wojny światowej stał się ostrzał polskiej składnicy tranzytowej Westerplatte w Gdańsku przez pancernik „Schleswig-Holstein”. Żołnierze polscy, mimo ogromnej przewagi agresora, od początku stawiali bohaterski opór. Na północy uderzenie niemieckich wojsk pancernych doprowadziło do rozbicia części wojsk Armii „Pomorze” w Borach Tucholskich oraz, mimo początkowego sukcesu pod Mławą, Armii „Modlin”. Znaczący sukces lokalny zanotowała natomiast na zachodnim odcinku frontu Wołyńska Brygada Kawalerii, która 1 września w bitwie pod Mokrą zadała duże straty niemieckiej dywizji pancernej. Na południowym zachodzie w pierwszych dniach wojny Niemcy zmusili do odwrotu Armię „Kraków”, zajmując Śląsk, i przekroczyli Karpaty, odrzucając słabą na tym odcinku obronę polską. Po wycofaniu się ze Śląska regularnych oddziałów WP do walki z Niemcami przystąpiła miejscowa samoobrona, stanowiąca prawdziwą „sól ziemi czarnej”, złożona z dawnych powstańców śląskich i harcerzy, broniła m.in. Katowic i Chorzowa.
Przełamanie przez Niemców obrony granic spowodowało odwrót wojsk polskich na całym froncie. Klęska Armii „Prusy” na Kielecczyźnie, za którą w dużym stopniu odpowiadał lekceważący przeciwnika jej dowódca gen. Stefan Dąb-Biernacki, przyśpieszyła wycofanie się na linię obronną na rzekach Narew, Wisła i San. W tym czasie Warszawę opuściły władze cywilne, które udały się na wschód, a następnie na południe kraju. Za nimi wyjechał ze swoim sztabem naczelny wódz Edward Śmigły-Rydz, który wskutek źle funkcjonującej łączności stopniowo tracił realne możliwości dowodzenia wojskiem. 8 września niemieckie oddziały pancerne dotarły do Warszawy, jednak ich atak od strony Ochoty został odparty dzięki wielkiemu poświęceniu żołnierzy i wspierającej ich ludności cywilnej.
Sukcesy niemieckie umożliwiła zdecydowana przewaga we wszystkich rodzajach broni oraz zastosowanie taktyki „Blitzkriegu”, czyli wojny błyskawicznej. Polegała ona na uderzeniach licznych jednostek pancernych na wybrane punkty, zwykle na styku armii polskich, które wobec groźby okrążenia zmuszane były do odwrotu, paraliżowanego często przez panujące w powietrzu lotnictwo niemieckie.
W czasie gdy wojska polskie w ciągłej walce wycofywały się za Wisłę, Armia „Poznań” gen. Tadeusza Kutrzeby, wsparta przez część Armii „Pomorze”, skoncentrowała swoje siły nad Bzurą. 9 września Polacy rozpoczęli tam największą bitwę kampanii, atakując z powodzeniem skrzydło wojsk niemieckich, nacierających na Warszawę. Niemcy przerzucili jednak wojska z innych odcinków frontu i w drugiej dekadzie września, w zaciętych bojach, w których poległo trzech polskich generałów – Stanisław Grzmot-Skotnicki, Franciszek Wład i Mikołaj Bołtuć – rozbili armię gen. Kutrzeby. Tylko nieliczne oddziały przebiły się do Warszawy.
W izolacji od reszty kraju walczyli obrońcy polskiego wybrzeża. Pierwszego dnia wojny Niemcy zaatakowali Pocztę Polską w Gdańsku. Zmobilizowani wcześniej pocztowcy bronili się cały dzień, poddając się dopiero po podpaleniu budynku przez napastników. Następnym celem była polska składnica tranzytowa na Westerplatte. Załoga dowodzona przez mjr. Henryka Sucharskiego odparła pierwsze natarcia. Po tym oporze Sucharski, zgodnie z otrzymanymi wcześniej rozkazami, zamierzał kapitulować. Wobec sprzeciwu oficerów, na czele z kpt. Franciszkiem Dąbrowskim, zdecydował się kontynuować walkę. Żołnierze polscy w heroicznym oporze wytrwali na Westerplatte do 7 września – atakowani z lądu, ostrzeliwani z morza przez pancernik „Schleswig-Holstein” i bombardowani przez lotnictwo.
