"Nikt na świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził
komunizmowi tak, jak ten Polak. Narażając się na wielkie niebezpieczeństwo,
Kukliński konsekwentnie dostarczał niezwykle cenne, wysoce tajne informacje
na temat Armii Sowieckiej, planów operacyjnych i zamierzeń Związku
Sowieckiego, przez co przyczynił się w bezprecedensowy sposób do utrzymania
pokoju. Ci, którzy znają Kuklińskiego osobiście, widzą w nim człowieka
wielkiego charakteru, odwagi, polskiego patriotę i bohatera" (z raportu
dyrektora CIA Williama Caseya dla prezydenta Ronalda Reagana).
11 lutego 2004 r. zmarł w Ameryce, w swojej drugiej Ojczyźnie, Ryszard
Kukliński - pułkownik Wojska Polskiego i Armii Stanów Zjednoczonych. Miał
ogromne szczęście, że zmarł śmiercią naturalną, a nie został wcześniej
zamordowany przez agentów KGB lub zakatowany w podziemiach na Rakowieckiej w
Warszawie lub na moskiewskiej Łubiance.
Ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź w czasie Mszy św. żałobnej w katedrze
polowej Wojska Polskiego, stojąc przy trumnie zmarłego, powiedział w homilii
m.in.: "To pogrzeb człowieka legendy, o którym się mówi, że był pierwszym
polskim oficerem w NATO (...). Pułkownik Kukliński został skazany przez sąd
stanu wojennego na karę śmierci. W III Rzeczypospolitej dopiero w 1997 roku
wyrok ten został uchylony, a pułkownik zrehabilitowany przez Sąd Najwyższy
RP. Przywrócono mu żołnierski honor, wszystkie godności i stopień
pułkownika, którego go pozbawiono. Jest jednym z ojców polskiej wolności!
(...) W życiu pułkownika Kuklińskiego zdarzyła się ta chwila, kiedy potrafił
z głębi swego serca powiedzieć stanowcze 'nie'! Wiedział, jakie mogą być
tego konsekwencje. To jego 'nie' będzie jeszcze długo ważnym znakiem
minionego okresu naszych dziejów".
Wywiad nie jest ani złem, ani dobrem samym w sobie. Podobnie jak wojsko,
policja, służby specjalne. Wszystko zależy od tego, komu, czemu i jakiej
sprawie służy. Pułkownik Kukliński służył sprawie wolności i niepodległości
Polski, walczył podstępem z odwiecznym wrogiem Polski, zdobył w Moskwie
supertajne plany strategiczne agresji Rosji Sowieckiej na Europę Zachodnią i
państwa NATO. Przekazując te zbrodnicze komunistyczne plany Ameryce, zadał
poważny cios Armii Czerwonej, osłabił imperium zła i być może zapobiegł
wybuchowi III wojny światowej.
Nie był najsłynniejszym Polakiem - w służbie obcego wywiadu. Ten
najsłynniejszy był emisariuszem Napoleona. Chodził od wsi do wsi, od
miasteczka do miasteczka i zbierał informacje o jednostkach armii rosyjskiej
okupujących Litwę. Nazywał się ksiądz Robak. Wystarczy tylko dobrze wczytać
się w "Pana Tadeusza". Adam Mickiewicz do podstępu w walce z wrogiem
Ojczyzny odwołał się nade wszystko w "Konradzie Wallenrodzie" i gdzie pisał
wprost, że jeżeli nie możesz być lwem, musisz być lisem - sprytnym i
przebiegłym:
Wolnym rycerzom
- wolno wybierać oręże
I na polu otwartym
bić się równymi siłami.
Tyś niewolnik, jedyna broń
niewolników - podstępy.
Zostań jeszcze i przejmij
sztukę wojenną od Niemców,
Staraj się zyskać ich ufność...
Pierwszy polski oficer w NATO
Do tych właśnie polskich tradycji walki o wolność odwoływał się w swojej
samotnej i niebezpiecznej misji wywiadowczej pułkownik Ryszard Kukliński.
