Operacja Przetrwac
Służby specjalne rozpoczęły najważniejszą grę w całej swej historii – walczą o to, by zachować nieformalne imperium wpływów i możliwość sterowania państwem zza kulis. Oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych twierdzą, że Amerykanie sprzeciwiają się likwidacji ich formacji. Przeczą temu coroczne raporty analityków CIA dotyczące służb specjalnych państw NATO.
Już w 1999 r. analitycy tej instytucji stwierdzili, że „największe zaniepokojenie budzi fakt, że wpływy w tych służbach mają ludzie, którzy podczas zimnej wojny i później zajmowali się działalnością szpiegowską przeciwko państwom NATO – głównie przeciwko Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii”. W 2003 r. ci sami eksperci podkreślali, że polskie służby specjalne nie zapobiegły rozmieszczeniu rosyjskich rakiet dalekiego zasięgu w obwodzie kaliningradzkim. Rok później zwracali uwagę, że najważniejsi oficerowie WSI byli zamieszani w kryminalne afery i bardziej wikłali się w intrygi polityczne niż w działalność dla bezpieczeństwa państwa. „Wojskowe służby specjalne w Polsce funkcjonują ciągle według zasad obowiązujących w czasach komunistycznych.
Od upadku komunizmu nic się w nich nie zmieniło. Przyczyną tego zjawiska jest fakt, że służbami tymi sterują oficerowie szkoleni w Moskwie przez sowiecki wywiad”– czytamy w raporcie. Rząd Kazimierza Marcinkiewicza rozpoczął likwidację imperium wpływów specsłużb. Ich oficerowie – przywykli do uprzywilejowanej pozycji w państwie – walczą o polityczny byt. Monopolizują niektóre usługi biznesowe, obsadzają swoimi ludźmi stanowiska najważniejsze dla bezpieczeństwa państwa i kontrolują handel bronią. Specjaliści do spraw bezpieczeństwa Oficerowie odchodzący z pracy w służbach specjalnych rzadko mają problemy ze znalezieniem pracy.
Największym powodzeniem wśród byłych agentów cieszy się branża bezpieczeństwa i ochrony danych. Przykładem jest płk Jerzy Nóżka – szef Urzędu Ochrony Państwa w latach 1997-1998. Po odejściu z UOP trafił do Telekomunikacji Polskiej SA, gdzie został dyrektorem Biura Bezpieczeństwa. Jest odpowiedzialny za ochronę transmisji danych, bezpieczeństwo telekomunikacyjne. Nóżka mianował swoim zastępcą ppłk. Janusza Wojciechowskiego, który w UOP pełnił funkcję wicedyrektora ds. operacyjnych Zarządu Wywiadu. W ślady ich obu poszedł ppłk Wojciech Dylewski – były wicedyrektor Zarządu Śledczego UOP. Objął posadę dyrektora ds. bezpieczeństwa w firmie TP Internet należącej do TP SA. Nóżka i Wojciechowski otworzyli wrota biznesu swoim wcześniejszym podwładnym ze specsłużb. Zatrudnili w swoim biurze ich lub ich krewnych – np. Emilię Fonfarową. Jej mąż – gen. Wiktor Fonfara – był szefem biura śledczego MSW, potem dyrektorem Zarządu Śledczego UOP. Nadzorował działania dotyczące największych afer (Art-B i Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego). Odszedł po „aferze Olina”. Bardzo szybko znalazł nową pracę. Został doradcą prezesa KGHM ds. bezpieczeństwa. Za jego namową, zarząd KGHM wydał prawie 8 mln zł na sprzęt zapobiegający szpiegostwu gospodarczemu (m. in. system Guliwer, który daje możliwość podsłuchiwania rozmów wewnątrz samochodów spółki). Po tym kontrakcie warszawska prokuratura oskarżyła zarząd KGHM o działanie na szkodę firmy. „Gazeta Wyborcza” ustaliła, że gen. Fonfara był pełnomocnikiem Piotra Głowali – „kasjera” Grzegorza Wieczerzaka. Głowala został zamordowany w 2004 r. Przed śmiercią był poszukiwany przez policję listem gończym. Według GW, Fonfara pomagał Głowali w jednym z jego interesów.
