|
Emigracja lat osiemdziesiątych
była zjawiskiem masowym, ale składały się na nią poszczególne decyzje
jednostek i rodzin. Opuszczenie swojego kraju, stron rodzinnych, rodziny i
przyjaciół i osiedlenie się w kraju, który być może jest atrakcyjny,
oferuje lepsze warunki życia i pracy, ale jednak jest obcy, to nie jest
decyzja błaha. Zatem w tysiącach domów, wieczorem przy kolacji mąż z żoną
zastanawiają się - co zrobić? Jaką podjąć decyzję? Każdy taki przypadek ma
swoje szczególne, indywidualne uwarunkowania, ale masowe występowanie
takich przypadków mówi nam wiele o społeczeństwie i kraju, z którego
pochodzą emigranci.
Chciałbym zwrócić uwagę na dwie
szczególne grupy emigrantów, a następnie krótko przedstawić emigrację lat
osiemdziesiątych jako całość. Chronologicznie pierwsi byli ci, którzy
wyjechali jeszcze przed 13 grudnia, a następnie nie wrócili, chociaż można
podejrzewać zasadnie, że wielu miało zamiar wrócić. Zmienili zdanie w
grudniu 1981 r. i w następnych miesiącach. Czasami było to odłożenie
powrotu na później, które ostatecznie przeciągnęło się bezterminowo. To
oni zapełnili obozy przejściowe, takie jak Traiskirchen w Austrii,
Friedland w RFN, Latina we Włoszech, skąd stopniowo rozjechali się po
świecie, osiadając wreszcie w Niemczech Zachodnich, USA czy Australii.
Było takich osób około 160 tys., w tym około 100 tys. wyjechało w ciągu
ostatnich sześciu miesięcy poprzedzających stan wojenny.
Druga grupa jest znacznie mniejsza, ale znacząca dla ówczesnej polityki
władz PRL. To ci, którzy wyjechali w stanie wojennym w ramach specjalnej
akcji MSW "umożliwiania emigracji" internowanym, byłym internowanym i
innym działaczom opozycyjnym oraz "osobom z przeszłością kryminalną".
Rozpoczęto ją na polecenie ministra Czesława Kiszczaka na początku 1982
r., najwyraźniej w przekonaniu, że lepiej się pewnych ludzi pozbyć z kraju,
niż ich pilnować na miejscu. Ponieważ wiadomo, że przynajmniej niektórych
działaczy opozycyjnych SB "gorąco zachęcała" do wyjazdu, to akcję można
określić jako formę pozasądowej banicji, szczególne połączenie kary
wygnania z nagrodą - zezwoleniem na wyjazd, które było wszak dobrem
rzadkim i przez wielu pożądanym. Dodajmy, że pomysł nie był nowatorski,
ale miał precedens na socjalistycznej Kubie, gdzie w pewnym momencie
wypuszczono do USA większą liczbę niezadowolonych, dołączając do nich
zwolnionych z więzień kryminalistów. W latach 1982-1988 w ramach tej akcji
wystąpiło o zezwolenie na wyjazd 9500 osób, zgody uzyskało 6800, a
ostatecznie wyjechało 4300. Wśród emigrantów znalazło się 2200 (byłych)
internowanych i 4000 członków ich rodzin, 815 działaczy opozycji i 1215
członków ich rodzin oraz 410 kryminalistów i 510 członków ich rodzin.
Olbrzymia większość wniosków została złożona w czasie stanu wojennego:
7500 osób złożyło wnioski, a około 3000 wyjechało w latach 1982-1983.
Zwróćmy uwagę, że wiele osób, które złożyły wnioski i dostały zgodę, mimo
to nie opuściło Polski. Moje wyjaśnienie tego faktu jest takie, że jeżeli
kogoś SB bardzo męczyła, to on w końcu występował o zgodę i miał
przynajmniej na rok spokój. Mógł mówić, że się przygotowuje, i
przynajmniej przez jakiś czas żyć w miarę spokojnie.
Patrząc na ogół emigrantów lat osiemdziesiątych, należy ich podzielić
przede wszystkim wedle stopnia legalności wyjazdów - na tych, którzy
uzyskali dokumenty emigracyjne (paszport lub tak zwany dokument podróży) i
figurują w oficjalnych statystykach jako "wymeldowani na pobyt stały",
oraz tych, którzy wystąpili o zwykły paszport, deklarując zamiar krótkiego
wyjazdu, i nie wymeldowali się, ale do PRL już nie wrócili. Znacznie
więcej osób należy do tej drugiej grupy. Dzięki temu, że MSW jako
najważniejsze ministerstwo w PRL było względnie dobrze finansowane i jako
jedno z pierwszych skomputeryzowane, można w przybliżeniu odtworzyć także
liczebność tej drugiej grupy. Dane o ruchu granicznym spływały do centrali
MSW, gdzie można je było porównać z danymi o deklarowanym wyjeździe, w tym
odnotować, jak wiele osób nie powróciło. Barbara Sakson, statystyk z SGH,
dokładnie te dane przeanalizowała, i dzięki temu o emigracji lat
osiemdziesiątych wiemy dość dużo. Nie tylko o emigracji legalnej, ale też
o emigracji tych, którzy posługiwali się zwykłymi paszportami.