Podejmując świadomie współpracę z wywiadem Stanów Zjednoczonych, kierował
się motywacją ideową i patriotyczną. Tak to później wspominał:
"Armia Czerwona była najpotężniejszą, największą i najbardziej nieludzką
machiną wojenną, jaką znała ludzkość. Wiedziałem, jakie cele mają sowieccy
marszałkowie i generałowie. Niektórych z nich znałem osobiście. Sowieccy
generałowie i oficerowie, z którymi miałem do czynienia, to byli prawdziwi
profesjonaliści, jeśli chodzi o sztukę wojenną. Było wśród nich wielu, dla
których perspektywa zbrojnego najazdu na Zachód była bardzo nęcąca. Zdawałem
sobie sprawę, że tym ludobójczym, zaborczym, agresywnym planom mogą
przeciwstawić się jedynie Stany Zjednoczone, a i to w ramach sojuszu NATO.
Wysiłek USA spowodował, że świat uniknął atomowego holokaustu, który Moskwa
przewidywała w swych strategicznych planach. Wiedza o tym, co ma się stać,
gdy zacznie się wojna, była przerażająca. Latami przyklejałem na wielkich
sztabowych mapach symbole grzyba wybuchu atomowego: niebieskie tam, gdzie
uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tu, gdzie miały paść nasze.
Nie mogłem nie myśleć, co te grzybki oznaczają. Przecież nie mogłem tego
robić bez wyobraźni! Widziałem tę wojnę w całej brutalnej, katastroficznej
dokładności. Widziałem Polskę zalewaną lawiną stali, która płynie na Zachód,
wchodzi w przerwy po pierwszym rzucie wojsk sowieckich i sięga po Atlantyk.
Wszystkie moje najgorsze przypuszczenia znajdowały potwierdzenie. A do tego
Europa krzyczała, że lepiej być czerwonym niż martwym.
Musiałem coś zrobić!
Wszystko, co robiłem - robiłem z myślą o Polsce. Nawet jeśli mój czyn był
niewielki, to stałem po właściwej stronie. A nawet jeśli było to niewiele,
gdy rozważyć rzecz w szerszej perspektywie, to było to wszystko, co miałem.
W istocie było to całe moje życie".
W grudniu 1970 r., po zmasakrowaniu bezbronnej ludności cywilnej przez
regularne jednostki Wojska Polskiego na Wybrzeżu, pułkownik Kukliński
ostatecznie decyduje się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.
Pierwszy kontakt nawiązał w sierpniu 1972 roku. Zaczął od tego, że
przedstawił się, kim jest, z imienia, nazwiska i funkcji w Układzie
Warszawskim i w Wojsku Polskim. Następnie złożył napisaną przez siebie w
1971 r. i dobrze przemyślaną "Deklarację Intencji":
"My, Polacy, należymy obecnie do obozu sowieckiego, ale to nie był nasz
wybór, to zostało ustalone między wami a Rosjanami. W przypadku wojny, wojny
obronnej przeciwko agresji z waszej strony, pozostaniemy z Rosjanami i
innymi krajami Układu Warszawskiego. Jest to jednak mało prawdopodobny,
jeśli niewykluczony scenariusz przyszłego konfliktu wojennego w Europie.
Nie chcemy natomiast uczestniczyć w żadnej wojnie agresywnej przeciwko NATO,
przeciwko Zachodowi. Czy waszym zdaniem jest szansa nawiązania współpracy
między Wojskiem Polskim a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie po
to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu - by pomóc w działaniach w
polskim interesie narodowym? To oznaczałoby nie branie udziału wojsk
polskich w ofensywie sowieckiej przeciwko NATO i wycofanie się Polski z
Układu Warszawskiego".
"Deklaracja Intencji" pułkownika Ryszarda Kuklińskiego była istotnym aktem
politycznym w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Akt tajny,
ale historyczny i o ogromnej doniosłości. Dokument sformułowany przez
pojedynczego polskiego oficera rozpoczynał się słowami: "My, Polacy".
