Ponizszy tekst reprezentuje poglady autora, ktory byl pierwszym "solidarnosciowym" dyplomata w USA.

 

Jak wygladalo przyjmowanie Polski do NATO z perspektywy amerykanskiej?

Przegladam stare roczniki gazet, rozmawiam z polskimi dyplomatami pracujacymi w USA od upadku komunizmu do dni dzisiejszych. Pytam o to osobistosci zycia polonijnego, a nawet zwyklych ludzi. Bo z perspektywy krajowej wyglada to zupelnie inaczej: ot, po prostu – Sowiety upadly, wiec Ameryka poszerzyla swoja strefe wplywow, a dla nas moze byc to korzystne. Malo kto w Polsce rozumie z jak kiepskiego punktu startowalismy. Mimo, ze komunizm upadl we wszystkich bylych panstwach tzw. demokracji ludowej (czyli po prostu satelickich), mimo ze zjednoczyly sie juz Niemcy, strupieszaly Uklad Warszawski rozwiazano dopiero 31 marca 1991 roku. Zwiazek Sowiecki istnial kilka miesiecy dluzej, az polozyl mu kres nieudolny pucz starych komunistow przeciw Gorbaczowowi i oglaszanie niepodleglosci przez kolejne zbuntowane republiki.
 

Kto pierwszy szlak wyznaczyl?

- Jeszcze jesienia 1991 roku – wspomina jeden z polskich dyplomatow - nawet po puczu Janajewa i rozpadzie ZSRR, kiedy znowu wzroslo zainteresowanie Polska, a opadla troche fascynacja Rosja – najzupelniej nieoficjalne slowko o NATO wywolywalo zniecierpliwiona niechec amerykanskich partnerow. Pamietam uparte zabiegi w Waszyngtonie - przed wizyta owczesnego premiera Krzysztofa Bieleckiego, by we wspolnej deklaracji po wizycie znalazlo sie choc enigmatyczne zdanie o zainteresowaniu USA bezpieczenstwem naszego regionu Europy. Przeciez w tym samym mniej wiecej czasie minister obrony w rzadzie Bieleckiego, admiral Kolodziejczyk, powiedzial oficjalnie, ze czlonkostwo NATO nas nie interesuje. Wiec jak my moglismy nawet napomykac o czyms rownie niestosownym?

Z takiego punktu zaczynalismy.

- Zaskoczylo mnie – mowi inny z polskich dyplomatow – ze w USA podobnie jak w Polsce za komuny dominowalo przekonanie: nie draznic Wielkiego Niedzwiedzia!

Kto byl pierwszy? Kto wytyczyl ten szlak, ktory dzis dobiega zwycieskiego konca? Kto zrobil najwiecej? Pozwole sobie przypomniec trzech Wielkich Zapomnianych.

Pierwszy to Leszek Moczulski, dzis juz nieobecny w polskiej polityce, ale pamietajmy, ze to on wlasnie – jako zalozyciel i szef formalnie nielegalnej Konfederacji Polski Niepodleglej – pierwszy domagal sie usuniecia wojsk sowieckich z Polski wywolujac zgorszenie realistow. Bo przeciez wiadomo: nie draznic Wielkiego Niedzwiedzia! A przeciez nie bylo to nic innego, jak przygotowywanie przyszlosci: tej ktora dzis sie ziscila.

Drugi to Jan Olszewski, dzis tez na marginesie polskiej polityki. Ale za jego premierostwa na szczeblu rzadowym po raz pierwszy oficjalnie stwierdzono i zapisano w dokumentach Ministerstwa Obrony Narodowej, ze strategicznym celem Polski jest czlonkostwo w NATO.

Wywolalo to wprawdzie delikatnie wyrazona, ale nieprzychylna reakcje Waszyngtonu, a jego wizyta w USA wczesna wiosna 1992 roku zostala zignorowana przez prominentne osobistosci. Bariera zostala jednak przelamana.

Trzeci to Lech Walesa. Nie wiem czy mam prawo go tu wpisywac, bo byly prezydent nie jest postacia zapomniana, jego zaslugi dla czlonkostwa Polski w NATO docenia nawet prezydent aktualny. Nie pamietamy juz niestety jego uporu w kwestii wycofania wojsk najpierw sowieckich, a potem juz tylko rosyjskich. Gdyby wojska te – jak twardo zadal Kreml – zostaly wycofane dopiero po uprzednim opuszczeniu Niemiec przez Armie Czerwona, nie swiecilibysmy dzis przystapienia do Paktu. Polska bylaby ostatnim miejscem w obszarze bylych panstw satelickich, gdzie wciaz rezyduja sily zbrojne potencjalnego przeciwnika NATO. Pomijajac juz szkody, jakie wyrzadziliby zdemoralizowani Ruscy, taka obecnosc przekreslilaby nasze szanse na dlugo. Byla to jedna z najbardziej przenikliwych decyzji Lecha Walesy, a jego upor – blogoslawiony.

