Gromosław Czempinski
"ROY",
"ACA"
„Czempiński, mężczyzna wysoki, o jastrzębim nosie i przeszywającym spojrzeniu, do czasu tej rewolucji [1989 r.] szybko piął się w hierarchii polskiego wywiadu” – napisał wieloletni oficer CIA Milton Bearden w fascynującej książce „KGB kontra CIA” (tytuł oryginalny: „The Main Enemy. The inside story of the CIA's final showdown with the KGB”). Kim jest gen. Gromosław Czempiński, człowiek, który mimo bezpieczniacko-komunistycznej przeszłości zrobił w wolnej Polsce zawrotną karierę biznesową, medialną i quasi-polityczną?
Urodzony w 1945 r. Gromosław Czempiński ukończył ekonomię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Większość zawodowego życia spędził jednak w służbach specjalnych: komunistycznych (1972 – 1990) i III Rzeczpospolitej (1990 – 1996). W gruncie rzeczy w dalszym ciągu nie wiele o nim wiadomo. W odróżnieniu do wielu kompanów Czempińskiego i „gwiazd” z Departamentu I MSW w rodzaju Henryka Jasika, Aleksandra Makowskiego czy Wiktora Borodzieja jego akta osobowe są wciąż chronione przez władze wolnej Polski i zapewne znajdują się w zbiorze zastrzeżonym IPN.
Rekonstrukcja jego bezpieczniackiej kariery wymaga zatem sporego nakładu pracy i skrupulatnej kwerendy w rozproszonych po różnych archiwach materiałach wywiadu PRL. Jednak publiczna niewiedza na temat przeszłości Czempińskiego nie przeszkodziła mu zyskać opinii swego rodzaju medialnej złotej rączki, specjalisty niemal od wszystkiego – służb specjalnych, terroryzmu, lotnictwa, uzbrojenia, historii, archiwaliów IPN, teczki „Bolka”, konsultingu, bankowości, telekomunikacji, transportu, opakowań dla przemysłu spożywczego, utylizacji opon, ucieczki szyfranta Zielonki i politycznych analiz…
Potwierdza to także jego biznesowa droga, która oficjalnie rozpoczęła się po opuszczeniu Urzędu Ochrony Państwa w kwietniu 1996 r. Wkrótce po odejściu z tajnych służb założył firmę Doradztwo GC i często działał na styku biznesu prywatnego i państwowego. Kilka lat temu czasopismo „Profit” próbowało zliczyć wszystkie przedsięwzięcia gospodarcze Czempińskiego. Okazało się, że lista firm i spółek, w zarządach których zasiadał ten były oficer SB i UOP, nie ma końca.
Łączyły go związki biznesowe z ludźmi z listy najbogatszych, m.in. Janem Kulczykiem i Sobiesławem Zasadą. Dziennikarze zdołali ustalić związek Czempińskiego z ponad 20 podmiotami gospodarczymi, zarówno państwowymi, jak i prywatnymi, w tym m.in. z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT, Zakładami Samochodów Ciężarowych w Starachowicach, Polskimi Zakładami Lotniczymi w Mielcu, Aeroklubem Warszawskim, BRE Bankiem SA i The Quest Group.
Jednak ambicji Czempińskiego nie zaspokaja wyłącznie biznes. W ostatnich dniach Czempiński zabłysnął jako przenikliwy analityk polityczny wieńczący świetlaną przyszłość postkomunistycznemu Stronnictwu Demokratycznemu Pawła Piskorskiego i Andrzeja Olechowskiego. Przy okazji skrytykował Platformę Obywatelską, przypominając przy tym swoją rolę w jej powstaniu w styczniu 2001 r. „Dość duży miałem w tym udział, w tym, że powstała Platforma (...) Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali (...) Z Tuskiem także rozmawiałem” – wyznał nieoczekiwanie Czempiński 3 lipca 2009 r. w Polsat News.
