Polonia Kaukaska

Polonia kaukaska jest jedną z najstarszych na świecie i ma niezwykłą historię, ściśle związaną z okresami największej aktywności politycznej w kraju i jednocześnie z tradycją rozwoju kontaktów polsko-kaukaskich.

Wiadomości o Kaukazie w Polsce w XV i XVI w. były nieliczne, a często prawie fantastyczne, tym niemniej zainteresowanie wzajemne obydwóch krajów trwa ponad 500 lat. w 1495 r. od cara Kartli (Gruzja centralna) Konstantyna na dwór wielkiego księcia Litewskiego Aleksandra przybyło poselstwo, mające za zadanie poszukać sojuszników przeciw Osmańskiej Turcji. Do wspólnych działań nie doszło, jednak fakt tak dawnych kontaktów świadczy o wzajemnym zainteresowaniu tak daleko położonych geograficznie krajów.

W wielu XVII dyplomacja polska nie raz zainteresowała się Kaukazem. Na początku stulecia wiązało się to z aktywnością Iranu, którego dyplomacja obiecywała pomoc różnych ludów kaukaskich w przyszłej koalicji antytureckiej, do której miała wejść również Polska. Od lat 40-tych tego wieku pracują w Gruzji polscy misjonarze, często pełniąc role dyplomatyczne. Ich funkcje były różnorodne, prowadzili na Zakaukaziu szkoły, zorganizowali pomoc lekarską i cieszyli się poważaniem ludności narodów kaukaskich.

Masowy napływ Polaków na Kaukaz związany jest z represjami politycznymi w Polsce w XVIII wieku. Kaukaz staje się "południową Syberią". w 1794 r. na Kaukaz zsyłano polskich żołnierzy usiłujących przedostać się do powstania, lub później wziętych do niewoli. Na Kaukazie w tym czasie służyli oficerowie pochodzący z kresów. W pułkach w Gruzji znaleźli się również polscy jeńcy z wojsk napoleońskich. Historycy podają różną liczbę żołnierzy - od kilku do kilkunastu tysięcy. Większość z nich wróciła do Polski po manifeście Aleksandra I, ale część pozostała, o czym świadczą wspomnienia z tych lat, między innymi księdza Józefa Suryna.

Stosunki dyplomatyczne oraz handlowe polsko-kaukaskie z tego okresu, szlaki Polaków na Kaukazie były przedmiotem badań zarówno autorów gruziński (np. G. Zedginidze, J. Cincadze, M. Swanidze, M. Tabagua, G. Pajczadze i in.), jak również i polskich (dawniej S. Załęski, S. Brzeziński, A. Muchliński, A. Kościałkowski, później M. Zakrzewska-Dubasowa, J. Rejchman, B. Baranowski, M. Inglot, W. Kubacki i in.).

Jednak szczególnie liczny napływ Polaków związany był z represjami rosyjskimi po upadku powstania listopadowego. Powstanie listopadowe było pokoleniowym przeżyciem dla zesłańców, dla całej pierwszej generacji romantyków, określiło rozbicie na kraj i emigrację. W pewnym sensie 1831 rok jest symbolicznym, ponieważ w pracach popularnych pisze się, że nowa fala zesłańców przybyła po powstaniu. W rzeczywistości tysiące zesłańców politycznych znalazło się na Kaukazie również po powstaniu kościuszkowskim, w okresie między powstaniami, po spisku Szymona Konarskiego, ks. Piotra Ściegiennego itd.

Warunki życia Polaków na Kaukazie wyznaczała przede wszystkim długa wojna Rosji przeciwko Dagestanowi, Czeczeni, Północnemu Kaukazowi. Zdecydowany opór tych narodów, skupienie pod hasłem miurydyzmu (święta wojna gazawat) powodowała przedłużenie się krwawych walk.

