Józef Szaniawski
BOŻE NARODZENIE – ŚWIĘTA CHRISTMAS
Jeżeli w Polsce mówi się „ŚWIĘTA” bez określenia jakie, to wiadomo, że nie
chodzi ani o Wielkanoc, ani o 3 Maja, ani o Zaduszki – tylko o Boże
Narodzenie. A jeżeli mówimy Boże Narodzenie, to wiadomo, że nie chodzi o
pierwszy, albo drugi dzień świąteczny, ale Boże Narodzenie kojarzymy z
Wigilią, która formalnie dniem świątecznym przecież nie jest, a w kalendarzu
nie ma nawet daty w czerwonym kolorze. A jednak tradycyjnie właśnie do
Wigilii przywiązujemy tak wielkie znaczenie, bo kojarzy się nam z choinką, z
szopką – Dzieciątkiem, Marią i Józefem, z kolacją wigilijną w gronie tych,
których kochamy najbardziej, z prezentami – choćby najskromniejszymi, ale
najmilszymi ze wszystkich. I wreszcie kulminacyjny moment wigilijnej nocy –
Pasterka, tak bardzo polska, tak niepowtarzalna, jak żadna święta msza w
roku. To właśnie dokładnie od Pasterki od północy z 24 na 25 grudnia
rozpoczynają się Święta Bożego Narodzenia.
„Kiedy trwoga - to do Boga!” To staropolskie przysłowie dawno już zostało
sprawdzone przez wielu z nas w różnych życiowych, czasami dramatycznych
sytuacjach. To przysłowie jest bardzo prawdziwe, bo jest bardzo ludzkie,
pokazuje nasze ludzkie słabości. Także moje własne i wcale się tego nie
wstydzę. Pięć kolejnych Wigilii spędzałem za więziennymi kratami. Najpierw
na Rakowieckiej w Warszawie, a później już w Barczewie na Mazurach. Nazywane
polskim Alcatras, otoczone z trzech stron jeziorem, a z czwartej fosą
strasznego krzyżackiego zamku, Barczewo było najcięższym więzieniem PRL. Był
mroźny grudzień 1986 roku, siedziałem w zupełnej izolacji sam w podziemnym
karcerze Barczewa. Pomalowane olejną farbą grube mury celi pokryte były rano
po nocy szronem. Przez trzy zimowe miesiące nie miałem możliwości nawet
odezwać się do kogokolwiek. Aby otrzymać więzienny posiłek należało uklęknąć
przed kratą w drzwiach (tzw. tygrysówka dla szczególnie niebezpiecznych
więźniów). Na kilka dni przed Świętami przyjechała z Warszawy moja Halina,
aby mieć tzw. widzenie, żeby chociaż przez kilka minut spojrzeć na mnie
swymi zielonymi oczami nadziei, ale nawet jej nie wpuścili do środka. Stała
pod żelazną bramą więzienia na mrozie prawie pół dnia i oprawcy łaskawie
zgodzili się przyjąć od niej paczkę świąteczną dla mnie z jedzeniem,
opłatkiem i jemiołą. Dowiedziałem się o tym dopiero na wiosnę, kiedy
wypuścili mnie z karceru i musiałem pokwitować odbiór paczki, a właściwie
tego, co z niej zostało.
To była moja najbardziej samotna, najsmutniejsza w życiu Wigilia. W tej
okropnej scenerii Barczewa nie miałem oczywiście nawet zegarka i kiedy w
środku nocy usłyszałem przytłumione bicie dzwonów, to wiedziałem, że to już
północ i że normalni wolni ludzie udają się do kościoła na pasterkę. W
karcerze nie było nawet okna, a grube mury dawnego krzyżackiego zamku
przerobionego przez Niemców na więzienie, w przedziwny sposób wyciszały
dźwięki dzwonów, tak że były one subtelne, miękkie, odległe, niemal jakieś
bajkowe. Ze ściśniętym sercem, z uchem przy zimnym murze, klęczałem na
betonowej podłodze i modliłem się do Boga tak długo, aż z tą modlitwą
usnąłem chyba już nad samym ranem w Boże Narodzenie. To była moja
najsmutniejsza, ale zarazem najważniejsza Wigilia w życiu, kiedy sam ze sobą
dzieliłem się ułożoną na aluminiowym talerzu kromką więziennego chleba,
zamiast opłatkiem, sam sobie składałem życzenia z myślami i marzeniami o
moich najbliższych o Halinie z małym Filipem i o Polsce w sowieckiej i
komunistycznej niewoli.
