Mija już czwarty miesiąc od tragicznej polskiej katastrofy narodowej, w której zginął Prezydent i cała elita Rzeczypospolitej. Tak jest – to była polska katastrofa narodowa, a nie jakaś tam „katastrofa smoleńska”. Katastrofa miała miejsce w Rosji pod Smoleńskiem nieopodal strasznego miejsca jakim jest dla Polaków Katyń. Tak właśnie należy pisać, a nie posługiwać się bełkotem i eufemizmem „katastrofa smoleńska”, co jest wygodne dla propagandzistów z Moskwy. To samo dotyczy eufemizmu „zbrodnia katyńska”. Nie była to zbrodnia sowiecka, wykonana na bezbronnych polskich jeńcach w Katyniu.
Niech to będzie wreszcie napisane jednoznacznie i wyraźnie: nikt i nic nie przywróci życia Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i tym, którzy polegli razem z nim. Ale musimy wreszcie spojrzeć w zuchwałe oczy prawdy! Musimy wreszcie powiedzieć dlaczego chcemy znać całą prawdę o tym strasznym wydarzeniu, jakim był w dziejach Polski 10 kwietnia 2010 roku.
Skoro katastrofa, w której zginął prezydent państwa, a wraz z nim szefowie wojsk i najważniejszych instytucji państwowych, zdarzyła się w kraju, który wciąż traktuje Polskę jako swoją strefę wpływów, skład delegacji zaś to w rozumieniu władz Rosji wrogowie prowadzonej przez ten kraj geopolityki europejskiej, to pierwszą rozpatrywaną hipotezą powinno być umyślne spowodowanie upadku samolotu. W przypadku katastrofy pod Smoleńskiem w ogóle nie rozpatrywano takiej możliwości!
Skoro zdaniem rosyjskich śledczych wszystko jest jasne – zawinili pilot Arkadiusz Protasiuk i prezydent Kaczyński, który go zmusił do lądowania – to dlaczego zacierano ślady: rodziny ofiar nakłaniano w Rosji do podpisania zgody na zniszczenie ubrań, teren katastrofy zrównano spychaczami, złożono wniosek do sądu wojskowego w Warszawie o zniszczenie rzeczy osobistych ofiar, polskich lekarzy i obserwatorów wyłączono z uczestnictwa w sekcjach zwłok, zadbano, by przysłanych z Moskwy trumien nie otwierać. W miejscu katastrofy, zawłaszczono czarne skrzynki, fałszowano stenogramy, wycięto nawet drzewa.
Cały wysiłek rosyjskiego śledztwa skierowano na udowodnienie, że za katastrofę odpowiada załoga, a nie jest ona wynikiem błędnego naprowadzenia samolotu i być może eksplozji. Nawet tych hipotez nie badano, ale od razu, nie podając przyczyn, je wykluczono.
Przerażające jest to, że polski rząd i polskie media – poza wyjątkami – przeszły do porządku dziennego nad kłamstwami smoleńskimi. Rząd premiera Tuska nie zwrócił się do Rosji o przejęcie śledztwa przez Polskę lub międzynarodową komisję z udziałem przedstawicieli NATO. To Rosjanie, bez udziału Polaków, zabezpieczyli miejsce katastrofy, rejestratory lotu i ciała ofiar, nie dopuszczając polskich służb, by przejęły nośniki tajnych danych, które znajdował się w maszynie prezydenckiej. Bierność Donalda Tuska uniemożliwiła polskim prokuratorom dostęp do materiałów dowodowych, a Polakom zamknęła drogę do poznania prawdy o katastrofie.