W ciągu pierwszych dni wojny praktycznie wyeliminowano z walki Polską Marynarkę Wojenną, m.in. niemieckie lotnictwo zatopiło w porcie na Helu kontrtorpedowiec „Wicher” i największy polski okręt wojenny – stawiacz min „Gryf”. Jeden z pięciu posiadanych okrętów podwodnych – „Orzeł”, chluba polskiej marynarki – po działaniach na Bałtyku we wrześniu 1939 r., internowany w estońskim porcie, wypłynął stamtąd bez pozwolenia i mimo braku map w październiku dotarł do Wielkiej Brytanii.
Niemcy uderzyli również na jednostki WP broniące pod dowództwem płk. Stanisława Dąbka rejonu Gdyni. Po utracie największego polskiego portu Polacy bronili się na Oksywiu, spychani w zaciętych walkach w kierunku morza. 19 września Niemcy złamali opór na pozycji w Babim Dole, a płk Dąbek nie chcąc się poddać, popełnił samobójstwo. Odtąd ostatnim punktem obrony na wybrzeżu pozostał półwysep Hel.
Zgodnie z rozkazem Adolfa Hitlera wojska niemieckie prowadziły wojnę bezwzględną, totalną, skierowaną również przeciw ludności cywilnej. Lotnictwo niemieckie bombardowało nie tylko cele wojskowe i szlaki komunikacyjne, ale dokonywało terrorystycznych ataków na miasta, w których nie było obiektów militarnych czy przemysłowych, np. pierwszego dnia wojny zbombardowano Wieluń. Ofiarami niemieckich lotników padali uchodźcy z terenów objętych działaniami wojennymi. W Wielkopolsce i na Śląsku zamordowano wielu z wziętych do niewoli członków samoobrony, a w październiku 1939 r. – obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
W Bydgoszczy setki cywilów zginęły w egzekucjach, które Niemcy tłumaczyli rzekomym mordem (określanym przez nich propagandowo jako „krwawa niedziela”), dokonanym przez Polaków na mieszkających tam przedstawicielach mniejszości niemieckiej. W rzeczywistości 3 września niektórzy miejscowi Niemcy wystąpili zbrojnie przeciw oddziałom WP wycofującym się z miasta. W rezultacie około trzystu osób, z których część schwytano z bronią w ręku, a inne jedynie posądzano o udział w walce, zostało rozstrzelanych. Po zajęciu Bydgoszczy Niemcy zamordowali w odwecie nie mniej niż 1500 Polaków, w większości przypadkowo wybranych mężczyzn, zwykle wskazanych przez niemieckich sąsiadów. Kolejne zbrodnie Niemcy popełnili m.in. 4 września w Częstochowie oraz w Będzinie, gdzie 8 września podpalono synagogę, a następnie rozstrzelano lub spalono żywcem ponad czterdziestu Żydów. Zdarzały się również wypadki mordowania wziętych do niewoli żołnierzy WP. Symbolem zbrodni na polskich jeńcach wojennych było rozstrzelanie około trzystu żołnierzy i oficerów jednego z batalionów 7. Dywizji Piechoty, wziętych do niewoli po boju w lasach pod Ciepielowem na Kielecczyźnie.