W 2002 r. powołany został nowy zarząd PZU SA. Prezesem został Zdzisław Montkiewicz – wieloletni funkcjonariusz służb specjalnych PRL i III RP, później dyplomata. Montkiewicz – już jako prezes – zatrudnił swoich dawnych znajomych ze służb. Dyrektorem Biura Kontroli Wewnętrznej PZU SA został kontradmirał Kazimierz Głowacki – szef WSI w latach 1996–1997. Jak ustalili dziennikarze „Rzeczypospolitej”, Głowacki był współodpowiedzialny (razem z gen. Konstantym Malejczykiem) za nielegalny handel bronią dokonywany przez WSI. Po odejściu z pracy w specsłużbach kontradmirał Głowacki został członkiem Rady Nadzorczej znanej warszawskiej firmy zajmującej się handlem samochodami. Stamtąd w 2002 r. trafił do PZU SA. Wraz z nim pracę w PZU rozpoczął prokurator Janusz Regulski, który umorzył śledztwo przeciwko Mieczysławowi Rakowskiemu i Leszkowi Millerowi w sprawie tzw. „pożyczki moskiewskiej”. Janusz Regulski został wicedyrektorem Biura Prawnego PZU. W Orlenie doradcą ds. bezpieczeństwa został Andrzej Anklewicz – wieloletni agent służb specjalnych PRL i III RP. W rządzie Józefa Oleksego pełnił funkcję wiceministra spraw wewnętrznych i administracji. Po zmianie gabinetu został komendantem głównym Straży Granicznej, potem dyrektorem Generalnego Inspektoratu Celnego. Niezależnie od stanowiska w Orlenie, Anklewicz zasiada w Radach Nadzorczych spółek Petroval i Shipservice. Firma PKO SA odpowiedzialnym za ochronę uczyniła płk. Andrzeja Sadłowskiego – byłego zastępcę dyrektora kontrwywiadu UOP. Wrota wielkiego biznesu Prof. Jerzy Konieczny, kryminolog z Katowic, był szefem UOP w latach 1996-1997, potem wiceministrem w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Po odejściu z polityki został prezesem rady nadzorczej grupy Konsalnet (założonej za pieniądze pochodzące z funduszu operacyjnego UOP). Szefami tej spółki zostali dwaj byli oficerowie tajnych służb PRL: Tomasz Banaszkiewicz i Wiesław Bednarz. Spółka oferuje dużym firmom usługi z zakresu detektywistyki biznesowej: ochronę osób i mienia, wywiad gospodarczy, badanie wiarygodności kontrahenta, badanie prawdomówności pracowników przy użyciu wariografu. W tej ostatniej usłudze wyspecjalizował się Instytut Bezpieczeństwa Biznesu należący do grupy Konsalnet. Jego prezesem jest Andrzej Makowski – w latach 80. pułkownik wywiadu PRL, który inwigilował „Solidarność”.
Dla biznesmenów ze specsłużb wzorem jest gen. Gromosław Czempiński – szef UOP w latach 1992–1996. Czempiński odszedł ze służb specjalnych po aferze Oleksego. Znalazł pracę w biznesie. Został członkiem Rady Nadzorczej BRE Banku, potem prezesem zarządu Aeroklubu Warszawskiego, oraz doradcą firmy Deloitte&Touch. Gen. Czempiński doradzał Janowi Kulczykowi. Wspólnie z nim założył firmę, która miała zajmować się satelitarnym namierzaniem skradzionych samochodów. Biznes nie wypalił. Obaj panowie pokłócili się przy okazji afery Orlenu. Czempiński informował o powiązaniach rosyjskich firm zainteresowanych przejęciem akcji polskich spółek paliwowych. Media donosiły, że Kulczyk miał zapłacić Czempińskiemu milion dolarów za doradztwo i tego nie zrobił.