Przechowywany do dzisiaj w tajnych sejfach w Waszyngtonie w samej swej
istocie stanowił prapoczątek integracji Polski z NATO. Było to na długo
przed przyjęciem Polski do Sojuszu Atlantyckiego w 1999 roku. Pułkownik
Kukliński, rozpoczynając współpracę Wojska Polskiego z Armią Stanów
Zjednoczonych, nawiązywał do polsko-amerykańskich tradycji walki o wolność,
do tradycji Kościuszki, Pułaskiego i Waszyngtona. Stanowiło to początek
sojuszu USA i Polski w ramach paktu NATO. Kukliński nawet nie domyślał się
wtedy, że na przełomie XX i XXI wieku będzie powszechnie nazywany pierwszym
oficerem Wojska Polskiego w NATO.
Bezcenne raporty Kuklińskiego
Kiedy pułkownik Ryszard Kukliński decydował się na podjęcie współpracy ze
Stanami Zjednoczonymi, rządzony przez Leonida Breżniewa Związek Sowiecki
znajdował się w apogeum swej potęgi polityczno-militarnej. Komunizm dążył do
panowania nad całym światem i perspektywa ta wydawała się wtedy realniejsza
i groźniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, poczynając od roku 1917. Te same
komunistyczno-bolszewickie idee wsparte zostały bowiem atomową potęgą i
atomowym szantażem Kremla. Na początku lat 70. XX wieku, w samym środku
zimnej wojny, wydawało się, że czas pracuje na korzyść Rosji Sowieckiej, tym
bardziej że w Europie Zachodniej narastały tendencje pacyfistyczne,
antyamerykańskie i prosowieckie.
Polak zgłosił się sam, z własnej inicjatywy, dobrowolnie, na ochotnika, nie
był zwerbowany przez CIA ani inne służby amerykańskie. "To ja zwerbowałem
USA, a nie oni mnie do walki o wolność Polski z Rosją Sowiecką" - napisze
później Kukliński. Supertajna "Doktryna obronna PRL" nie była ani obronna,
ani polska. Była jak najbardziej agresywna, a przede wszystkim sowiecka. Tak
jak Układ Warszawski, który był faktycznie Układem Moskiewskim, choćby
dlatego, że jego dowództwo składało się bez wyjątku z rosyjskich marszałków
i generałów, których siedzibą była Moskwa. Pułkownik Ryszard Kukliński -
szef Oddziału Planowania Strategiczno-Obronnego w Sztabie Generalnym Wojska
Polskiego, wiedział więcej niż jakikolwiek inny oficer czy generał. A nawet,
jeżeli niektórzy wiedzieli tyle, co on, to nie chcieli lub nie potrafili
zrozumieć grozy położenia Polski i Polaków, gdyby wybuchła III wojna
światowa.
"Doktryna" przewidywała, że między szóstą a ósmą godziną od rozpoczęcia
wojny przez Związek Sowiecki do walk bezpośrednich rzucone zostanie Ludowe
Wojsko Polskie, a właściwie polskie mięso armatnie, bo taka była rzeczywista
rola wyznaczona przez sowieckich marszałków dla polskich żołnierzy. Plany
sowieckie przewidywały, że uderzenia atomowe spowodują straty do 50 procent
w dywizjach tak zwanego pierwszego rzutu strategicznego sił Układu
Warszawskiego. Dotyczyło to też oczywiście Polaków.
Amerykański generał William E. Odom daje bardzo ważne świadectwo, jak
wyglądała istota współpracy Kuklińskiego z USA i jak wiele kraj ten
zawdzięcza Polakowi. Generał Odom - szef National Security Agency, wspominał
m.in.:
"Na początku lat 70. zgłosił się do nas pułkownik Kukliński. Okazało się, że
człowiek, który przygotowywał supertajne dokumenty strategiczne dla
marszałków Ustinowa i Kulikowa, dowodzących Armią Sowiecką, który układał
scenariusze wielkich manewrów wojskowych Układu Warszawskiego - przekazywał
to wszystko Stanom Zjednoczonym. Czy możecie sobie wyobrazić wściekłość i
gniew tych ludzi w Moskwie, gdy dowiedzieli się o tym, że myśmy wszystko o
nich wiedzieli? Zwłaszcza gdy spojrzeć na sprawę szerzej. A tym bardziej
rozwścieczone na Kuklińskiego było polskie komunistyczne dowództwo wojska
(...).
