Przeciw fałszywemu świadectwu
Sławomir Cenkiewicz
Zobacz przytaczane dokumenty IPN: 8, 9
Niedawne odejście Andrzeja Czumy z rządu jest okazją, by na spokojnie powrócić do oskarżeń, jakie od dłuższego czasu były minister sprawiedliwości formułuje pod adresem polonijnego publicysty Andrzeja Jarmakowskiego, któremu wielokrotnie zarzucał współpracę z tajnymi służbami PRL.
Ostatnio tezę Czumy usiłował uprawdopodobnić kreujący się na specjalistę od spraw inwigilacji Polonii przez komunistyczne służby Marek Ciesielczyk, który w swoich artykułach i publicznych wystąpieniach nie tylko przywoływał autorytet ministra, ale również powoływał się na archiwalia udostępnione przez IPN. Problem w tym, że oskarżenia Czumy i Ciesielczyka to zwykłe pomówienia, zaś dokumenty IPN zaprzeczają tezie, iż Jarmakowski kiedykolwiek był agentem bezpieki.
Naznaczony czerwonym kolorem
O Andrzeju Jarmakowskim zaczęło być głośno, kiedy na początku bieżącego roku rozgorzał spór wokół emigracyjnej przeszłości Andrzeja Czumy, a media, w tym m. in. tygodnik „Polityka” (C. Łazarewicz, Minister na debecie, 10 II 2009 r.) i „Rzeczpospolita” (C. Gmyz, Chicagowskie długi Czumy, 11 II 2009 r.), obszernie informowały na temat domniemanych amerykańskich problemów finansowych ministra. Nazwisko zamieszkałego w Chicago Jarmakowskiego, jako osoby świadczącej przeciwko ministrowi sprawiedliwości, przewijało się wówczas w mediach. Czuma nie pozostał dłużny i nie po raz pierwszy oskarżył Jarmakowskiego o związki z bezpieką.
Najpierw w wywiadzie dla TVN24 (10 II 2009 r.) w kontekście pytania o Jarmakowskiego minister wyznał: „Ja rozumiem, że niektórzy agenci bezpieki w Chicago, w Londynie czy we Francji przewerbowywani byli przez Urząd Ochrony Państwa i wówczas uzyskiwali gwarancję milczenia. Ja znam jednak fakty i umieściłem go czerwonym kolorem na liście członków, uczestników Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, z czego on się bardzo gniewa na mnie, grozi mi od jakichś pięciu, sześciu lat procesami sądowymi”.
Swoje dywagacje powtórzył później m. in. na łamach „Polski The Times” (13 II 2009 r.) i „Gazety Krakowskiej” (14-15 II 2009 r.). Nie było to jednak nic nowego, bowiem już kilka lat wcześniej na stronie rodziny Czumów (czuma.pl) pojawiła się informacja o współpracy Jarmakowskiego z SB (obecnie oskarżenie to usunięto z witryny).
W grudniu 2006 r. Czuma mówił o tym bez ogródek w wywiadzie dla internetowej strony „The Polonia Portal”: „Na przykład w Chicago funkcjonuje – jak się dowiedzieliśmy od historyków, którzy nie bacząc na przepisy zrobili w tym kierunku dużo badań, otóż w Chicago działa były dziennikarz Andrzej J., który został zwerbowany jako kapuś już pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, kiedy odbywał zasadniczą służbę wojskową w komendzie garnizonu Gdynia”.
Co ciekawe, podobną tezę z powołaniem się na ustalenia Czumy, lansował w tym czasie publicysta i bloger Marek Ciesielczyk (Czy Jarmakowski Andrzej był agentem komunistycznym?, m.ciesielczyk.salon24.pl/60337) oraz związany z Edwardem Mazurem tygodnik polonijny „Express” (A. Wąsewicz, Historia Polonijnego Agenta, www.expatpol.com).
Poszukiwanie kwitów
Awantura wokół Czumy z początku 2009 r. spowodowała szczególne zainteresowanie osobą Jarmakowskiego, który dostarczał mediom informacji na temat „pożyczek i nieuregulowanych rachunków” ministra w Stanach Zjednoczonych („Rzeczpospolita”, 11 II 2009 r.).
„Andrzej Czuma twierdzi, że Jarmakowski mści się na nim, ponieważ Czuma miał informacje o tym jakoby Jarmakowski był współpracownikiem peerelowskich służb, działającym w środowisku amerykańskiej emigracji” – informowała Polska Agencja Prasowa (11 II 2009 r.). W związku powtarzanymi przez Czumę oskarżeniami, Jarmakowski zadeklarował wówczas, że wytoczy ministrowi proces sądowy.