Niezależnie od działalności biznesowej, Czempiński bardzo wiele razy występował w mediach. Wypowiadał się jako ekspert na tematy związane ze służbami specjalnymi, terroryzmem, bezpieczeństwem międzynarodowym. W maju tego roku polski biznes wzbogacił się o kolejnego oficera specsłużb. Płk Mieczysław Tarnowski – do niedawna wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – został wynajęty przez Prokom. Firma Ryszarda Krauzego zleciła mu ocenę projektu cyfrowej łączności radiowej Dajnetra. Tarnowski założył firmę, której celem działania będą usługi z zakresu bezpieczeństwa teleinformatycznego. Współwłaścicielem spółki jest wysoki rangą oficer węgierskich służb specjalnych – wieloletni znajomy Tarnowskiego. To nie jedyna osoba związana ze służbami specjalnymi zatrudniona w Prokomie. Asystentem prezesa Krauzego jest Marcin Dukaczewski – syn gen. bryg. Marka Dukaczewskiego – dotychczasowego szefa WSI.
– Zatrudniając osoby związane ze służbami specjalnymi, zarząd chciał zagwarantować sobie szybkie i sprawne uzyskiwanie wszystkich certyfikatów bezpieczeństwa – mówi pragnący zachować anonimowość pracownik Prokomu. – Wszystkie takie certyfikaty wydają pracownicy służb specjalnych. Zatrudniając ich wieloletnich znajomych ma się gwarancję, że firma szybciej uzyska wszystkie certyfikaty.
Na „ciepłe posadki”
W atmosferze reform wprowadzanych przez Prawo i Sprawiedliwość, WSI próbują zachować wpływy w sferze bezpieczeństwa państwa. Przenoszą funkcjonariuszy na stanowiska szefów attachatów wojskowych we wszystkich możliwych polskich placówkach zagranicznych. Attaché wojskowy odpowiedzialny jest za nadzorowanie siatki agenturalnej w danym kraju. Kontrola wojskowych attachatów jest więc kontrolą najważniejszego ogniwa w wywiadzie wojskowym. Jednym z pierwszych, który zdobył etat attaché wojskowego, był gen. bryg. Marian Sobolewski – szef WSI od 2 kwietnia do 1 lipca 1992 r. Zaraz po odejściu oddelegowano go do ambasady polskiej w Pekinie.
Jego śladem idą następni. Marek Dukaczewski wysyła na zagraniczne placówki swoich najbliższych współpracowników zamieszanych w kryminalne afery. Płk Krzysztof Łada, który koordynował pracę Grzegorza Żemka – głównego oskarżonego w aferze FOZZ – i wiedział wszystko o wielomilionowych oszustwach finansowych, najpierw awansował na stanowisko wiceszefa WSI. Dziś pracuje jako attaché wojskowy polskiej ambasady w Bejrucie. Płk Zenon Klamecki, który nadzorował nielegalne operacje finansowe FOZZ (czego dowodzą m.in. protokoły przesłuchań Grzegorza Żemka z 1992 r.), został w 1999 r. awansowany na stanowisko wiceszefa kontrwywiadu wojskowego, a w 2001 r. został zastępcą szefa WSI. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, niebawem i Klamecki ma wyjechać na zagraniczną placówkę. Posadę attaché wojskowego w Pradze otrzymał płk Cezary Lipert – zastępca szefa wywiadu ds. operacyjnych, potem szef wywiadu WSI i zarazem jeden z najbliższych współpracowników Dukaczewskiego, przez lata dysponujący milionami złotych z funduszu operacyjnego.
Lipert był główną postacią jednej z największych afer w WSI. Jak twierdzi tygodnik „Wprost”, w czasie, gdy Lipert był szefem wywiadu (1996-1997), ktoś w niewyjaśnionych okolicznościach skopiował najtajniejsze informacje dotyczące siatki agenturalnej polskiego wywiadu na świecie. Dyskietkę z tymi informacjami znaleziono w 1996 r. w polskim kontyngencie wojskowym w Bośni. Sprawę szybko wyciszono. Pułkownik nie poniósł żadnej kary, a Ministerstwo Obrony Narodowej udawało, że nic nie wie o tej sprawie.