Polacy niechętnie brali udział w wojnie przeciwko ludom podbijanym. Uświadomienie potrzeby określenia własnej pozycji - czego przejawy znajdujemy w licznych relacjach - świadczy o wysokim poczuciu moralności, patriotyzmu i o rodzących się więzach pomiędzy narodami pozbawionymi wolności. Właśnie na wojnie kształci się fenomen "kaukazczyków" czyli Polaków na Kaukazie. Dla większości z nich służba wojskowa była dramatem. Bez względu na to czy stanowili kategorię politycznych zesłańców, czy wcieleni byli z poboru, w obydwu przypadkach podobnie odczuwali przymusowość swojej sytuacji. W innym położeniu psychicznym była grupa Polaków, którzy wybrali służbę na Kaukazie dla kariery, ale ta grupa była nieliczną.

Liczbę żołnierzy przymusowych w latach 30-40-tych określa się w pamiętnikach i źródłach archiwalnych od kilku tysięcy do 500 000, o których pisze Mateusz Gralewski, autor Kaukazu. Jego dane uważamy za przesadzone, ale nie ma wątpliwości, iż Kaukaz tych lat staje się w pewnym sensie częścią "polskich kresów". Wielu zesłańców należało do polskiej elity umysłowej. Przejście do innego typu egzystencji, połączone z całkowitą zmianą pozycji społecznej, faktycznie z degradacją, brak środków utrzymania - wszystko to spychało zesłańców do niższych warstw hierarchii społecznej. Wiele takich sytuacji zostało utrwalonych w ich relacjach i listach. "Był to jakiś paroksyzm, stan nie do opisania. Całe życie moje pióro w ręku z umysłową dążnością, a naówczas otrzymałem duży wiszor i dążyłem jak najfizyczniej" (list Władysława Jurkowskiego do Pelagii Podhorskiej z 2 sierpnia 1839 r.) Cytat za D. Ossowską Wojna i służba wojskowa jako przedmiot literackiego opisu w relacjach kaukazskich zesłańców. Studia i Materiały Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olszytnie, 1988, N 1, s. 49).

Słowa jednego z "kaukazczyków", Ksawerego Pietraszkiewicza, przypominają krzyk: "Ja na wojnie! - ja literat w Wilnie wypieszczony!".

Tragicznie opisał stan duszy i - najgorzej - brak alternatywy Władysław Jurkowski: "Kaukaz napchany jest podobnymi mnie żołnierzami, z rozmaitych klas ludzi, z rozmaitych stanów i dostojeństw, przyszło wielu w burej siermiędze szukać losu pod czerkieskim nożem, jeżeli się nie będę narażał, jeżeli nie oddam w ofierze krew własną okrutnemu losowi, nigdy się nie wybiję z równych szeregów i do reszty znikczemnieję. Otóż jest postanowienie ostatnie, oto rezultat z długiego więzienia, trudnej drogi, nędzy i niepokojności mojej... Dosyć jest obaczyć jednego zdegradowanego, który już się opuścił, zaniedbał, rozpił, zwątpił o wszystkim na świecie, ażeby nie wziąć do samego siebie wstrętu, a już ich wielu widziałem. I miałżebym się stać bydlęciem z moim życiem? Nie, lepiej żyć nie chcę, szanować swoje życie w położeniu moim byłoby to powoli umierać, moralnie pierwej, potem fizycznie. Jeszcze raz mówię, bo chcę się usprawiedliwić, że nie rozpacz, ale konieczność, ale potrzeba zmusza do prędkiej zmiany losu".

Pozwoliłam sobie przytoczyć tak obszerny cytat, bo list Jurkowskiego jest w znacznym stopniu spowiedzią całego grona Polaków z pierwszego okresu zesłania; co prawda później nastrój nieco się zmieni, ale prawie każdy zesłaniec przeszedł przez załamanie. Jedyną alternatywą, prawie wymarzonym rajem bała dla "kaukazczyków" dymisja. Pierwszą rangą oficerską, która pozwalała ubiegać się o dymisję był "podporucznik". Prawie każdy, komu udało się zostać oficerem, podawał się do dymisji w tej randze. Dlatego w swoich pracach o polskich literatach kaukaskich nazywam ten fenomen "literaturą podporuczników".