Tak też się stało – w kwietniu 2009 r. do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął pozew Jarmakowskiego przeciwko Czumie z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Zdumiewa fakt, że jeszcze w czasie medialnej burzy wokół emigracyjnych problemów Czumy, w centrali IPN w Warszawie odnaleziono teczkę wywiadu cywilnego PRL (Departamentu I MSW) na temat Andrzeja Jarmakowskiego (IPN BU 02203/146).
Co ciekawe, jak wynika z adnotacji sporządzonej na teczce, została ona odtajniona dopiero w dniu 2 lutego 2009 r. Istnieje zatem ścisła korelacja pomiędzy odtajnieniem tej teczki w IPN a początkiem dyskusji medialnej na temat Czumy.
Akta nie były wcześniej znane archiwistom gdańskiego IPN, którzy we wrześniu 2006 r. przyznali Jarmakowskiemu status osoby pokrzywdzonej przez komunistyczne tajne służby. Materiałów tych nie znałem również i ja, chociaż w latach 2002-2004 prowadziłem zaawansowane badania na temat Ruchu Młodej Polski (m. in. Służba Bezpieczeństwa w walce z Ruchem Młodej Polski w latach 1979-1988, „Pamięć i Sprawiedliwość”, nr 4, 2003, s. 113-158), którego jednym z założycieli i czołowych działaczy w Gdańsku był przecież Jarmakowski.
Nie udostępniono mi ich nawet wówczas, kiedy byłem pracownikiem IPN i miałem wgląd do materiałów oznaczonych klauzulą tajności. Być może akta o sygnaturze IPN BU 02203/146 znajdowały się wcześniej w tzw. zbiorze zastrzeżonym.
Bardzo szybko wokół odtajnionej teczki zaczęły krążyć legendy, które miały rzekomo potwierdzać dotychczasowe oskarżenia Czumy. Jedną z pierwszych osób, której udostępniono teczkę Jarmakowskiego był wspomniany już Ciesielczyk, który przez dłuższy czas budował wokół tej sprawy aurę sensacji zapowiadając ujawnienie zawartości teczki podczas prelekcji w Chicago.
Nabrał się na to tygodnik „Wprost”, który na swojej stronie internetowej poinformował, że prezydent Lech Kaczyński został wprowadzony w błąd odznaczając Jarmakowskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (15 X 2009 r.). Tygodnik powołał się przy tym na list otwarty niejakiej Sylwii Kawy z Komitetu Pamięci Polonijnej w Chicago, która 14 października 2009 r. protestowała przeciwko odznaczeniu Jarmakowskiego „z uwagi na zawartość dokumentów z IPN”. W piśmie do prezydenta RP Kawa zapowiedziała „sądny dzień” dla Jarmakowskiego, o którym całej prawdy Polonia miała dowiedzieć się z ust Ciesielczyka w Chicago.
Mizeria dowodów
Swoje rewelacje ogłosił Ciesielczyk podczas październikowych spotkań w Chicago i Clark (New Jersey), a później w internecie (m. in. videofact2.com/jarmakowski.htm). Według niego, dowodem na „ochoczą” współpracę Jarmakowskiego z „konsulatem PRL”, „komunistycznym dyplomatą” i „rezydentem SB” ma być 6-stronnicowa notatka oficera rezydentury wywiadowczej w Chicago o kryptonimie „Rush”.
Jest to zresztą jedyny dokument (nie licząc tzw. kart sprawdzeniowych) zawarty w 12-stronnicowej teczce, którą notabene Wydział VIII Departamentu I MSW zakwalifikował zaledwie jako tzw. segregator materiałów wstępnych (SMW), nie zaś typową sprawę operacyjną (np. agenturalną). Istotnie, w dniu 19 września 1989 r. dwaj polonijni dziennikarze – Andrzej Jarmakowski i Andrzej Stypuła, zapewne na fali euforii związanej z odzyskiwaną przez Polskę niepodległością, poprosili konsula PRL w Chicago o poufne spotkanie.
Co zrozumiałe i w pewnym sensie normalne, w tej roli wystąpił odpowiednio „zalegendowany” jako dyplomata oficer bezpieki. Bezpośrednią przyczyną spotkania były kwestie wynikające z przemian gospodarczo-politycznych zachodzących w Polsce po 4 czerwca 1989 r., a przede wszystkim z faktu, że zaprzyjaźniony z Jarmakowskim lider Ruchu Młodej Polski – Aleksander Hall, został ministrem w rządzie PRL kierowanym przez Tadeusza Mazowieckiego.