Drugi wieloletni zastępca Marka Dukaczewskiego – płk Roman Oziębała – kilka miesięcy temu otrzymał nową posadę – został attaché wojskowym w Rzymie. To samo stanowisko w Lublanie otrzymał inny oficer WSI – płk Waldemar Żak – syn szefa wywiadu wojskowego PRL – gen. Stanisława Żaka. Karierę po odejściu ze specsłużb zrobił również gen. bryg. Bolesław Izydorczyk. Absolwent wojskowej uczelni, potem szkolenia wywiadowczego w GRU (wywiad wojskowy ZSRR) wieloletni pracownik Sztabu Generalnego PRL, potem przez lata attaché wojskowy w Waszyngtonie i Ottawie, był szefem WSI od lipca 1992 r. do lutego 1994 r. Później przez kilka lat znów pracował w Sztabie Generalnym WP. Starał się o pracę w strukturach NATO. Był typowany jako główny kandydat na szefa Generalnego Zarządu Rozpoznania Wojskowego NATO. Jednak w maju 2000 r. NATO nie wydało mu certyfikatu bezpieczeństwa, bowiem w archiwach Stasi znaleziono dokumenty świadczące o tym, że po upadku komunizmu Izydorczyk (podobnie jak późniejsi szefowie WSI – generałowie brygady Konstanty Malejczyk i Marek Dukaczewski) angażował się w działalność szpiegowską przeciwko Wlk. Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Ostatecznie Izydorczyk został dyrektorem Zespołu Koordynacji Przedsięwzięć Partnerstwa dla Pokoju w kwaterze NATO na Europę w Mons.
Wielu oficerów WSI, nie chcąc ryzykować kariery w związku z nadchodzącymi zmianami politycznymi, próbowało wcześniej zmienić pracę. Nowych posad szukali w innych służbach specjalnych. Płk Zenon Bilewicz – wieloletni oficer WSI – został zastępcą Zbigniewa Siemiątkowskiego w Agencji Wywiadu. 7 listopada podał się do dymisji. Płk Antoni Paliwoda – wysoki rangą pracownik WSI – przeszedł w 2004 r. do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Szybko awansował na stanowisko szefa delegatury ABW w Lublinie. Modelowa jest kariera w nowej rzeczywistości Andrzeja Derlatki – do niedawna jednego z zastępców szefa AW. Zaczynał swoją karierę w 1976 r. jako radca prawny w Departamencie Kadr Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w latach 1980-81 odbył przeszkolenie zawodowe w Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadu w Kiejkutach na Mazurach, a potem do 1990 r. był inspektorem w wywiadzie MSW. Od 1994 r. pracował w UOP, najpierw jako zastępca naczelnika, a potem jako naczelnik jednego z wydziałów w Zarządzie Wywiadu, potem (od 1997 r.) jako dyrektor Gabinetu Szefa UOP, od 1998 r. jako zastępca szefa Zarządu Wywiadu. W następnym roku – zwolniony ze służby – rozpoczął pracę w Optimus Lockheed Martin Information Technology Group S.A. – najpierw jako analityk, później jako dyrektor. W 2001 r. wrócił do UOP, gdzie został zastępcą dyrektora Zarządu Wywiadu. Po rozwiązaniu UOP trafił do Agencji Wywiadu, gdzie od razu został zastępcą szefa. W pierwszej połowie 2005 r. odszedł ze służby w AW. Został attaché wojskowym w Seulu. Nie na długo. W sierpniu 2005 r. został ambasadorem RP w Korei Południowej.
