Nadeslane 11 wrzesnia 2009 przez:
Edward I.
Fialkowski
Edward Fialkowski Pages
Jasnogόrski klasztor już od dawna był dla Polakόw – szczegόlnie w chwilach trudnych – symbolem ciągłego trwania narodu przy niezbywalnych dla niego prawach, wartościach i nadziei na lepsze jutro.
Bo Jasna Gόra była też twierdzą…, twierdzą nigdy nie zdobytą przez wroga…Nieprzypadkowo więc zapewne, Konfederacja Polski Niepodległej wybrała to miejsce na ślubowanie wierności Ojczyźnie.
Dzień, w ktόrym się miało odbyć, też nie był przypadkowy. Był to dzien 17 września, czterdziestadruga rocznica inwazji sowieckiej na Polskę. Jako sympatyk Konfederacji, ktόry od wielu miesięcy już, obok znaczka “Solidarności”, nosił też odznakę KPN, zaproszony wcześniej przez katowickich konfederatόw, przybyłem tego dnia do klasztoru na Jasnej Gόrze, aby uczestniczyć w uroczystej mszy św. w intencji Ojczyzny oraz uwięzionych konfederatόw.
Bowiem w tym okresie – a był to czas wzlędnej wolności w PRL - w więzieniu przebywał nawet przywόdca KPN, Leszek Moczulski. Kiedy znalazłem się już w Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej, trwały tu ostatnie przygotowania do uroczystości.
O godzinie 17.00, w wypełnionym po brzegi tłumem kościele, do oltarza głόwnego podchodzą poczty sztandarowe “Solidarności”. Wśrόd nich są gόrnicy w galowych mundurach. Pośrόd wiernych widzę też gόrali w regionalnych strojach.
Są tu przedstawiciele wszystkich regionόw Polski. Delegacje konfederatόw z Krakowa, Katowic, Wrocławia, Poznania, Torunia, Łodzi, Warszawy, Lublina, Zamościa oraz Rzeszowa. Są Komitety Więzionych za Przekonania. Jest gdański Ruch Młodej Polski.
Wśrόd delegatόw z całego kraju, niedaleko przede mną siedzą goście honorowi uroczystości – żona przywόdcy KPN, Maria Moczulska, oraz członkowie Rady Politycznej KPN, Tadeusz Jandziszak i Zygmunt Goławski.
Celebrans Ojciec Jerzy rozpoczyna mszę św. I rozpoczyna ją słowami: “od 17 września 1939 roku czekaliśmy wszyscy na tę mszę św. Czekała na nią cała Polska”. Dalej mόwi o “ciosie nożem w plecy”, zadanym walczącej z niemiecką agresją Polsce, czterdzieści dwa lata temu, przez sowiecką Rosję. Mόwi też o martyrologii narodu polskiego, o czuwającej nad nim Pani Jasnogόrskiej i związanej z tym nadziei.
Następnie kazanie wygłasza X. Gość. Jest ono gorzkim oskarżeniem tych, ktόrzy będąc przy władzy kierują się własnym, egoistycznym interesem, zapominając o dobru ogόłu. Podczas trwania liturgii, chόr wykonujący pieśni religijne, podkreśla uroczysty charakter mszy św. Rozpoczyna się ślubowanie KPN na wierność Najświętszej Marii Krόlowej Polski, na wierność Ojczyźnie. Akt ślubowania czyta młody konfederat. Słowa ślubowania powtarzają następnie wszyscy zebrani w świątyni. Chwila jest podniosła. Wokόł na twarzach wiernych widzę skupienie i wzruszenie.
Po ślubowaniu rozbrzmiewa jeszcze piesń “Boże coś Polskę” i msza św. dobiega końca. Jej uczestnicy formują teraz pochόd, udając się pod położony u stόp Jasnej Gόry Grόb Nieznanego Żołnierza. To tutaj, w jego pobliżu właśnie, przed ośmiu laty zatrzymała mnie SB. Wtedy jednak było nas tylko czterech. Dzisiaj są tu już setki.
W pochodzie widać jest wiele narodowych flag, wiele transparentόw z wolnościowymi i niepodległościowymi hasłami. Przed Grobem przemawia Marian Moczek (KPN, Katowice), przypominając zebranym historię Polski od tragicznego września 1939 roku, zbrodnię katyńską, komunistyczny terror aż do sierpnia’80.
Następuje złożenie wieńcόw i kwiatόw na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza. Odśpiewanie “Roty”, Jeszcze Polska nie zginęła” oraz “Boże coś Polskę”, kończy patriotyczną manifestację u stόp Jasnej Gόry. Teraz delegacje konfederatόw ze wszystkich regionόw kraju udają się na obrady, na ktόre rόwnież zostałem zaproszony.
Otwierając obrady pani Maria Moczulska – po serdecznym powitaniu jakie zgotowali jej zebrani konfederaci – wyraziła nadzieję, że już niedługo w podobnych zebraniach będzie mόgł uczestniczyć jej mąż.
Ja rόwnież, jak i pozostali uczestnicy zebrania, miałem taką nadzieję… Ostatnie miesiące rozbudziły bowiem w Polakach nadzieje, że mogą żyć godnie we własnym kraju, kraju wolnym i niepodległym. Wydawało się, że komunisci tracą grunt pod nogami.
Więcej, niektόrzy uważali nawet, że władza leży już na ulicy. Tylko ją brać! Nie brakowało ich rόwnież wśrόd konfederatόw, ktόrzy podczas pożegnań po częstochowskim spotkaniu ochoczo dodawali na odchodne: w przyszłym roku w Belwederze!
Niestety, miało być inaczej, przyszły rok miał przynieść raczej spotkania w więziennych celach…Ale o tym jeszcze wtedy nawet nikt nie myślał.