Jak zaznaczył w swojej notatce „Rush”, polonijni rozmówcy chcieli omówić sprawy związane z przyjazdem ministra Halla do Stanów Zjednoczonych. Hall miał prosić Jarmakowskiego o przygotowanie jego pobytu w Chicago. Chodziło o spotkania z polonijnymi biznesmenami, politykami (Zbigniew Brzeziński) i działaczami polonijnymi (Edward Moskal). Po Hallu, z wizytą do Chicago mieli przybyć m. in. Tadeusz Syryjczyk i Lech Wałęsa.
W rozmowie poruszano jednak głównie kwestie związane z polonijnym biznesem, który był coraz bardziej zainteresowany inwestowaniem w Polsce. Temu również poświęcona była, wspomniana w notatce „Rusha”, jedna z wizyt wiceministra przemysłu Stanisława Kłosa, od której datować się miały kontakty Jarmakowskiego i Stypuły z konsulatem. Stąd też podczas dyskusji z „Rushem” wiele miejsca poświęcono inicjatywie Lecha Wałęsy w sprawie utworzenia „Banku Rzeczpospolitej”, jak również organizacji banku inwestycyjnego i Chicagowskiego Forum Gospodarczego.
Dyskutowano o wykorzystaniu kapitału Barbary Piaseckiej-Johnson i innych biznesmenów w Polsce. Zdaniem Jarmakowskiego i Stypuły – jak pisze „Rush” – kapitał polonijny miał być przeciwwagą dla groźnych „niemieckich inwestycji w Polsce”. Jarmakowski i Stypuła zgłosili też pewne obawy co bezpieczeństwa polonijnego kapitału inwestowanego w Polsce.
Powołując się na wcześniejsze doświadczenia związane z kierowaną do kraju pomocą finansową dla podziemia „Solidarności” stwierdzili, iż obawiają się, że może ona trafić w prywatne ręce i zostać niewłaściwie wykorzystana. Pod koniec rozmowy działacze polonijni wspomnieli, że dla „wysoko postawionych osób w Warszawie z kręgu Solidarności” przygotowują ocenę działalności Konsulatu Generalnego PRL w Chicago. Wystraszonemu „Rushowi” powiedzieli: „dla uspokojenia Pana, ocena ta nie jest negatywna i taka zostanie przekazana do Polski kanałem LOT-owskim”.
Klęska oskarżycieli
Wspomniana notatka jest jedynym udokumentowanym kontaktem Andrzeja Jarmakowskiego z konsulatem PRL jesienią 1989 r. W 1991 r. teczkę Jarmakowskiego złożono do archiwum Urzędu Ochrony Państwa w Warszawie. W chwili jej zamknięcia zmikrofilmowana dokumentacja liczyła łącznie (razem z okładką, kartami ewidencyjnymi i informacją o mikrofilmowaniu) zaledwie 15 klatek.
Wynika z tego, że kilka stron dokumentów (najpewniej 3 strony), ze względu na ustawową barierę roku 1990 (za niejawne uznaje się dokumenty wytworzone przez służby specjalne III RP) zostało wyłączonych z jawnej teczki dostępnej dzisiaj w IPN.
„Obfitość” zgromadzonego przez SB i UOP materiału wskazuje, iż ponad wszelką wątpliwość nigdy nie było w niej żadnych rewelacji, o których wielokrotnie mówili Czuma i Ciesielczyk.
Potwierdzają to zresztą wszelkie dostępne materiały ewidencyjne SB na temat Jarmakowskiego z których korzystałem. Wynika z nich niezbicie, że nigdy nie był on rejestrowany jako współpracownik komunistycznych tajnych służb.
Od lat 70-tych Jarmakowski był rozpracowywany przez SB w ramach spraw obiektowych o kryptonimach „Młodzieżowcy” (duszpasterstwo akademickie w Gdańsku) i „Arka” (Ruch Młodej Polski), jak również w ramach personalnej sprawy operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Historyk”.
W okresie emigracyjnym był z kolei rozpracowywany przez Departament I MSW w związku z działaniami wymierzonymi w antykomunistyczną organizację „Pomost” (kryptonim „Igof”). W związku z tym wywiad cywilny PRL aż do 1990 r. zarejestrował Jarmakowskiego w kategorii zabezpieczenie.
O tym wszystkim nie wie zapewne Marek Ciesielczyk, który za wszelką cenę starał się uprawdopodobnić oskarżenia Czumy. Niekompetentny i bezradny wobec mizerii archiwalnej odnalezionej na Jarmakowskiego, Ciesielczyk napisał: „nieważne, czy Jarmakowski był czy nie był agentem, istotne jest to, że jego działania są tak szkodliwe jakby nim był. Często SB odnosiła znacznie więcej korzyści z działań ludzi, którzy formalnie nie byli TW SB, niż z aktywności zarejestrowanych agentów”.