Historyk, który od lat zajmuje się dziejami komunistycznych służb i ludzi je tworzących, wie doskonale, że prawdomówność nie jest mocną stroną funkcjonariuszy SB pokroju Czempińskiego. Wielokrotnie dawał powody, by tak sądzić. Opanowana na szkoleniach w MSW sztuka dezinformacji okazywała się pomocna przy okazji publicznych opowieści na temat rzekomego patriotyzmu i niezależności ludzi wywiadu PRL względem Służby Bezpieczeństwa, braku relacji i związków z KGB, częstego fałszowania akt przez SB.
Ale w tym wypadku raczej nie mamy podstaw, by nie wierzyć Czempińskiemu, który przecież pośpiesznie i nerwowo zaczął zaraz dezawuować własne słowa. Ponadto jego wypowiedź autoryzował jeden z trzech tenorów PO Andrzej Olechowski, który „Gazecie Polskiej” powiedział: – Gen. Czempiński na pewno też uczestniczył w jakiś sposób w formowaniu takich pomysłów. (…) Rozmawiałem z gen. Czempińskim na temat nowo tworzonej formacji.
Znajomość Olechowskiego z Czempińskim ciągnie się od czasów PRL. Olechowski przyznał kiedyś, że współpracował z wywiadem. Rzeczywiście był on kontaktem operacyjnym Wydziału X Departamentu I MSW o pseudonimie Must (wcześniej, o czym mało wiadomo, pseudonim Tener, nr ewidencyjny 9606). Pracownikiem tego samego pionu SB był Czempiński.
Czempiński wstąpił do SB na początku lat 70. Marzył zapewne o karierze wywiadowczej. Musiał spełniać „kryteria pracownika Departamentu I MSW”, które w grudniu 1971 r. określił sam dyrektor wywiadu cywilnego płk Józef Osek. „Skrystalizowany materialistyczny światopogląd”, „przynależność do PZPR”, „prawidłowa ocena polityczna zjawisk i wydarzeń w świecie i PRL”, „całkowita akceptacja i aktywne poparcie programu i linii politycznej PZPR”, „uzdolnienia organizatorskie”, „łatwość wysławiania się, formułowania myśli, poglądów i argumentów” – oto cechy, które powinien posiadać wywiadowca Polski Ludowej. Czempiński spełniał te kryteria i już 1972 r. został przyjęty na kurs do nowo utworzonego Ośrodka Kształcenia Kadr Wywiadowczych w Kiejkutach. Jesienią 1975 r. został oddelegowany do tzw. instytucji przykrycia – Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Został formalnie zatrudniony w MSZ i 15 października został wicekonsulem w Konsulacie Generalnym PRL w Chicago.
To zapewne dość szybki awans, choć pamiętać należy, że Chicago miało status tzw. rezydentury klasy B (w odróżnieniu do placówek w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Rzymie czy Londynie). Czempiński był faktycznie rezydentem Departamentu I MSW, który przyjął kryptonim operacyjny „Roy”. Posługiwał się nim w korespondencji z centralą Departamentu I MSW. Szpiegował Amerykanów, polskich emigrantów, Polonię i Kościół katolicki.
Na ślady tej działalności natrafiłem przed laty w Ośrodku Dokumentacji Wychodźstwa Polskiego w Pułtusku, gdzie przechowywano akta powiązanego ściśle z wywiadem Towarzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną Polonia, które w latach 1955 – 1990 prowadziło dość przemyślaną działalność dezintegracyjną wobec wychodźstwa i Polonii.
Odnalezione w Pułtusku trzy dość obszerne raporty Czempińskiego z 1976 r. adresowane do centrali MSZ (opublikowane w całości w książce „Oczami bezpieki”, Kraków 2004) dotyczyły kilku zagadnień: strategii dezintegracji Polonii w kontekście tzw. pracy z „klerem polonijnym”, oceny wizyty przedstawicieli episkopatu Polski w Stanach Zjednoczonych w związku z 41. Kongresem Eucharystycznym w Filadelfii oraz opisu spotkania współzałożyciela Komitetu Obrony Robotników profesora Edwarda Lipińskiego z Polonią amerykańską w Chicago.