Wiemy zatem, że pod koniec istnienia PRL przebywało za granicą blisko 1,1
mln osób, których zadeklarowany termin powrotu już minął, oraz blisko 110
tys. emigrantów legalnych, czyli w sumie około 1,2 mln ludzi. Wśród
przedłużających pobyt około 700 tys. osób pozostawało za granicą od ponad
roku, czyli grubo ponad zadeklarowany czas nieobecności. Ponieważ w III
Rzeczpospolitej nie prowadzono tak dokładnej statystyki wyjazdów, nie
wiemy, ilu spośród tych, którzy wyjechali pod koniec lat osiemdziesiątych,
pozostało za granicą na dobre, a ilu powróciło na przykład w 1990 r.
Musimy zatem szacunek emigracji "na stałe" nieco pomniejszyć w stosunku do
sumy ponad 1,2 mln legalnych i nielegalnych migrantów z końca 1989 r.
Milion, to jest blisko 3 proc. ówczesnej populacji Polski, będzie zatem
liczbą bezpieczną, raczej zaniżoną niż zawyżoną.
Liczby wyjazdów w poszczególnych latach dekady były bardzo różne. Rok 1981
przyniósł rozluźnienie polityki paszportowej i falę wyjazdów, z których
wspomniane już około 160 tys. osób nie powróciło po 13 grudnia. Stan
wojenny przyniósł gwałtowny spadek liczby wyjazdów; wspomniana akcja MSW
jest ciekawa jako wyraz polityki władz, ale zasadą ówczesną było
zamknięcie granic. Po mniej więcej dwu latach rosnące tendencje migracyjne
powracają, a od lat 1986-1987 nabierają znacznej dynamiki. Było to
wynikiem rozluźnienia polityki paszportowej - szeregu decyzji, które
wpisują się w postępujący proces erozji władzy przyspieszony reformami
Michaiła Gorbaczowa. Co ciekawe, MSW i zwłaszcza Biuro Paszportów było za
raczej za liberalną polityką paszportową. Władze polityczne zaś ustępowały
powoli, motywowane, jak się zdaje, chęcią "dania czegoś ludziom", w
warunkach gdy rezerwy materialne zanikały, oraz skuteczną presją ze strony
RFN. Za rządów Mieczysława Rakowskiego w 1989 r. państwo praktycznie
wycofało się z kontroli wyjazdów. Ponieważ liberalizacja dotyczyła w
pierwszym rzędzie wyjazdów czasowych, a trudniej było uzyskać zgodę na
emigrację niż na wyjazd turystyczny, naturalną konsekwencją niespójności
tej polityki była tendencja do emigracji pod pozorem odwiedzin rodziny czy
wycieczki do Włoch. Największe rozmiary osiągnęła emigracja w latach
1988-1989, kiedy to przybrała rozmiar prawdziwego exodusu, dając ponad
połowę całkowitej liczby emigrantów w dekadzie.
Wyjeżdżali przeważnie ludzie w wieku aktywności zawodowej.
Nadreprezentowana była zwłaszcza grupa w wieku 25-44 lata, zaś znacząco
mniejsze niż w ogóle ludności były grupy w wieku do 17 i od 55 lat. Byli
to ludzie znacznie lepiej wykształceni niż ogół Polaków (w szczególności
39 proc., czyli blisko dwa razy tyle co w ogóle ludności, miało
wykształcenie przynajmniej średnie). Tak zwany kapitał ludzki trudno jest
mierzyć, ale jego strata była na pewno olbrzymia. W latach
osiemdziesiątych opuściło Polskę między innymi prawie 20 tys. inżynierów
oraz blisko 9 tys. nauczycieli i wykładowców akademickich.