A zatem w tej sprawie nie liczą się żadne dowody, argumenty, fakty i dostępne źródła historyczne. Nie ma to też nic wspólnego z nauką, ani nawet słuszną ideą „lustrowania Polonii”. Samozwańczy „lustrator Polonii” nie ma większego pojęcia na temat działań wywiadu PRL na gruncie polonijnym, nie rozumie zasad, którymi kierowały się służby względem Polonii amerykańskiej, nie zna struktur i kompetencji poszczególnych wydziałów Departamentu I MSW, szczególnej relacji pomiędzy bezpieką a MSZ (w tym zwłaszcza Wydziałem Konsularnym), nie zna również obsady personalnej i charakteru pracy rezydentur wywiadowczych na terenie Stanów Zjednoczonych, obiegu dokumentów, informacji i zasad ewidencjonowania danych w strukturach MSW.
Fakt, że jest to tematyka złożona, wymagająca dużego nakładu pracy i nabywanej przez lata kompetencji. A to z kolei kłóci się z pogonią za tanią sensacją, której tak bardzo potrzebuje Ciesielczyk. W ten sposób sensacja rozmija się z prawdą. A sensacja w sprawie Jarmakowskiego karmi się wyłącznie kłamstwem stąd też wyssane z palca informacje o jego rzekomych „potajemnych” i „tajnych spotkaniach z rezydentem SB w Chicago”, „wychwalaniu komunistycznych dyplomatów z konsulatu RP w Chicago”, „przejęciu Jarmakowskiego przez UOP” czy przedstawieniu w rozmowie „Solidarności jako grupy oszustów” (mira888.salon24.pl/132581).
W tej ostatniej sprawie warto odwołać się do informacji zawartych chociażby w książkach Petera Schweizera Victory czyli zwycięstwo (Warszawa 1994) i Gordona Thomasa Szpiedzy Gideona. Mossad tajna historia (Warszawa 2004), w których przedstawiono kulisy transferu pieniędzy dla podziemia w Polsce.
Warto wspomnieć, że finanse te nigdy nie zostały w przejrzysty sposób rozliczone przez ludzi głównego nurtu „Solidarności”. Zresztą sprawa pomocy finansowej dla „Solidarności” była szczególnie kontrolowana przez bezpiekę, więc ewentualna negatywna opinia rozmówców „Rusha” w tej sprawie nie była żadnym zaskoczeniem i nowością.
O poziomie oskarżycieli niech świadczą jeszcze inne słowa Ciesielczyka: „Jako człowiek niewątpliwie inteligentny Jarmakowski zdaje sobie chyba sprawę, że przegrał swoje życie, ponosząc klęskę w sferze pracy zawodowej, towarzyskiej, finansowej, zdrowotnej, a nawet rodzinnej (nie potrafił zapewnić sobie i swej rodzinie godziwych warunków życia, mieszkając w kraju o nieograniczonych możliwościach), czy więc jego amoralny stosunek do otoczenia i wyjątkowo podłe zachowanie wobec rodaków w USA to wynik jego frustracji z powodu tej tragicznej sytuacji, w jakiej się znalazł po ponad 25-letnim pobycie w USA?” (mira888.salon24.pl/132581).
Być może rozpętując nagonkę na „kapusia Jarmakowskiego” Andrzej Czuma nie spodziewał się, że w takim stylu znajdzie ona swój finał. W ostatnim czasie były minister sprawiedliwości wielokrotnie apelował do dziennikarzy, aby nie rzucali fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. Najwyższy czas zacząć od siebie.
***
Aktualnie z Andrzejem Jarmakowskim dzieli mnie zapewne większość poglądów i ocen na sprawy polonijne i krajowe. Ale obowiązkiem historyka jest służyć prawdzie, a kiedy trzeba to jej bronić i o niej świadczyć. Współpracować z prawdą trzeba zwłaszcza tam, gdzie kogoś skrzywdzono posługując się historycznym fałszem. Poglądy i wybory polityczne skrzywdzonego nie mają tu żadnego znaczenia.
W prostowaniu faktów i walce z fałszowaniem dziejów szczególna rola przypadła historykom, o których wielki Stanisław Kutrzeba tak pisał: „Tylko zawodowi historycy tej pracy podołać mogą; by to bowiem zadanie wypełnić tak, jak się tego żąda, trzeba nie tylko mieć dobre chęci dyletanta, który sam wprawdzie nieraz za historyka się uważa, lecz naprawdę mąci tylko zwykle historię, trzeba posiadać i tę umiejętność, która jest niezbędną, by krytycznie ocenić materiał i w sposób właściwy z tego materiału wydobywać prawdę i tę prawdę w odpowiedni przedstawić sposób” (Wady i zadania naszej historiografii, Kraków 1916).