Dostaliśmy wówczas informację, a przesłał ją właśnie Kukliński, że Sowieci
dążą do poprawienia tzw. skuteczności operacji strategicznych. W praktyce
oznaczało to wchłonięcie całej Europy Zachodniej i dojście sił sowieckich aż
do atlantyckich wybrzeży Francji w ciągu zaledwie dwóch-trzech tygodni!
Wcześniej plany sowieckie przewidywały, że potrzeba na to dwóch miesięcy.
Gdyby doszło do agresji sowieckiej w Europie, to z pewnością spowodowałaby
ona nuklearny odwet NATO na Układzie Warszawskim. A ponieważ przez Polskę
szła najkrótsza droga Armii Sowieckiej do Europy Zachodniej - to Polska
musiałaby stanowić cel nuklearny dla NATO. Rosjanie bowiem specjalnie
chcieli właśnie w Polsce rozmieścić swoje wielomilionowe siły. W tej
sytuacji walki tak wielkich wojsk w Europie Środkowej musiałyby zrobić z
Polski jedno wielkie cmentarzysko (...).
Raporty Kuklińskiego miały ogromną wartość informacyjną dla USA, a poza tym
otworzyły nam oczy na militarną doktrynę sowiecką. Ujawnienie przez
Kuklińskiego planów agresji sowieckiej na Europę, a także jego komentarze
strategiczne do tych planów - wpłynęły na zmianę amerykańskiej koncepcji
obrony Europy środkami konwencjonalnymi, zamiast broni atomowej. Pułkownik
Kukliński przedstawił nam, w jaki sposób Rosjanie potrafią przerzucać
ogromne masy swych wojsk. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. W konsekwencji
utworzyliśmy siły szybkiego reagowania, które swój największy sukces
odniosły później w wojnie w Zatoce Perskiej.
Wybitnie efektywna współpraca Kuklińskiego z USA była przyczyną jego
tragedii osobistej - śmierci obu jego synów. Ponieważ tak bardzo zaszkodził
imperium sowieckiemu, Rosjanie zemścili się na jego rodzinie. Rosjanie
zawsze tak postępują, ja sam osobiście znam wiele takich przypadków. A
zresztą oni wymordowali kilkadziesiąt milionów ludzi".
Pseudonim "Jack Strong"
Pułkownik Ryszard Kukliński współpracował z wywiadem Stanów Zjednoczonych od
sierpnia r. do listopada 1981 roku. Rosja Sowiecka osiągnęła apogeum swej
potęgi polityczno-militarnej i groziła światu wojną atomową. Amerykanie
nadali pułkownikowi kilka pseudonimów, ostatni, jakiego używał, brzmiał
"Jack Strong". Był najważniejszym agentem CIA w całej historii Ameryki XX
wieku. Jeżeli Sztab Generalny był mózgiem Wojska Polskiego, to mózgiem
Sztabu Generalnego był Oddział Planowania Strategiczno-Obronnego. Jego
szefem był pułkownik Kukliński, zaufany oficer generałów Jaruzelskiego,
Siwickiego i Kiszczaka, a także sowieckich marszałków: Ustinowa, Kulikowa,
Achromiejewa. Był oficerem łącznikowym między dowództwem polskiej i
sowieckiej armii. Był uznawany przez Rosjan za najmłodszego i
najzdolniejszego polskiego sztabowca, całkowicie oddanego Moskwie.
W jaki sposób pulkownik Kukliński wkradł się w łaski sowieckich generałów i
zdobył ich zaufanie? Na przełomie sierpnia i września 1973 r., w czasie
wielkich manewrów Układu Warszawskiego, w rejonie Magdeburga w NRD
znajdowała się kwatera polowa marszałka Dmitrija Ustinowa, wszechwładnego
ministra obrony ZSRS, prawej ręki Breżniewa. Nad wielką polową mapą ćwiczono
właśnie pozorowany atak na Europę Zachodnią z użyciem m.in. ponad 40
taktycznych rakiet atomowych.