Wielka Brytania i Francja dopiero 3 września uznały, że nie istnieje możliwość pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu i wypowiedziały Niemcom wojnę. Wbrew wcześniejszym ustaleniom z władzami polskimi, premierzy obydwu państw postanowili 12 września we francuskiej miejscowości Abbeville nie podejmować działań militarnych wobec III Rzeszy. Rząd polski nie został poinformowany o tej decyzji. Mimo że Niemcy nie pozostawili na swojej zachodniej granicy poważniejszych sił, a wojska francuskie w samych czołgach miały osiemdziesięciokrotną przewagę, Francuzi przez następne miesiące prowadzili tzw. dziwną wojnę, ograniczając się do zrzucania ulotek i zajęcia kilku wsi na pograniczu. Sprawdziły się więc przewidywania Hitlera, że Zachód pozostawi Polskę samą sobie.
W czasie gdy WP prowadziło walkę z niemieckim Wehrmachtem, 17 września 1939 r. wschodnią granicę Rzeczypospolitej na całej długości przekroczyła Armia Czerwona. Władze Związku Sowieckiego złamały kilka porozumień zawartych z rządem polskim, przede wszystkim układ o nieagresji z 1934 r., obowiązujący do 1945 r. Napaść na Polskę i pogwałcenie zawartych porozumień tłumaczyły rzekomym rozpadem państwa polskiego i nieistnieniem jego władz. Prezydent RP potępił w swoim orędziu te działania, nie zdecydował się jednak ogłosić stanu wojny między obydwoma państwami. Naczelny wódz WP rozkazał wojskom polskim unikać walk z Armią Czerwoną i przebijać się do granicy węgierskiej i rumuńskiej.
W sytuacji bezpośredniego zagrożenia prezydent RP i rząd, a następnie naczelne dowództwo, podjęły decyzję o ewakuacji do Rumunii. O ile w odniesieniu do władz cywilnych było to uzasadnione dążeniem do utrzymania ciągłości prawnej państwa polskiego w celu kontynuowania walki na uchodźstwie, to postępowanie naczelnego wodza marszałka Śmigłego-Rydza, porzucającego walczące wojska, wzbudziło powszechny sprzeciw i oburzenie w społeczeństwie polskim. Po przekroczeniu granicy zarówno władze cywilne, jak i wojskowe, wbrew wcześniejszym ustaleniom o przepuszczeniu ich na Zachód, zostały internowane w Rumunii.
Walkę z Armią Czerwoną podjęły nieliczne, stacjonujące na ponad 1300 km granicy oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). W następnych dniach walkę prowadziły wycofujące się na zachód pułki KOP gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna, staczając m.in. zwycięski bój pod Szackiem. Przez trzy dni bohatersko broniło się Grodno, gdzie żołnierzy wspierała polska młodzież. Do końca września Sowieci zajęli wschodnie województwa Rzeczypospolitej. Na zajmowanych terenach dokonywali zbrodni, głównie na wojskowych. W Grodnie rozstrzelali grupę wziętych do niewoli obrońców miasta. W szpitalu w Mielnikach wymordowali żołnierzy i oficerów KOP rannych pod Szackiem. W Mokranach grupa wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną oficerów Flotylli Pińskiej została przekazana lokalnej bojówce i rozstrzelana.
Napaść sowiecka, nazwana natychmiast „ciosem w plecy” (jako pierwszy użył tego określenia brytyjski „Times”), przesądziła ostatecznie o wyniku wojny z Niemcami. Mimo to wojska polskie skoncentrowane na Lubelszczyźnie podjęły decydujący bój z Niemcami, zamierzając przebić się w kierunku granicy węgierskiej. Do największej, trwającej dziesięć dni bitwy, doszło pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie armie „Kraków” i „Lublin” ostatecznie uległy w walce. Na południu kraju zacięte boje z Niemcami toczyły się w rejonie Lwowa. Szczególnym męstwem odznaczyły się wojska dowodzone przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, dawnego szefa sztabu I Brygady Legionów Polskich, który prowadził je w kierunku Lwowa, po drodze odnosząc błyskotliwe zwycięstwo pod Jaworowem nad niemieckim pułkiem SS „Germania”. Wykrwawiona w licznych bojach armia gen. Sosnkowskiego dotarła na przedpola miasta „Zawsze Wiernego”, gdzie jednak została rozbita przez Niemców. Lwów, skutecznie broniący się przed Niemcami, poddał się 22 września Armii Czerwonej.
