Sowieckie represje wobec Polaków
|
Aczkolwiek twórcą sowieckiego aparatu terroru był Polak, Feliks Dzierżyński, a w organach represji (WCzk, OGPU, NKWD) pracowało na wszystkich szczeblach wielu polskich komunistów, Polacy byli prześladowani jak wszystkie inne narody. Całość represji wobec Polaków - pomijając okres wojny domowej i wojny polsko-sowieckiej (1919-1920) - należy podzielić na trzy odrębne fazy: 1) represje wobec Polaków mieszkających w ZSRR, 2) represje wobec mieszkańców ziem wcielonych do ZSRR w latach 1939-1940 oraz wobec polskich jeńców, 3) represje po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie (marzec 1944 r.). (...) "Sprawa POW" i "operacja polska" NKWD (1933-1938) Po zakończeniu w 1924 r. repatriacji, która odbyła się na podstawie traktatu ryskiego (1921 r.), w ZSRR pozostało ok. 1,1-1,2 mln Polaków. Ogromna większość (ok. 900-950 tys.) mieszkała na Ukrainie i Białorusi, a tu z kolei zdecydowanie przeważali chłopi (ok. 80 proc.), którzy osiedleni byli jeszcze w wiekach XVII-XVIII i mieszkali na ogół w pobliżu granicy polsko-sowieckiej. Istniały też polskie skupiska w dużych miastach, takich jak Kijów czy Mińsk. W samej Rosji, na Zakaukaziu i Syberii Polacy (łącznie ok. 200 tys.) mieszkali głównie w miastach, a największe ich skupiska były w Leningradzie i Moskwie. Było wśród nich kilka tysięcy komunistów-emigrantów oraz podobnie liczni uczestnicy rewolucji i wojny domowej po stronie "czerwonych", którzy nie wrócili do Polski. Pozostali byli głównie emigrantami ekonomicznymi z przełomu XIX/XX w. Mimo zawarcia traktatu pokojowego i nawiązania stosunków dyplomatycznych (co było przełamaniem bojkotu Zachodu wobec Rosji Sowieckiej), stosunki między obu państwami były bardzo złe. Jeżeli dodać do tego reminiscencje wojny polsko-bolszewickiej oraz teorię "fortecy proletariackiej", otoczonej przez imperialistów, nie będzie dziwnym, że wśród ofiar coraz bardziej rozpowszechnionej "szpiegomanii" byli liczni Polacy. Można szacować, iż w latach 1924-1929 co najmniej kilkuset zostało rozstrzelanych jako "polscy szpiedzy" (nieliczni byli nimi rzeczywiście). W ramach walki z religią represjonowano też kilkuset polskich duchownych katolickich, w tym co najmniej kilkunastu zostało rozstrzelanych lub "zaginęło". W porównaniu z hekatombą cerkwi prawosławnej była to kropla w morzu, ale oznaczało to faktyczną likwidację Kościoła, do którego należały setki tysięcy polskich chłopów. W 1939 r. w całym ZSRR czynne były tylko dwa kościoły katolickie - w Moskwie i Leningradzie, pozostawione z uwagi na personel placówek dyplomatycznych. Polscy chłopi znaleźli się również wśród ofiar kolektywizacji. Wedle klasyfikacji, przyjętej przez władze, do "kułaków" zaliczono ok. 20 proc. polskich chłopów, a nieco więcej zostało uznanych za "podkułaczników". Nasilniejszy opór stawiali Polacy na Ukrainie. Kilka tysięcy domagało się - nadaremnie - prawa do wyjazdu z ZSRR , ale opór złamano siłą. Wedle niezbyt dokładnych statystyk, ludność rejonów zamieszkanych przez Polaków w jednym tylko 1933 roku zmniejszyła się - w wyniku deportacji - o blisko 1/4. Łagodniej przebiegła kolektywizacja polskich gospodarstw na Białorusi. (...) Między 15 sierpnia a 15 września 1933 r. aresztowano ok. 20 polskich komunistów, w większości emigrantów, w tym jednego członka Biura Politycznego KC Komunistycznej Partii Polski. W następstwie "śledztwa" aresztowano kolejnych. Wszyscy zostali oskarżeni o przynależność do "szpiegowsko-dywersyjnej organizacji POW". (...) W 1933 r. Polska Organizacja Wojskowa dawno już nie istniała, a wszystkie oskarżenia były całkowicie fałszywe. Niemniej, spośród