Miały "uderzyć" od granicy NRD z RFN po Portugalię. W tym czasie polskie
wojsko powinno "zdobywać" Danię, Holandię i Niemcy.
Nagle na wielkiej mapie zaczęło dziać się coś niedobrego, coś ewidentnie nie
wyszło sztabowcom i planistom. Wówczas marszałek Ustinow, stojąc na tle
rozpostartej na ziemi ogromnej płachty upstrzonej strzałkami i
chorągiewkami, grubym głosem objechał stojących przed nim na baczność
marszałków i generałów. Nie zrozumieli, o co mu chodzi. I wtedy właśnie,
zupełnie niespodziewanie, na tę mapę wszedł w skarpetkach mały człowieczek,
poprzestawiał parę chorągiewek i wrócił na swoje miejsce, trzymając buty w
rękach. Niedźwiedziowaty Ustinow podszedł do niego, ucałował go i klepiąc go
po ramionach, powiedział: "Wot, mołodiec". Działo się to na oczach całego
sztabu Układu Warszawskiego - wszystkich wyższych dowódców. Od tej pory
Kukliński pozostawał poza wszelkimi podejrzeniami jako zaufany oficer samego
marszałka Ustinowa. Zaraz potem wysłano go do elitarnej Akademii Sowieckich
Sił Zbrojnych im. marszałka Woroszyłowa. A przecież wtedy, w 1973 r.,
Kukliński współpracował z Amerykanami już od dwóch lat!
Spotkanie Reagan - Gorbaczow
Były sekretarz obrony Caspar Weinberger wspomina, że kiedy prezydent Ronald
Reagan spotkał się z sowieckim przywódcą Michaiłem Gorbaczowem w Reykjaviku
w Islandii, wydarzenie to pokazywały telewizje wszystkich krajów świata jako
początek odprężenia i nowych stosunków między USA a ZSRS. Ale Gorbaczow
wcale nie był na początku taki skory do ustępstw. Jego nastawienie zmienił
pewien mało znany incydent: w pewnej chwili w czasie dyskusji sekretarz
obrony USA, słynny szef Pentagonu Caspar Weinberger, podał prezydentowi
Reaganowi jakieś dokumenty. Prezydent wręczył je z kolei Gorbaczowowi, a ten
przekazał je szefowi Sztabu Generalnego Armii Sowieckiej, wybitnemu
wojskowemu, marszałkowi Siergiejowi Achromiejewowi. Ten rzucił okiem na
dokumenty i zbladł. Trzymał oto w ręku szczegółowe plany lokalizacyjne oraz
schematy konstrukcji najważniejszych sowieckich bunkrów dowodzenia
strategicznego na wypadek wybuchu wojny atomowej - III wojny światowej!
Amerykanie mieli je dokładnie namierzone od kilku lat! Marszałek wytłumaczył
to cywilowi Gorbaczowowi, a ten od razu wszystko zrozumiał. To była klęska!
Rozpoczęły się więc dalsze pertraktacje amerykańsko-sowieckie.
Właśnie tak Rosjanie rozpoczęli odwrót! Nikt z uczestników tych rozmów na
najwyższym światowym szczeblu politycznym nie wiedział, jak te supertajne
dokumenty trafiły w ręce prezydenta Reagana. A to właśnie Kukliński
dostarczył Ameryce te dane o potężnych sowieckich ośrodkach - bunkrach
dowodzenia. Jeszcze pod koniec lat 70.
