RozmowaWirtualnej Polonii ze Slawomirem Cenkiewiczem

 

W naszym ostatnim wydaniu sobotnio/niedzielnym (19/20 września 2009 “Polskiej Gazety” z Nowego Jorku) opublikowaliśmy sprawdzoną przez nas informację  o Stanisławie Trojaniaku, Tajnym Współpracowniku ps.  Piotruś. Mamy kopie jego zobowiązania, które nie ulega przedawnieniu, oraz kopie donosów napisanych własnoręcznie na lokalnego księdza, bliskich znajomych, za które miał sowicie zapłacone. Świadczą o tym jego własnoręczne podpisy na donosach i pokwitowaniach.  

Zwróciliśmy się o wyrażenie opinii do znanego historyka Sławomira Cenckiewicza, wieloletniego badacza spraw Polonii, autora książek i artykułów opisujących szczegółowo jak komunistyczne władze Polski przygotowywały i wdrażały w życie plan opanowania Polonii poprzez wielotorowe działania agenturalne, społeczne i gospodarcze. Cenckiewicz pokazuje w swych publikacjach misterny plan komunistów, niezauważalnego dla przeciętnego Polaka na emigracji, przejęcia kontroli nad całym życiem polonijnym. Sławomir Cenckiewicz to wieloletni pracownik IPN w Gdańsku, skrupulatny i dociekliwy historyk, autor wielu innych publikacji dotyczących najnowszej historii Polski. Jednym z jego osiągnięć jest praca doktorska na temat Tadeusza Katelbacha, wybitnego działacza politycznego polskiego rządu emigracyjnego a później Polonii nowojorskiej.  

P.G. Panie Doktorze, mamy informacje że na prośbę jednego z działaczy polonijnych napisał Pan jeszcze w sobotę krótką notatkę, potwierdzającą nasze informacje. Notatka ta została również wysłana przez Pana do zarządu głównego Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA) w Chicago. Czy to prawda i jakie to ma znaczenie dla KPA?:

S.C. To był krótki prywatny e-mail potwierdzający informację „Polskiej Gazety”,  że Stanisław Trojaniak był w przeszłości rejestrowany przez WOP jako TW ps. „Piotruś”. Sam artykuł był dla mnie jednak pewnym zaskoczeniem. Raczej pozytywnym, bo wynikało z niego, że redakcja przeprowadziła kwerendę archiwalną w krakowskim IPN.    
 

P.G. Jak Pan to sprawdził  w sobotę?

S.C. Nie sprawdziłem tego w sobotę. Od prawie 10 lat prowadzę badania dotyczące Polonii amerykańskiej i zawsze interesowało mnie nie tylko to, kto w okresie zimnej wojny pomagał komunistom w rozbiciu Polonii, ale też to, jak wyglądała w okresie PRL, w czasie pobytu w Polsce, przeszłość aktualnych działaczy polonijnych. Stąd też poszukuję w archiwach krajowych informacji na temat działaczy KPA, redaktorów czasopism polonijnych, znaczących ludzi kultury i nauki, aktywistów organizacji kredytowych i społecznych itd. Sprawdziłem w ten sposób bardzo dużo osób. Wśród osób, którymi się interesowałem znalazł się także Stanisław Trojaniak.   
 

P.G. Odezwał się  nazajutrz (20 września 2009, niedziela) Nowy Dziennik  z Nowego Jorku propagując twierdzenia że nasz artykuł “zawiera same kłamstwa”, i nasze informacje to ”absolutnie nieprawda”. Czy według Pana wiedzy jest możliwe że Nowy Dziennik mógł sprawdzić w IPN w czasie weekendu informacje o Trojaniaku?

S.C. To typowe zachowanie osoby podejrzewanej o związki z bezpieką. Znam to doskonale z kraju, gdzie poza 2-3 wyjątkami nikt nie przyznał się do tajnych związków  z bezpieką. Szkoda, bo mam wielki szacunek to złamanego przez SB działacza „Solidarności” z Krakowa – Stanisława Filoska, czy aktora Tomasza Dedka, którzy przyznali się do współpracy i prosili tych, których skrzywdzili o przebaczenie. To są wspaniałe postawy, które należy widzieć w perspektywie etyki chrześcijańskiej. Niestety odosobnione i „zabite” medialnie. Dzisiaj obowiązuje wszystkich agentów zasada wypracowana przez front antylustracyjny – „zaprzeczaj, wypieraj i udawaj Greka”. Najbardziej znanym takim przypadkiem jest postawa Lecha Wałęsy – mimo dowodów na współracę z SB, a nawet na to, że za jego prezydentury „znikały” z archiwum MSW i UOP akta „Bolka”, on wciąż zaprzecza. W sensie naukowym i poznawczym nie ma to większego znaczenia, ale dla klimatu społecznego ma to olbrzymie znaczenie.   
 