aresztowanych Polaków kilku zostało skazanych na karę śmierci i rozstrzelanych (m.in. znany poeta awangardowy Witold Wandurski), kilku zmarło w więzieniach. Ci, którzy trafili do obozów, zostali rozstrzelani w czasie Wielkiej Czystki. Przez parę lat "sprawa POW" istniała głównie w sferze propagandowej i służyła jako argument w walkach wewnętrznych w KPP, w których zarzut "peowiackiej prowokacji" był równie ciężki jak oskarżenie o "trockizm". Ważniejsze jednak, iż OGPU (później - GUGB NKWD) prowadziło cały czas ewidencję Polaków, którzy pracowali w instytucjach państwowych, Kominternie czy samym aparacie bezpieczeństwa. Jeszcze ważniejsze, że to samo robiono wobec tysięcy osób w zamieszkanych przez Polaków regionach Ukrainy i Białorusi. A istniały tam dwa polskie rejony autonomiczne - od 1925 r. na Ukrainie (imienia Juliana Marchlewskiego) i od 1932 r. na Białorusi (imienia Dzierżyńskiego) - i planowano utworzenie dwóch następnych. Lokalne władze składały się z Polaków, były polskie szkoły, gazety, teatry, wydawnictwa książkowe. Słowem, były to enklawy "sowieckiej Polski". We wrześniu 1935 r. zaczęła się - w Kijowie, Mińsku i Moskwie - nowa fala aresztowań, i tym razem pod hasłem rozbicia "siatki POW". Władze przystąpiły równocześnie do likwidacji polskich rejonów autonomicznych. Ale dopiero na przełomie 1936 i 1937 r. - zgodnie z ogólnym rytmem, w jakim rozwijała się Wielka Czystka - wraz z aresztowaniem Polaków-funkcjonariuszy NKWD został przekroczony punkt krytyczny. Śledztwo "wspinało" się coraz wyżej w hierarchii i coraz szerzej rozchodziło się "w dół". Na plenum KC WKP(b), w czerwcu 1937 r., Jeżow stwierdził, że POW "przeżarła organy radzieckiego wywiadu i kontrwywiadu" oraz zameldował, że NKWD "wykrył i likwiduje najpotężniejszą" sieć wywiadu polskiego. W więzieniach siedziały już setki Polaków - w tym znaczna część elity komunistycznej - a brutalne metody śledztwa rodziły wciąż nowe "fakty". Latem 1937 r. NKWD przystąpił - zaczynając od Niemców - do generalnej fali represji wobec mniejszości narodowych. Wnet przyszła kolej na Polaków. 11 sierpnia Jeżow podpisał rozkaz operacyjny nr 00485, który przewidywał m.in. "całkowitą likwidację (...) podstawowych zasobów ludzkich polskiego wywiadu w ZSRR". "Polska operacja", przewidziana początkowo na 3 miesiące, była parokrotnie przedłużana i zakończyła się decyzją NKWD i Rady Komisarzy Ludowych z 15 listopada 1938 r., z tym, że przez parę miesięcy trwało "czyszczenie" wśród tych enkawudzistów, którzy brali udział w operacji. Represje wobec Polaków objęły zarówno czołówkę działaczy komunistycznych (m.in. stracono 46 członków i 24 zastępców członków KC), jak i "zwykłych obywateli"; zarówno robotników, jak i - przede wszystkim - chłopów. Według sprawozdania NKWD z 10 lipca 1938 r., aresztowano łącznie 134 519 Polaków - ok. 53 proc. na Białorusi i Ukrainie. Do chwili podjęcia decyzji z 15 listopada łączna liczba aresztowanych doszła do 150 tys. Szacuje się, że 40-50 proc. zostało rozstrzelanych. Pozostałych deportowano do Kazachstanu lub osadzono w obozach. Tak więc Polacy stanowili zapewne nie mniej niż 10 proc. ofiar Wielkiej Czystki (październik 1936 - listopad 1938) i ok. 40 proc. "kontyngentu" w ramach operacji, skierowanej przeciwko mniejszościom narodowym. Są to dane minimalne, gdyż tysiące Polaków zostało deportowanych z Ukrainy i Białorusi poza "polską operacją". Tak czy inaczej, opustoszały nie tylko zamieszkane przez polskich komunistów pokoje w hotelu "Lux" i ich miejsca za biurkami w różnych sowieckich urzędach, ale także polskie (kołchozowe) wsie. Katynie, więzienia i deportacje (1939-1941) Zawarty 23 sierpnia 1939 r. między ZSRR i III Rzeszą pakt o nieagresji przewidywał (w tajnym protokole) "granicę sfery interesów" na terytorium Polski. 