"Nikt na świecie w ciągu ostatnich 40 lat nie zaszkodził komunizmowi tak,
jak ten Polak" - to fragment z raportu dla prezydenta USA Ronalda Reagana z
początku stanu wojennego (9.02.1982 r.) od szefa CIA Williama Caseya. Raport
nie dotyczył Lecha Wałęsy, ale pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Sąd stanu
wojennego skazał Kuklińskiego na karę śmierci, degradację, pozbawienie praw,
a już w Ameryce nieznani sprawcy zamordowali obu jego synów. Lech Wałęsa
został przez komunistów "uwięziony" w Arłamowie - w najbardziej luksusowym
ośrodku wypoczynkowym przeznaczonym dla Gierka, Jaruzelskiego, Kiszczaka i
innych prominentnych władców PRL. SB zapewniła Wałęsie superapartament,
znakomite jedzenie i picie, spacery po lesie, treningi sportowe, wizyty żony
i rodziny.
W tym samym czasie tysiące Polaków siedziało w prawdziwych komunistycznych więzieniach, a opinia publiczna na świecie do dziś jest przekonana, że wśród tych więźniów był również Wałęsa. Pamiętam, jak odsiadywałem swoje 10 lat w podziemnym karcerze Barczewa. Był już rok 1989. Odizolowany od reszty świata, pozbawiony widzeń - nie miałem pojęcia, że Lech Wałęsa w Magdalence pije wódkę już nie z byle oficerami SB, ale z ich szefem, samym generałem Kiszczakiem. Minął rok i wkrótce oddałem swój głos na Wałęsę, a nawet aktywnie uczestniczyłem w jego kampanii prezydenckiej.
Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że Wałęsa to współczesny Nikodem
Dyzma, który na barkach milionów ludzi wspiął się po najwyższe nagrody i
zaszczyty. Już jako prezydent Wałęsa wielokrotnie zarzucał Kuklińskiemu
zdradę Ojczyzny i odmawiał jego rehabilitacji. To wtedy w obronie pułkownika
stanął wielki poeta Zbigniew Herbert, a także Światowy Związek Żołnierzy
Armii Krajowej, Kongres Polonii Amerykańskiej, profesor Zbigniew Brzeziński
oraz Anna Walentynowicz.
Prawdziwa bohaterka sierpniowego strajku z 1980 roku dała historyczne
świadectwo: "Wałęsa nie ma moralnego prawa oceniać pułkownika Kuklińskiego.
Wałęsa nie tylko nie ryzykował życiem, ale nawet rzekomym skakaniem przez
płot. (...) Przeszedł przez dziurę w płocie, przewieziony wcześniej wojskową
motorówką. Ryzykował nawet nie złamaniem nogi, ale rozdarciem spodni.
Kukliński natomiast ryzykował życiem swoim i swojej rodziny".
Prezes IPN prof. Janusz Kurtyka oraz dr Sławomir Cenckiewicz i dr Piotr
Gontarczyk są nie tylko młodymi i wybitnymi historykami. Wydając absolutnie
naukową książkę "SB a Lech Wałęsa", w oparciu o skrupulatną analizę
dokumentów, wykazali, że są kimś więcej niż jedynie odpowiedzialnymi
naukowcami. Wykazali się bardzo rzadką w tym środowisku cnotą męstwa w
służbie prawdy historycznej oraz wyjątkową odpornością na plugawe
pomówienia.
Książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" być może jest kluczem do
zrozumienia tajemnic prezydentury Wałęsy. Te najbardziej mroczne to sprawa
pułkownika Kuklińskiego oraz faktyczny zamach stanu, jakim było obalenie
przez Wałęsę rządu premiera Jana Olszewskiego. Tajemniczy jest też znamienny
fakt - dlaczego okupacyjne wojska sowieckie opuściły Polskę dopiero pod
koniec 1993 roku, chociaż dużo wcześniej opuściły terytoria Czech, Węgier,
Słowacji i NRD.
Kim byli niektórzy ministrowie prezydenta Wałęsy, a zwłaszcza Wachowski? Jakie były jego związki z polsko-rosyjskimi firmami? Dlaczego prezydent Wałęsa natychmiast po wygranych wyborach postawił na komunistyczną lewą nogę?
Dlaczego był przeciwny przystąpieniu Polski do NATO i UE, a bredził o jakimś RWPG-bis i NATO-bis? Te pytania dotyczą nie tylko osoby samego Wałęsy, ale Polski, która była przez pół wieku integralną częścią sowieckiego imperium zła, a polska SB, podobnie jak osławiona niemiecka STASI, była integralną częścią zbrodniczego KGB.
O tym też należy pamiętać, czytając książkę o Wałęsie.