Notatka Brzezinskiego po spotkaniu z Jaruzelskim we wrzesniu 1985 r.

 

Gość: David Rockefeller; Gość honorowy: Generał Jaruzelski; Inni obecni Polacy: minister spraw zagranicznych Olszowski, były minister spraw zagranicznych Czyrek, W. Górnicki, charge d’affairs Ludwiczak; po stronie amerykańskiej: Zbigniew Brzeziński, Lawrence Eagleburger i trzech członków Fundacji Rockefellera.

Osobiste wrażenia: Generał osobiście robi bardzo dobre wrażenie. Ze wszystkich komunistycznych przywódców, z którymi rozmawiałem, reprezentuje on najwyższy poziom osobistej inteligencji, zdolność do precyzyjnego wyrażania się, unikania wyrażeń bombastycznych i nieracjonalnych w tonie, jeżeli nie w treści. Raz lub dwa podczas naszej dyskusji użył demagogicznych argumentów, jednak w większości jego wywód był chłodny, oparty na faktach, zawierający z jednej strony pewną dozę twardości, a drugiej wyraźną obawę o wpływ, jaki może na Polskę wywrzeć obecny stan stosunków amerykańsko-polskich. Były momenty, gdy brzmiał, jakby apelował o poprawę, ale jednocześnie nie miał zamiaru oddawać pola ani nawet nie sugerował, że może pójść na ustępstwa. Zarazem trzeba zauważyć, że nie wykluczał ich całkowicie i nie protestował kategorycznie, kiedy twierdziłem, że strona polska powinna podjąć „ciche kroki” w związku z więźniami politycznymi, za którymi mogłyby pójść kroki strony amerykańskiej w kwestiach, o które Polacy mają żal.

Na poziomie osobistym jest on zdecydowanie przyzwyczajony do sprawowania władzy i wydaje się mówić raczej rozwlekle. Rzadko wykazuje gotowość do ustępstw, ale ma tendencje do wygłaszania długich deklaracji na poszczególne tematy. Jedynie ze mną wdał się w pewien dyskurs, ale bez zajadłości. Jeżeli chodzi o prezencję, to wygląda raczej zdrowo, ma zaróżowione policzki, siedząc jest sztywny i wyprostowany, ale jego ruchy nie wskazują na żadną poważną chorobę.

Kiedy wprowadzono mnie do pokoju, byłem dosyć zaskoczony serdecznością, z jaką mnie przywitał. Natychmiast nawiązał do faktu, że spędziliśmy razem trochę czasu podczas mojej wizyty z Prezydentem. Kiedy powiedziałem, że staliśmy razem na lotnisku, gdzie było potwornie zimno, przypomniał mi, że spędziliśmy również wspólnie trochę czasu podczas kolacji. Następnie poinformował mnie, że przywiózł ze sobą pewne dokumenty mające związek z moją rodziną. Powiedział, że obejmują one różne listy pisane przez mojego ojca jeszcze w latach 30., pewne materiały odnoszące się do jego narodzin, a także narodzin mojego wuja i jego służby w korpusie dyplomatycznym przed wojną w Czechosłowacji. Dodał następnie, że materiały zawierają również prywatne listy, z których na jednym jest osobista notatka skreślona odręcznie przeze mnie do jednego z moich wujów, kiedy miałem około dziewięciu lat. Kiedy zapytałem, jak udało mu się wejść w posiadanie tych osobistych dokumentów, uśmiechnął się i powiedział, że zrobiono to przy okazji przygotowań do tej podróży, tak że może mi je wręczyć jako podarunek.

Powiedziałem Generałowi, że jestem tym głęboko wzruszony i prawdziwie to doceniam i że przypomina mi to wcześniejsze spotkanie z premierem Beginem, który także przywiózł mi dokumenty dotyczące działalności mojego ojca w obronie Żydów w Polsce.

(Pod koniec lunchu Generał zapytał mnie, gdzie mogę odebrać tę dokumentację i czy będę obecny podczas jego wieczornego wystąpienia w Radzie Stosunków Międzynarodowych. Powiedziałem, że nie będę mógł być, na co on zasugerował, że ambasada w Waszyngtonie dostarczy mi materiały. Powiedziałem mu, że przed wojną mój starszy przyrodni brat był klasę wyżej od niego w wiodącej szkole katolickiej w Warszawie. Wydawał się być tym raczej zaskoczony, po czym powiedział: „W takim przypadku możemy o sobie powiedzieć, że kto się czubi, ten się lubi”).