W jednym z wymienionych raportów Czempiński dokonał charakterystyki kardynała Karola Wojtyły, który w sierpniu 1976 r. odwiedził Stany Zjednoczone. Wicekonsul PRL zwracał uwagę na „rewizjonistyczną” wypowiedź Wojtyły, który podczas kilku spotkań z Polonusami miał „wyrazić duchowe braterstwo z walką Polonii o odzyskanie Ziem Wschodnich z Wilnem i Lwowem”. Według niego arcybiskup krakowski powiedział, że „naród polski nie zrezygnował ze swych historycznych granic wschodnich (...) Dlatego z dużą satysfakcją obserwujemy wasze działania w tym kierunku (...) Naród polski przekazuje wam swe duchowe braterstwo w walce o odzyskanie Wilna i Lwowa”.
Oburzenie „Roya” budził również stale akcentowany przez Wojtyłę pogląd, że „Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i społeczeństwa polskiego”, przy czym „wyraźnie zawęził tutaj pojęcie narodu polskiego tylko do tej części, która jest skupiona wokół episkopatu polskiego”. Był to zdaniem Czempińskiego pogląd dość niebezpieczny, gdyż wychodził naprzeciw oczekiwaniom Amerykanów i antykomunistycznych kręgów polonijnych starających się uczynić z instytucji kościelnych alternatywną dla poczynań placówek PRL płaszczyznę kontaktów Polonii z krajem.
„Roy” starał się śledzić poczynania Wojtyły. Wyraźnie zaniepokojony charyzmą krakowskiego kardynała informował centralę w Warszawie, że polscy biskupi „z kard. Wojtyłą na czele od początku swego pobytu w USA na różnego rodzaju spotkaniach, rozmowach itp. gloryfikowali działalność i znaczenie Ligi Katolickiej, znanej ze swej prawicowej, skrajnie reakcyjnej politycznie działalności”.
„Szczególnie kard. Wojtyła – pisał Czempiński – zwracał uwagę w swych wystąpieniach na konieczność stałego i szczerego popierania Ligi Katolickiej, która jest nieustannie potrzebna jako dowód solidarności społeczeństwa Polonii z naszym społeczeństwem katolickim w Polsce, co wyraża się nie tylko w pomocy materialnej, ale i moralnej. I dalej: „Dyrektor wykonawczy Ligi Katolickiej – bp Abramowicz, uchodzący za najbardziej nieprzejednanego wroga rządu PRL, odbył najwięcej rozmów z przedstawicielami episkopatu polskiego – głównie z kard. Wojtyłą. Co prawda, Liga Katolicka steruje programem pomocy finansowej dla Kościoła w Polsce, lecz jest zarazem jednym z instrumentów nieoficjalnej polityki rządu USA wobec PRL”.
Co ciekawe, w 2004 r. w reakcji na ujawnienie powyższych raportów wywiadowczych Czempiński w swoim stylu twierdził, że zostały one błędnie zinterpretowane przez historyka i świadczą jedynie o tym, że „trafnie prognozował przyszłe wydarzenia, m.in. wybór Karola Wojtyły na papieża, wzrastającą rolę Kościoła i konieczność współpracy z nim” („Wprost”, 25 lipca 2004 r.).
Mimo interesujących efektów działalności Czempińskiego w Chicago już po roku został on odwołany z placówki. Jesienią 1976 r. „Roy” został zdradzony przez kolegę – por. Andrzeja Kopczyńskiego – absolwenta szkoły w Kiejkutach, który jako oficer działający pod legendą pracownika Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, przebywając na kursie językowym w Instytucie Goethego koło Monachium, oddał się w ręce Niemców (BND) i Amerykanów (CIA), którym przekazał m.in. informacje na temat struktury i kadr wywiadu, w tym także „dane osobowe oficerów” działających na terenie Stanów Zjednoczonych.