Generał John Galvin, głównodowodzący sił NATO i dowódca US ARMY w Europie,
szef Połączonych Sztabów Sił Zbrojnych USA, podaje, jak bardzo drobiazgowe,
szczegółowe i niezmiernie ważne dla Ameryki były dokumenty zdobyte w Moskwie
przez Kuklińskiego:
"Zarówno Billi Clark (doradca prezydenta R. Reagana), jak i Fred Ikle
(doradca sekretarza obrony C. Weinbergera) wiedzieli dobrze, że ostatecznym
celem Sowietów jest zaatakowanie Stanów Zjednoczonych. W ich rękach
znajdowało się ponad 2 tys. stron tajnych dokumentów specjalnego znaczenia,
przygotowanych przez sowiecki Sztab Generalny. Dostarczył je pułkownik
Kukliński. Plany Układu Warszawskiego, którymi dysponowali, ograniczały się
do inwazji na Europę Zachodnią. Ale ważne notatki umieszczone na marginesach
dokumentów zawierały informacje o bratniej współpracy z towarzyszami z
Azji".
Natomiast Robert Gates, były dyrektor CIA, oraz sekretarz obrony USA - szef
Pentagonu za prezydentury George'a W. Busha i obecnie za prezydentury
Baracka Obamy, w pamiętnikach pt. "From the Shadow" tak wspomina polskiego
oficera:
"W okresie zimnej wojny polski pułkownik Kukliński był najcenniejszym naszym
źródłem informacji w całym bloku sowieckim od Władywostoku do Berlina
Wschodniego. Przekazał Stanom Zjednoczonym ponad 30 tysięcy stron
najtajniejszych dokumentów Armii Sowieckiej, w tym także o znaczeniu
strategicznym, co pozwoliło USA uprzedzić agresywne zamiary Kremla. Ogromne
znaczenie dla nas miały zwłaszcza szczegółowe plany mobilizacyjne Armii
Sowieckiej i Układu Warszawskiego na wypadek wojny, informacje o najnowszych
rodzajach sowieckiej broni oraz dane dotyczące planowania elektronicznych
systemów bojowych pola walki za pomocą satelitów. Kukliński dostarczył nam
również przez ponad 10 lat mnóstwa innych ważnych informacji.
W grudniu 1980 r. Kukliński uprzedził o koncentracji wojsk sowieckich nad
granicą Polski oraz o rozkazach interwencji militarnej w Polsce. Dzięki tym
informacjom prezydent Carter poważnie ostrzegł Moskwę, co interwencji
rosyjskiej zapobiegło".
Sam pułkownik relacjonował już później: "Nie mogę powiedzieć, że przekazałem
Amerykanom kompletne sowieckie plany wojenne, ale na pewno poważną ich
część. Czyli strategiczne rozwinięcie sił zbrojnych Układu Warszawskiego do
wojny, radziecki plan mobilizacyjny drugiego rzutu, który stacjonował tuż za
wschodnią granicą Polski. Znałem też sowieckie plany wojenne sił pierwszego
rzutu, które stacjonowały w Niemczech - jak zostaną użyte i w jakim ruszą
kierunku".
Informacje dostarczane przez Kuklińskiego były uwzględniane w amerykańskich
analizach obronnych oraz wykorzystywane do neutralizowania sowieckich
zbrojeń i podejmowania decyzji przez Pentagon, na jakie rodzaje broni warto
wydać pieniądze, a na jakie nie. Pewnego dnia w roku 1981 CIA powiadomiła
Kuklińskiego: "Musimy koniecznie zdobyć informacje na temat pancerza czołgu
T-72. Od pozyskania tych danych zależy los kilku miliardów dolarów
przeznaczanych na nasze programy zbrojeniowe".
W warunkach zimnej wojny i ogromnego napięcia polityczno-militarnego
nieoczekiwany rosyjski atak był zawsze możliwy. Moskwa stale szantażowała
nim Zachód. Ogromne manewry, dyslokacje wielkich mas wojsk - wszystko to
stanowiło o ciągłym napięciu i zagrożeniu.
Kukliński dostarczał Ameryce na bieżąco informacji nie tylko o tym, co
Rosjanie planują, ale również o tym, czego nie planują i czego na pewno nie
zrobią. Czy np. nie przekształcą nagle w otwartą wojnę ogromnych manewrów
prowadzonych tuż nad granicą z RFN, Austrią i Danią, a dowodzonych osobiście
przez marszałków Ustinowa, Ogarkowa i Kulikowa. Siły Układu Warszawskiego
mogły w ten sposób, za pomocą zaskakującego ataku, uzyskać od razu ogromną
przewagę nad wojskami NATO. Dlatego właśnie działalność Kuklińskiego była
bezcenna dla amerykańskiego wywiadu. Żywy człowiek - polski oficer -
weryfikował dane amerykańskich satelitów zwiadowczych.