O bylym prezydencie RP mozna tu mowic tylko pochwalnie, ale inne jego dzialania sa szerzej znane i dobrze pamietane. Postawil na porzadku dnia sprawe poszerzenia NATO podczas wizyty w Warszawie prezydenta Borysa Jelcyna w sierpniu 1993 roku nacierajac obcesowo na zmeczonego i pewnie pijanego rosyjskiego przywodce tak mocno, az ten pozna noca podpisal komunikat wyrazajacy brak sprzeciwu Rosji wobec wstapienia Polski do NATO. Gdy rano Jelcyn oprzytomnial, jego doradcy i ministrowie zlapali sie za glowy. Obojetnie, zgodzil sie czy tez nie i obojetnie jak mocno potem Rosja odwolywala ta zgode: sprawa stala sie swiatowa sensacja, a tym samym z gabinetow przeniosla sie w sfere szerokiej opinii publicznej. W pare dni pozniej, pierwszego wrzesnia Lech Walesa wysyla oficjalny list do sekretarza generalnego NATO, w ktorym stwierdza, ze przystapienie do Paktu jest strategicznym celem Polski. Kiedy Bialy Dom opracowal projekt Partnerstwa Dla Pokoju, aby cos zamiast NATO zaoferowac krajom bylego obozu sowieckiego, legendarny przywodca Solidarnosci i pierwszy prezydent Wolnej Polski byl postacia kluczowa. Aby go przekonac wyslano do Warszawy delegacje z mowiacym po polsku generalem Johnem Shalikashvili i corka czeskich emigrantow Madelaine Albright. Wydawalo sie, ze niewiele wskoraja, bo Walesa slusznie uznal projekt w pierwotnym ksztalcie za mydlenie oczu kandydatom; gdyby publicznie go skrytykowal, oznaczaloby to koniec zamierzenia. Clinton podobno osobiscie prosil Walese o przychylniejsze stanowisko, ale nasz prezydent zadal wyraznego otwarcia drzwi. W efekcie musial ustapic Clinton i w styczniu 1994 roku podczas wizyty w Pradze czeskiej powiedzial, ze poszerzenie Paktu jest przesadzone, pozostaja tylko pytania kiedy i jak?

- Byla to zapowiedz zwyciestwa - wspomina polski dyplomata. – Walesa przebil mur glowa, ale pozostawala jeszcze ogromna praca do wykonania, bo poszerzenie moglo ciagnac sie i ze dwadziescia lat.

Czy istnieje lobby rosyjskie w USA?

Odrodzona Rzeczpospolita miala szczescie do swoich pierwszych ambasadorow w Waszyngtonie. Sp. Kazimierz Dziewanowski byl jednoczesnie arystokrata i czlowiekiem nieslychanie prostym, otwartym i madrym. Jego fascynujaca, pelna ciepla osobowosc byla najlepsza wizytowka Wolnej Polski, jakze inna od tej, ktora prezentowali dotad w USA komunistyczni aparatczycy. Tak jak Dziewanowski byl idealna osoba na okres spontanicznego zainteresowania naszym krajem i Solidarnoscia, tak dr Jerzy Kozminski byl idealna osoba na czas naturalnego opadniecia tej fali, gdy wylonily sie realia pokazujace, ze jestesmy tylko sredniej wielkosci panstwem z odleglej czesci Europy zabiegajacym w stolicy wielkiego mocarstwa o swoje interesy. Fachowy urzednik, tytan woli i organizacji umiejacy precyzyjnie podzielic prace pomiedzy swoj zespol, naoliwic wszystkie tryby, zapedzic ludzi do roboty nie tylko nakazem, ale nade wszystko wlasnym przykladem.

Obaj ambasadorzy nie mieli latwej pracy, by przekonac amerykanskie elity do rzucenia wyzwania Wielkiemu Niedzwiedziowi, a przeciez tak wlasnie Moskwa odbierala poszerzenie NATO w glab dotychczasowej strefy swoich wylacznych wplywow. O tymΈ ze niedzwiedzie zebiska dawno sa sprochniale, nie chciano slyszec. Jeszcze w polowie 1993 roku owczesny sekretarz stanu Christopher Warren na posiedzeniu Rady Atlantyckiej w Atenach stwierdza, ze poszerzenie NATO nie wchodzi w rachube, choc dzialo sie to wkrotce po wiosennym spotkaniu w Waszyngtonie trzech prezydentow – Clintona, Havla i Walesy, gdzie temat byl poufnie dyskutowany i gdzie podobno prezydent USA zrozumial jak bardzo narody srodkowoeuropejskie czuja sie czescia Zachodu i jak wielka jest ich determinacja w dazeniu do NATO i Unii Europejskiej.