K. Zawodziński w pracy o T. Ładzie-Zabłockim przedstawia Kaukaz jako punkt zborny sił buntowniczych, demokratycznych, nonkonformistycznych elementów Euroazji czasów Mikołaja I. W tym "punkcie zbornym" pojawili się na krótki czy dłuższy okres A. Gribojedow, A. Puszkin, M. Lermontow, dekabryści i zesłańcy polscy. Centrum "kaukaskiego punktu" była stolica Gruzji Tbilisi (Tyflis). Cała ta elita umysłowa miała pewne kontakty, często bardzo ścisłe, z inteligencją gruzińską. Właśnie wtedy na Kaukazie powstaje swego rodzaju "filia" literatury polskiej - literatura kaukaskiego wygnania.

W roku 1832 w Tyflisie wykryto spisek przeciwko rosyjskiemu samodzierżawiu. Uczestniczyły w nim powszechnie znane w Gruzji postacie spośród elity szlacheckiej - Aleksander Czawczawadze, Grigoł Orbeliani, Sołomon Razmadze. Do powstania w Gruzji nie doszło, ale nikt z uczestników spisku nie ukrywał, że polskie wydarzenia lat 1830-31 były dla nich wzorcem i natchnieniem. Kilku z nich, w tym młody Georgi Eristawi, zostali zesłani do Polski. W 1838 przetłumaczył on sześć "Sonetów Krymskich" A. Mickiewicza. Po powrocie do Gruzji Georgii Eristawi zaprzyjaźnił się z polskimi zesłańcami. Właśnie w tym gronie gruzińskiej inteligencji polscy literaci zyskali poparcie duchowe.

W Tbilisi od końca lat 30-tych do połowy 50-tych XIX wieku działa tak zwana "grupa poetów kaukaskich". Przez kogo konkretnie została ona stworzone? Temat ten był przedmiotem badań zarówno naukowców gruzińskich jak i rosyjskich (M. Zywow, D. Prokofjewa. W. Occheli, S. Rawicz, Dż. Czelidze, M. Filina) jak również i polskich (J. Reychman, M. Inglot, M. Janion, D. Ossowska, A. Woźniak i in.). Już lista badaczy świadczy o różnorodnych interesach "kaukazczyków". Piszą o nich literaci, historycy, etnografowie. Jednak w całości nie jest zbadana ani twórczość tej grupy, ani ich losy, chociaż udało się wydać wiele materiałów archiwalnych i ocenić ich dorobek. Badania napotykają na różnego rodzaju trudności.

Do końca nie udało się np. ustalić, ilu literatów liczy "grupa". M. Inglot podaje 37 nazwisk, które pozostawiły ślad w piśmiennictwie polskim. D. Ossowska dodała do tej listy W. Szaniawskiego. Nam udało się jeszcze dowiedzieć co nieco o Hugo Korsaku i Konstantym Sachu, których wymieniają w swoich listach "kaukazczycy". Ich twórczość ma cechy biograficzne, dlatego życiorysy literatów odgrywają ważną rolę w analizie twórczości, chociaż życiorysy te zawierają wiele "białych plam". J. Reychman w jednym ze swoich artykułów użył hasła "tajemnica", "zagadna" ponad dziesięć razy. Nie ulega wątpliwości, że trzon tej grupy tworzyli "konarczycy", chociaż znaczna część została zesłana według innych list, a niektórzy po powstaniu listopadowym.