Wyrok śmierci
Pułkownik Kukliński działał przez 10 lat w warunkach maksymalnego
zagrożenia. Z Polski wyjechał niemal w ostatniej chwili, gdy kontrwywiad
sowiecki deptał mu już po piętach. Stało się to 7 listopada 1981 r.,
dokładnie w rocznicę bolszewickiej rewolucji, niedługo przed stanem
wojennym. Amerykanie powiedzieli Kuklińskiemu, by jeszcze przed wyjazdem
wkręcił się do ambasady sowieckiej na bankiet z okazji komunistycznego
święta. Z bankietu pułkownik nie wrócił już do swego domu na Nowym Mieście w
Warszawie, tylko do zakonspirowanego lokalu, skąd wywieziono go na lotnisko.
Na polskim paszporcie wystawionym na inne nazwisko poleciał z Okęcia do
Londynu. Jego żona Hanna i obaj synowie przejechali przez Świecko samochodem
ambasady amerykańskiej. W operację tę - prowadzoną za osobistą zgodą
prezydenta Reagana - zaangażowanych było kilkudziesięciu ludzi z
amerykańskiego wywiadu. Kukliński wyjechał w momencie, gdy KGB i polskie WSW
wiedziały już, że w polskim Sztabie Generalnym, wśród sześciu typowanych
pułkowników i generałów, na pewno tkwi agent Stanów Zjednoczonych. Po latach
generał Kiszczak przyznał, że najmniej podejrzanym był... Ryszard Kukliński.
Pułkownika Kuklińskiego sąd stanu wojennego zaocznie skazał na karę śmierci,
degradację, konfiskatę mienia i pozbawienie praw publicznych. Ale nawet ten
straszny kapturowy sąd w uzasadnieniu tajnego wyroku nie dopatrzył się
żadnych pobudek materialnych w działalności skazanego oficera. Wyrok na
Ryszarda Kuklińskiego był ostatnim wyrokiem śmierci wydanym w PRL w procesie
politycznym. Ale nie tylko to ma znaczenie historyczne. Warto zwrócić uwagę
na znamienny fakt, że proces Kuklińskiego toczył się nie w Moskwie, ale w
Warszawie, sędziami byli Polacy, a nie Rosjanie, a mimo to polski sąd
złożony z polskich sędziów skazał Polaka na najwyższy wymiar kary - na
śmierć, za przekazywanie tajemnic nie polskich, tylko sowieckich, nie
państwa Polskiego, ale obcego, wrogiego Polsce mocarstwa. W dodatku
wszystkie te supertajne dokumenty sowieckie były w języku rosyjskim, a nie
polskim. Ten wyrok na Kuklińskiego to ważny przyczynek do debaty na temat,
czy PRL była państwem pozbawionym niepodległości w okresie 1944-1990.
Do tego fundamentalnego problemu odniósł się Zbigniew Herbert, pisząc słynny
list otwarty w obronie pułkownika Kuklińskiego do prezydenta Wałęsy, który
określał pułkownika publicznie epitetem zdrajcy, podobnie jak Jaruzelski,
Kiszczak, Urban, Michnik czy Kuroń. Wielki poeta nieprzypadkowo 5 grudnia
1994 r., w rocznicę śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego, pisał:
"Pułkownik Kukliński przez wiele lat toczył samotną walkę, w cieniu grożącej
mu w każdym momencie śmierci - o sprawy najważniejsze: prawo do
niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność
narodową wreszcie. Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają ze sobą tłumu
płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu
osamotnienia. Pułkownik Kukliński jest - jednym z nas - cokolwiek chcieliby
wydumać na ten temat ludzie złej woli i wygodnej obojętności".
Józef Szaniawski