Od tamtej pory minęła epoka, a właściwie kilka epok! Żyjemy w zupełnie
innych czasach. Pod względem politycznym, ekonomicznym, społecznym, a
wreszcie cywilizacyjnym. Zmienia się nasza obyczajowość, również ta związana
z tradycją Bożego Narodzenia. Choinki coraz piękniej i barwniej zdobione
stoją od końca listopada do początku lutego czyli już ponad dwa miesiące jak
Polska długa i szeroka. Opłatkiem dzielimy się z naszymi bliskimi,
przyjaciółmi, znajomymi już od początku grudnia. Prezenty są coraz bardziej
wyszukane, droższe, nowocześniejsze, a już szczególnie zabawki (?) dla
najmłodszych. Tradycyjnego w naszym kraju od czasów Kazimierza Wielkiego (!)
karpia coraz częściej na wigilijnym stole zastępują inne ryby. Proszę
zwrócić uwagę, jak stopniowo i coraz powszechniej w naszych polskich domach
pojawia się na Boże Narodzenie piękny doniczkowy kwiat – „gwiazda
betlejemska”. Razem z choinką, sianem i jemiołą – „gwiazda betlejemska”
tworzy tą szczególną wzruszającą symbolikę świąteczną Bożego Narodzenia.
Zarazem definitywnie zanikają inne tradycje, jak choćby prawdziwe świeczki
na choince, które pamiętam jak w odległym dzieciństwie zapalałem z moim
tatą, a mama z obawą spoglądała na firanki. W ciągu kolejnych stuleci
powstawały w Polsce i całej chrześcijańskiej Europie coraz to nowe tradycje
świętowania Bożego Narodzenia. Ta najbardziej znana, najbardziej
rozpowszechniona dzisiaj dosłownie na całym świecie, to zwyczaj stawiania
choinki. W Polsce tradycja choinki to dopiero XVIII wiek. Wcześniejsze i to
znacznie, bardzo symboliczne było siano kładzione na stół wigilijny oraz
jemioła wieszana pod sufitem.
Najważniejsze w tym wszystkim jest, aby pamiętać o istocie tych Świąt, aby
wiedzieć dlaczego kupujemy prezenty, dlaczego wieczerza wigilijna jest
obfitsza i bardziej uroczysta od zwyczajnej rodzinnej kolacji. Że wszystko
to ma i powinno mieć odniesienie do Tego, który urodził się dwa tysiące lat
temu w Betlejem. Boże Narodzenie to nie imieniny, to nie impreza, bankiet
albo inne spotkanie koleżeńskie. Ma ono wymiar ważnej tradycji, aby zwracać
się do Boga nie tylko wtedy, kiedy trwoga, ale także wówczas kiedy radość.
Angielska, uniwersalna i coraz bardziej powszechna nazwa
Bożego Narodzenia – CHRISTMAS
sprawiła, że miliardy ludzi na całym świecie, nawet ci, którzy nie są
chrześcijanami, przyjmują nasze święto i naszą tradycję. Nigdy od czasów
apostolskich imię Chrystusa nie było w świecie tak znane, jak obecnie na
progu XXI wieku. Natomiast na ile Christmas są powierzchowną, gonitwę za
prezentami, a na ile głębokim religijnym doznaniem – to już zupełnie inna
historia, zależna od nas samych.
Tak właśnie dzisiaj jest, że nigdy wcześniej w dziejach świata, w dziejach
naszej cywilizacji dzień Narodzenia Chrystusa nie był tak powszechnie, tak
uniwersalnie obchodzony jak obecnie Anno Domini 2009. Dzięki globalnemu
znaczeniu języka angielskiego słowo „CHRISTMAS” i święta „Christmas”
są czczone wszędzie. Nawet w krajach, gdzie chrześcijanie są bardzo
nieliczni, albo w ogóle ich nie ma jak Japonia, Korea, Indie. Ogromną rolę w
tym upowszechnianiu globalnym imienia Chrystusa poza obszar cywilizacji
chrześcijańskiej odegrał polski papież Jan Paweł II – pielgrzym przełomu
drugiego i trzeciego tysiąclecia. To Ojciec Święty spowodował, że w skali
całego niemal świata cicha noc stała się nocą radosnego kolędowania.
Pasterka odprawiana tradycyjnie przez polskiego papieża z Watykanu była
transmitowana na cały świat przez telewizję i radio, a oglądały ją miliardy
ludzi na ziemskim globie, bez względu na godzinę, jaka była wtedy w Ameryce,
Australii, Afryce, Azji, na Pacyfiku, chociaż w Rzymie była tradycyjnie
północ 24 grudnia.