Dyskusja przy lunchu rozpoczęła się od długiej wymiany zdań pomiędzy Davidem Rockefellerem i Generałem na temat propozycji Fundacji Rockefellera. Rockefeller wspomniał, że w jego prywatnej rozmowie z Generałem dopiero na końcu poruszone zostały kwestie polityczne i że zadał pytanie o więźniów politycznych, ale nie było czasu na dyskusję nad tą kwestią, więc ma nadzieję, że będziemy ją mogli poruszyć podczas lunchu.

Pierwsza część lunchu poświęcona była zatem dyskusji nad propozycją Fundacji Rockefellera, dotyczącą fundacji rolnej i jej związków z fundacją kościelną. [W 1982 r. Episkopat Polski i Niemiecka Konferencja Biskupów wysunęły projekt fundacji rolnej, mającej gromadzić fundusze na zakup maszyn dla polskich prywatnych gospodarstw. Projekt zakończył się fiaskiem w 1986 r., gdyż władze chciały przejąć nad nim kontrolę – red.] Jaruzelski wygłosił w związku z tym długie oświadczenie, w którym oszacował straty, jakie polskiej gospodarce przyniosły amerykańskie sankcje, na około trzy miliardy dolarów, i dodał, że znacząco obniżyły one poziom życia w Polsce. Jego zdaniem, prościej byłoby znieść sankcje, ponieważ wtedy każdy bardziej skorzystałby z inicjatyw takich jak fundacja, która sama z siebie nie przyniesie większego pożytku, jeżeli sankcje zostaną utrzymane.

(...czesc nie do publikacji ...)

Podkreślił jednak, że jego stosunek do fundacji kościelnej jest pozytywny i że dyskusje przynoszą postęp, istnieją natomiast wątpliwości dotyczące jej skuteczności. Zauważył, że pierwotne szacunki mówiące o dwóch miliardach dolarów zostały obniżone do 20 mln, z czego 10 mln ma zostać ofiarowane przez rząd Stanów Zjednoczonych; niestety, dodał, prezydent Reagan wykorzystał okazję przyznania grantu do zaatakowania obecnych władz w Polsce.

Stwierdził następnie, że Fundacja Rockefellera ma lepsze podejście niż fundacja kościelna, ponieważ RF proponuje poprawę w konkretnych aspektach polskiego rolnictwa, podczas gdy fundacja kościelna wydaje się przyjmować bardziej terytorialnie ograniczone podejście, mające na celu zmodernizowanie rolnictwa w kilku „wioskach”. Efektem tego, tłumaczył, będzie po prostu seria potiomkinowskich wiosek (potem długo tłumaczył tym, którzy nie wiedzieli, jaki był pierwotny cel wiosek potiomkinowskich w Rosji – oszustwo). Wolałby zatem, żeby fundacja kościelna wybrała sobie kilka konkretnych, funkcjonalnych kwestii i skoncentrowała się na nich, zamiast przyjmować takie terytorialne podejście.

Przeszedł następnie do stwierdzenia, że przez lata był wzywany do zniesienia stanu wojennego, uwolnienia więźniów politycznych i rozpoczęcia dialogu z Kościołem. Uznaje to za zabawne, ponieważ ten dialog nigdy się nie skończył. Był kontynuowany przez wszystkie lata od wprowadzenia stanu wojennego, a sam Prymas został poinformowany o tym fakcie w środku nocy, gdy był już w pidżamie i „przyjął tę decyzję ze spokojem”.

Przechodząc do więźniów politycznych – tu DR (Rockefeller) przerwał Generałowi, by powrócić w rozmowie do tematu fundacji, więc dyskusja znowu skoncentrowała się na tych zagadnieniach.

ZB (Brzezinski) włączył się do rozmowy, by powiedzieć Generałowi, że powodem, dla którego środki dostępne dla fundacji kościelnej skurczyły się, było to, że przez kilka lat zmarnowano dynamikę tej inicjatywy. ZB dodał, że nie chce nikogo o to obwiniać, ale początkowo pomysł ten był witany na Zachodzie z wielkim entuzjazmem i chęć pomocy fundacji była znacznie większa. Niestety, proces negocjacji, który wywiązał się potem pomiędzy państwem a Kościołem, wyhamował tę dynamikę, a poparcie zaczęło spadać.

Jaruzelski odpowiedział, że fundacja kościelna została zaaprobowana przez Sejm i że podstawowe zasady jej funkcjonowania nie są kwestionowane, istnieją natomiast pewne wątpliwości dotyczące maksymalnych dostępnych sum i że to jest sedno problemu.

