Polski kompleks |
||
by GRZEGORZ GÓRNY My, Polacy, mamy o sobie bardzo zle zdanie. Cechy pozytywne widzimy u innych, nie dostrzegamy ich u siebie. Socjologowie ostrzegaja: niska samoocena powoduje, ze jestesmy bardziej bezradni wobec realnych wyzwan i problemów niz inne spoleczenstwa. Pod koniec ubieglego roku na lamach "Rzeczpospolitej" (29-30.12.2001) ukazal sie list czytelniczki - Magdaleny Marii Rybackiej. Autorka pisala: "Jestem studentka i, jak dotad, mialam w miare pozytywne zdanie o moim kraju - Polsce - i staralam sie w róznych dyskusjach "bronic" Polski, podczas gdy wiekszosc moich znajomych juz dawno stracila wiare, ze cos moze sie tu zmienic na dobre i ze moga tu byc jakies perspektywy dla mlodych i poszukujacych godziwej pracy ludzi. Niestety, przykre realia ostatnich dni i wydarzenia z ostatnich dwóch miesiecy sprawily, ze nie mam juz sily bronic Polski. Tez mam nadzieje, jak moi znajomi, wyrwac sie stad gdzies na Zachód, za granice, nawet do zmywania garów. Mam coraz bardziej zle zdanie o swoim kraju i rzeczywistosci, w jakiej przyszlo mi zyc obecnie. Marze o wyjezdzie i cale swoje obecne dzialania skupiam na realizacji tego marzenia". Nie lubimy siebie Polacy maja o sobie jako zbiorowosci bardzo zle zdanie. Oceniamy siebie dwa razy gorzej niz Zydów czy Niemców - wynika z prowadzonych w ostatnich latach badan socjologicznych. Na przyklad cechy negatywne przypisalo Zydom 30 procent ankietowanych Polaków, natomiast samym sobie - prawie 60 procent (z innych narodów gorzej od siebie ocenilismy tylko Cyganów). Takze wiecej cech pozytywnych dostrzegamy wsród innych nacji niz swojej wlasnej. Negatywny autostereotyp panuje zwlaszcza wsród polskiej mlodziezy. Jeszcze w latach 70. tylko 12 procent mlodych wymienialo jako charakteryzujace Polaków same cechy ujemne i zadnej pozytywnej, natomiast w latach 90. tak krytycznie nastawionych do wlasnego narodu bylo juz 40 procent mlodziezy. "Kiedy w poprzednich badaniach odnotowywalismy przy nich po kilkanascie procent samych cech ujemnych, traktowane to bylo jako swego rodzaju ewenement, poniewaz w literaturze sadzi sie powszechnie, ze grupa wlasna postrzegana jest z reguly bardziej pozytywnie niz grupy CobcychÇ - pisze socjolog Barbara Wilska-Duszynska. - A tymczasem w ostatnich badaniach same cechy ujemne przypisalo rodakom juz nie kilkanascie, ale 40 procent "respondentów". W tym samym czasie znaczaco poprawil sie wsród polskiej mlodziezy stereotyp wszystkich innych narodów (poza jedynymi Wegrami), np. o ile w latach 70. same cechy dodatnie przypisywalo Niemcom 28 proc. respondentów, o tyle w latach 90. juz 47 proc. Takze postawy niechetne Zydom i poglady antysemickie byly bardziej rozpowszechnione wsród mlodych Polaków w czasach gierkowskich niz w pierwszej dekadzie III RP. W roku 2000 opublikowano bardzo interesujace wyniki badan porównujacych spoleczenstwa: polskie i austriackie. Co ciekawe, Austriacy, którzy ze wszystkich narodów w Europie sa nastawieni wobec nas najbardziej krytycznie, przypisali Polakom wiecej cech pozytywnych niz Polacy sami sobie. Badania socjologiczne nie potwierdzaja wiec, ze jestesmy narodem ksenofobicznym, rasistowskim czy antysemickim - w tej kategorii plasujemy sie w sredniej europejskiej. Jesli porównamy sie z Austriakami, to okazuje sie, ze jestesmy narodem o wiele bardziej zyczliwym wobec "obcych". Sympatie wobec Czechów