Wymieńmy co znaczniejszych literatów. Jako jedno z pierwszych na kartach polskich almanachów pojawia się nazwisko Leona Janiszewskiego poety, prozaika, eseisty, muzyka, tłumacza z rosyjskiego. Jego pióru zawdzięczamy pierwszy dokładny opis Tbilisi - "Pielgrzymka do mogiły Aleksandra Gribojedowa na górę św. Dawida w Tyflisie dn. i 1842" Biblioteka Warszawska, 1842, t.2. Leon Janiszewski był dyrektorem jednej z pierwszych szkół muzycznych w Tbilisi. To on opisał najdokładniej całą sytuację literatury polskiej na Kaukazie - w liście do wydawcy "Pamiętnika Naukowo-Literackiego" Romualda Podbereskiego, w którego spisie Janiszewski figuruje jako współpracownik ("Pamiętnik Naukowo-Literacki", 1850).

Do "listopadowczyków" należy jedna z tajemniczych i barwnych postaci - Wojciech Porocki. Jako oficer wojsk Królestwa Kongresowego, został on zesłany na Kaukaz dwa razy. Między jednym a drugim wygnaniem pokazywał się w salonach literackich Warszawy. Na Kaukazie szybko zrobił karierę, był doradcą namiestnika Kaukazu Woroncowa (w randze pułkownika), uczestniczył w wielu znanych wyprawach. Będąc w wyjątkowo dobrej jak na zesłańców sytuacji społecznej i materialnej, wspierał rodaków. Pod koniec życia był wychowawcą dzieci władcy Mingrelii (Gruzji Zachodniej) księcia Dadiani, gdzie zmarł w 1848 r. Płodny nowelista i poeta, pisał dla "Athenaeuma" i "Biblioteki Warszawskiej". Brał udział w założeniu Biblioteki Narodowej w Tbilisi; książka pod numerem 1 w bibliotece jest darem Potockiego. W dziale rękopisów biblioteki przechowuje się jego album z wierszami, w tym poświęconymi żonie władcy Mingrelii Jekaterynie Czawczawadze, która była córką wybitnego gruzińskiego poety księcia Aleksandra Czawczawadze i siostrą Niny Gribojedowej.

Najwybitniejszy poeta tego kręgu Tadeusz Łada-Zabłocki trafił na Kaukaz w 1838 r. Współpracował on z wieloma almanachami literackimi w kraju. Dwa jego zbiory - Poezje (Petersburg 1845) i Chansons de I Ukraine (Paryż 1845) wydał Romuald Podbereski. W jego wierszach zawarte są najważniejsze cechy i możliwości poetyckie "kaukazczyków". Tadeusz Łada-Zabłocki wszedł do kręgu inteligencji nie tylko gruzińskiej, ale - szerzej - kaukaskiej, był zaprzyjaźniony z Nikołozem Barataszwili - wielkim romantykiem gruzińskim, z poetą rosyjskim Jakowem Połońskim, z azerbajdżańskim historykiem i badaczem Abas-Kuli-Chanem Bakichanowem, którego prace tłumaczył. Pozostały również przekłady Zabłockiego z poezji gruzińskiej, pisano też o jego badaniach etnografii Kaukazu. Zabłocki na początku jako żołnierz zwiedził prawie cały Kaukaz Północny. Pod koniec 1848 roku dostaje od namiestnika Woroncowa (prawdopodobnie za pomocą Potockiego) nominację naczelnika Kopalni Soli w Kulpach (Armenia). Przyjmuje nominację z entuzjazmem i pisze w liście do J. Kraszewskiego, że chce przyczynić się do rozwoju Zakaukazia. W tym samym roku Zabłocki nagle zmarł w Kulpach w wieku 35 lat.

"Konarczyk" Władysław Strzelnicki był jedną z najbardziej utalentowanych literatów grupy. Geografia jego wędrówek żołnierskich - to cały Kaukaz. Pod wierszami z lat 1839-41 widnieją nazwy miejsc: Szusza, Askieran, Szemachi, Kurdamir, Karabach, Kabarda, Czeczenia. Na końcu trafił do Tyflisu, gdzie szybko zaprzyjaźnił się z Zabłockim, Janiszewskim, Potockim, zdobył popularność i miłość wśród Polaków. Współpracował z gazetą "Kaukaz", gdzie ukazały się opowieści Machmudek (Kaukaz, 1846, N 18-31) i Dwaj uzdenia w rosyjskim przekładzie autora (1848, N 28-37 już po śmierci pisarza).