Wspomniany już Milton Bearden z CIA napisał, że właśnie za sprawą tej zdrady „Czempiński został odwołany do Warszawy, zanim Amerykanie zdążyli go wyrzucić”. 31 grudnia 1976 r. Czempińskiego odwołano z Chicago. Jako zdekonspirowany wywiadowca działający pod szyldem dyplomaty musiał się pożegnać z pracą w MSZ (w lutym 1977 r.), a na jakiś czas również w centrali wywiadu.
Następne trzy lata spędził w kontrwywiadzie (Departament II MSW), by znów wrócić do wywiadu. Nie wiadomo, czym konkretnie zajmował się wówczas Czempiński. Wiemy natomiast, że w latach 80. trafił do komórki zajmującej się kontrwywiadem zagranicznym w Departamencie I (Wydziału X).
W 1982 r. Gromosław Czempiński ponownie został zatrudniony w MSZ. Wiązało się to z objęciem przez niego w październiku 1982 r. funkcji I sekretarza Stałego Przedstawicielstwa PRL przy Biurze ONZ w Genewie. Przyjął kryptonim operacyjny „Aca” i przez prawie pięć lat (do lipca 1987 r.) kierował genewską rezydenturą wywiadowczą.
Genewa, ze względu na krzyżowanie się interesów politycznych, finansowych i wywiadowczych wynikających z obecności przedstawicielstw wielu znaczących organizacji międzynarodowych (m.in. siedziby europejskiej ONZ, Światowej Organizacji Zdrowia, Międzynarodowej Organizacji Pracy, Światowej Organizacji Handlu i Światowej Organizacji Zdrowia), odgrywała ważną rolę w działalności komunistycznych tajnych służb.
Nad Jeziorem Genewskim Czempińskiego interesowało wszystko. Podczas spotkań ze świadomą i nieświadomą agenturą sondował i zbierał informacje m.in. na temat możliwości zniesienia sankcji ekonomicznych nałożonych na PRL po wprowadzeniu stanu wojennego, szans Polski Ludowej na przyjęcie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uznania przez Międzynarodową Organizację Pracy powstałego na gruzach zdelegalizowanej „Solidarności” Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Głównym obiektem zainteresowań oficera „Aca” były przedstawicielstwa i delegacje amerykańskie. W swoich szyfrogramach „Aca” skrzętnie odnotowywał udział Amerykanów polskiego pochodzenia w strategii politycznej USA oraz akcentował znaczenie i przemożny wpływ administracji Ronalda Reagana na działalność niemal wszystkich organizacji międzynarodowych reprezentowanych w Genewie.
Powołując się na swoje źródła informacji („Mer”), w maju 1983 r. przestrzegał centralę MSW przed wiarą w możliwość złagodzenia przez Reagana kursu wobec PRL i cofnięcia poparcia dla podziemnej „Solidarności”. Wychodząc z założenia, że Reagan po raz drugi wygra wybory prezydenckie, „Aca” uważał, że władze PRL powinny się zdecydować na jakiś gest (zniesienie stanu wojennego i amnestia), który w znaczący sposób poprawi wizerunek Polski Ludowej w świecie i wpłynie na jej sytuację ekonomiczną (uzyskanie kredytów i zniesienie sankcji). „Administracja waszyngtońska zbyt mocno zaangażowała się w poparcie „Solidarności”, by pozostawić ten ruch w osamotnieniu. Jest to m.in. niemożliwe z uwagi na czynne udzielanie poparcia „Solidarności” przez wiele autorytetów i instytucji z USA. Domaga się tego także Polonia” – ubolewał Czempiński w szyfrogramie z 4 maja 1986 r.