- Czy istnieje lobby rosyjskie w USA?

- Istnieja raczej relikty dwubiegunowego postrzegania swiata w mentalnosci niektorych politykow amerykanskich. Tego, co skrotowo nazywa sie tutaj „Russia First" – mowi dzisiaj ambasador Jerzy Kozminski. – Fascynacja Rosja jako wielkim narodem i wielka kultura.

Dobrym przykladem tej ewolucji postaw jest Strobe Talbot. Przyjaciel Billa Clintona, niegdys autor entuzjastycznych artykulow na temat Gorbaczowa i pierestrojki w tygodniku Time, znawca i milosnik kultury rosyjskiej. Potem dlugoletni pierwszy zastepca sekretarza stanu, a wiec faktyczny menedzer polityki zagranicznej. Jeszcze do 1995 roku odradzal prezydentowi poszerzenie paktu. Ale choc Strobe kochal Rosje, ona nie spelniala jego nadziei, tak jak nadziei innych amerykanskich lewicowych liberalow: dostrzegli w koncu brak postepow w budowie demokracji, wroga polityke zagraniczna, coraz silniejszy nacjonal-komunizm, mafie w gospodarce i przerazenie nowojorskich biznesmenow usilujacych robic interesy w wielkim kraju, ktory wyobrazali sobie jako nowa Ameryke, tylko biedniejsza.

Ale moze nie mniej wazna od tego rozczarowania Rosja amerykanskich elit, ktore uniemozliwilo zbudowanie autentycznego lobby prorosyjskiego (podstawa tego lobby mogl byc na przyklad przemysl naftowy zainteresowany ekspansja w bylym Zwiazku Sowieckim) okazala sie ogromna praca wykonana przez Ambasade, przez zespol Jerzego Kozminskiego: setki spotkan z politykami i ich doradcami, odczytow na wazniejszych uniwersytetach, podsuwania wlasnych argumentow, zbijania argumentow niechetnych Polsce. Ktoz doceni ta wielka i cicha prace? – chyba tylko ten, kto widzial ja z bliska i choc troche w niej uczestniczyl. A moze po prostu ta nieslychanie skuteczna, a jednoczesnie darmowa agencja promocyjna dzialajaca na rzecz Polski, jaka byl od 1992 roku i jest do dzisiaj poprawiajacy sie wciaz stan naszej gospodarki. Kraj postrzegany dotad jako ojczyzna bitnych zolnierzy i ognisko wiecznego niepokoju, okazuje sie panstwem stabilnej ekonomii i silnego pieniadza. Wlasnie z Ameryki widac jak wiele – moze najwiecej – zrobil dla naszego czlonkostwa Leszek Balcerowicz i jego ludzie. Jednym z nich byl zreszta – przed swym przejsciem do MSZ – dr Jerzy Kozminski.

- Nie demonizujmy trudnosci – mowi dzis ambasador. – Od poczatku mielismy tutaj wyprobowanych przyjaciol, nie tylko republikanow. Henry Kissinger – obok Zbigniewa Brzezinskiego – wielki i powszechnie sluchany ekspert polityki miedzynarodowej. Senatorowie Hank Brown z Colorado i Richard Lugar ze stanu Indiana. Czlonek Izby Reprezentantow z Nowego Jorku Beniamin Gilman. Albo urzednicy, jak obecny ambasador USA w Warszawie Daniel Freed, poprzednio dyrektor w Narodowej Radzie Bezpieczenstwa. Pani Lynn Davies – podsekretarz stanu odpowiedzialny za sprawy bezpieczenstwa. Richard Holbrooke – wielki negocjator – przez krotki ale bardzo wazny czas wplywowy asystent sekretarza stanu. Joe Crazel z Pentagonu, ktory zginal w 1995 roku w wypadku samochodowym w Bosni. No i wielu, wielu innych. Niewiele bysmy zrobili bez wplywowych Amerykanow ktorzy w poszerzeniu NATO dalekowzrocznie widzieli tez interes swojej ojczyzny.