deklaruje 60 proc. Polaków i 22 proc. Austriaków, a wobec Wegrów - 70 proc. Polaków i 51 proc. Austriaków (takze inne narody ciesza sie wieksza sympatia Polaków niz Austriaków). To, co wyraznie odróznia nas od innych europejskich nacji, to nie tyle stosunek wobec obcych, ile stosunek wobec samych siebie. Badania socjologiczne pokazuja wyraznie, ze Polacy maja bardzo negatywny autostereotyp i szalenie niska samoocene. Tymczasem w debacie publicznej problem ten zupelnie nie istnieje. Media przedstawiaja raczej odwrotna diagnoze - ze jestesmy pelni niecheci i urazów wobec obcych oraz bezkrytycznie wpatrzeni w swoja polskosc. Strofujace elity Spoleczenstwa, które dokonuja udanej rewolucji, wchodza zazwyczaj w nowa epoke z dobrym samopoczuciem i wielkim potencjalem wiary we wlasne mozliwosci. Wydawac by sie moglo, ze Polacy, którzy wyszli z komunizmu (zdaniem niektórych, byli nawet glównym czynnikiem sprawczym upadku minionego ustroju), powinni miec do siebie zaufanie i optymistycznie patrzec w przyszlosc. Tymczasem nic z tego - badania pokazuja, ze w spoleczenstwie polskim nastepuje wzrost nastrojów pesymistycznych. Coraz wiecej osób uwaza, ze wydarzenia w Polsce po roku 1989 ida w zlym kierunku. Liczba myslacych w ten sposób Polaków rosnie nie tylko wsród tych, którzy stracili na przemianach ostatnich 13 lat, ale takze wsród tych, którzy sporo zyskali. "Udana rewolucja" 1989 roku w oczach coraz wiekszej liczby osób nie jest wcale zadna udana rewolucja. Ten negatywny sposób postrzegania przemian pojawil sie juz 13 lat temu, kiedy po wyborach czerwcowych wiekszosci glosujacych odebrano radosc zwyciestwa, zabraniajac cieszyc sie z "wyciecia" listy krajowej. To i wiele innych zachowan polityków zarówno postsolidarnosciowych, jak i postkomunistycznych sprawilo, ze coraz czesciej wydarzenia 1989 roku oceniane sa w spoleczenstwie jako zmowa elit. Elity zas wyniosly z poprzedniego ustroju nawyk pouczania i strofowania narodu, który tak jak niegdys nie dorastal do idealów "spoleczenstwa socjalistycznego", tak dzis nie dorasta do "standardów europejskich". Pasja intelektualistów III RP stalo sie demaskowanie wstecznych i obskuranckich tradycji narodowych. Deklaracja grafomana, iz jest w sporze z polskoscia, wystarczala do nobilitacji jego wypocin w najpoczytniejszych tytulach. Do glosu doszla idea iscie postmodernistyczna - powolujac sie na Gombrowicza i Mrozka tworzono dulszczyzne a rebours. Czy mozna sie dziwic zlemu samopoczuciu i niskiej samoocenie spoleczenstwa, które uslyszalo tyle krytycznych slów pod swoim adresem od wlasnych elit? Socjolog Miroslawa Grabowska w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (4.01.2002) zauwazyla trafnie, ze "prezydent Bush podczas wizyty w Polsce powiedzial o naszym spoleczenstwie wiecej dobrych rzeczy niz wszyscy polscy politycy razem wzieci od 1989 roku". Amerykanscy przywódcy sa mistrzami w mobilizowaniu wlasnej opinii publicznej. Czy podobnie zdolni okaza sie polscy liderzy? Niedawny raport Komisji Europejskiej, z którego wynika, ze polscy negocjatorzy sa najbardziej zakompleksieni sposród przedstawicieli wszystkich krajów aspirujacych do Unii, kaze sceptycznie odpowiedziec na to pytanie. Retoryka czarnowidztwa, która uprawial Leszek Miller jako przywódca opozycji, i której nie porzucil jako szef rzadu, nie sprzyja z pewnoscia odbudowywaniu wiary we wlasne sily. Kryzys