więcej







Buta i siła

Rosja ma obsesję: żąda i chce być uznana jako „super power”. Ta obsesja trwa od setek lat. Nasiliła się szczególnie, gdy Zw. Radziecki wygrał II wojnę św. pokonując Niemców i gdy jako pierwszy wysłał człowieka w kosmos. Wymaga wielkiego respektu i posłuszeństwa.

Z tego więc punktu widzenia, uwagi wiceprezydenta Bidena podczas wywiadu, który ukazał się w TV i prasie mocno zabolały obecny rząd Rosji. Rosja musi podjąć konieczne, przemyślane i bardzo trudne decyzje – powiedział Biden. „Liczba jej ludności przerażająco się skurczyła, ekonomia jest słaba i krucha, sektor bankowy może nie przetrwać następnych 15 lat”.

Uwagi wiceprezydenta Bidena, które są prawdziwe, podane do wiadomości publicznej, mocno rozsierdziły rosyjski rząd. I tu ciekawostka. Pani Sekretarz Stanu, Hillary Clinton próbowała naprawić szkodę wyrządzoną przez uwagi wiceprezydenta. „Izwiestia”, główna gazeta wychodząca w dużym nakładzie w Rosji, zaanonsowała dumnie w nagłówkach i pierwszych stronach łamów, iż H. Clinton wraziła się o Rosji, jako światowym super mocarstwie. Jak twierdzi prof. R. Pipes, wpływy Rosji na światowe interesy nie mają bazy podstawy w jej niemrawej ekonomii czy w kulturze. Są jedynie oparte na jej unikalnym geograficznym położeniu. Rosja jest nie tylko największym państwem świata z jej najdłuższymi granicami, ale dominuje na ogromnych obszarach euroazjatyckich stykając się bezpośrednio z trzema największymi regionami: Europą, Środkowym Wschodem i Dalekim Wschodem. Ta sytuacja daje jej ogromne możliwości wykorzystywania licznych kryzysów na tych obszarach i punktach strategicznych na swoją korzyść. Dlatego ten kraj musi się liczyć jako główny gracz w polityce światowej.

Opinia licznych ankiet publicznych pokazuje, że większość Rosjan tęskni do czasów byłego Zw. Radzieckiego i Stalina. Oczywiście nie tęsknią ani do represji, do strachu przed gułagami, czy nędznego standardu życia. Tęsknią do pozycji ich kraju jako potęgi uznanej przez świat, do potęgi, przed którą ma się strach i respekt. W obecnych więc warunkach najłatwiejszą drogą dla Rosji jest stale mówić „niet”, czyli nie, do wszystkiego co proponuje niezaprzeczalnie największe mocarstwo, Stany Zjednoczone. Tej polityki używają w problemie Iranu, w kwestii propozycji instalacji rakiet obronnych w Czechach i w Polsce.

Media rosyjskie z przyjemnością i entuzjazmem donoszą o problemach negatywnych w Stanach Zjednoczonych, specjalnie np. jeśli chodzi o wartość dolara. Z zapałem przewidują, że waluta St. Zjednoczonych wkrótce będzie bez wartości, nawet i mimo iż ich Central Bank posiada 120 mld. dol. w rezerwach bezpieczeństwa.

Obsesja bycia „super power” w świecie pociąga za sobą nieszczęśliwe konsekwencje w lekceważeniu krajowych problemów np. ekonomia. Wojna z maleńką Georgią kosztowała Rosję bardzo drogo. Liczne podróże i loty spadły do zera. Popyt na energię zmniejszył się ogromnie - z 70 procent spadł do 47 procent. Ceny ropy poszły głęboko w dół. Giełda, która najbardziej ucierpiała, zaczyna powoli się ożywiać, rubel osiągnął stałą wartość, ale to wszystko jest jeszcze w ogromnym chaosie i przyszłość nie wygląda za różowo.

Prezydent Dimitri Miedwiediew ostatnio więc domaga się, i słusznie, całkowitej rekonstrukcji rosyjskiej ekonomii i końca uzależniania się od eksportu środków energii. Tego żądał na posiedzeniu partii i parlamentu. Do tej pory nie widać żadnych posunięć w tym kierunku, nic takiego nie weszło w życie – po prostu nie istnieje. Niestety.

Jednym z najgorszych problemów, z największą plag w Rosji jest korupcja. Istnieje wszędzie, wszystko jest nią przesiąknięte, jest po prostu „oficjalnie uznana”.

Ponieważ rząd gra główną rolę i kontroluje wszystkie najważniejsze sektory ekonomii, nic nie można załatwić bez przekupienia oficjeli. Ostatnie badanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pokazują bez żadnego wstydu, czy zażenowania, że ceny przekupienia wzrosły od 2008 r. trzykrotnie t.j. 27 tys. rubli albo 1 tys. dolarów. I co gorsza, biznesy nie mogą liczyć na obronę w sądach, czy arbitrażach. Dla Zachodu ten system jest ciężki do zrozumienia i trudny do przebicia. Demokratyczne instytucje prawie nie istnieją, a wszystko jest poddane presji ideologicznej.

Prezydent Miedwiediew publicznie zadeklarował swój sprzeciw przeciw parlamentarnej demokracji, która jego zdaniem może zniszczyć Rosję. Jedna partia, jedna Rosja, całkowicie zmonopolizowana siła – to komunizm doskonały, czasem z jakąś małą grupą sprzyjającą w radio, czy w lokalnej, małej gazetce.