Strzelnicki zmarł na dyzenterię w wieku 26 lat. Opłakiwali go nie tylko rodacy, ale również Gruzini i Rosjanie. Jego ostatnim życzeniem było wydanie rękopisów. Strzelnicki przed śmiercią ubolewał, że nie może nic pozostawić dla przyjaciół i Kościoła i prosił, by każdy grosz zyskany z wydanych utworów przekazać na zakup książek dla biblioteki kościelnej w Tbilisi. Jego życzenie zostało spełnione. W r. 1860 w Żytomierzu ukazały się 4 tomiki jego wierszy, prozy i szkiców. Ostatnie myśli młodego poety świadczą o niezwykłej naturze i o tym, że Kościół był dla Polaków jedyną nadzieją na przechowanie polskości.

Niezwykły życiorys ma także Mateusz Gralewski (Grala) - rewolucjonista, literat, publicysta, etnograf. Prawdopodobnie był w tej grupie jedynym chłopem z pochodzenia. Skończył szkołę z takim powodzeniem, że dzierżawca wsi prof. A. Maciejowski dał mu rekomendację do gimnazjum. Wstąpił do Związku Narodu Polskiego. Po wykryciu organizacji w r. 1843 trafił do Cytadeli, a później na karne zesłanie do garnizonu kaukaskiego. Służył 12 lat - od szeregowca do oficera. Gralewski miał niezwykłe zdolności przyswojenia sobie kultury innych narodów i szczegółowo poznał złożoną strukturę narodów kaukaskich. Jego Kaukaz, wspomnienia z 12-letniej niewoli (Lwów, 1877) to - najpoważniejszy dokument prozatorski "kaukazczyków", który ma znaczenie nie tylko jako pamiętnik, ale również jako praca naukowo-historyczna. Gralewski opisuje Kaukaz Północny, Gruzję, Osetię. Jego Kaukaz ma wydźwięk wyraźnie antycarski. Utwór Gralewskiego trafił do czytelnika nie w całości; tekst był zgubiony przed powrotem do kraju i napisany ponownie z pamięci po 20 latach, co spowodowało nieścisłości. Gralewski brał udział w powstaniu styczniowym. Udało się mu uciec do Szwajcarii, gdzie razem z K. Miszkowskim wydawał czasopismo "Braterstwo". Gralewski był jednym z nielicznych "kaukazczyków" z lat 40-tych, który powrócił do kraju i brał udział w powstaniu 1863 r.

Leon Janiszewski opisując w liście do Podbereskiego tragiczne losy innych uczestników życia literackiego stwierdza, że prawie nikt z tej fali pierwszych więźniów politycznych nie dożył starszego wieku; wielu młodych zginęło w trudach tamtejszego życia.

Czy była to grupa literacka w ścisłym tego słowa znaczeniu? Nie. Polska literatura kaukaska nie miała swego ośrodka ani "listy" uczestników. Literaci nie zbierali się razem, niektórzy nawet nigdy się nie poznali. Część z nich była rozproszona po różnych pułkach, część zginęła w górach i nigdy nie przybyła do Tbilisi.

Czy była to typowa "grupa"? Niewątpliwie tak, chociaż i tu nie każdy z tej "grupy poetów" był poetą, przyjęto bowiem to określenie jako symboliczne dla prozaików, etnografów, tłumaczy, historyków skupionych wokół grupy.

Nie było wśród nich poetów na wielką skalę, jednak znaczenie tej grupy dla kultury polskiej daleko przekracza granice piśmiennictwa i wymaga oceny kulturologicznej. Dorobek "kaukazczyków" można w pewnym sensie traktować jako wyznanie znacznej części pokolenia, skazanego za wielką romantyczną i desperacką próbę walki o wolność.

Każdy z nich był romantykiem pierwszej albo drugiej generacji. Spotkał ich los romantyczny, a ich poezja wygnańców była kontynuacją ich życiorysów.