– Niektórym ludziom związanym ze służbami specjalnymi można postawić zarzuty kryminalne. To skandal, że teraz obejmują oni funkcje tak ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa – ocenia Antoni Macierewicz – do niedawna członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych. – To próba wyjęcia ich spod polskiej jurysdykcji i zapewnienia im bezkarności. Ze względu na swoją komunistyczną i kryminalną przeszłość są to osoby niewiarygodne. Powierzanie im stanowisk attaché wojskowych jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa. Zabawy z Lepperem WSI, chcąc zachować wpływy, angażują się w działalność polityczną. Za wszelką cenę starają się wpływać na działania „Samoobrony”. Od kilku lat ludzie związani z dawnymi i obecnymi specsłużbami pojawiają się w otoczeniu Andrzeja Leppera.
Konstanty Malejczyk (szef WSI w latach 1996-1997) od kilku lat jest związany towarzysko z liderem Samoobrony. Jak twierdzą nasi informatorzy, dzięki generałowi Malejczykowi Lepper korzystał z informacji Bogdana Gasińskiego, na którego powoływał się mówiąc o wągliku i lądowaniu Talibów w Klewkach. Bliskim znajomym Leppera był również aferzysta Kazimierz Grabek – producent żelatyny – aresztowany za przestępstwa gospodarcze. Jako kandydata do sejmowej komisji do spraw służb specjalnych, „Samoobrona” próbowała przeforsować innego byłego szefa WSI – kontradmirała Kazimierza Głowackiego – w połowie lat 90. zamieszanego w nielegalny handel bronią. Ze względu na sprzeciw pozostałych członków komisji, kandydaturę wycofano. W latach 2001–2002 do prac nad ustawą o służbach specjalnych Samoobrona zgłosiła jako eksperta Marka Mackiewicza – do 1997 r. szefa kontrwywiadu WSI.
Dziś Mackiewicz jest głównym kandydatem „Samoobrony” do sejmowej komisji zajmującej się specsłużbami. Lepper współpracował również blisko z profesorem Jerzym Koniecznym – byłym szefem Urzędu Ochrony Państwa, założycielem firmy Konsalnet. Wcześniej – jako szef UOP – Konieczny wskazywał na Samoobronę jako na partię zagrażającą bezpieczeństwu Polski i domagał się jej likwidacji. Jak twierdzi tygodnik „Wprost”, Konieczny i kilku innych byłych oficerów służb specjalnych – w ramach utworzonego przez Samoobronę Centrum Informacji Aferalnej – zbierało informacje obciążające polityków konkurencyjnych partii. Afery z WSI w tle Niżsi rangą funkcjonariusze też mogą liczyć na intratne posady w biznesie.
Od lat ulubionym miejscem pracy oficerów odchodzących z WSI są firmy zajmujące się handlem bronią lub surowcami. W wielu przypadkach ich praca kończy się skandalem lub aferą. Przykładem jest spółka Wrostar, którą założył kpt Andrzej K. – były oficer wywiadu wojskowego. Zajmowała się handlem paliwami. W ciągu roku zwiększyła obrót z 1 mln do 180 mln zł. Andrzej K. został aresztowany pod zarzutem kierowania grupą przestępczą zajmującą się oszustwami podatkowymi. Kolejna afera wybuchła w firmie Centex, w niedługim czasie po tym, jak jednym z dyrektorów został tam kpt. Jerzy Dembowski – były współpracownik Marka Dukaczewskiego na Bliskim Wschodzie. Okazało się, że firma działała pod przykryciem WSI i była głównym ogniwem w handlu bronią z krajami objętymi embargiem ONZ (Sudan, była Jugosławia). Kapitan Dembowski mógł handlować bronią, gdyż w latach 80. jako agent wywiadu wojskowego PRL nawiązał kontakty z Monzerem al–Kassarem – terrorystą i handlarzem bronią. Sprawę opisała „Rzeczpospolita”, przedrukowując notatkę podpisaną przez gen. Malejczyka, z której wynikało, że WSI chciały zarobić na nielegalnej sprzedaży broni. Mimo to byli oficerowie WSI znajdują wciąż pracę w firmach zbrojeniowych. Lepiej ustawieni wciąż wpływają na wszelkie decyzje związane z przetargami dla wojska. Kilku oficerów WSI zamieszanych było w „ustawianie” przetargów w Iraku.