Inaczej niż we wcześniejszej historii emigracji z Polski, emigranci lat
osiemdziesiątych pochodzili przeważnie z miast. Kilka województw -
opolskie, katowickie, gdańskie - wyróżniało się szczególnie intensywnym
odpływem. W czołówce znalazły się też duże miasta, jak Warszawa czy
Wrocław. Geograficzna koncentracja emigracji w kilku województwach ma
związek z kierunkami emigracji - równie selektywnymi. Ponad połowa
emigrantów kierowała się do RFN, gdzie większość z nich uzyskała następnie
status Aussiedlera, który dawał im niemieckie obywatelstwo, a także
różne formy wsparcia z kasy publicznej.
Przyczyny nowej
emigracji
Jeśli chodzi o przyczyny tej emigracji,
to nie można powiedzieć, że głównym motywem wyjazdu były prześladowania
polityczne czy obawa przed nimi, zwłaszcza że liczba emigrantów rosła w
czasie, gdy represyjność systemu malała. Pomijając ewidentne przypadki
uchodźstwa politycznego czy wspomnianych działaczy "Solidarności"
zmuszonych do wyjazdu, emigracja lat osiemdziesiątych była w swej masie
polityczna ze względu na szczególną naturę państwa komunistycznego.
Państwo takie stara się poddać władzy politycznej różnorakie sfery życia
społecznego, w szczególności zaś gospodarkę, a tym samym upolitycznia
pośrednio ekonomiczne i inne czynniki emigracji. Znosząc swobodę
działalności gospodarczej, biorąc na siebie rolę organizatora i
właściciela gospodarki narodowej, w tym faktycznego pracodawcy olbrzymiej
większości pracowników najemnych, państwo nadaje polityczny wymiar
zachowaniom, które w innych warunkach trudno wiązać z polityką.
Gdybym miał najzwięźlej określić motywy emigrantów, wskazałbym na
powszechne poczucie deprywacji - poczucie pozbawienia czegoś ważnego,
wydziedziczenia z czegoś. Dynamika wyjazdów lat osiemdziesiątych oddaje
nie tylko fluktuacje polityki paszportowej i odczuwaną dotkliwie mizerię
gospodarczą. W latach osiemdziesiątych nie tylko żyło się biedniej i
gorzej niż na Zachodzie czy w Polsce lat siedemdziesiątych, ale
nieporównanie silniejsze i powszechniejsze niż kiedykolwiek w PRL było
przekonanie o takim stanie rzeczy i braku lepszych perspektyw. Jest to
swoisty paradoks, ale poczucie utraty ojczyzny. właściwe wielu emigrantom,
poprzedzało w tym przypadku fakt udania się na obczyznę. Ojczyzna to jest
nie tylko krajobraz i język, to jest też poczucie, że jest się u siebie, a
tego właśnie coraz bardziej brakowało. Stan wojenny niewątpliwie się do
tego przyczynił. Chcę jeszcze podkreślić słowo "perspektywy". Myślenie w
kategoriach przyszłości i rodziny jest dla zrozumienia emigrantów bardzo
ważne. Emigranci są gotowi znosić niepewność życia na obczyźnie, utratę
dotychczasowej pozycji społecznej i ciężką pracę w Chicago zamiast w
Katowicach, bo myślą o przyszłości i o swoich dzieciach.
Poczucie deprywacji zyskało w latach osiemdziesiątych silny akcent
polityczny: nie tylko nie mam tego, czego pragnę, ale jestem tego
pozbawiony nie ze swojej winy, ale z racji tego, w jakim kraju (systemie)
żyję. Pod rządami partii komunistycznej ludność była pozbawiona swobód
ekonomicznych, czyli olbrzymiego pola budowania życia swojego i swojej
rodziny, swobód politycznych, czyli możliwości zmiany tego stanu rzeczy,
oraz swobody wypowiedzi, czyli nawet możliwości publicznej krytyki tego
stanu. Masowa emigracja jest w takich warunkach głosowaniem nogami.
Z europejskiego czy globalnego punktu widzenia emigracja oznacza
przesunięcie, a nie ubytek demograficzny czy stratę kapitału ludzkiego.
Natomiast z perspektywy interesów narodowych strata jest oczywista.
Niemała część "substancji", od której zacząłem referat, po prostu sobie
poszła - opuściła Polskę i stopniowo wrasta w substancję innych narodów.
Jest to wielka odpowiedzialność przywódców państwa, jeśli tworzą lub
utrzymują taki porządek, w którym zwykłe, zasadne dążenia zwykłych ludzi
do tego, żeby zapewnić godziwe życie sobie i godziwą przyszłość dla swoich
dzieci, mijają się z interesem narodowym.
Referat wygłoszony 13
grudnia 2001 r. w Warszawie, na sesji naukowej zorganizowanej przez Biuro
Edukacji Publicznej IPN "Stan wojenny. Spojrzenie po dwudziestu latach".
|
|