Oto młody oficer albo student został przymusowo i na zawsze rozłączony z ojczyzną. Czeka na niego matka, siostra, narzeczona, a on ginie daleko, w nieznanych górach i nikt z bliskich nie dowie się, gdzie jest pochowany. Takich polskich historii na Kaukazie było tysiące. W plecaku odnajdywano rękopisy wierszy, pamiętników, listów. Przechowała się z pewnością nieznaczna część dorobku tych przymusowych żołnierzy, dla których poezja często miała znaczenie nie tylko literackie, lecz była sposobem na przetrwanie.

Znaczenie tej literatury dla siebie i dla kolegów Zabłocki ocenia jako ucieczkę w świat marzeń i jednocześnie jako dążenie do Boga. Ale Zabłocki dostrzega i inną funkcję twórczości swojej i Polaków na Kaukazie. Nie chce wywoływać litości czy rozczulać się nad swoim i kolegów losem. Ocenia ich poezję jako pewną misję, chce opowiedzieć rodakom o myślach, nadziejach i losach pokolenia. Dlatego motto ich poezji brzmiało: "Wieszcz i Przeznaczenie". Konkretnego programu politycznego w twórczości "kaukazczyków" raczej nie ma, ale ich dążeniem była niepodległość Polski i wolność konkretnej osobowości.

M. Janion omawiając dorobek poetycki Zabłockiego i grupy, zatytułowała swoją pracę: "Rozbitych harf niedomówiony dźwięk". Ich świat w pewnym sensie jest hermetyczny, ale jest jednocześnie poszukiwaniem wyjścia z tej samotności, poszukiwaniem "prometeuszowskim", bo postać Prometeusza często pojawia się w ich wierszach.

"Kaukazczycy" szukali wsparcia u swoich kolegów, żywych i nieżyjących, dlatego tyle ich wierszy brzmi jako dedykacja albo epitafia: "Do nieobecnej", "Do Jadwigi" L. Janiszewskiego, "Do kobiety" W. Potockiego, "Do Nizzy" Józefa Lewickiego, "Do entuzjastki", "Do Konstancji z Odyńców Malewskiej" T. Łady-Zbłockiego.

Prawie nikt z tej pierwszej generacji zesłańców nie założył rodziny, byli to ludzie samotni i nikt nie pozostawił potomstwa. Kobiety realnej nie ma w ich poezji, ich utwory to relacja poetycka tułaczy, często poezja żołnierska. Kobieta istnieje u nich jako wspomnienie, marzenie; są to wiersze - pożegnania. I to jest również wspólna cecha polskiej literatury kaukaskiej, którą najlepiej wyraził T. Łada-Zabłocki:

O! Już nigdy podobno nie przebłagam Boga,

Nigdy z łez gorzkich nie oschną powieki;

Przyjaciele, dziewico, i kraina droga

Żegnam was, żegnam na wieki!...

Ale co żywi tę gorzką literaturę, oprócz wspomnienia, w którym ojczyzna kojarzy się z rajem? Jakie ma to impulsy pozytywne? Paradoksem jest, że wspomnienie jest siłą tej poezji, pragnieniem kontaktów duchowych, często nawet dialogiem z nieżyjącym, rozmową pełnym jasnych uczuć. Jest motywem pamięci, w której wspólnie istnieją żyjący i ci co odeszli, chęcią przedłużenia - choćby w wierszu - krótkiego życia przyjaciół, jest niezgodą na ślepe fatum. Dorobek tych poetów jest w pewnym sensie dorobkiem zbiorowym.

Wspólną była dla tych pisarzy ich głęboka wiara, apel do Boga, jeszcze jeden punkt oparcia, pozytywny biegun tej poezji, która na biegunie negatywnym miała słowa kluczowe "piekło", "wygnanie", "śmierć" i "burzę".

