Instytut Pamięci Narodowej wniósł formalne oskarżenie przeciwko generałom Jaruzelskiemu i Kiszczakowi o wprowadzenie stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 oraz kierowanie związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym. Jest to kolejna próba, aby ukarać komunistycznego dyktatora. I po raz kolejny w jego obronie wystąpili ci, co zawsze, od lat: towarzysze z SLD, kręgi różnej odmiany lewicy i lewaków, z Moskwy Michaił Gorbaczow, a w Warszawie "Gazeta Wyborcza". Adam Michnik gromkim i nośnym w całej Europie hasłem "odp... się od generała" już kilkanaście lat temu zapewnił Jaruzelskiemu dożywotnią nietykalność, a oprawcę Kiszczaka nazwał "człowiekiem honoru". A tu w 2007 roku okazuje się, że immunitet od Michnika już nie jest ważny i IPN naprawdę wnosi oskarżenie.
Gwarancje nietykalności Jaruzelski otrzymał przy Okrągłym Stole, dzięki czemu aż do grudnia 1990 roku był jeszcze prezydentem III RP. Teraz w jego obronie wystąpił osobiście Lech Wałęsa, co wskazywałoby, że generał istotnie czuje się zagrożony. Obronę Jaruzelskiego zamieścił Wałęsa nie byle gdzie, bo na łamach "Corriere della Sera". Jest to wpływowy lewacki dziennik włoski, który od lat publikuje ataki i paszkwile na Polskę i Amerykę. Wałęsa w swej obronie dyktatora stanu wojennego posunął się tak daleko, że stwierdził: "Tym, kto nas zdradził w 1945 roku, był Zachód, rzucając nas na pożarcie Sowietom. A ci byli dla Polaków z całą pewnością gorsi od Jaruzelskiego. Należy docenić wkład generała w Okrągły Stół. Nie był on zobligowany do zawarcia porozumienia z 'Solidarnością', a jednak to zrobił. Jestem przeciw wszelkiej wendecie. Będę czuwał nad tym, aby Jaruzelski miał proces uczciwy i sprawiedliwy".
Broniąc Jaruzelskiego, być może Wałęsa broni również własnej przeszłości. Warto przypomnieć, że w oficjalnych pismach do szefa junty WRON Wałęsa podpisywał się jako "kapral", co wskazywałoby na jego określone kompleksy. Warto też przypomnieć, szczególnie młodzieży, że nie jest prawdą, iż przywódca "Solidarności" siedział w więzieniu. Rzekome więzienie zapewnił Wałęsie osobistą decyzją nie kto inny, tylko Jaruzelski. Był to osławiony superluksusowy ośrodek wypoczynkowy w Arłamowie w Bieszczadach ze znakomitą kuchnią, salonami, kortami do gry i innymi rozrywkami, z których Wałęsa z upodobaniem korzystał razem z funkcjonariuszami SB. Jeżeli to było więzienie, to w takim razie, czym były podziemne karcery i cele zakładu karnego na Rakowieckiej lub w Barczewie, gdzie decyzją Jaruzelskiego spędziłem pięć lat z piętnastu, na jakie zostałem skazany?
Lech Wałęsa był krętaczem, ale jego obrona Jaruzelskiego w 2007 roku to działanie przeciwko Polsce. Bo przecież równolegle Wałęsa ogłosił, że urzędujący prezydent RP oraz premier rządu Rzeczypospolitej "gdyby rządzili w latach 50., to byliby gorsi od Bieruta". Jest to zestawienie haniebne i trzeba to Wałęsie powiedzieć prosto w oczy. Przypomnijmy też, jak wielokrotnie i publicznie Wałęsa nazwał zdrajcą pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Tego samego Kuklińskiego, z którego nie chciał zdjąć wyroku śmierci, na który skazał go reżim Jaruzelskiego w stanie wojennym. Warto ujawnić, że w sprawie rehabilitacji bohaterskiego pułkownika ówczesny prezydent Wałęsa konsultował się nie z kim innym, tylko właśnie z generałem Jaruzelskim: "Jeżeli przywróci się cześć, honor i uniewinni Kuklińskiego - to znaczy, że to my nie mamy czci, honoru i że to my jesteśmy winni".
W niepodległej i wolnej Polsce generał Wojciech Jaruzelski zasługuje jedynie na najwyższy wymiar kary. Osądzenie dyktatora stanu wojennego ma być zarazem sądem nad stanem wojennym. To ma być nie tylko sąd nad 84-letnim generałem, ale nad zbrodniczym reżimem. Bez tego jednoznacznie symbolicznego wyroku nie da się zbudować IV Rzeczypospolitej, a to oznaczałoby zatrzymanie Polski. Lech Wałęsa, stając w obronie generała Jaruzelskiego, robiąc to publicznie i nie w Polsce, ale za granicą - definitywnie pokazał, kim był i kim jest naprawdę. Przekreślił definitywnie samego siebie. Czy była to jedynie głupota, czy też obrona własnego życiorysu, a nie tylko obrona generała?
Józef Szaniawski