zaufania Psychologowie spoleczni twierdza, ze spoleczenstwa o zanizonej samoocenie (podobnie jak niewierzacy we wlasne mozliwosci ludzie) sa bardziej sklonne do irracjonalnych zachowan oraz w wiekszym stopniu bezradne wobec realnych wyzwan i problemów. W spoleczenstwach takich brakuje tego, co Francis Fukuyama okreslil jednym z kól napedowych wzrostu gospodarczego, a mianowicie kapitalu zaufania. Jak zauwazyl slusznie Rafal A. Ziemkiewicz, nie bylo w dziejach swiata kraju, który odnióslby cywilizacyjny sukces bez wiary we wlasne sily. Sukces "Solidarnosci" w latach 1980-1981 polegal na tym, ze ludzie uwierzyli, iz sa sila zdolna przeciwstawic sie dziejowym koniecznosciom. Tymczasem dzisiaj w Polsce zdaje sie panowac mentalnosc panszczyznianego chlopa, który zamiast zaufaniem kieruje sie podejrzliwoscia. To efekt syndromu postkolonialnego, którego innym przejawem jest poglebiajaca sie przepasc miedzy elitami a dolami spolecznymi, rosnacy podzial na "my" i "oni". W tak podzielonym, pelnym wzajemnej nieufnosci spoleczenstwie trudno o wspólna identyfikacje. Zauwazmy, ze po roku 1989 nie pojawil sie w naszej kulturze wzorzec osobowy obywatela III RP - Polaka laczacego tradycje z nowoczesnoscia, czlowieka, z którym mozna sie bez wiekszych oporów utozsamic. Trudno tez stworzyc pozytywny wizerunek Polaka, poniewaz nie da sie zbudowac swiadomosci narodowej z wartosci sprzecznych. Lista osób odznaczonych przez prezydenta Kwasniewskiego, na której wyróznieni sa obok siebie kaci i ofiary, jest przykladem "wspólnej Polski" istniejacej tylko w sferze projektów, a nie rzeczywistosci. Jest to projekt tak niewyobrazalny, jak widok generala Jaruzelskiego w szatach pontyfikalnych czy Karola Wojtyly w ciemnych okularach i generalskim mundurze. O zamieszaniu wokól podstawowych wartosci zwiazanych z przynaleznoscia do wspólnoty narodowej wiele mówi nastepujacy fakt: swego czasu prezydent Walesa tego samego dnia oddawal hold porucznikowi Wysockiemu i innym bohaterom powstania listopadowego, a nastepnie krytykowal pulkownika Kuklinskiego. W jednym przypadku bunt zolnierza wobec przelozonych i okupantów nazwany zostal czynem chwalebnym, w drugim zas zdrada. Czy obywatel, widzac takie postawy przywódców, nie ma prawa poczuc sie zdezorientowany? Polacy na gwalt potrzebuja dzis pozytywnego wzorca. W momentach kryzysowych takiego punktu odniesienia dostarczala zazwyczaj historia z cala galeria wiekszych lub mniejszych bohaterów. Wspólnota wyobrazen, jaka powstawala na tej podstawie, byla co prawda idealistyczna, lecz zarazem funkcjonalna, gdyz pozwalala czerpac sily i nadzieje w trudnych chwilach. Dzisiaj historia nie moze byc juz jednak takim ratunkiem, poniewaz w coraz bardziej popularnej obecnie wersji stawia nam przed oczy przyklady ludzi, których powinnismy sie wstydzic. Ujmowanie wlasnych dziejów w taki sposób przybralo wrecz rozmiary projektu, by budowac wlasna tozsamosc na wspólnocie wstydu, co zaczyna przypominac niemieckie "przezwyciezanie przeszlosci". Wszedzie na swiecie podstawa zbiorowej tozsamosci jest duma, oparta na pewnej wspólnocie cech, które uznaje sie w danej spolecznosci za dobre. Z czego jednak dumni moga byc Polacy? W swietle tego pytania zupelnie inaczej wygladaja takie zjawiska, jak nieprawdopodobny sukces kasowy filmów "Pan Tadeusz" czy "Ogniem i mieczem" albo ogólnonarodowa histeria na punkcie Adama