Nadal walczyła Warszawa, w której symbolem trwania w oporze stał się prezydent miasta Stefan Starzyński. Sytuacja oblężonej stolicy stale się pogarszała. 25 września lotnictwo niemieckie dokonało najsilniejszego nalotu na Warszawę, zrzucając blisko 630 ton bomb burzących i zapalających. W płomieniach stanęły gmachy publiczne, kościoły, domy oraz szpitale bombardowane mimo widocznych znaków Czerwonego Krzyża. 27 września z powodu dramatycznego położenia ludności cywilnej, pozbawionej żywności, prądu i bieżącej wody, zdecydowano o przerwaniu walki. Dwa dni później poddała się twierdza Modlin, a 2 października skapitulował Hel. Ostatnie strzały w kampanii padły na Lubelszczyźnie, dokąd dotarły w końcu września oddziały Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga maszerujące na pomoc Warszawie. Stoczyły one bitwę pod Kockiem. Nie rozbite w walce, skapitulowały z powodu wyczerpania amunicji 6 października 1939 r., zadawszy przedtem niemieckim oddziałom zmotoryzowanym znaczne straty.
W kampanii 1939 r. poległo blisko 70 tys. żołnierzy polskich, a 133 tys. zostało rannych. Około 300 tys. dostało się do niewoli niemieckiej, a około 250 tys. (w tym blisko 18 tys. oficerow do sowieckiej. 83 tys. przedostało się do sąsiednich państw neutralnych, głównie do Rumunii i na Węgry. Straty niemieckie wyniosły ok. 17 tys. poległych. Straty sowieckie nie są znane. Społeczeństwo polskie przekonane o mocarstwowości państwa obwiniało za klęskę przedwojenne władze. W następnych latach wojny okazało się jednak, że Polska przegrała z państwem, które do jesieni 1941 r. podbiło obszar Europy od Paryża po przedpola Moskwy; we wrześniu 1939 r. przewaga niemiecka nad WP we wszystkich rodzajach broni była miażdżąca. Porażkę przyśpieszyło uderzenie Armii Czerwonej 17 września 1939 r., która w ciągu kilku dni zajęła zaplecze walczących wojsk polskich. Wbrew wcześniejszym obietnicom Polska nie otrzymała żadnej pomocy od zachodnich sojuszników. Niezależnie od tych czynników, po stronie polskiej zawiodła łączność, a działania walczących jednostek były źle koordynowane. Błędem okazało się skupienie dowództwa WP w rękach jednej osoby, zamiast na szczeblu armii lub frontów.
W czasie gdy wojska polskie stawiały jeszcze opór agresorom, 28 września 1939 r. w Moskwie Niemcy i ZSRS zawarły traktat o przyjaźni i granicach, na mocy którego dokonały podziału ziem Polski i zobowiązały się do współpracy w zwalczaniu polskich działań niepodległościowych. Granica niemiecko-sowiecka przebiegała na linii rzek: Pisa, Narew, Bug i San. Niewielką część terytorium Polski na Spiszu i Orawie zajęła Słowacja, której wojska uczestniczyły na tym odcinku w agresji na Polskę. Część województwa wileńskiego z Wilnem władze sowieckie przekazały Litwie, jednak latem następnego roku zajęły całe to państwo. Mimo przegranej w trwającej pięć tygodni walce, internowane w Rumunii władze polskie nie podpisały aktu kapitulacji. Prezydent Ignacy Mościcki wyznaczył na mocy obowiązującej konstytucji następcę, którym został były marszałek Senatu RP Władysław Raczkiewicz. Pierwszą decyzją nowego prezydenta było powołanie rządu Rzeczypospolitej na czele z gen. Władysławem Sikorskim, który zapowiedział kontynuację walki u boku Francji i Wielkiej Brytanii aż do odzyskania przez Polskę niepodległości.