W 2005 r. wybuchła afera, której głównym bohaterem był ppłk Jan Maria Oczkowski – do niedawna szef Biura Bezpieczeństwa WSI odpowiedzialnego za bezpieczeństwo informacji. Oczkowski odpowiadał za operację „Gwiazda”. Jej celem było ustalenie, którzy pracownicy WSI przeszli szkolenie w GRU. Oczkowski zaprzestał prowadzenia operacji na polecenie Dukaczewskiego (który sam takie szkolenie ukończył). W ubiegłym roku odszedł ze służby. Wraz z dwoma kolegami z wywiadu wojskowego – Jerzym Adamczewskim i Andrzejem Ziętkiewiczem założył wyższą szkołę w Brzegu. Między wspólnikami szybko zaczęły się konflikty. Doszło do kłótni. Trzej oficerowie zaczęli prowadzić przeciwko sobie nielegalną działalność operacyjną. Ponad prawem Kodeks karny przewiduje do dwóch lat więzienia za nielegalne stosowanie środków techniki operacyjnej. Mimo to agenci z Brzegu nie ponieśli konsekwencji. Powszechną praktyką jest, że oficerowie służb specjalnych stoją ponad prawem. Podpułkownicy Zbigniew Potrzebowski i Czesław Wojtkun, którzy szpiegowali na rzecz Rosji, trafili za kratki tylko dlatego, że aresztował ich kontrwywiad UOP – tak samo jak Andrzeja H. z Łodzi, oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych (dziś tymczasowo aresztowanego). Kontrwywiad WSI w ogóle nie interesował się ich działalnością.
Dwaj inni oficerowie WSI trafili do więzienia przez czysty przypadek: płk Marek Kołodziejski (który pomagał Dukaczewskiemu zbierać kwity na jego poprzednika – gen. Tadeusza Rusaka) został skazany za zastraszanie prokuratora, a płk Janusz Adamkiewicz za pospolite przestępstwa kryminalne: fałszowanie dokumentów, groźby karalne i okaleczenia dzieci. To są wyjątki. Z reguły wobec oficerów, którzy łamią prawo, nikt nie wyciąga konsekwencji. Głowacki i Malejczyk nie zostali ukarani za nielegalny handel bronią. Kary uniknęli oficerowie odpowiedzialni za FOZZ, zamieszani w „ustawianie” przetargów w Iraku i wielu innych.
Najlepszym przykładem agenta stojącego ponad prawem jest gen. Marian Zacharski – szef wywiadu PRL, skazany w Stanach zjednoczonych za szpiegostwo. Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych został dyrektorem sieci „Pewex”. Nieprawidłowościami finansowymi w „Pewexie” zainteresowała się prokuratura. Zacharski wyjechał z Polski, zanim postawiono mu zarzuty (z niewiadomych powodów nie zabrano mu wcześniej paszportu). Dopiero gdy wyjechał, wysłano za nim list gończy, który obowiązuje do dziś. Zacharskiego nikt nie ściga. Żadna ze służb nie wystąpiła do Szwajcarii o ekstradycję agenta–przestępcy, choć jego adres jest znany.
Marek Zieleniewski dyrektor Departamentu Komunikacji Korporacyjnej Prokom Software SA Dla GP: Dobrą i niemal powszechną praktyką korporacyjną, m.in. w USA, jest zatrudnianie po zakończeniu pracy wykształconych i doświadczonych fachowców ze służb państwowych. Płk Mieczysław Tarnowski jest jednym z najwybitniejszych polskich specjalistów w zakresie bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych. Po zakończeniu działalności w ABW za czasów rządów Leszka Millera, znalazł swoje godne miejsce w Grupie Prokom, gdzie zajmuje się m.in. budową i wdrożeniem szyfratora IP, znacznie nowocześniejszego i tańszego niż podobne rozwiązania zagraniczne.
Marcin Dukaczewski z kolei jest młodym, obiecującym menedżerem, odbył staż w departamencie prasowym firmy, obecnie pracuje w biurze zarządu, a jego praca nie ma nic wspólnego ze związkami rodzinnymi.