14 września wydane zostały dyrektywy "o rozpoczęciu ofensywy przeciwko Polsce", a trzy dni później Armia Czerwona dokonała inwazji. Założeniem politycznym było "wyzwolenie" ziem nazwanych "Zachodnią Białorusią" i "Zachodnią Ukrainą", spod "okupacji" faszystowskiej Polski, i przyłączenie ich do odpowiednich republik ZSRR. Jak do tej porz nie znaleziono żadnych wiarygodnych dokumentów, które by potwierdzały zamiar utworzenia "Polskiej" SRR.Proces inkroporacji przebiegał szybko w atomosferze nacisku psychologicznego i represji. 29 listopada 1939 r. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nadało wszystkim stałym mieszkańcom wcielonych ziem obywatelstwo sowieckie. Pewną część polskiego terytorium (Wilno i okolice) przekazano, niepodległej jeszcze, ale już uzależnionej od Moskwy, Republice Litewskiej. Jest rzeczą oczywistą, że ziemie te musiały być objęte systemem represji, który panował w ZSRR, tym bardziej że istniała - całkowicie uzasadniona - obawa, iż powstaną konspiracyjne, niepodległościowe organizacje. Kilka oddziałów Wojska Polskiego, które uniknęły niewoli, podjęło zresztą już jesienią działalność partyzancką. Na inkorporowane terytoria zostali więc delegowani liczni enkawudziści, organizując od razu całą strukturę "czekistowską". Skoncentrowano tu także znaczne jednostki Wojsk Wewnętrznych (i Pogranicznych) NKWD. W zakresie kontroli i represji nowa władza miała, generalnie rzecz biorąc, dwa problemy: jeńców wojennych oraz społeczeństwa cywilnego. Siłą rzeczy, najpierw musiano zająć się wojskowymi. W niewoli sowieckiej znalazło się ok. 240-250 tys. jeńców, w tym ok. 10 tys. oficerów (zawodowych i rezerwy). W dzień po rozpoczęciu agresji wydane zostały pierwsze decyzje, dotyczące jeńców - 19 września Beria powołał (rozkaz nr 0308) Zarząd ds. Jeńców Wojennych NKWD - oraz utworzenia sieci obozów. Od początku października zwalniano stopniowo część jeńców-szeregowców, z tym, że ok. 25 tys. skierowano do budowy szos, a ok. 12 tys. przekazano Ludowemu Komisariatowi Metalurgii Żelaza jako robotników przymusowych. Nieznana do tej pory liczba trafiła do obozów pracy i została rozproszona małymi grupami po całym Archipelagu Gułag. Równocześnie podjęte zostały decyzje o utworzeniu dwóch "obozów oficerskich" (Starobielsk, Kozielsk) oraz osobnego obozu dla funkcjonariuszy policji, więziennictwa i straży granicznej (Ostaszków). (...) W końcu lutego 1940 r. więziono w nich 6192 policjantów itp. oraz 8376 oficerów. Przez dłuższy czas Moskwa nie miała, jak się wydaje, pomysłu, co zrobić z jeńcami. Przygotowywano się do skazania przynajmniej części z nich. Zaczęto od obozu w Ostaszkowie, w którym "typowy" zarzut wynikał z art. 58-13 Kodeksu Karnego RSFRR, dotyczącego osób, które "zwalczały międzynarodowy ruch robotniczy". Przy niewielkim wysiłku interpretacyjnym każdy policjant czy strażnik więzienny mógł być z tego powodu osądzony. Przewidywano kary 5-8 lat obozu pracy. W drugiej połowie lutego 1940 r. - być może w związku z obrotem wydarzeń w wojnie z Finlandią - nadszedł czas decyzji. Jak można sądzić na podstawie dotychczas ujawnionych dokumentów, ta, którą podjęto, była raczej niespodziewana: 5 marca, na wniosek Berii, Biuro Polityczne postanowiło "zastosować najwyższy wymiar kary" wobec wszystkich jeńców (14,7 tys.), a także wobec 11 tys. Polaków znajdujących się w więzieniach zachodnich obwodów Białorusi i Ukrainy. Wszyscy oni, jak stwierdzał - raczej zgodnie z prawdą - Beria: "są zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy wrogami władzy radzieckiej". Formalnie wyroki miało wydawać Specjalne Kolegium, "trojka" NKWD - Iwan L. Basztakow, Bachczo (Bogdan) Z. Kobułow i Wsiewołod N. Mierkułow. Na wniosku Berii osobistym podpisem potwierdzili aprobatę Stalin, Woroszyłow, Mołotow i Mikojan; protokolant dopisał, że "za" byli też - nieobecni na posiedzeniu - Kalinin i Kaganowicz. (...) Od 3 kwietnia do 13 maja - jeńców wywożono z obozów grupami. Z Kozielska (4404 osoby) przewożono do miejscowości Katyń, gdzie byli zabijani strzałami w tył głowy nad zbiorowymi grobami. Jeńców ze Starobielska (3896 osób) zabijano w pomieszczeniach UNKWD w Charkowie, a ciała grzebano na przedmieściu miasta (Piatichatki), zaś jeńców z Ostaszkowa (6287 osób) zabijano w gmachu UNKWD w Kalininie (obecnie Twer), a grzebano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób. 9 czerca, zastępca szefa NKWD, Wasilij W. Czernyszow, mógł zameldować, że obozy są gotowe na przyjęcie nowych jeńców. Wymieniona we wniosku Berii liczba 11 tys. uwięzionych Polaków stanowiła małą część liczby osób, które znalazły się w więzieniach. Wśród aresztowanych można wyróżnić kilka kategorii. Najliczniejszą, ale z której znaczna część była więziona stosunkowo krótko, byli "bieżeńcy", tzn. osoby, zatrzymane podczas prób przedostania się z okupacji niemieckiej. Przez więzienia i areszty przeszło ich ok. 145 tys., pewna część została skazana i wysłana do obozów pracy, część zwolniono. Drugą grupą (ok. 35 tys.) byli "pieriebieżczyki", czyli ci, którym nie udała się ucieczka na Litwę, do Rumunii lub na Węgry. Część z nich po kilku tygodniach zwolniono, ale ok. 10 tys. - z wyrokami 3-8 lat, wydanymi przez OSO - trafiło do obozów (głównie do Dalłagu, w tym także na Kołymę). Część natomiast została rozstrzelana na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. Trzecią kategorię stanowili aresztowani działacze organizacji konspiracyjnych, oficerowie nie zmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi, różnego rodzaju "pomieszcziki", słowem - "element społecznie niebezpieczny" (socjalnoopasnyj). To właśnie z tej kategorii pochodziła większość wśród 7305 osób, które - z liczby 11 tys. branych pod uwagę - zostały rozstrzelane na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. Miejsca ich pochówku są do tej pory nieznane, wiadomo tylko, że na Ukrainie rozstrzelano 3405 osób, a na Białorusi 3880. Nie dokonano jeszcze obliczeń ogólnych całej "populacji więziennej" na ziemiach wcielonych do ZSRR (łącznie z Litwą, przyłączoną latem 1940 r.). Ale np. - wg stanu na 10 czerwca 1941 r. - w więzieniach obwodów zachodnich Ukrainy i Białorusi przebywało ok. 39,6 tys. więźniów (w tym ok. 12,3 tys. z wyrokami), czyli - w porównaniu z marcem 1940 r. - liczba więźniów podwoiła się. (...) Ich los po rozpoczęciu ataku Niemiec na ZSRR był niejednokrotnie okrutny. W samych tylko więzieniach na zachodzie Ukrainy rozstrzelano przed ewakuacją ok. 6 tys. osób, choć mało prawdopodobne, aby na tak dużej liczbie skazanych ciążyły wyroki śmierci. W raportach NKWD rozstrzelanych określano jako osoby "ubyłe według pierwszej kategorii". Co najmniej kilkaset osób zastrzelono podczas prób ucieczki z konwojów, a w jednym wypadku dowódca konwoju "na własną rękę" kazał rozstrzelać 714 więźniów (w tym 500 przed wyrokami). Co najmniej od akcji "odkułaczania" jako jeden z instrumentów represji stosowano masowe deportacje. Na ziemiach wcielonych do ZSRR system zsyłek został zastosowany na wielką skalę. Mówiąc o tych deportacjach, ma się zazwyczaj na myśli cztery wielkie akcje, ale zsyłki