1 sierpnia 1944
OTO DZIŚ DZIEŃ KRWI I CHWAŁY
Józef Szaniawski  

Marek Bober w Encyklopedii Emigracji



pierwsza strona

Jeśli padnie Warszawa, to nie miasto padnie, I nie polska stolica w podziemiach swych skona, Lecz wolność wszystkich ludzi, zdeptana gdzieś  na dnie, I prawda wszystkich czasów, przez wszystkich zdradzona.

Kazimierz Wierzyński „Krzyże i miecze”

  Powstanie Warszawskie wpisuje się w historyczny ciąg polskich zrywów niepodległościowych od konfederacji barskiej 1768 aż po powstanie Solidarności latem 1980 roku. Były to zrywy bohaterskie, a skierowane niejednokrotnie przeciwko dwu zaborcom – Rosjanom i Niemcom. Niechętni Polsce politycy, publicyści i dziennikarze już w XIX wieku zarzucali nam, że powstania to „polski sport narodowy”, albo że mamy fobie antyrosyjskie lub antyniemieckie. Do tych zagranicznych opinii o polskich powstaniach narodowych dołączali się niestety zbyt często niektórzy Polacy – albo ignoranci, albo ludzie złej woli.

Potępiali powstania, w tym Powstanie Warszawskie, a jednocześnie zapominali o okolicznościach, w jakich te powstania wybuchały, zapominali dodać, że to Rosjanie i Niemcy byli agresorami, okupantami, zaborcami. Polska i Polacy zaś byli ich ewidentnymi ofiarami.  Niewątpliwie „winą” Polaków jako narodu i jako społeczeństwa  było niegodzenie się z utratą wolności. Jeden z nielicznych naszych przyjaciół w świecie – wielki prezydent Ameryki Ronald Reagan rozumiał to doskonale:

„Jeżeli jest jakaś nauka płynąca z kart historii – to z pewnością jest nią pewność o niezniszczalności Polski – nawet mimo klęsk. Polska może być podbita, ale nigdy się nie podda. Polska może być zmuszona siłą do ustępstw, ale nigdy się nie zgodzi na zależność od obcych państw, do odebrania danej przez Boga wolności.”

Jeżeli w Polsce używa się słowa ,,powstanie” bez przymiotnika, to wiadomo, że chodzi nie o powstanie listopadowe, styczniowe, wielkopolskie, czy kościuszkowskie, ale o Powstanie Warszawskie. Pierwsza decyzja o wybuchu Powstania zapadła 21 lipca 1944r., a ostateczna 31 lipca, kiedy generał Bór-Komorowski wydał rozkaz o godzinie ,,W”. Chociaż powstanie w sensie militarnym ograniczało się do walk jedynie o lewobrzeżną część stolicy, to jednak w sensie geopolitycznym jego znaczenie było dużo większe. Dotyczyło mianowicie nie tylko przyszłych losów Polski jako takiej, ale w znaczącym stopniu losów Europy po II wojnie światowej,

Bezpośrednio przed wybuchem powstania miały miejsce wydarzenia o ogromnym znaczeniu: 6 czerwca 1994 na plażach Normandii lądują wojska amerykańskie i uderzają bezpośrednio na Niemcy. 20 lipca w kwaterze polowej Hitlera na Mazurach niedaleko Kętrzyna dokonany został zamach na wodza III Rzeszy. 22 lipca w Chełmie a następnie w Lublinie ujawnia się marionetkowy komunistyczny PKWN podległy bezpośrednio Stalinowi, który osobiście decydował o składzie personalnym tego ,,rządu polskiego”. Na całym ogromnym froncie wschodnim Niemcy cofają się wszędzie pod naporem wielomilionowej Armii Czerwonej, której korpusy pancerne w ostatnich dniach lipca 1944 dochodzą na odległość 14– 35 km od Warszawy m.in. od strony Wołomina, Legionowa, Nieporętu.

Zdemoralizowane i pobite oddziały niemieckie w popłochu przeciągają przez Warszawę. Na niebie panuje całkowicie lotnictwo sowieckie, a marszałkowie i generałowie Stalina (m.in. Żukow, Wasilewski, Rokossowski, Koniew),  z całą determinacją atakują Niemców, planując szybkie zakończenie wojny.

Sytuacja zmienia się niemal natychmiast po rozpoczęciu powstania w Warszawie. Na osobisty rozkaz Stalina gigantyczna ofensywa sowiecka zostaje całkowicie zatrzymana, a dokładniej zostaje zatrzymana wzdłuż środkowego odcinka Wisły.

Stało się coś niewyobrażalnego, coś czego po dzień dzisiejszy niektórzy historycy ignoranci nie chcą zauważyć. Oto w sierpniu 1944 roku w szczytowym okresie II wojny Hitler i Stalin z nienawiści do Polski ponownie zawarli ze sobą układ. Układ oczywiście nieformalny, bo formalnym był ten z 23 sierpnia 1939 roku. Wehrmacht i Armia Czerwona zawarły nigdy nie podpisany układ o zawieszeniu broni na odcinku około 300 km nad linią środkową Wisły. Układ był niepodpisany, ale realnie istniejący. Na północ i południe od Warszawy ustały wszelkie działania bojowe pomiędzy Niemcami i Rosjanami. Na całym ogromnym froncie od Bałtyku po Morze Czarne toczyły się zażarte walki, ginęły w nich każdego dnia tysiące żołnierzy sowieckich i niemieckich. Tylko nad Wisłą dwaj ludobójcy – Stalin i Hitler jakoby podawali sobie ręce!