DR przerwał, by zapytać: „Czy wciąż jest Pan zainteresowany mniejszą fundacją kościelną, czy to rozmiar jest czynnikiem determinującym?”. Jaruzelski odpowiedział, że to nie rozmiar, ale charakter i program fundacji są czynnikami determinującymi. Dla przykładu Kościół domaga się zwolnienia z podatków sprowadzanych z zagranicy maszyn, podczas gdy rzeczywistość jest taka, że w ostatnich latach do niektórych proboszczów trafiły luksusowe Mercedesy. Państwo chce rozpatrywać sprawę każdej dostawy osobno. Jednak Kościół, powiedział Jaruzelski, spędził cały rok na forsowaniu swoich żądań.

ZB przerwał w tym momencie mówiąc, że po prostu nie może uwierzyć, że Kościół spędził rok domagając się zwolnienia z podatku Mercedesów dla proboszczów i że trudno to uznać za poważny argument. Jaruzelski powiedział, że podał to jedynie jako ilustrację szerszego zjawiska, i zapytał ZB, o ile mogłaby wzrosnąć zachodnia pomoc dla fundacji, gdyby ta kwestia została szybko rozwiązana, a dynamika przywrócona. ZB odpowiedział, że nie może podać żadnych konkretnych cyfr, ale zaryzykowałby twierdzenie, że wraz z przywróceniem dynamiki i popchnięciem pewnych projektów rolnych, zachodnia pomoc z pewnością by wzrosła i w ciągu kilku lat mogłaby sięgnąć 150–200 mln dol. (Jeden lub dwóch przedstawicieli Fundacji Rockefellera kiwnęło głowami na znak, że wydaje się to prawdopodobne).

Na tym etapie do dyskusji włączył się minister spraw zagranicznych Olszowski, mówiąc, że Polacy nie postrzegają tych dwóch fundacji jako rywalizujących ze sobą. Chcielibyśmy mieć je obie, zauważył. Jego zdaniem jednak Fundacja Rockefellera złożyła konkretne propozycje projektów, podczas gdy fundacja kościelna nie. Potem zwrócił się do ZB i szepnął: „Wadą fundacji kościelnej jest to, że Kościół wie o rolnictwie tyle co bolszewicy po rewolucji”.

Konwersacja zeszła następnie na kwestie polityczne. Jaruzelski ponownie otworzył ją długim oświadczeniem, które sprowadzało się do tego, że kwestie polityczne są skomplikowane, ale ekonomiczne trudniejsze. DR koncentrował się wcześniej na więźniach politycznych i jego zdaniem ta szczególna „optyka” patrzenia na Polskę powinna zostać skorygowana. Koncentrowanie się na tej kwestii prowadzi do zbytniego uproszczenia problemu.

Więźniowie polityczni nie powinni być głównym problemem w relacjach amerykańsko-polskich. Jaruzelski przeszedł następnie do cytowania różnych paragrafów amerykańskiego kodeksu karnego (według numerów i z pamięci), by pokazać, że amerykańskie prawo karne jest równie surowe. Stwierdził również, że bardziej niekorzystne i surowe praktyki w Polsce, stosowane w latach siedemdziesiątych, nie były kwestionowane przez USA i że w tym okresie, w każdym momencie, w amerykańskich więzieniach przebywało około 600 tys. osób. Przywołał również przykłady aresztowań strajkujących w Wielkiej Brytanii. Każdy kraj ma prawo bronić swojego porządku wewnętrznego. Polska została wyróżniona, by ją potępić, argumentował.

Stwierdził następnie, że osobiście nie chce mieć żadnych więźniów, że Polska tego nie potrzebuje i on tego nie potrzebuje, jest to jednak konieczne, by utrzymać stabilność i że do takich środków sięga się tylko w przypadkach, gdy w grę wchodzi ochrona państwa. Słynna sprawa gdańska dotyczyła ludzi nawołujących do strajków, które zaszkodziłyby narodowej gospodarce. Osoby postawione przed sądem ostrzegano wcześniej, by zaprzestały swojej działalności.

Jaruzelski posunął się do stwierdzenia, że w ciągu ostatnich kilku lat Polska znacznie przybliżyła się do demokracji. Polska jest dziś zupełnie innym krajem niż w latach siedemdziesiątych. Czujemy jednak gorycz, ponieważ jesteśmy karani za to, że musieliśmy podjąć trudne decyzje w celu przeprowadzenia reform, argumentował, a następnie przeszedł do podsumowywania różnych, przyjętych ostatnio reform ekonomicznych.