Wiele miejsca „Aca” poświęcał Stolicy Apostolskiej i Kościołowi katolickiemu. Interesował się przede wszystkim polityką wschodnią Watykanu i relacjami Jana Pawła II z polską hierarchią. Jednak przekazywał też informacje dotyczące stosunkowo wąskich zagadnień, jak np. reakcji niższego duchowieństwa na zdecydowane stanowisko kardynała Josepha Ratzingera w sprawie tzw. teologii wyzwolenia czy relacji katolicko-żydowskich (w tym kontekście wiele miejsca poświęcił np. kwestii sporu wokół klasztoru Sióstr Karmelitanek w Oświęcimiu).
„Aca” nawiązał m.in. kontakt z ks. Giuseppe Bertello z Nuncjatury Apostolskiej przy ONZ, od którego uzyskał m.in. negatywny stosunek niektórych rzymskich kurialistów do polskich księży zaangażowanych po stronie „Solidarności”, interwencji Jana Pawła II u prezydenta Reagana w sprawie zniesienia sankcji. „Bertello interesował się naszą oceną polityki Glempa – raportował w sierpniu 1984 r. „Aca”. – Podkreśliłem pozytywny element dialogu, zrozumienia złożoności sytuacji, choć zarazem niedostatek w konsekwencji realizacji wspólnych uzgodnień, co odczytywane jest jako nacisk Watykanu. Zaznaczył, żebyśmy brali pod uwagę, że dostęp do papieża mają przede wszystkim osoby nie zawsze rozumiejące złożoność sytuacji w Polsce, a przede wszystkim nieprzychylne gen. Jaruzelskiemu”.
Po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki i w trakcie trwania procesu toruńskiego „Aca” starał się uzyskać informacje na temat ewentualnych konsekwencji tej sprawy dla wizerunku PRL i relacji z Watykanem. Jednak już w lutym 1985 r., powołując się na rozmowę źródła „Wik” z kardynałem Silvestrinim, uspokajał centralę wywiadu, pisząc: „Obecna sytuacja na linii Kościół – państwo traktowana jest jako przejściowa, gdyż Watykan nie jest zainteresowany kursem konfrontacyjnym, który w dłuższym okresie musiałby się negatywnie odbić na pozycji Kościoła w Polsce. Stąd m.in. wypowiedź Łopatki [na temat „możliwości aresztowania księży za działalność niezgodną z prawem” – przyp. S.C.] Watykan odczytuje tylko jako konieczny gest rządu wobec aparatu MSW po procesie toruńskim”.
Mimo tak szerokiego wachlarza poruszanych przez Czempińskiego kwestii jego praca w Genewie nie zyskała aprobaty centrali Departamentu I MSW. Oceny pracy za lata 1983 – 1987 są dla niego miażdżące. Stosunkowo najwyżej oceniono pracę Czempińskiego „po zagadnieniu watykańskim” i „dywersji ideologicznej”. Najmniej wartościowe materiały i informacje dotyczyły spraw amerykańskich, niemieckich i służb specjalnych państw NATO.
„Żadna informacja nie została oceniona jako bardzo dobra, a oceny dobre otrzymało jedynie 7 proc. całości nadesłanych materiałów i informacji. (…) Powyższe dane wskazują, że rezydentura przekazywała na ogół informacje fragmentaryczne, niepogłębione, o niskiej wartości. Przeważały zasłyszane poglądy, opinie osób przypadkowych. Stąd też znikoma ich część kwalifikowała się do wykorzystania. Brak było informacji o charakterze ściśle wywiadowczym, w tym z zakresu polityki międzynarodowej” – czytamy w ocenie pracy oficera „Aca” z lipca 1985 r.