pojedynczych rodzin czy mniejszych grup trwały co najmniej od listopada 1939 r. i do dziś nie wiadomo, ile osób objęły. Podobnie jak przymusowe przesiedlenia do Besarabii i wschodnich rejonów Białorusi i Ukrainy z drugiej połowy 1940 r. Historycy nie są w pełni zgodni co do szczegółów ilościowych owych wielkich akcji deportacyjnych. Do niedawna opierano się na szacunkach, których dokonywały polskie organizacje konspiracyjne lub na obliczeniach ambasady polskiej z 1941 r. Po dotarciu do danych NKWD większość badaczy uznaje, że zawarte w nich dane należy uznać za pewne, ale że jednocześnie są to wielkości minimalne. Pierwsza akcja odbyła się 10 lutego 1940 r., na podstawie decyzji Rady Komisarzy Ludowych (z 5 grudnia 1939 r.). (...) O jej znaczeniu może świadczyć fakt, że nadzorował ją na miejscu sam Mierkułow, zastępca Berii. Deportacja lutowa objęła przede wszystkim chłopów, mieszkańców małych miasteczek, osadników rolnych oraz służbę leśną. Wg danych NKWD, deportowano ok. 140 tys. osób, z czego Polacy stanowili ok. 82 proc. Zsyłano też Ukraińców i Białorusinów, pracowników leśnych. Miejscem zsyłki były północne obwody Rosji i zachodnia Syberia. W tym samym czasie, gdy na Kremlu zapadała decyzja o rozstrzelaniu jeńców, Rada Komisarzy Ludowych (SNK) postanowiła (2 marca 1940 r.) o deportacjach następnych kategorii ludności. Kolejna masowa zsyłka rozpoczęła się w nocy z 12 na 13 kwietnia. Tym razem ofiarami jej padły rodziny rozstrzelanych i więźniów oraz - jak zwykle - element społecznie niebezpieczny. Wg danych NKWD zesłano ok. 61 tys. osób. Niemal wszystkie do Kazachstanu. Trzecia akcja, na podstawie tej samej decyzji SNK, odbyła się w nocy z 28 na 29 czerwca 1940 r. Objęła ona w zasadzie tzw. bieżeńców, tzn. osoby, które przed wrześniem 1939 r. nie mieszkały na ziemiach inkorporowanych i nie wróciły do swoich domów w strefie okupacji III Rzeszy po zawarciu odpowiedniej umowy sowiecko-niemieckiej (skorzystało z niej ponad 60 tys. osób, w tym ok. 1,5 tys. Żydów!). Cechą charakterystyczną masy ok. 80 tys. deportowanych, był fakt, że 84 proc. wśród nich stanowili Żydzi. Czwarta i ostatnia akcja rozpoczęta została 22 maja, na mocy postanowienia KC WKP(b) i SNK z 14 tegoż miesiąca. Założeniem jej było "oczyszczenie" pasa granicznego i republik nadbałtyckich z "elementów niepożądanych". Osoby deportowane zaliczono do kategorii tzw. zsyłposieleńców, tzn. skazanych na 20 lat pobytu w wyznaczonych rejonach (głównie w Kazachstanie). Fala ta - nie licząc Łotwy, Estonii i Litwy środkowej - objęła ok. 86 tys. osób. Łącznie więc, wedle danych NKWD, deportowano w tych akcjach około 330-340 tys. osób. Razem z innymi wysiedleniami liczba deportowanych sięgała zapewne nie mniej niż 400-450 tys. osób. Były jeszcze inne grupy, które wbrew swojej woli znalazły się w głębi ZSRR - ok. 150 tys. młodych mężczyzn, wcielonych do Armii Czerwonej, którzy służbę odbywali głównie w tzw. batalionach roboczych (strojbataliony); ponad 100 tys. osób, które podjęły - tylko częściowo z własnego wyboru - pracę w przemyśle (głównie w Zagłębiu Donieckim, na Uralu i zachodniej Syberii). Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce, represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę na wpół przymusową - ponad milion osób, tzn. co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc. Około 3/4 represjonowanych było Polakami. W nocy z 4 na 5 stycznia 1944 r. czołówki pancerne Armii Czerwonej przekroczyły granicę polsko-sowiecką, ustanowioną traktatem ryskim. Granicy tej jednak nie uznawała ani Moskwa, ani - de facto - mocarstwa zachodnie, a od odkrycia zbrodni w Katyniu zerwane były (przez ZSRR) stosunki dyplomatyczne. Niemniej, dyrektywy polskich władz wojskowych, zarówno emigracyjnych, jak i krajowych, przewidywały, że w chwili zbliżenia się frontu podziemna Armia Krajowa ogłasza mobilizację, podejmuje walki z Niemcami, a po nadejściu Armii Czerwonej ujawnia się wobec niej. Cała ta operacja nosiła kryptonim "Burza". Podobnie czynić miały struktury państwa podziemnego. Do pierwszego kontaktu doszło w końcu marca, na Wołyniu, gdzie dowódca dywizji partyzanckiej AK przez blisko dwa miesiące walczył wspólnie z jednostkami sowieckimi przeciw Niemcom. 27 maja niektóre oddziały AK zostały rozbrojone i główne siły dywizji - w walce z Niemcami - wycofały się na zachód. Ten sposób działania - najpierw lokalna współpraca, później rozbrajanie AK - okazał się regułą stosunku Armii Czerwonej do polskich oddziałów. Najbardziej spektakularne wydarzenia miały miejsce w rejonie Wilna. Silne zgrupowanie AK 9 lipca uderzyło na miasto równocześnie z wojskami sowieckimi. W kilka dni po zakończeniu walk o Wilno nadciągnęły oddziały Wojsk Wewnętrznych NKWD i przeprowadziły dwudniową operację rozbrajania żołnierzy AK. Jak zameldowano (20 lipca) Stalinowi rozbrojono ponad 6 tys. partyzantów, a około tysiąca wymknęło się z okrążenia. Aresztowano całe dowództwo zgrupowania. Oficerowie zostali internowani w obozach NKWD, żołnierzom zaś dano wybór: obóz lub służba w prosowieckiej armii polskiej, dowodzonej wówczas przez gen. Zygmunta Berlinga. Podobną taktykę zastosowano wobec zgrupowania AK, które brało udział w walkach o Lwów. Wszystko to rozgrywało się na ziemiach, uznawanych przez Moskwę za należące do ZSRR. Ale na terenach na zachód od "linii Curzona" idące za frontem jednostki zaporowe, wojska NKWD i Smiersz (kontrwywiad wojskowy) postępowały podobnie. Działo się to zgodnie z rozkazem (nr 220169) Naczelnego Dowództwa z 1 sierpnia 1944 r. Wedle raportu z października, w którym podsumowywano wykonanie rozkazu, zatrzymano i rozbrojono ok. 25 tys. żołnierzy AK; wśród nich było ponad 300 oficerów, których internowano. Oddziały NKWD i grupy operacyjne Smiersz posiadały własne więzienia i obozy, w których przetrzymywano zarówno polskich partyzantów, jak volksdeutschów i jeńców niemieckich. Oficerów, a potem także żołnierzy, którzy odmawiali służby w "wojsku Berlinga", wysyłano - w ślad za ich kolegami z Wilna czy Lwowa - do obozów w głębi ZSRR. Nie udało się do tej pory ustalić dokładnej liczby internowanych uczestników akcji "Burza". Szacuje się jednak, że było to ok. 25-30 tys. osób. Ale na ziemiach wcielonych do ZSRR od jesieni 1944 r. trwały też masowe aresztowania, z reguły kończące się skazaniem (i wysyłką do obozów) lub pracą przymusową (najczęściej w Zagłębiu Donieckim). Wprawdzie tym razem podstawową masę deportowanych stanowili Ukraińcy, ale szacuje się, że w różnych formach represjonowano wówczas co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Polaków. NKWD i Smiersz nie zakończyły bynajmniej swojej działalności po rozbiciu większości zmobilizowanych oddziałów AK . Rozkazem nr 001266/44 z 15 października 1944 r. Beria powołał specjalnie przeznaczoną do stacjonowania w Polsce dywizję (64 Dywizja Strzelców). Na terenach przygranicznych do działań włączały się też jednostki NKWD z Białorusi i Ukrainy. Od chwili sformowania do końca 1944 r. NKWD i Smiersz zatrzymały ok. 17 tys. osób, z czego ponad 4 tys. zostało przesłanych do obozów w głębi ZSRR. Jednostki sowieckie, od 1 marca 1945 r. podporządkowane Głównemu Doradcy NKWD przy polskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, działały w Polsce do wiosny 1947 r., przy czym mniej więcej do sierpnia-września 1945 r. były główną siłą "oczyszczającą" teren z oddziałów konspiracji niepodległościowej. Od stycznia 1945 r. do sierpnia 1946 r. aresztowały one ok. 3,4 tys. żołnierzy różnych formacji konspiracyjnych (większość wysłano do obozów, część przekazano polskim władzom), a zatrzymały łącznie ok. 47 tys. osób. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na polskie ziemie wcielone w 1939 r. do III Rzeszy miały miejsce masowe aresztowania nie tylko volksdeutschów, ale także Polaków, którzy - pod przymusem - podpisali tzw. III listę narodowościową. Z Pomorza i Górnego Śląska wywieziono do ZSRR co najmniej 25-30 tys. osób cywilnych, w tym ok. 15 tys. górników, których osadzono w obozach w Donbasie i zagłębiu zachodniosyberyjskim. NKWD jednak nie ograniczało się do masowych akcji represyjnych, obław i pacyfikacji. Już późnym latem 1944 r. powstawały terenowe grupy operacyjne - w zasadzie Smiersza - które prowadziły normalną działalność operacyjną, w tym także werbowały agentów. Najbardziej znaną operacją, kierowaną bezpośrednio przez zastępcę Berii, gen. Iwana Sierowa, było podstępne aresztowanie piętnastu przywódców polskiego państwa podziemnego: dowódcy AK, wicepremiera rządu i jego trzech zastępców oraz członków Rady Jedności Narodowej (konspiracyjnego quasi-parlamentu). Przywódcy ci skłonni byli uznać porozumienia jałtańskie i podjęli zaproponowane im przez Sierowa rozmowy polityczne. Gdy tylko zgłosili się w umówionym miejscu (Pruszków pod Warszawą) zostali aresztowani i przewiezieni wprost do więzienia na Łubiance. Po kilkutygodniowym śledztwie, 19 czerwca 1945 r., rozpoczął się ich publiczny proces, który odbywał się w tej samej Sali Kolumnowej Pałacu Związków Zawodowych, w której miały miejsce niektóre publiczne procesy z lat Wielkiej Czystki. Równocześnie trwały - także w Moskwie - rozmowy prosowieckich władz polskich z przedstawicielami akceptujących ustalenia jałtańskie polskich sił demokratycznych. Wyrok zapadł tego samego dnia, kiedy trzy wielkie mocarstwa uznały, że Polacy porozumieli się co do utworzenia rządu koalicyjnego, w którym miażdżącą przewagę mieli komuniści i ich sojusznicy (a raczej satelici). Wyroki wprawdzie nie były - jak na sowieckie zwyczaje - zbyt wysokie (do 10 lat), ale trzech skazanych nigdy nie wróciło do kraju. Gen. Leopold Okulicki, komendant AK, zmarł w więzieniu już w grudniu 1946 r.
Trudno twierdzić z całą pewnością, ale wydaje się raczej prawdopodobne, że Polacy byli jedną z tych narodowości, które najbardziej odczuły na sobie represywność systemu sowieckiego. Wynikało to, jak sądzę, zarówno z "normalnych" mechanizmów funkcjonowania aparatu przemocy, jak i z istniejącej wrogości między obu państwami oraz nieufności przywódców sowieckich - a szczególnie Stalina - do Polaków i Polski. Zarówno Polacy - obywatele sowieccy, jak i Polacy - obywatele polscy, padali ofiarą właściwie wszystkich faz, etapów i form terroru: szpiegomania, "odkułaczanie", walka z religią i mniejszościami narodowymi, Wielka Czystka, zapełnianie obozów niewolniczą siłą roboczą, mordy na jeńcach, masowe deportacje "elementu społecznie niepożądanego", "oczyszczanie" regionów przygranicznych i tyłów Armii Czerwonej, pacyfikacje mające na celu dopomożenie rodzimym komunistom w zdobyciu władzy... Przeraźliwie smutnym paradoksem jest fakt, że wszystko to było wykonywane rękami ludzi, którzy za swego patrona mieli właśnie Polaka. Andrzej Paczkowski |
wiecej infromacji: | kontakt z nami: | |
info@videofact2.com | videofact@videofact2.com | |
tel: (212) 567-6099
|
All rights reserved. VideoFact © 1999 |