Malysza. To rozpaczliwe próby poprawy wlasnego wizerunku. Czy sie sprzedalismy? Jak wynika z miedzynarodowych badan socjologicznych przeprowadzonych w czterdziestu krajach swiata w ramach projektu World Values Survey, w Polsce zaszly w ostatnich latach bardzo interesujace procesy. Otóz w latach 90. w naszym kraju nie zmienilo sie nastawienie do dóbr konsumpcyjnych - caly czas panuje wysoki stopien nienasycenia, co moze byc odreagowaniem dziesiecioleci peerelowskiej siermieznosci. Z drugiej strony sposród wszystkich badanych krajów to wlasnie w Polsce nastapilo w tym czasie najbardziej drastyczne wykorzenienie i odejscie od rodzimej tradycji, kultury i religijnosci. Potwierdzaja to zreszta niedzielne obserwacje kosciolów i hipermarketów - o ile w pierwszych liczba wiernych praktykujacych raz w tygodniu zmalala w ciagu ostatniej dekady, o tyle w drugich na masowa skale narusza sie trzecie przykazanie Dekalogu, jeszcze niedawno mocno zakorzenione w rodzimej tradycji. Mozna oczywiscie argumentowac, ze owo wykorzenienie z wlasnej tradycji jest procesem nieuchronnym, który wiaze sie z powszechna sekularyzacja. Tezy tej jednak nie potwierdzaja badania przeprowadzone w innych krajach. W tym samym bowiem czasie w panstwach takich jak Czechy, Slowacja, Bulgaria, Brazylia, a zwlaszcza Chiny, nastapilo zjawisko odwrotne: powrót do wlasnych korzeni, rodzimej tradycji i kultury. Wydaje sie, ze problemem w Polsce jest nie fakt, ze pieniadz stal sie glównym punktem odniesienia w zyciu publicznym, lecz raczej brak alternatywy w skali spolecznej dla konsumpcyjnego stylu zycia. Symptomatycznym wydarzeniem pod tym wzgledem byl kilka lat temu strajk nauczycieli szkól srednich podczas egzaminów maturalnych. Okazalo sie, ze ci, którzy sa powolani do tego, by przekazywac uczniom inne wartosci w zyciu niz czysty materializm, pokazali, iz sami sa uzaleznieni od owego materializmu w stopniu niepozostawiajacym miejsca na jakakolwiek ideowosc. Do tego samego typu zjawisk nalezy afera z handlem ludzkimi "skórami" w lódzkim pogotowiu. Zarzucone wartosci Jeszcze do niedawna czesto mozna bylo uslyszec twierdzenie, iz co prawda panstwa zachodnie sa bogatsze od nas materialnie, ale ich mieszkancy sa duchowo znacznie ubozsi - ze tam panuje totalna konsumpcja, a u nas ocalone zostaly pewne elementarne wartosci, takie jak zwykla ludzka solidarnosc czy poglebione zycie duchowe. Takie przeswiadczenie bylo zapewne wynikiem doswiadczenia "Solidarnosci". Niektórzy uwazaja, ze stan wysokich emocji wspólnotowych przelomu lat 70. i 80., zwiazanych z pierwsza pielgrzymka papieza i powstaniem "Solidarnosci" - pewien typ altruizmu i zbiorowej milosci wzajemnej - nie mógl trwac zbyt dlugo. I nie trwal - w latach 90. zbiór wartosci, którym jeszcze niedawno wielu ludzi holdowalo, zostal zbiorowo zarzucony. - Informacje dotyczace porówaniania postaw Polaków i Austriaków mozna znalezc w ksiazce Malgorzaty Sikory "Polska - Austria. Wzajemny wizerunek w okresie rozszerzenia UE" wydanej przez Instytut Studiów Politycznych w 2000 roku. Stereotypom dotyczacym postrzegania róznych narodowosci poswiecona jest praca zbiorowa pod redakcja Ireneusza Krzeminskiego "Czy Polacy sa antysemitami?" (1996). Porównanie dwóch wielkich badan socjologicznych wsród polskiej mlodziezy (z roku 1975 i 1991) mozna znalezc w "Tolerancja i uprzedzenia mlodziezy. Raport z badan" (1993). |