Wysunął argument, że amerykańska polityka traktuje Polskę „instrumentalnie” w ramach globalnego konfliktu ze Związkiem Radzieckim. Zakończył swoje wystąpienie stwierdzeniem, że chce poprawy stosunków ze Stanami Zjednoczonymi na bazie wzajemnego szacunku. „Kwestie protokolarne” nie powinny poprzedzać istoty; „uznaliśmy, że moja wizyta tutaj może pomóc pod pewnymi względami”. Podkreślił następnie, jak bardzo rozszerzyły się ostatnio stosunki Polski ze Związkiem Radzieckim i jak korzystne jest to dla Polski. Dla odmiany stosunki z USA są złe, czego należy żałować. Jak długo potrwają amerykańsko-polskie problemy? „Nie proszę o uznanie dla Jaruzelskiego, ale dla mojego narodu”, który nie potrzebuje oklasków za wybuchające od czasu do czasu i następnie tłumione powstania, ale który chce być normalnym narodem, traktowanym normalnie przez innych. Konkluzja Jaruzelskiego brzmiała, że chciałby, żeby to spotkanie stanowiło niewielki krok w stronę poprawy stosunków amerykańsko-polskich.

Później wystąpił Eagleburger i stwierdził, że ta dyskusja pokazuje potężne nieporozumienia, jakie narosły pomiędzy USA i Polską. Jeżeli chodzi o naród amerykański, uważa on, że uprawnione aspiracje narodu polskiego zostały w 1980 r. powstrzymane. Aspiracje te wynikały z wielu lat złych rządów w Polsce. To, co stało się do tego czasu, należy ocenić negatywnie. Wyraża on żal z powodu braku dialogu i uważa, że taki dialog powinien zostać przywrócony. Życzy Jaruzelskiemu, by zrozumiał, że dobre stosunki z Polską nie są dla Stanów Zjednoczonych sposobem na wykorzystanie Polski przeciwko Związkowi Radzieckiemu i że Amerykanie nie chcą, by Polska cierpiała, by zaognić sytuację w Europie Wschodniej. Ważne jest, by jakaś forma dialogu pomiędzy nami została przywrócona. Potem zapytał, czy mógłbym mówić dalej, ponieważ ważne jest, by Jaruzelski dobrze zrozumiał stanowisko USA. Zakończyłem dyskusję przedstawiając trzy punkty:

  1.  W kwestii amerykańskiej polityki wobec Polski w ogólności i wobec kwestii więźniów politycznych w szczególności panuje ponadpartyjna zgoda, a Prezydent ma w tej kwestii pełne poparcie;

  2.  Amerykańska polityka wobec Polski od 1956 r. była oparta na poglądzie, że sprawy w Polsce zmierzają ku lepszemu i że poprzez poprawę sytuacji w Polsce lepsze stosunki Wschód–Zachód przekładały się na bliższą współpracę polsko-amerykańską. Rozwój sytuacji od 1980 r. stanowił retrogresję, a wypowiedzi Generała na temat wysiłków zmierzających do demokratyzacji Polski stoją w sprzeczności z ostatnio przyjętymi ustawami dotyczącymi wolności akademickiej i praw jednostki;

  3. Z uznaniem powitałem podsumowanie Generała określające to spotkanie mianem małego kroku w kierunku poprawy stosunków i czułem, że wola dialogu wyrażona przez Eagleburgera powinna stanowić podstawę do takiego nieformalnego dialogu i że mogę go zapewnić, że jeżeli w Polsce takie ciche kroki zmierzające do rozproszenia „naszych obaw” zostaną podjęte, w Stanach Zjednoczonych także zostaną podjęte ciche kroki zmierzające do uśmierzenia „polskich żalów”. Powtórzyłem tę kwestię kilkakrotnie. Osobno zasugerowałem ministrowi spraw zagranicznych Olszowskiemu, że Eagleburger i ja przyszliśmy na to spotkanie „nie bez przeprowadzenia wcześniej pewnych stosownych rozmów w Waszyngtonie”. Kiedy wychodziliśmy, Olszowski podbiegł do Generała i słyszałem, jak mówił mu: „Profesor Brzeziński powiedział mi coś dosyć ważnego pod koniec tego spotkania, co powtórzę ci później”.

 Ostateczne podsumowanie: Choć spotkanie nie przyniosło wielkich efektów, to myślę, że pewien prywatny dialog z Polakami jest możliwy i być może jednym ze sposobów na prowadzenie go byłoby stworzenie przeze mnie i Eagleburgera nieformalnej grupy, która podkreślałaby ponadpartyjny charakter tego przedsięwzięcia. Co więcej, dosyć dziwna i raczej osobista inicjatywa Jaruzelskiego dotycząca moich rodzinnych archiwaliów wydaje się być przemyślanym sygnałem.