Podobną opinię uzyskał Czempiński za okres 1985 – 1987, choć ppłk Krzysztof Siwek z Departamentu I MSW odnotował pewną poprawę jakościową przesyłanych materiałów. Jednak ogólnie „wyniki pracy informacyjnej rezydentury w Genewie” uznano jedynie za „zadowalające (dostateczne)”. Czempiński polemizował z opiniami centrali MSW. Przypominał, że całość pracy musi realizować w pojedynkę. – Dochodzi do tego izolacjonizm ze strony dyplomatów NATO wobec polskich przedstawicieli. Okoliczności te poważnie ograniczają możliwości pracy operacyjnej – tłumaczył podczas narady w lipcu 1985 r.
Niewykluczone, że nikłe efekty pracy Czempińskiego w Genewie wynikały również z faktu, że został ponowne zdekonspirowany. W sierpniu 1983 r., czyli niemal na początku pracy Czempińskiego w rezydenturze genewskiej, ppłk. Jerzy Koryciński przekazał Amerykanom wiele bezcennych tajemnic wywiadu PRL (m.in. informacje dotyczące oficerów, agentury i spraw związanych z działalnością Mariana Zacharskiego).
W lipcu 1987 r. odwołano mjr. Gromosława Czempińskiego z placówki w Genewie. Został najpierw zastępcą, a później naczelnikiem Wydziału X Departamentu I MSW. Funkcję tę pełnił do lipca 1990 r.
Cytowany już na początku Milton Bearden w „The Main Enemy” pod datą 20 lipca 1990 r. opisał nie najlepsze nastroje panujące wśród byłych funkcjonariuszy wywiadu PRL. „Ich przekonanie o przerażającej sile CIA osłabiało ich pewność siebie i ułatwiało dojście do wniosku, że upadek reżimu jest nieuchronny” – pisze Bearden, który przebywał wówczas w Warszawie i być może prowadził jakieś rozmowy z elitą Departamentu I MSW.
Jego zdaniem również Czempiński nie miał pewności co do własnej przyszłości w nowych służbach. „Był zawsze chwalony za odwagę i wyobraźnię, ale teraz jego kariera była w rękach stoczniowców, przywódców związkowych i byłych prawników, którzy spędzili czas w podziemiu bądź w więzieniu za swoje nieposłuszeństwo wobec reżimu, któremu on służył” – napisał. Tym też oficer CIA tłumaczy zorganizowaną akcję niszczenia akt Departamentu I, której celem miało być ukrycie „dobrze ulokowanych szpiegów” w szeregach „Solidarności”.
Bearden przywołuje słowa płk. Aleksandra Makowskiego, byłego naczelnika elitarnego i „zasłużonego” w walce z solidarnościowym podziemiem Wydziału XI Departamentu I MSW, który w obliczu przejęcia władzy przez ludzi „Solidarności” mógł powiedzieć, że „dokumenty faktycznie zniknęły”.
Warto się zastanowić, dlaczego wspomina o tym wszystkim Milton Bearden – legendarny oficer CIA mający za sobą operacje wywiadowcze w Niemczech, Pakistanie i Afganistanie. Być może sugeruje on w ten sposób, że zaprawieni w bojach przeciwko Stanom Zjednoczonym byli wywiadowcy Departamentu I MSW w warunkach niepewności zaoferowali Amerykanom swoje doświadczenie i pomoc, licząc, że ich dawne przewinienia zostaną zapomniane.
Do tej hipotezy skłania mnie lektura innego fragmentu książki Beardena. Pod datą 25 października 1990 r. opisał on wydarzenia, które z udziałem Czempińskiego rozegrały się w Bagdadzie: „Czempiński zdecydował się sam przeprowadzić operację ratunkową. Wślizgnął się do Iraku z grupą funkcjonariuszy polskiego wywiadu i opracowywał plan naprędce, tuż pod nosem szpiegowskiej aparatury Saddama Husajna. Początkowo prawie stracił nadzieję na znalezienie sposobu przechytrzenia irackiej inwigilacji. Lecz ostatecznie, 25 października – dwa miesiące po tym, jak CIA zwróciło się do niego o pomoc – Czempińskiemu i jego grupie, posługującym się fałszywymi dokumentami, udało się po cichu wywieźć Amerykanów z Iraku, zanim Irakijczycy zdążyli ich namierzyć”.