Jednak oprócz tego znaczenia, które niewątpliwie przedstawia dorobek "Kaukazczyków" dla piśmiennictwa polskiego Poeci ci będąc romantykami w pewnym stopniu przybliżają realistyczną wiedzę Polaków o Kaukazie. Po raz pierwszy cały wschodni świat - Kaukaz - przestaje być dla Polski krajem egzotycznego natchnienia, lecz wchodzi ze swoimi realiami, losami narodów, obyczajami w świadomości Polski i poszerza jej wiedzę o świecie.

Romantyczna idealizacja człowieka Wschodu stała się w pewnym momencie balastem negatywnym, ciążącym na jakości poznawania kaukaskich narodów. Z doświadczenia zdobytego na wojnie poznają "kaukazczycy" prawdziwy Kaukaz i przekazują tę wiedzę do kraju. Byli orientalistami wysokiej klasy, pod tym wzglądem ich dorobek ma znaczenie naukowe.

W relacjach kaukaskich Polacy jako pierwsi w swoich opisach obnażali system środków i przedsięwzięć władzy carskiej wobec wcielanych do Rosji ziem kaukaskich, jako odbicie wielu środków polityki stosowanej wobec Polaków. Ich uświadomienie było równocześnie rodzajem światopoglądowej nauki dla Polaków. Potwierdzeniem tego jest często stosowana forma paralalnego zestawienia losów narodów polskiego i kaukaskiego, zwłaszcza gruzińskiego, jako że Gruzinów Polacy najbardziej poznali.

Trzeba dodać, że będąc na zesłaniu "kaukazczycy" aktywnie uczestniczyli w życiu literackim polskich ziem wschodnich. Wygląda to paradoksalnie, ale wiele utworów tych pisarzy ukazało się w almanachach prawie synchroniczne. Oczywiście nie każdy utwór mógł ukazać się w czasopismach, biorąc pod uwagę podwójną cenzurę (wojskową i cywilną), przez którą przechodziła korespondencja więźniów politycznych. A jednak między Kaukazem a ziemiami polskimi istniał stały kolportaż pism i literatury aktualnie wychodzącej. Najlepszy wyraz znalazło to w latach czterdziestych. Szansa dla literatury kaukaskiej pojawiła się wraz z powstaniem takich pism jak "Athenaeum", "Rubon", "Rocznik Literacki", "Gwiazda" i "Pamiętnik Naukowo-Literacki". Z każdym z wymienionych pism "kaukazczycy" współpracowali i przez krótki okres prawie każdy numer pisma zawierał relacje albo utwory poetyckie tej grupy.

I tu na pierwszy plan wysuwa się osoba J. Kraszewskiego jako propagatora i wydawcy, a przede wszystkim autorytetu, do którego zwracali się jeńcy z dalekiego Kaukazu. W latach czterdziestych dzięki ruchowi wydawniczemu obszarów wschodnich pisarze kaukascy pojawili się jako swoista formacja literacka w Polsce.

Działalność "kaukazczyków" miała jeszcze jedno poważne znaczenie. Celem caratu było, jak wiadomo, ukarać buntowników, ale przy całym tragizmie losów Polaków na Kaukazie - to im niewątpliwie udało się stworzyć pewnego rodzaju sojusz z miejscową, zwłaszcza gruzińską, inteligencją. Polaków traktowano od początku jako elitę umysłową. Pod tym wzglądem zesłanie dawało im możliwość pewnej realizacji. "Kaukazczycy" nie tylko na zawsze weszli do historii Kaukazu, ale stworzyli tam wizerunek Polaka dla następnych pokoleń.

Historia kontaktów polsko-kaukaskich i kultury polskiej na Kaukazie ma wiele wątków, ale właśnie ta pierwsza, najbardziej znacząca grupa szlachty i ludzi o wysokich walorach duchowych określiła dla Kaukazu postać Polaka jako osoby z elity, utalentowanej, wierzącej. Poza tym dla obydwóch narodów kluczowym pojęciem z tego okresu jest "wolność", celem - niepodległość narodu. W tym sensie "wychowanie karne" na Kaukazie nie bardzo udało się carowi. Polacy spotkali tam, zwłaszcza w Gruzji, nie najgorsze uczucia wobec siebie, wręcz odwrotnie - powszechne uszanowanie.

Od lat trzydziestych i czterdziestych XIX w. do Gruzji, do Tbilisi przybywają przedstawiciele innych zajęć - urzędnicy i nauczyciele, kupcy, a nawet akuszerki. Około połowy XIX w. w samym Tbilisi było 900 Polaków, ale mieszkali oni również w innych miastach Gruzji - Kutaisi, Gori, Teławi, Batumi. Ostatnia fala Polaków na Kaukazie przybyła na zarobek - to fala fachowców na przełomie wieków XIX i XX - inżynierów, muzyków, nauczycieli, malarzy. Z czasem okazało się, że nie ma prawie dziedziny nauki i sztuki na Kaukazie, gdzie by Polacy nie pozostawili śladów.

Inżynierem naczelnym budowy najdłuższego tunelu na Kaukazie - Suramskiego - był Ferdynand Rodziewicz. Założycielem znanego rezerwatu w Kachetii (Gruzja Wschodnia) był biolog Włodzimierz Młokosiewicz. Jedynym z pierwszych profesorów konserwatorium w Tbilisi był profesor Lucjan Truskowski. Tę listę można przedłużyć w każdej dziedzinie wiedzy i sztuki.

Dopiero 9 lutego 1995 r. potomkowie zesłańców i osiedleńców z przełomu XIX i XX wieku mogli zjednoczyć się w Stowarzyszenie Polaków w Gruzji "Polonia", obecnie Związek Kulturalno-Oświatowy Polaków w Gruzji "Polonia", który dziś liczy ponad 700 osób (bez dzieci do 18 lat, razem z nimi ok. 1200 osób).

Historia Polonii kaukaskiej ma jeszcze mnóstwo białych plam i naszym zadaniem potrzebna jest poważna sesja naukowo-kulturalna, która pozwoli pozbierać materiały o losach Polaków od końca XVIII stulecia, o ich roli na Kaukazie, a w pewnym sensie o części tragicznej historii Polski.

Chciałam jeszcze do tego dodać, że w ubiegłym roku udało się zorganizować w Tbilisi obchody Dni Mickiewiczowskich, które spontanicznie przerodziły się w Dni Kultury Polskiej i trwały przez trzy dni. W Gruzji stosunek do Polaków jest taki, że pozwolił mi, na przykład, pójść i do ministra kultury, i do rektora naszego uniwersytetu i prosić o pomoc. Oczywiście mieliśmy poparcie finansowe ze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" i z ambasady polskiej, ale tego by nie wystarczyło na imprezę, gdyby nie pomogła inteligencja gruzińska. Sesja Mickiewiczowska skupiła całą elitę inteligencji gruzińskie; ponad 300 osób było obecnych. Udało się zorganizować także Koncert Mickiewiczowski, wystawę, przyjęcie, wydać dwie książki i prasę - mam ze sobą te książki, mogę pokazać.

No i tylko jeszcze jedno zdanie, otóż koncert odbywał się przy temperaturze 3 stopni na zewnątrz i wewnątrz, bo od 5-ciu lat nie mamy ogrzewania, ale chęć była bardzo wielka.

Moja koncepcja jest taka, krótko mówiąc, że ta Wielka Emigracja, o której dziś tyle mówiono, zachodnia, jest bardzo znana, syberyjska również, a kaukaska znacznie mniej. Jeżeli nie uda się w naszym pokoleniu pozbierać materiały o polskości w Gruzji i wydać je w całości, a także zorganizować poważną sesję, to ta część historii Polski, polskości w Gruzji, po prostu będzie stracona.

Prof. Maria Filina

 

 kontakt z nami:
    videofact@videofact2.com  

Videofact po polsku   

 

All rights reserved. VideoFact © 1999, 2000