Czy to możliwe, aby doszło przypadkiem do takiej katastrofy? Akurat na terytorium Rosji, akurat tuż obok Katynia? Czy to możliwe aby rosyjskie służby specjalne znane od stuleci z nienawiści do Polski i Polaków mogły na zimno zaplanować bestialską zbrodnię zamordowania kolejnej elity Rzeczypospolitej? Od odpowiedzi na te i inne pytania zależy bardzo wiele. Zależy przede wszystkim jak zdefiniujemy Rosję: nie tą dawną carską z okresu powstań i zaborów, szubienic w Wilnie i na stokach Cytadeli, Rosję nie sowiecką z agresją 1920 i z 17 września 1939 roku. Otóż od wyników śledztwa, ale naszego polskiego śledztwa zależeć będzie, czy zdefiniujemy Rosję jako sąsiada, jako złego sąsiada, czy wręcz jako wroga Polski. Problem polega na tym, że realnie polskiego śledztwa nie ma, chociaż formalnie i oficjalnie jest ono prowadzone. Wiadomo, że premier Donald Tusk i jeszcze marszałek Bronisław Komorowski podjęli grę z premierem rządu rosyjskiego, byłym prezydentem Putinem. Ta gra miała na celu wyeliminowanie Prezydenta RP i delegacji z nim lecącej z uroczystości w Katyniu 10 kwietnia. Warto przypominać wielokrotnie, że to właśnie Komorowski i Tusk na życzenie i w imieniu strony rosyjskiej nie tylko odradzali, ale wręcz domagali się, aby Lech Kaczyński nie udawał się do Katynia, aby uczcić pamięć wymordowanych polskich oficerów.
Tutaj właśnie należy szukać genezy tragicznej katastrofy. Komorowski i Tusk powinni być przesłuchani. Powinni wyjaśnić swoje wypowiedzi i swoje stanowisko w sprawie lotu do Katynia Lecha Kaczyńskiego. A co ważniejsze – Tusk i Komorowski powinni w Sejmie odpowiedzieć na interpelacje na temat swych rozmów z politykami rosyjskimi w ostatnich miesiącach. Bo to że Tusk się ściskał z Putinem to wszyscy widzieli, ale o czym rozmawiali – tego obaj nie chcą ujawnić. Nota bene, obejmowanie w bizantyjsko-rosyjskiej tradycji to ceremoniał, który świadczy o zaufaniu władcy do wasala. Chruszczow obejmował Gomułkę, Breżniew ściskał się z Gierkiem i Jaruzelskim, a Putin obejmuje Tuska.
Do tradycji rosyjskiej należy też likwidacja przeciwników politycznych. Mordy polityczne sięgają mroków ruskiego średniowiecza, w XX wieku w Rosji Stalina skala ludobójstwa sowieckiego była bez precedensu, a za rządów Putina nieznani sprawcy zamordowali wielu niewygodnych dla kremlowskiego reżimu (generał Lebied, Anna Politkowska, Aleksander Litwinienko). Czy jest możliwa hipoteza, że obecny premier na Kremlu a niegdyś wysoki funkcjonariusz morderczego KGB – niemal jawnie epatuje się przed całym światem: patrzcie ja to zrobiłem, właśnie w Katyniu i co mi możecie zrobić?! Głupcy, naiwniacy, ignoranci mogą zapytać – a po co Putin miałby coś tak straszliwego kazać zrobić? Odpowiedź jest klarowna. Rosja od ponad trzystu lat chciała aby Polska była słaba i uzależniona od Kremla. A najlepiej, aby stanowiła integralną część imperium. I tak właśnie niestety było. W okresie 1990-2010 Polska coraz bardziej uniezależniała się od Rosji, a polityka Lecha Kaczyńskiego była pod tym względem jednoznaczna. Przeciwnie Tusk, Komorowski, Graś i liczni politycy oraz dziennikarze związani z PO. Ci ogłosili jednostronne pojednanie z Rosją Putina, chociaż nie jest to polska, ale moskiewska racja stanu. Polska byłą od czasów cara Piotra I bardzo dla Rosji ważna i Rosja nigdy dobrowolnie nie zrezygnuje ze swych wpływów w Polsce. Elementem tych wpływów jest osławione „pojednanie”.