TV jest pod całkowitą kontrolą państwa. I naród w większości jest przeciwny całemu „porządkowi” – odwrotnie niż na Zachodzie, gdzie naród ma prawo wybierać rząd i dawać mu wskazówki. Rozwiązanie tej krzyżówki leży w długiej 1000-letniej historii państwa. Naród rosyjski nigdy nie dostał możliwości wybrania sobie rządu i posiadania wpływu na jego akcje. Jako rezultat ludzie stali się apolityczni. Nie widzą jak pozytywny wpływ może mieć rząd na ich całe życie. Rosjanie wierzą, że sami się mogą obronić. Tak, prawda, że chętnie zaakceptują darmowe socjalne usługi, które im rząd sowiecki zaoferuje, ponieważ są poddanymi tego rządu, ale nie oczekują tych usług i często się ich nie spodziewają. Ciężko im czuć się obywatelami super państwa, ograniczają swoją lojalność i przynależność do wąskiej grupy przyjaciół i rodziny i do ludzi z ich obszaru.

Jak wynika z opinii różnych ankiet, demokracja w ich kraju to pozór, fałsz, że w takim rządzie są sami oszuści, używający swojej siły i wpływów tylko do wzbogacenia się. Czego żądają od oficjeli i od rządu, to utrzymanie porządku.

Zapytany Rosjanin, co jest dla niego ważniejsze, porządek czy wolność wypowiada - porządek. Demokracja w ich mniemaniu wiąże się z anarchią i zbrodnią. To tłumaczy, czemu większość obywateli (prócz mniejszości wykształconej w dużych miastach) nie walczy o swoje prawa. Po prostu naród nie wie, że takie prawo mu się należy i dalej idąc nie wierzy, że to da dobre rezultaty.

Jednym z niebezpieczniejszych czynników w tzw. „super power” jest syndrom imperializmu. W 1991 roku Rosja straciła miano „super power”, straciła swoich satelitów, swoje związkowe republiki. Ogłosiły one niepodległość. Ten upadek państwa, ten rozpad kolosa jest dla Rosjan trudny do strawienia, trudny do przełknięcia. Przyczyna tego tragicznego dla Rosjan rozpadu państwa leży w historii tego kraju i historii Anglii, Francji, Hiszpanii czy innych. Te państwa utworzyły najpierw porządek we własnych krajach, potem powoli sięgały po kolonie oddzielone od matki – państwa często obszarami wielkich wód i oceanów. Jako rezultat, jeśli te kraiki powoli odpadały nie miało to żadnego wpływu na stan państwa – matki.

Z Rosją jest inaczej. Rosja ma wielkie trudności w przyznaniu faktu, że Ukraina (prawie kolebka Rosji) jest teraz niezależnym krajem, czy Georgia, która od prawie dwóch wieków była częścią Rosji, teraz jest niezależnym państwem. I nie ma tu oceanów oddzielających państwo – matkę od kolonii, granice stykają się.

Te imperialne ambicje obecnego rządu odzwierciedlają się w nowym prawie wprowadzonym przez Miedwiediewa w sierpniu tego roku. Stare prawo mówi, że rząd rosyjski ma prawo akcji tylko w odpowiedzi na zewnętrzną agresję, czyli ktoś musi naruszyć granice państwa. Nowe prawo pozwala na akcję zaczepną, agresywną, ponieważ podejrzewa, że może być w przyszłości jakaś zagraniczna obca akcja. Nietrudno stwierdzić, że najmniejszy incydent, nie celowy, może sprowokować to prawo do akcji rosyjskich sił wojskowych, nawet wychodząc poza granice swego kraju. W związku z powyższym Rosja powinna być traktowana na dwóch poziomach:

1)      Brać pod uwagę jej wrażliwość, nerwowość, czy jest mocarstwem, czy nie.

2)      Odpowiadać agresywnie na jej ataki i zaborczość.

Innymi słowy powinno się mieć łagodne z respektem wypowiedzi i w rzeczywistości twardą, żelazną politykę. Np. nie powinno się dopuścić, by Moskwa miała prawo sprzeciwu w instalowaniu obronnych rakiet w Czechach i Polsce. One nie mają nic wspólnego z atakiem na Rosję, ale Rosja chce mieć tylko wyłączne wpływy w takich krajach jak Polska czy Czechy.

Właściwie dzisiaj Rosjanie są zdezorientowani, kim oni są i gdzie przynależą. Nie są Europejczykami – 56 procent Rosjan odpowiedziało, że nigdy nie byli Europejczykami. Nie są Azjatami, w czystym znaczeniu tego słowa. Znaleźli się więc w psychologicznym limbo, odizolowani od reszty świata i niepewni, na który model mają się zdecydować. Zatem tę sytuację próbują pokryć ostrymi rozmowami i jeszcze bardziej twardą polityką. W związku z powyższym, Zachód powinien cierpliwie przekonywać Rosjan, że należą do Zachodu i powoli adoptować w Rosji demokrację, wielopartyjny system, prawo, wolność słowa, prasy i respektu dla prywatnej własności.

To będzie długi i pełen bólu proces, szczególnie, jeśli rząd rosyjski nie będzie chciał współpracować. Spoglądając w bardzo daleką przyszłość jest to jedyna droga powstrzymania i wzięcia w karby agresywności rosyjskiej.

P.S. Tytuł i wiadomości o Rosji częściowo zaczerpnięte z artykułu prof., znawcy stosunków rosyjsko-amerykańskich R. Pipes’a.

Magda Podrzycki