P.G. Mając na uwadze że to była niedziela przypuszczamy że Nowy Dziennik (oni piszą o nas “jedna z polonijnych gazet”) nie mógł sprawdzić  w IPN informacji przed publikacją. Więc albo sprawdzali kiedyś  i powinni wiedzieć że istnieją dwa tomy dokumentów tego właśnie StanisławaTrojaniaka, TW Piotruś, albo wzięli swoją informację z powietrza. Tak czy inaczej mamy dowód na to że to Nowy Dziennik propaguje kłamstwa. Bazując na Pana wieloletnich badaniach, czy mógłby Pan wyrazić opinię na temat możliwych motywów działań gazety Nowy Dziennik?

S.C. „Nowy Dziennik”  jest pismem przypominającym doktrynalnie „Gazetę Wyborczą”. Istnieje nawet związek personalny obu redakcji, żeby odwołać  się do przykładu redaktora Stasińskiego. Tworzy więc owe pismo klimat antylustracyjny podobny do tego, który w kraju tworzy „Wyborcza”. Zresztą postawa „Nowego Dziennika” od lat 70 budziła kontrowersje w środowisku antykomunistycznych emigrantów i Polonii, o czym pisałem sporo w swojej książce o Tadeuszu Katelbachu. Nie powinnyśmy się zatem dziwić takiej postawie dzisiaj.     
 

P.G. Trojaniak maluje czarny obraz wielkich szkód dla Polonii, że informacja o nim uderza “też w tak zasłużoną instytucję, jaką jest Parada Pułaskiego”. Czy podziela Pan tę opinie? 
S.C. Trudno mi komentować takie słowa, nie jestem przecież działaczem Polonii. Znam Stanisława Trojaniaka, występowałem nawet kilka razy w jego radiu. Przykro mi dzisiaj, że nie potrafi on stanąć rzetelnie wobec prawdy. Wszystko co powie on dzisiaj o Polonii nie ma większego znaczenia w świetle ujawnionych materiałów, choćby mówił najświętszą prawdę o sytuacji w szeregach Polonii. Przez zaprzeczanie i potępianie tych, którzy ujawnili takie informacje, traci on mandat do rzetelnej dyskusji o Polonii. Smutne to bardzo, ale w kraju przyzwyczaiłem się do podobnych postaw.     
 
 

P.G. Czy według Pana Polonia powinna się oczyścić aby wreszcie zaczeły dobrze funkcjonować  organizacje polonijne i mogły zacząć działać jako wpływowe lobby w USA? Czy według Pana oczyszczenie jest konieczne? Czy oczyszczenie jest możliwe?

S.C. W taki proces od dłuższego czasu już nie wierzę. Rozmawiałem z liderami różnych organizacji i stowarzyszeń polonijnych, w tym z prezesem Spulą z PNA/KPA. Nie ma w żadnej z organizacji prawdziwej woli zmierzenia się z przeszłością. Jakakolwiek organizacja nie była nawet w stanie wymóc na swoich członkach presji by sami złożyli wnioski do IPN o wgląd do materałów. Żadna z organizacji nie powołała pełnomocnika do spraw „zlustrowania” własnych szeregów, który podjąłby badania naukowe podobne chociażby do tych, które w Polsce podjął np. episkopat i przełożeni zakonów chcący poznać uwikłanie swoich współbraci we współpracę z bezpieką. Nie ma też nikt ochoty fundować badaczom stypendia naukowe dzięki którym niezależni historycy mogliby odsłonić prawdę. Jestem zdania, że metoda, którą teraz przerabia Polonia jest najgorsza z możliwych. Będą rzucane różne nazwiska i informacje o ich współpracy ale zazwyczaj w okresie pobytu w PRL, a tak naprawdę systematycznej wiedzy na temat skali inwigilacji Polonii państwo przez to nie poznają. To wielki błąd, który z jednej strony jeszcze bardziej skłóci środowisko polonijne, a drugiej zmęczy i zniechęci wielu do działalności polonijnej. Dlatego ja, choć posiadam dużą wiedzę na ten temat, nie rzucam od czasu do czasu nazwiskami, staram się o tym pisać i tylko w takiej formie informować o tym opinię polonijną.        
 

P.G. Czy Pan kontynuuje swoje badania nad agenturą w Polonii amerykanskiej i czy możemy oczekiwać  w najbliższym czasie jakiejś publikacji?

S.C. Tak, zebrałem tysiące dokumentów w kwerendach prowadzonych w IPN, MSZ i wielu innych archiwach. Ze względu na moje książki o Wałęsie, pracę na kierowniczym stanowisku w IPN mój projekt polonijny przesunął się w czasie. Mam jednak nadzieję, że po mojej habilitacji skończę wreszcie dzieło dotyczące walki komunistów z Polonia amerykańską w latach 1945-1990. Będzie co czytać, zapewniam.    
 

P.G. Dziękujemy za rozmowę.