Prezydent Clinton tym razem nie klamal

Kongres Polonii Amerykanskiej niektorzy zlosliwi pracownicy Departamentu Stanu nazywali Polish Butchers Association (Stowarzyszenie Polskich Rzeznikow) i demonstracyjnie lekcewazyli. Az tu nagle pogardzana organizacja zarzuca masa listow z poparciem dla sprawy polskiej biura kongresmanow i poczte Bialego Domu, blokuje faksy i telefony tysiacami jednobrzmiacych slow poparcia od dziesiatkow tysiecy Amerykanow niekoniecznie polskiego pochodzenia.

- Juz dosyc! – wolali przerazeni urzednicy. – Juz wiemy jacy jestescie silni, ale odblokujcie wreszcie nasze biura!

Ile bylo tych listow? Tego nie wie nikt. Departament Stanu nie chce powiedziec, a Kongres Polonii chyba stracil rachube tej wielkiej masy naplywajacej falami do Bialego Domu i biur politykow. Mowi sie o 30 tysiacach, ktore naplynely do biur senatorskich tylko w okresie debaty ratyfikacyjnej. Pierwsze fale – jeszcze w latach 1992/93 – mialy zwiazek z nie zrealizowana szansa wykorzystania polskiej produkcji rolnej jako finansowanej przez USA pomocy dla Rosji, a potem z Poprawka Browna obligujaca Bialy Dom do udzielenia pomocy finansowej silom zbrojnym krajow aspirujacym do NATO. Oslabila zapal Polonii wygrana lewicy w polskich wyborach 1993 roku, przez wielu uznana za recydywe komunizmu. Ale potem w latach 1996/97 – z okazji wyboru prezydenta USA, a potem debaty w Senacie – ruszyla prawdziwie miazdzaca nawala. Bedzie to jeden z przykladow cytowanych w dziejach lobbingu: jak niewielu swiadomych dzialaczy dysponujac skromnymi srodkami poruszylo malo dotad aktywna i slabo zorganizowana spolecznosc polsko-amerykanska. Jak Kongres i nieraz z nim sklocone pomniejsze organizacje polonijne stanely w jednym szeregu w imie interesu narodowego wszystkich Polakow. Ale inicjatorem akcji – jeszcze wczesniej niz chicagowska centrala Kongresu – byla najwieksza polska gazeta po za granicami kraju – nowojorski Nowy Dziennik, a konkretnie jego szef i wydawca Boleslaw Wierzbianski.

Podobnie jak – choc to postaci o wiele lepiej znane – niebywale wazna byla rola Zbigniewa Brzezinskiego i Jana Nowaka-Jezioranskiego. Pierwszy mial ogromny wplyw ze wzgledu na swa pozycje uznanego eksperta polityki miedzynarodowej i przez swoje kontakty osobiste. Przeciez prezydencki doradca ds. bezpieczenstwa Antohny Lane, to jego uczen, a Madelaine Albright to jego byla sekretarka i asystentka. Drugi przez ogromna prace wlozona w mobilizowanie Polonii i przez swa przywodcza role w Koalicji Srodkowoeuropejskiej skupiajacej Amerykanow wywodzacych sie z panstw aspirujacych do NATO. Prezydent Clinton nie mial innego wyjscia jak na wiecu przedwyborczym w polskiej dzielnicy Detroit przyrzec poszerzenie Paktu o trzy kraje, bo w przeciwnym wypadku kilka milionow glosow przejeliby republikanie, ktorzy od poczatku byli z nami.

I jeszcze jedna malo znana sprawa: rezolucje Senatow stanowych popierajace wejscie Polski do NATO. Juz na jesieni 1995 roku – dzieki dyskretnym wplywom najlepszego chyba konsula honorowego jakiego ma Polska Marka Lesniewskiego-Lass z Bostonu – poparl nas Senat stanu Massachusetts. Podobna rezolucje Senatu stanu Connecticut ulatwila wizyta Lecha Walesy i jego wyklad przed tlumnym audytorium na stanowym uniwersytecie. Potem doszlo az do 19 podobnych rezolucji tuz przed ratyfikacja. Ale najwiecej w okregu konsularnym Nowego Jorku.