Żołnierze niemieccy i rosyjscy przestali do siebie strzelać. Przyczyną było Powstanie Warszawskie, a dokładniej ogólnopolska akcja ,,Burza” Armii Krajowej. Dlatego w tym jednym Niemcy i Rosjanie zgadzali się: Polaków należy zniszczyć, ich stolicę zburzyć, elity wytępić tak, aby zlikwidować dążenie niepodległościowe. Był to wspólny interes polityczny Hitlera i Stalina.

Sowiecki marszałek Wasyl Czujkow, słynny dowódca m.in. obrony Stalingradu w swych odfałszowanych pamiętnikach wydanych już w latach 90 – tych po upadku Związku Radzieckiego pisze dosłownie:

,,Wojnę można było zakończyć pół roku wcześniej- nie w maju 1945, ale do grudnia 1944, gdyby nie decyzja Stalina wstrzymująca I Front Białoruski w sierpniu 1944./…/ Moglibyśmy dojść dalej na Zachód, nie do Berlina i nad Łabę, ale aż do Renu. Los wojny potoczyłby się inaczej (…..) Ileż milionów istnień ludzkich udałoby się ocalić, iluż żołnierzy mniej by poległo”.

Ale latem 1944 wydawało się, że z zasadniczych względów strategicznych Rosjanie nie mogą zrezygnować z okazji przekroczenie linii Wisły, co dawałoby im wyprzedzenie w ofensywie na Niemcy, około sześciomiesięczne w porównaniu z aliantami. Stalin uznał wszelako, że skuteczne unicestwienie AK i sił niepodległościowych Polski jest więcej warte niż zajęcie Niemiec nawet po linię Renu.

Dał w ten sposób ogromną szansę aliantom, którzy po inwazji na kontynent europejski w Normandii 6 czerwca 1944 roku posuwali się w głąb Francji i Niemiec początkowo niemrawo, potem raźniej, ale z wahaniami – wskutek kategorycznych rozkazów dogorywającego już Roosevelta, aby uszanować linię podziału Europy na strefy wpływów aliantów i ZSRR. Zatrzymanie przez Stalina pochodu wojsk sowieckich n Zachód, dało Niemcom szansę skutecznego rozbicia Powstania Warszawskiego. Było oczywiste, że Powstanie musi w końcu skapitulować. Żadna pomoc z zewnątrz nie była możliwa; alianci próbowali kilkakrotnie zrzutów broni i wyposażenia dla AK, ale musieli wykonywać loty z baz we Włoszech i z powrotem, Stalin nie zgodził się bowiem na lądowanie na terenie zajętym przez armię sowiecką.

Niemcy zdobyli kolejno bohatersko broniące dzielnice Warszawy; przełomem było zdobycie Starego i Nowego Miasta, od 31 sierpnia do 2 września 1944 roku, których załogi w znacznej części zdołały ewakuować się kanałami do Śródmieścia. W tym okresie wojska sowieckie nie udzielały walczącej Warszawy żadnej pomocy, chociaż nawet tylko stałe loty nad Warszawą jednego myśliwskiego dywizjonu sowieckiego z bazy w Dęblinie mogły były wymieść znad stolicy hitlerowskie eskadry bezkarnie niszczące bombami dzielnice mieszkalne i oddziały AK.

Mogli Rosjanie łatwo zniszczyć atakami lotniczymi stanowiska niemieckiej najcięższej artylerii kolejowej i miotaczy min; nie podjęli w tym zakresie najmniejszej próby. Stało się jasne, że dowództwo sowieckie stawia otwarcie na unicestwienie Warszawy. W połowie września 1944 roku było oczywiste, że po 6 tygodniach beznadziejnej walki opór Warszawy może się załamać – zanim miasto zostanie całkowicie zniszczone.

W końcowym okresie wojny okazało się, że Stalin znakomicie rozumiał mentalność Zachodu i konieczność zachowania pozorów, natomiast nie tylko alianci, ale nawet wyposażeni w znacznie lepsze podstawy rozumienia Sowietów Polacy w ogóle nie pojmowali, co się kryje za rzekomą „ pojednawczością” i „umiarkowaniem” Stalina. Łudzili się, że „czyn zbrojny” w Warszawie może pomóc w przechyleniu losów sprawy polskiej na stronę jakiegoś choćby połowicznego sukcesu. Nie pojmowali, że Stalin postawił już zdecydowanie na utworzenie w Polsce rządu totalitarnego wyłącznie komunistycznego, i że celem jego jest przede wszystkim zniszczenie Armii Krajowej – najlepiej siłami nie sowieckimi, lecz hitlerowskimi. 2 sierpnia 1944 roku – gdy trwało już w Warszawie powstanie – premier Churchill wygłosił w Izbie Gmin bezprzykładnie cyniczne przemówienie:

„Armie rosyjskie stoją u bram Warszawy, niosą w swych dłoniach wyzwolenie Polsce, ofiarują Polakom wolność, niepodległość, suwerenność, domagając się tylko, by Polska w przyszłości była przyjazna wobec Rosji. Wydaje mi się, że jest to uzasadnione, zważywszy, jak wiele ucierpiała Rosja od Niemców, gdy dla jej zaatakowania maszerowali przez Polskę”(!). Churchill dalej proponował oddanie wojsk polskich na Zachodzie pod komendę Stalina.

Już po zakończeniu wojny, w oficjalnym przemówieniu na Kremlu w czerwcu 1945 tuż przed udaniem się na konferencję Wielkiej Trójki do Poczdamu Stalin chełpił się i powiedział dosłownie do swoich marszałków i generałów: ,,To nie Niemcy, ale Polska jest naszą największą zdobyczą wojenną”. Być może to zdanie sowieckiego dyktatora ludobójcy stanowi klucz do zrozumienia sprawy polskiej w latach 1939 – 1945, w tym także Powstania Warszawskiego. 

 
VideofactEdward DuszaEncyklopedia Emigracji