Dalej pisał Bearden: „Sukces tej operacji przyniósł ogromną ulgę ministrowi spraw wewnętrznych Andrzejowi Milczanowskiemu. Podjął on duże, osobiste ryzyko, trzymając ją w tajemnicy przed swoim premierem, z tym większym zadowoleniem i wyraźną dumą przywitał oficerów CIA, którzy w swojej drodze powrotnej do Stanów Zjednoczonych zatrzymali się w Warszawie. Decyzja Milczanowskiego o niewtajemniczaniu swoich przełożonych szybko poszła w niepamięć na fali euforii, jaka nastąpiła w Warszawie z powodu niesamowitego wpływu operacji irackiej na stosunki polsko-amerykańskie. Nagle negocjacje w sprawie umorzenia długu zaczęły przebiegać pozytywnie, a Polskę postrzegano teraz jako partnera i wiarygodnego sojusznika”.
Wydaje się, że wciąż wyjątkowe wpływy polityczno-biznesowe Gromosława Czempińskiego wynikają z dwóch powodów: wieloletniej pracy w tajnych służbach PRL – zarówno w centrali Departamentu I MSW, jak i na placówkach w Stanach Zjednoczonych i Szwajcarii oraz udziału w operacji ewakuacyjnej sześciu agentów CIA z Iraku w przededniu tzw. pierwszej wojny irackiej (1990 r.).
W III RP przeszłość Czempińskiego zaczęła procentować. Umiejętnie połączył on swoje doświadczenia i wiedzę z okresu pracy w tajnych służbach PRL (kontakty, działanie w sytuacji ryzyka, znajomość mechanizmów gry rynkowej, kontakty z zachodnim światem biznesu, polityki i służb) z wygodnym alibi „najlepszego przyjaciela Amerykanów”, puszczających w niepamięć jego komunistyczną przeszłość.
Jest faktem, że dzięki operacji irackiej życie płk. Gromosława Czempińskiego rozpoczęło się jakby od nowa. Przeszedł szkolenie antyterrorystyczne w Stanach Zjednoczonych. W latach 1990 – 1992 był zastępcą dyrektora zarządu I UOP ds. operacyjnych. Z rąk prezydenta Wałęsy, któremu pomógł „skompletować” akta „Bolka” (miał w tej sprawie zarzuty prokuratorskie), otrzymał awans na generała brygady.
Był najpierw wiceszefem (1993 r.) a później szefem UOP (1993 – 1996). We wrześniu 1994 r. ostrzegł ówczesnego marszałka Sejmu Józefa Oleksego przed kontynuowaniem kontaktów z Władimirem Ałganowem. Będąc odpowiedzialnym za wywiad i kontrwywiad, nadzorował sprawę „Olina” i słynną operację „Majorka”, którą realizował jego kolega Marian Zacharski.
Tłumaczył później, że nie traktował Oleksego jako agenta rosyjskich służb specjalnych. Według niego Oleksy „mógł być natomiast źródłem informacji, informatorem, kontaktem służbowym lub czymś innym, np. towarzyskim kontaktem wykorzystywanym kapturowo”.
Skonfliktowany z SLD (sprawa „Olina”) i ekipą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego odszedł z tajnych służb. Ku zaskoczeniu wielu wystąpił niedawno na konferencji prasowej SLD, protestując przeciwko ustawie deubekizacyjnej przygotowanej przez PO, która pozbawia byłych funkcjonariuszy SB części świadczeń emerytalnych.
W dalszym ciągu zapewnia, że jest zwykłym obywatelem i mocno zapracowanym biznesmenem. Okazuje się, że nie tylko biznesmenem…
Sławomir Cenckiewicz