Zupełnie globalny, powszechny i uniwersalny charakter mają dzisiaj kolędy –
pieśni głoszące chwałę Chrystusa i Maryi po całym świecie, a nie tylko po
krajach chrześcijańskich. Kolędy tworzone było od samych początków
chrześcijaństwa i stanowiły w danych wiekach element ewangelizacji. Polskie
kolędy od wieków są jednymi z najpiękniejszych w świecie zarówno pod
względem treści, jak też formy muzycznej. I ciągle komponowane są nowe
kolędy, bowiem wyrażają uczucia i emocje nowych pokoleń, ale nadal są naszą
tradycją, pamięcią i tożsamością. Z tych najnowszych jakże wzruszająca, jak
bardzo chwytająca za serce, jak bardzo polska jest „Kolęda dziecinna” Haliny
Frąckowiak do słów poety Kazimierza Wierzyńskiego:
Zbieram się długo, od samego lata,
Zobaczyć Ciebie w świętym Betlejemie,
Tylko że od nas trzeba przejść pół świata,
By w Twą zamorską zawędrować ziemię (…)
Snop wezmę z sobą, przyda Ci się słoma:
Niech Matka Boska w jakąś noc zadymną
Żłób nią wyścieli świętymi rękoma,
By Ci nie było w Twej kołysce zimno (…)
A potem razem z Betlejem pójdziemy
Do nas pomodlić się gdzieś na pasterce,
I tu usłyszysz, malusieńki, niemy,
Jak kolęduje Tobie moje serce.
To zadziwiające jak bardzo nadal
utrzymuje się zwyczaj wysyłania tradycyjnych życzeń na Boże Narodzenie. Mimo
smsów, telefonów, fax-ów i Internetu, nadal wolimy wysyłać i otrzymywać
kolorowe kartoniki ze Świętą Rodziną, Trzema Królami, stajenką betlejemską,
a choćby z widokiem choinki, lasem i zaśnieżonym, polskim, zimowym
krajobrazem.
Do życzeń świątecznych dołączamy zazwyczaj życzenia na Nowy Rok. Proszę
pamiętać, że jedne i drugie życzenia mają charakter jak najbardziej
religijny. Bowiem nasz kalendarz jest zarazem najbardziej globalnym,
uniwersalnym i rozpowszechnionym symbolem narodzin w Ziemi Świętej, w
Betlejem – Jezusa Chrystusa. To wtedy zaczęła się nowa era, to od tej daty
wszystko liczymy – dnie, miesiące, lata, dekady, wieki, tysiąclecia, całe
epoki. Wszystko zaczęło się od Bożego Narodzenia 2009 lat temu. To nie tylko
nasza religia, to jest nasza cywilizacja! Jej powszechny i globalny
uniwersalizm widoczny jest szczególnie w okresie Bożego Narodzenia i Nowego
Roku. To m.in. właśnie dlatego jesteśmy obecnie świadkami kolejnego w ciągu
dwóch tysięcy lat zmasowanego ataku na chrześcijaństwo, na chrześcijan, na
symbol Krzyża Świętego, na Kościół, na wszystko to, co nazywamy naszą
cywilizacją. W tym globalnym ataku na nas biorą udział nie tylko fanatycy i
terroryści islamscy, ale również rzekomi liberałowie z rzekomą
pseudoideologią tolerancji. Widocznym dowodem ich bezsilnej wściekłości jest
gwiazda betlejemska świecąca się na wierzchołkach milionów choinek na całym
świecie właśnie w Boże Narodzenie, w Święta Christmas.
W dni powszednie mało kto o tym pamięta, ale cały nasz kalendarz sam w sobie
ma charakter chrześcijański, bowiem liczony jest od tamtej najważniejszej
daty, od Bożego Narodzenia. Tak więc i ja państwu – Drogim Czytelnikom
składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne i noworoczne: zdrowia,
pomyślności i szczęścia w życiu osobistym, jak również w tym wszystkim, co
dla Polaków od stuleci jest ważne i najważniejsze.
Józef Szaniawski
Autor jest profesorem na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz w
Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Urodził się we Lwowie. W 1944
jako dziecko został wypędzony wraz z rodzicami po zajęciu Lwowa przez Armię
Sowiecką. W latach 1973-85 konspiracyjnie współpracował z Radiem Wolna
Europa, przekazując m.in. informacje o zależności PRL od Moskwy, o
eksploatacji ekonomicznej Polski przez Rosję Sowiecką, o okupacyjnych
wojskach sowieckich w PRL, o prześladowaniach Polaków w Związku Sowieckim.
Wykryty i aresztowany przez SB, został skazany na 10 lat więzienia.
Wypuszczony na wolność uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 roku jako
ostatni więzień polityczny PRL. W latach 1993-2004 był pełnomocnikiem i
przyjacielem pułkownika Kuklińskiego. Jest autorem książek m.in. „Reduta –
Polska między historią a geopolityką”, „Victoria Polska – Marszałek
Piłsudski w obronie Europy”, „Pułkownik Kukliński tajna misja” oraz
„Grunwald – pole chwały”.