Rozdarta dusza emigranta
by Aneta Maćkowiak
Kiedyś ludzie przenosili się ze wsi do miasta, później z miasta do miasta, a teraz ruch odbywa się z kraju do kraju bądź też z kontynentu na kontynent. Dzięki globalizacji, tanim liniom lotniczym, Internetowi czy sieciom komórkowym cały świat zdaje się być połączony za pomocą niewidzialnej sieci, która ułatwia nam życie. Coraz więcej ludzi decyduje się więc na przeprowadzkę. Dzisiaj nikogo nie dziwią Turcy mieszkający w Niemczech, Hindusi w Stanach Zjednoczonych czy Polacy w Szwecji. Emigracja, choć jest ogromną szansą dla wielu ludzi, niesie ze sobą problemy, o których nie słyszano jeszcze 20-30 lat temu.
Często żyjąc na emigracji zastanawiamy się kim ja właściwie jestem? Czy jestem “jeszcze” Polakiem, czy “już” Szwedem? A może znajduję się gdzieś “pomiędzy”? Człowiek wyjeżdża do nowego kraju i początkowo nie może się w nim odnaleźć, tęskni do ojczyzny. Po jakimś czasie wraca do rodzinnego miasta i spostrzega, że już nie czuje się tutaj “jak u siebie”, że ci wszyscy ludzie są jacyś smutni, pierwszą rzeczą, którą robi po wejściu do urzędu lub banku jest rozglądanie się za maszyną z numerkami, irytuje się z powodu spóźnionego autobusu. I myśli sobie “jak dobrze, że (u nas) w Szwecji nie ma takich problemów”. Jednak po powrocie za granicę brakuje nam polskiego chleba, chcielibyśmy pójść do sąsiadki po trochę soli albo na pogaduchy, ale przecież nie wypada. Co się z nami dzieje? Czy nadal jesteśmy “prawdziwymi” Polakami?
Tak, jesteśmy Polakami. Ta tożsamość została nam nadana w trakcie urodzenia i to właśnie poprzez polski język, kulturę, historię i tradycje postrzegamy otaczający nas świat. I choć urodziliśmy się Polakami, w trakcie naszego życia tożsamość ta ulega transformacji, co więcej - coraz częściej uważa się ją za kontekstową, fragmentaryczną i sytuacyjną. Patrząc w ten sposób, tożsamość staje się procesem ciągłym a nie stałą charakterystyką człowieka. Po przyjeździe do nowego kraju człowiek pragnie zasymilować się z nową kulturą, jednak proces ten skutecznie utrudnia mu właśnie ten polski bagaż, czyli bariera językowa, religia, nieznajomość kultury i realiów życia na emigracji. John W. Berry, autor książki “Stres Akulturacyjny” (ang. “Acculturative Stress”), argumentuje, że człowiek może przystosować się do nowego środowiska na jeden z czterech sposobów: asymilacji (czyli zaadoptowania nowych zasad, obyczajów i religii), separacji (czyli zachowania swojej własnej odrębnej kultury bez żadnych relacji z nową), marginalizacji (czyli odrzucenia zarówno kultury rodzinnej jak i tej nowej) lub intergacji (czyli utrzymania swojej kultury przy jednoczesnym adoptowaniu się do nowych obyczajów).
Wielu współczesnych filozofów, w przeciwieństwie do wspomnianego już Berry’ego, uważa, że raczej od przystosowania się, emigranci tworzą swoją własną trzecią kulturę zbudowaną z pozostałości kultury rodzimej jak i z elementów kultury goszczącej. Homi Bhabha, jeden z autorytetów w tej dziedzinie, nazywa nowo powstały fenomenon “trzecią sferą”. O ile migrant sam wybiera życie w “trzeciej sferze” i robi to poniekąd na własne życzenie, o tyle jego dzieci rodzą się w niej bezwolnie i muszą zmagać się z tym położeniem przez całe życie.
Drugie pokolenie emigrantów boryka się z całkiem innymi problemami niż ich rodzice. Najczęściej są to osoby rozdarte pomiędzy dwoma światami: tym domowym, w którym muszą mówić w języku ojczystym oraz tym napotkanym w szkole, w pracy, na ulicy gdzie nie tylko język jest inny, ale także kultura i religia. Oczywiście taka sytuacja ma wiele przywilejów, jak na przykład wielojęzyczność czy wielokulturowość, jednak uczucia rozdarcia i wykorzenienia mogą towarzyszyć dzieciom przez całe ich życie.
Ważne jest jednak uświadomienie sobie, że “trzecia sfera”, która powstaje na styku dwóch kultur, jest sferą uprzywilejowaną! Wzbogaca ona nasze postrzeganie i zmienia perspektywę patrzenia na świat. Gdziekolwiek jedziemy, filtrujemy otaczające nas obrazy poprzez nasz język, tradycje, historię. To one nadają sens życiu, kształtują naszą osobowość i sprawiają, że jesteśmy wyjątkowi. Nie wstydźmy się jej! Będąc Polakami żyjącymi na emigracji możemy sprawić, że nasze życie będzie bogatsze.
Migrant posiada potencjał wyjścia poza ramy rzeczywistości i tożsamości kulturowej zarówno własnej ojczyzny, jak i kraju docelowego. Mamy bowiem szansę połączyć najpięknieksze elementy dwóch zupełnie odrębnych kultur. I tak na wigilijnym stole Polaka w Szwecji obok karpia znajdzie się łosoś, oprócz grudniowych Mikołajek możemy świętować dzień Świętej Łucji, a oprócz pączka z dżemem mamy możliwość skosztować semlę.