Zydzi patrza na Polske

Mowi sie, ze najbardziej opiniotworczy dziennik USA The New York Times, to siedlisko przeciwnikow Polski wlaczonej w struktury Zachodu, co ma wynika z przewagi Amerykanow zydowskiego pochodzenia w kierownictwie i zespole pisma. Poniekad jest to prawda, bo az do decydujacego momentu debaty ratyfikacyjnej w komentarzach prezentujacych stanowisko redakcji dziennik byl przeciwny poszerzeniu. Wypomina mu sie tez szereg antypolskich wystapien jak na przyklad rozdmuchanie w 1996 roku incydentu w Ejszyszkach na Wilenszczyznie, kiedy po wkroczeniu wojsk sowieckich miejscowe AK zlikwidowalo placowke NKWD zajmujaca sie represjami wobec Polakow. Z tego, ze jeden z agentow sowieckiej bezpieki byl Zydem, uczyniono pogrom. W jakims sensie kazdy – nawet urojony – incydent zle swiadczacy o Polakach mogl byc wykorzystany jako argument przeciwko Polsce w NATO. Dowodzi tego przyklad senator Kay Hutchinson (bron Boze, nie Zydowki) z Teksasu, ktora bredzila o rzekomym konflikcie granicznym Polski z Ukraina. Ale z drugiej strony The New York Times zyczliwie i obiektywnie relacjonowal rozwoj polskiej gospodarki, stawial nas za przyklad sukcesu w tym wzgledzie, a przeciez wlasnie prosperujaca gospodarka i spokoj spoleczny byly najmocniejszymi argumentami za naszym czlonkostwem. Jak wspominaja polscy dyplomaci, przyjezdzajacy z Warszawy czlonkowie rzadu zawsze byli chetnie przyjmowani w redakcji nowojorskiej gazety, a ich argumenty wysluchiwane z uwaga.

Mysle, ze argument narodowosciowy jest bajka stworzona przez niektorych ciasno myslacych rodakow. Po prostu The New York Times jest ostoja amerykanskich lewicowych liberalow, ktorzy zawsze zyczliwie spogladali na Rosje i dawali chetne ucho pomrukiwaniom Wielkiego Niedzwiedzia. Nie ma sie czemu dziwic: Rosja i Ameryka to dwa wielkie panstwa i dwa wielkie narody, ktore pozostana partnerami, nawet jesli Niedzwiedz chwilowo choruje. A przeciwnikow mielismy – choc mniej niz wsrod demokratow – takze wsrod republikanow: tu na przeszkodzie stal tradycyjny republikanski izolacjonizm niechetnie patrzacy na angazowanie sie Ameryki w jakies odlegle konflikty, kazacy zajmowac sie tym, co przecietnemu obywatelowi USA najblizsze.

Polskim Zydem jest zagorzaly przeciwnik poszerzenia NATO prof. Richard Pipes z Harwardu, jak niemieckim Zydem jest guru amerykanskiej polityki zagranicznej Henry Kissinger. Nie ukrywa swej mojzeszowej wiary nasz najwiekszy zwolennik w Izbie Reprezentantow Beniamin Gilman. A dzialo sie to w czasie, kiedy korzystna dla Polski atmosfere latwo moglo zepsuc kazde wystapienie podyktowane przez diabla antysemickiej glupoty. Niestety, nie oparl sie tej pokusie nie tylko ksiadz Henryk Jankowski, ale i sam prezes Kongresu Polonii Amerykanskiej Edward Moskal. Wiem, ze sporo czasu zajelo polskim dyplomatom tlumaczenie wplywowym osobistosciom zydowskim Nowego Jorku przyczyn tego ludowego antysemityzmu niektorych Polakow. Nie bez dobrego skutku: w poczatkach 1997 roku podczas przesluchan w Senacie David Harris – szef wplywowego American Jewish Committee – wyglosil wspaniale propolskie przemowienie, ktore wyraznie przechylilo szale na nasza strone.

Co innego mnie szczegolnie interesuje i na inne pytanie brakuje mi odpowiedzi. Powiadaja znawcy, ze wywiad sowiecki, a potem rosyjski, to najsprawniejsza instytucja tego rodzaju w swiecie, ze upadek imperium nie dotknal jego tajnych sluzb. Jesli tak, to czemu agentura rosyjska nie dokonala jakiejs pokazowej prowokacji antyzydowskiej w Warszawie, antyniemieckiej w Szczecinie, albo antyukrainskiej w Przemyslu. Badz antypolskiej powiedzmy we Lwowie? Bylby temat i dla The New York Times i dla pani senator Hutchinson i dla wielu innych przeciwnikow angazowania sie Ameryki w tak niespokojnej i pulsujacej nacjonalistycznymi namietnosciami czesci swiata. Czyzby nieslawna kleska niezwyciezonej armii w Czeczenii i upadek rubla przed paroma miesiacami pokazywaly prawdziwy stan uzebienia Wielkiego Niedzwiedzia? Jesli tak, to znaczy ze na wschodzie jest gorzej niz nam sie to zdaje.

Jerzy Surdykowski