Będę konsekwentnie ujawniał Polonijnych esbeków
Z Markiem Ciesielczykiem rozmawia Marek Bober
-W przeciwieństwie do Sławomira Cenckiewicza, który dużo obiecywał, lecz niewiele ujawnił, w ciągu ostatnich kilku lat przedstawił Pan sporo konkretów na temat działalności SB w środowisku polonijnym w Chicago. Czy jest Pan zadowolony z wyników Pana dotychczasowych badań w IPN?
- Faktycznie udało mi się ujawnić szereg szczegółów na temat współpracy z SB formalnych kapusiów, takich jak na przykład Wojciech Wierzewski, prawa ręka trzech kolejnych prezesów Kongresu Polonii Amerykańskiej czy niedawno Marian Prusek, szef koła AK w Chicago, ale także na temat nieformalnych kontaktów Polonusów z rezydentami SB czy też konsulatem PRL w Chicago, choćby prezesa Edwarda Moskala czy też polonijnych dziennikarzy, Andrzeja T. Jarmakowskiego. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że te kilkadziesiąt nazwisk to niewiele. Należy jednak pamiętać, że mnóstwo dokumentów w IPN jest niedostępnych. Spoczywają nadal w archiwum wyodrębnionycm, do którego nie mają wstępu tacy badacze jak ja. W najbliższym czasie – jak sądzę – uda się dotrzeć do kolejnych, ciekawych dokumentów, gdyż dzięki śp. Prezesowi IPN Januszowi Kurtyce, w ostatnich kilkunastu miesiącach badaczom udostępniono sporo nowych dokumentów, dotyczących działań SB w środowisku polonijnym.
- Jak można ocenić kontakty Andrzeja Jarmakowskiego, czy Andrzeja Stypuły z rezydentami SB w konsulacie PRL w drugiej połowie 1989 roku?
- Gdy ujawniłem szczegóły tych kontaktów w obronie Jarmakowskiego wystąpił np. Sławomir Cenckiewicz, który sam wcześniej nie ujawnił nic konkretnego, choć przez parę ładnych lat miał znacznie większy dostęp do archiwum IPN niż ja, jako że był etatowym pracownikiem IPN. Można zadać pytanie, dlaczego Cenckiewicz rzucił się jak lew w obronie Jarmakowskiego? Nawet Łucja Śliwa napisała na swej stronie po rozmowie z Jarmakowskim na antenie chyba ok. 2 lata temu, że trudno jest powiedzieć, kto ma rację: ja czy Jarmakowski. Sprawa jest jednak dość jasna. Jarmakowski i jego obrońcy twierdzą, że kontakty z SB w drugiej połowie 1989 nie były niczym nagannym, bo mieliśmy już rzekomo do czynienia z „wolną Polską”. Ja natomiast uważam, że tak nie było, gdyż SB istaniala i działała w najlepsze jeszcze w 1990 roku. Kolega Jarmakowskiego z „Pomostu” objęty był zakazem wjazdu do Polski jeszcze pod koniec 1989 roku, wtedy też SB zniszczyła akta Mariana Pruska. Kontakty i przekazywanie informacji SB w 1989 roku było czymś wyjątkowo nagannym. Dodać w tym miejscu wypada, że także jeden z b. działaczy Komitetu Pamięci Polonijnej, który rzekomo był zainteresowany ujawnieniem prawdy o SB, bagatelizował fakt potajemnych kontaktów Jarmakowskioego z oficerem SB. Później sam się przyznał, że także rozmawiał z tym oficerem. Kilkanaście miesięcy później wysyłał listy do PO-PSL-owskich lokalnych władz w Polsce, by mi zaszkodzić, gdy byłem Dyrektorem Centrum Polonii w Brniu, o czym dowiedziałem się później od innego działacza tegoż Komitetu Pamięci Polonijnej, którego namawiał do podpisania się pod paszkwilem na mój temat. Tak to Polonia do dziś broni esbeków i szkodzi lustracji, próbując na przykład zaszkodzić w praktyce jedynemu człowiekowi, który od lat konsekwentnie ujawnia prawdę o polonijnych esbekach, mimo ograniczonych możliwości.
- Ostatnio, w czasie prelekcji ujawnił Pan także dokumenty na temat formalnej współpracy z SB innych dziennikarzy polonijnych.
- Tak, przypomniałem przypadek Jana Fijora, który niedawno bardzo pokrętnie tłumaczył swoje kontakty z SB oraz Jerzego Bekkera, który uchodzi za „guru dziennikarstwa”. I jeden, i drugi współpracowali z SB ze względu na osobiste korzyści, jakie przynosiły im kontakty z komunistyczną służbą bezpieczeństwa, co potwierdzają dokumenty, które odnalazłem niedawno w IPN. Byli kapusie oczywiście zawsze tłumaczą się w ten sam sposób, że byli zmuszeni do współpracy, że ta współpraca nikomu nie zaszkodziła etc. Gdy tymczasem było tak, iż kapusie sami, dobrowolnie decydowali się na tę współpracę (tak było np. w przypadku Wierzewskiego, czy Sikory – szefa małopolskiej Solidarności – dziś emigranta w USA). Ich donosy były często bardzo szkodliwe, co można z łatwością udowodnić na podstawie akt z IPN. Ze szczegółami można zapoznać się, oglądając film z mojej styczniowej prelekcji w Chicago w klubie EAGLES na portalu prawdemowiac.pl
- Mówi Pan, że ma Pan ograniczone możliwości. Jak Polonia mogłaby wesprzeć Pana badania w IPN?
- By dotrzeć do dokumentów w archiwum, muszę jechać ok. 80 km z Tarnowa do Wieliczki. Robię to tylko od czasu do czasu, jako że pracuję zawodowo jako redaktor nowego czasopisma „Prawdę mówiąc” i portalu prawdemowiac.pl. Jeśli Polonii zależałoby na bardziej sprawnym i przede wszystkim szybszym tempie badań dokumentów w IPN, powinna wesprzeć takie badania organizacyjnie, przede wszystkim finansowo. Jeśli tego nie zrobi, to do dokumentów będziemy mieli dostęp ograniczony. Badania będą trwały latami. O to chyba chodzi komunistom, by polonijni esbecy zeszli z tego świata i wtedy będzie można ujawnić więcej dokumentów.
- Wspomniał Pan, że teraz jest Pan redaktorem nowego czasopisma. Co to jest za periodyk? Kiedy można spodziewać się Pana ponownie w Chiocago?
- Jak powiedziałem pismo to nowi tytuł „Prawdę mówiąc”. Równocześnie prowadzimy portal o tej samej nazwie. Na razie jest to miesięcznik lokalny, ograniczony do terenu powiatu dąbrowskiego w Małopolsce. Planujemy zwiększenie zasięgu na kilka powiatów. „Prawdę mówiąc” można także nabyć w Chicago w sklepie „Gene’s sausage”, 5330 W. Belmont Ave. W Chicago być może będę ponownie za kilka miesięcy, gdy dotrę do nowych dokumentów, obrazujących działalność polonijnych esbeków.
- Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia ponownie w Chicago.
Zobacz takze: