Zagadki MSW

W dalszym ciagu mrokiem owiane sa morderstwa dokonane przez funkcjonariuszy Sluzby Bezpieczenstwa na rodakach, w latach osiemdziesiatych. 

Nazwiska ofiar mozna wymieniac jednym tchem - zastrzeleni w kopalni "Wujek", pomordowani w Gdansku -17 grudnia 1981, w Lubinie - 31 sierpnia 1982, Bogdan Wlosik z Nowej Huty, Grzegorz Przemyk, Wojciech Cieslewicz, Kazimierz Michalczyk, a takze ksieza Stefan Niedzielak, Stanislaw Suchodoles, Sylwester Zych ...

Mnoza sie pytania, szczegolowe i wynikajace z nich ogolne... Dlaczego, mimo uplywu czasu, i rzekomo konkretnych dzialan podejmowanych przez nowe wladze, sprawcy wielu z tych zbrodni nie zostali wykryci i ukarani do dzis?
Do ponownego, tym razem rzetelnego zbadania zabojstw dokonanych przez funkcjonariuszy SB i MSW, Sejm X kadencji powolal komisje nadzwyczajna, kierowana przez posla Jana Rokite. 

Raport opracowany przez te grupe zawieral dane o 81 nie wyjasnionych przypadkach, w ktorych ofiarami smiertelnymi bylo 90 osob. W sprawach, ktore nie byly przedmiotem wznowionego sledztwa, komisja domagala sie od resortu sprawiedliwosci jego podjecia. Dopiero dwa lata po powolaniu komisji Prokurator Generalny przedstawil analize prawna mozliwosci uruchomienia konkretnych dzialan i informacje o toczacych sie juz dochodzeniach.

Analiza zarzutow zajmowal sie Zespol do Spraw Nadzoru Szczegolnego, kierowany przez Aleksandra Herzoga. Z jego ustalen wynika, ze sposrod 78 spraw, w ktorych "komisja Rokity" wystepowala z wnioskiem o podjecie dochodzen - w 41 nie zakonczono nawet ustalen wstepnych i nie zamknieto dochodzenia. 

Spraw zakonczonych wniesieniem oskarzenia do sadu bylo tylko 6, a wyrokiem sadowym, jeszcze nieprawomocnym zakonczyla sie tylko jedna. Rowniez jedna zostala umorzona na mocy amnestii. Dalsze dwie w zwiazku z niewykryciem sprawcy, a 16 "z powodu braku dostatecznych dowodow" lub "niestwierdzenia przestepstwa". W osmiu innych przypadkach prokurator uznal, ze brak jest podstaw do podjecia na nowo postepowania przygotowawczego. 

Kazda z teczek zawierajacych akta zaopatrzona jest takze w odpowiednie pisma opatrzone spora iloscia cyfr oznaczajacych liczbe porzadkowa artykulow i paragrafow najrozniejszych kodeksow. Za nimi kryje sie po prostu niemoc lub... brak checi konkretnego dzialania i podejmowania decyzji. Tak, jak chocby w jednym z najglosniejszych przypadkow, mordu w Lubinie 31 sierpnia 1982 r., kiedy to ZOMO-wcy zastrzelili 3 osoby, a 11 ranili.

W olbrzymiej wiekszosci spraw powtarza sie stwierdzenie niemoznosci ustalenia sprawcy, okolicznosci, braku uzasadnienia podjecia postepowania na nowo, braku mozliwosci jednoznacznej oceny okolicznosci smierci, braku podstaw do zlozenia wniosku o wznowienie prawomocnie zakonczonego postepowania sadowego... To nic innego, jak kolejne numerki artykulow i paragrafow kodeksu postepwania karnego i kilku innych, funkcjonujacych i swietnie spelniajacych swa role w czasach PRL, a obowiazujacych w Polsce do dzis. 

Trzeba zaznaczyc, ze w rekach ludzi o niezbyt czystych sumieniach, obciazonych dzialalnoscia na rzecz komunistow, staja sie narzedziami, ktore w sposob perfekcyjny paralizuja dzialania tych, ktorzy zmierzaja do pociagniecia do odpowiedzialnosci winnych.

Tam, gdzie sprawe skierowano do sadu, trudno czasem o wyrok.

Skandalicznym przykladem uchylania sie przez sad od merytorycznego rozpatrzenia sprawy - powiedzial prokurator A. Herzog - jest kontredans Sadu Wojewodzkiego w Bielsku-Bialej, rozpatrujacego sprawe  Stanislawa Kalata, naczelnika Wydzialu IV bylej SB w Bielsku-Bialej i Marka Keckiego, zastepcy szefa bylego RUSW do spraw SB w Suchej Beskidzkiej. Funkcjonariusze ci opracowali plan (i kierowali jego realizacja) zmierzajacy do pozbawienia zycia ks. Adolfa Chojnackiego. 

Sad ten poczatkowo orzekl wobec oskarzonych abolicje na podstawie ustawy o przebaczeniu i puszczeniu w niepamiec niektorych przestepstw. Gdy jednak Sad Najwyzszy orzekl, ze ustawa ta nie odnosi sie do oskarzonych, Sad Wojewodzki w Bielsku-Bialej zwrocil sprawe prokuratorowi wojewodzkiemu, w celu objecia aktem oskarzenia bylego funkcjonariusza SB Kazimierza Sulki, ktory spowodowal ujawnienie tego przestepstwa. 

Przez poltora roku sprawa wciaz wracala do sadu, w ktorym Wydzialem III Karnym kieruje sedzia Jaroslaw Grabowski, sadzacy w latach 80. w procesach o charakterze politycznym przeciwko dzialaczom "Solidarnosci"...

Przypadek Grabowskiego nie jest bynajmniej wyjatkiem. Jak wiadomo, osobna grupe w "raporcie Rokity" stanowily zarzuty wobec sedziow i prokuratorow. Rozpatrywal je osobny zespol. Wnioski komisji dotyczyly 71 prokuratorow, i az w stosunku do 41 domagano sie wytoczenia spraw karnych, a co do pozostalych - postepowania dyscyplinarnego, z mysla o pozbawieniu ich mozliwosci wykonywania zawodu. 

Sposrod tych, ktorymi mialy zajac sie sady karne, do dzis w prokuraturze czynnych zawodowo jest 34. W odniesieniu do 11 osob Zespol uznal, ze postawienie zarzutow byloby zasadne, ale jest niemozliwe w zwiazku z przedawnieniem. Zespol ministerialny, odrzucil zarzuty "komisji Rokity" wobec 21 dalszych prokuratorow. Przypadki wykluczenia z pracy zawodowej skompromitowanych wspolpraca z SB sedziow sa pojedyncze w skali calego kraju.

Dochodzenia w sprawach skrytobojczych mordow doknonanych na dzialaczach podziemnych byly prowadzone od poczatku w taki sposob, by jak najszybciej doprowadzic do ich umorzenia. O tym, ze tak dzialali prokuratorzy funkcjonujacy w PRL, nie trzeba dzis nikogo przekonwac. Mimo to, po wyborach czerwcowych, spoleczenstwo upomnialo sie tych, ktorzy nie zdolali doczekac owych "lepszych czasow".

Jaki byl efekt? W pol roku po tragicznych zgonach ks. Niedzielaka i ks. Suchowolca, w miesiac po wyborach czerwcowych, w czasie gdy swa dzialalnosc rozpoczynala ukonstytuowana juz "komisja Rokity" zginal ks. Sylwester Zych. Dziesiec miesiecy pozniej nieznani sprawcy podpalili mieszkanie Jerzego Jachowicza. W nastepstwie smierc poniosla jego zona Maria, a kilkunastoletnia corka po zlamaniu kregoslupa nabawila sie trwalego kalectwa. 

Kilka dni potem miala miejsce seria dziwnych przypadkow dotyczacych ludzi zwiazanych ze smiercia ks. Zycha, m.in Stanislawa Matejczuka. Nieznani sprawcy nie osiagneli jednak zamierzonego skutku. Trzy miesiace pozniej nastapil napad na red. Krzysztofa Krola z KPN, ktory ujawnil kompromitujace dane dotyczace MSW i b.ministra tego resortu Kiszczaka. 

Skutecznie jednak zakonczyl sie zamach na dziennikarke wroclawskiego radia - Martyne Lukowska, ktora wczesniej byla zwiazana z podziemnymi strukturami "Solidarnosci". 

Na poczatku lutego 1991, takze we Wroclawiu pobito do nieprzytomnosci na ulicy dziennikarza Zbigniewa Branacha, autora ksiazki o ofiarach strzelaniny w kopalni "Wujek", a takze kilku publikacji na temat smierci ks. Zycha. Od zakatowania na smierc uratowal go przypadek. Mimo, iz wszczeto oficjalne dochodzenie, zakonczylo sie ono fiaskiem. Ustalono, ze pobicia dokonali jacys mityczni "nieznani sprawcy". 

W koncu, w ostatnich dniach marca tego samego roku umorzono dochodzenie w sprawie podpalenia mieszkania i smierci Marii Jachowicz, z powodu niewykrycia sprawcow i braku dostatecznych dowodow. Warto przypomniec, ze wszystko to dzialo sie juz w kraju rzekomo reformujacym sie i bezpiecznym, wowczas bez komunstow w rzadzie.

W tym samym czasie, juz podczas kadencji drugiego postkoministycznego rzadu Jana Krzysztofa Bieleckiego, prokurator Wojciech Mazurek z Elblaga, znany z prowokacji wzgledem ksiezy w woj. elblaskim oraz stronniczego prowadzenia dochodzenia w sprawie smierci ks. Zycha, zostal zweryfikowany przez specjalna komisje i otrzymal dalsze prawo wykonywania zawodu. Ciekawostka moze byc fakt, iz jednym z czlonkow owej komisji weryfikacyjnej byl dawny wysoki funkcjonariusz PZPR, czlonek Komitetu Centralnego tej partii.

Wsrod naszych rodakow w kraju i za granica panuje poglad, ze dawni funkcjonariusze SB dzialaja nadal. Tylko niektorzy zostali pozbawieni mozliwosci wykonywania swego zawodu i sa teraz np. nauczycielami, uczacymi mlodziez historii lub przysposobienia wojskowego. 

Pozostali, nie mogac podjac pracy w resorcie zrzeszaja sie w swoich organizacjach, dzialaja pod plaszczykiem agencji ochrony mienia, spolek detektywistycznych, wykonujac zlecenia objete scisla tajemnica. 

Nikt, jak do tej pory nie kontroluje w najmniejszym stopniu dzialalnosci tych firm, trudno wiec ustalic zleceniodawcow. Sporo jednak mowi sie o tym, ze w wielu przypadkach sa to agenci obcych wywiadow i zawodowych organizacji przestepczych...

Jak glosi oficjalny komunikat rzadowy, ponad 90 procent wydanych pozwolen dla osob "prywatnych" na bron palna w Polsce, jest wlasnie w rekach pracownikow tych agencji. Pozwala to na snucie najrozniejszych przypuszczen, a znajac tylko oficjalne komunikaty dotyczace raportow polskiego kontrwywiadu na temat wzmozonej aktywnosci sluzb specjalnych naszych wschodnich i zachodnich sasiadow - zadne z nich nie wydaje sie byc szczegolnie wydumane. 

Od czasu do czasu policja wpada na trop nielegalnego magazynu broni. Niektore naleza do organizacji przestepczych, niekoniecznie polskich, ale zdarza sie, ze arsenaly sa wlasnoscia „hobbystow”. Przy szczegolowym dochodzeniu, tak jak w 1991 roku we Wroclawiu okazalo siê, ze piecze nad tym magazynem trzymal byly tajny wspolpracownik SB, ktory do chwili aresztowania pozostawal w zmowie z bylymi funkcjonariuszami tej sluzby. Okazalo sie, ze przechowywal bron na ich zlecenie. 

W magazynie zabezpieczono cztery pistolety maszynowe kalasznikowa i kilkanascie sztuk broni krotkiej rozmaitego kalibru. Wsrod tych ostatnich byly tez nowoczesne pistolety automatyczne produkcji zachodniej. W dalszym toku sledztwa wyszlo na jaw, ze bron przechowywano w okreslonym celu. Miala ona posluzyc do zamachow terrorystycznych. 

Podobne przypadki w przeciagu nastepnych lat wykryto w Warszawie, Wroclawiu, Gdansku, Toruniu, Rzeszowie i w Szczecinie.

Pod koniec kwietnia 1991 r. rzecznik ministerstwa spraw wewnetrznych wyznal na konferencji prasowej, ze ponad 90 procent obecnych pracownikow Policji Panstwowej i Urzedu Ochrony Panstwa rekrutuje sie z bylych pracownikow Milicji Obywatelskiej i Sluzby Bezpieczenstwa. (Sytuacja ta niewiele zmienila sie do roku 1996). "Wynika to stad, ze w dalszym ciagu nie ma chetnych do sluzby w policji" powiedzial. 

Rok pozniej, nowy szef Urzedu Ochrony Panstwa, Piotr Naimski, byly dzialacz podziemny, w wywiadach stanal w ich obronie: "Nie ma mowy o zadnej weryfikacji" powiedzial. "Nie przewiduje zadnych masowych zwolnien. O tym, czy dawni pracownicy SB maja tutaj pracowac zadecyduja ich kwalifikacje i lojalnosc wobec panstwa". Nic wiecej. 

Stwierdzenie "lojalnosc wobec panstwa" mozna pojmowac na kilka sposobow. Takze i w taki, jaki jest akurat komu wygodny. Najlepszy przyklad Jozefa Oleksego, Wlodzimierza Cimoszewicza, czy z przeciwnego bieguna - plk. Ryszarda Kuklinskiego... 

Wiele do myslenia w kontekscie powyzszego daje fakt, ze niektorzy, co znaczniejsi polscy politycy z uporem maniaka trwali na strazy archiwow zawierajacych teczki bylych tajnych wspolpracownikow SB. 

Wystarczy przypomniec tylko reakcje kilkudziesieciu politykow, gdy 4 czerwca 1992 roku polskim parlamentarzystom rozdano zalakowane koperty z listami nazwisk bylych wspolpracownikow SB, dzis piastujacych najzaszczytniejsze funkcje w panstwie. 

Biorac pod uwage brak stabilizacji politycznej w kraju, czesc politykow uznala te liste jako efekt gry politycznej. Niemniej, znalazlo sie na niej ponad 60 osob majacych wplyw na losy kraju. Weryfikacja ich dawnejszej dzialalnosci bylaby trudna, ale przeciez nie niemozliwa. A jednak, wbrew gloszonym deklaracjom, odstapiono od tego. 

W kilka godzin po ogloszeniu listy agentow w dniu 4 czerwca 1992 r. -w trybie pilnym odwolano premiera Jana Olszewskiego, ktory wydal takie polecenie sporzadzenia takiej listy ministrowi spraw wewnetrzych Antoniemu Macierewiczowi. 

Po dymisji Jan Olszewski na forum Sejmu powiedzial: "Polska jest nadal w rekach komunistow. Moj rzad byl pierwszy, ktory chcial odslonic dawne, tajemne powiazania ludzi, ktorzy weszli w ostatnich latach do organow nowej wladzy. Narod powinien wiedziec, ze nieprzypadkowo wlasnie w chwili, kiedy mozemy sie ostatecznie oderwac od komunistycznych powiazan, stawia sie nagly wniosek o odwolanie rzadu". 

Nazajutrz po obaleniu rzadu Jana Olszewskiego premierem mianowano Waldemara Pawlaka, uczestnika obrad okraglego stolu zasilajacego ekipe Kiszczaka, a takze bylego czlonka wladz komunistycznego ZSL. Ministrem spraw wewnetrznych zostal Andrzej Milczanowski, jak sie okazuje prokurator pelniacy swoja funkcje w epoce gierkowskiej. 

Jeszcze tego samego dnia na stanowiska w MSW powolal bylych oficerow SB, do tego momentu pozbawionych mozliwosci pracy w resorcie. Jednym z nich byl mjr Adam Debiec, ktory wslawil sie rozpracowaniem w czasie stanu wojennego podziemnych struktur MRKS-u i aresztowaniem Ewy Kulik, dzialaczki podziemia. 

Natychmiast po objeciu swej funkcji przesluchiwal pracownikow Dzialu Studiow, ktorzy pracowali nad sporzadzeniem listy agentow SB. Na miejsce dyrektora Biura Ewidencji Archiwum MSW mianowano Andrzeja Bieleckiego, takze bylego etatowego pracownika SB. 

Kilka godzin pozniej Milczanowski zatrudnil bylego funkcjonariusza SB plk. Henryka Jasika, ktory na bezposrednie polecenie gen. Czeslawa Kiszczaka kierowal akcja palenia akt MSW. 

Swiadkowie twierdza, ze przez kilka nastepnych godzin niszczono przechowywane w gmachu ministerstwa na Rakowieckiej akta bylych agentow SB i UB, zasiadajacych w lawach parlamentarnych, fotelach rzadowych i w Belwederze... 

Tajemnice smierci dzialaczy opozycji demokratycznej w latach 70 i 80 znow na pewien czas pokryje kurz zapomnienia. Towarzysze ludza sie, ze prawda nigdy nie wyjdzie na jaw i poki sa silni w Sejmi, nie przejmuja sie, iz wolnosciowe srodowiska w Polsce wciaz domagaja siê wyjasnienia okolicznosci dokonanych morderstw.

A. Dudzinski

 

 

wiecej infromacji:  kontakt z nami:
  info@videofact2.com     videofact@videofact2.com  

VideoFact polska strona  

tel:  (212) 567-6099
fax: (212) 569-0088

 
All rights reserved. VideoFact © 1999