Sierpień – fakty i legendy

by Paweł Zyzak

Legendy słyną z wartkiej fabuły i pozytywnych zakończeń. Triumfuje w nich dobro, a zło, ku przestrodze, doznaje druzgocącej klęski. W legendach większość wydarzeń, przedmiotów i osób należy do świata fikcji. Współistnieją wszak z faktami, a nawet historycznymi postaciami. W takich wypadkach przydaje się interwencja historyka, który uruchamiając swój warsztat, potrafi rozdzielić to, co prawdziwe, od tego, co zmyślone. Jednakże nawet ingerencja naukowca w legendę nie zawsze przynosi pożądany skutek.

W opisie wydarzeń rozgrywających się w sierpniu 1980 r. w Polsce wciąż zmuszeni jesteśmy borykać się z faktami i legendami. Powodów można wymieniać bez liku: przetrzebione archiwa PZPR i SB, przypominająca zmowę milczenia postawa głównych świadków strajku sierpniowego, intencjonalne fałszowanie historii przez największe ośrodki medialne i historyków związanych z dawnymi działaczami “Solidarności”. Zmusza to nas do stawiania czoła sytuacji rodem sprzed wynalezienia druku, gdy rozmiary tzw. białych plam przyczyniały się do dużej wadliwości historii pisanej.

Aby odczarować legendę Sierpnia ‘80, musimy sięgnąć do jego korzeni. Pośrednie dochodzą do buntów społecznych z lat 1956, 1968, a zwłaszcza tych z roku 1970 z Trójmiasta i z lipca 1980 r. z Lublina. Bezpośrednie obejmują funkcjonowanie Wolnych Związków Zawodowych działających między 1978 i 1980 r. na Wybrzeżu. W gestii działaczy WZZ-ów leżało wytworzenie wśród robotników aktywnej i świadomej grupy społecznej, opracowanie planu przyszłych wystąpień i przygotowanie na tę okazję odpowiednich liderów strajkowych. Z WZZ-ami związał się ongiś autor planu strajku w Stoczni Gdańskiej Bogdan Borusewicz, jego pierwsi prowodyrzy: Ludwik Prondzyński, Bogdan Felski i Jerzy Borowczak, ponadto Anna Walentynowicz, której zwolnienie z pracy w Stoczni Gdańskiej dostarczyło pretekstu do strajku, lider Komitetu Strajkowego w stoczni Lech Wałęsa, szef strajku w Stoczni Gdyńskiej Andrzej Kołodziej oraz późniejsi teoretycy i negocjatorzy Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z Andrzejem Gwiazdą na czele.

Działacz “drugiego” szeregu

Osią dzisiejszej “opowieści” o Sierpniu jest Lech Wałęsa, postać, która budzi największe kontrowersje z całego grona wymienionych bohaterów. W WZZ-ach należał, jak sam to określa, do działaczy “drugiego”, a nawet “trzeciego” szeregu. Traktowany z dużym dystansem, obarczany był głównie tzw. zadaniami w terenie. Jego obecność w dniu planowanego strajku nie była przesądzona, gdyż autor planu – Borusewicz, nie uzyskał od niego jednoznacznej deklaracji. Ostatecznie Wałęsa pojawił się 14 sierpnia 1980 r. w pobliżu ogrodzenia Stoczni Gdańskiej, spóźniony jednak o kilka godzin.

Jednym ze “smoków” Sierpnia ‘80 jest przeszkoda, którą pokonał tego dnia, przedostając się na teren zakładu. Wedle słów Wałęsy, mógł to być “mur”, “płot”, “dziura w murze” lub “tunel” występujący dodatkowo w dwóch przeciwnych sobie miejscach – w pobliżu bramy nr 1 lub w pobliżu bramy nr 3. Dzięki ustaleniom opublikowanym w aktualnym numerze dwumiesięcznika “Arcana” wiemy już prawie na pewno, że “skok” odbył się w pobliżu tej drugiej, na podwórzu kompleksu kamienic znajdujących się przy ulicy Jana z Kolna. Co więcej, wiemy, kto słynnemu elektrykowi w tym czynie pomógł, co każe nam dociekać, skąd Wałęsa przybył na strajk i jakie przyświecały mu intencje. Przy przedostaniu się przez mur przedsiębiorstwa korzystał ze wsparcia ówczesnego tajnego współpracownika o pseudonimie “Kolega”, swego dawnego kolegi z pracy w stoczni. Trudno na razie powiedzieć, w jakich relacjach z SB pozostawał ów agent. Niemniej zarówno TW “Kolega”, jak i Lech Wałęsa niemal równocześnie chwilę później pojawili się w miejscu zamykania listy członków Komitetu Strajkowego. Wałęsa został dopisany do listy jako ostatni, po czym zapadła decyzja o jego wyborze na szefa komitetu. Był to moment kluczowy.

Strajkowa walka Wałęsy z kolejnym “smokiem” – dążącymi do stłumienia buntu komunistami, budzi równie wiele wątpliwości. 16 sierpnia w Stoczni Gdańskiej rozegrał się dramat, który mógł przesądzić o dalszym powodzeniu strajku. Pod presją dyrekcji stoczni i jej dyrektora Klemensa Gniecha, przewodniczący Komitetu Strajkowego obwieścił zakończenie okupacji zakładu. Zignorował tym samym najważniejszy postulat działaczy WZZ-ów, czyli powołanie legalnych wolnych związków. Decyzji Wałęsy spontanicznie sprzeciwiła się organizatorka strajku komunikacji miejskiej Henryka Krzywonos i wezwała stoczniowców do solidarności z innymi zakładami pracy. Podtrzymaniem okupacji zajęły się zaś działaczki WZZ-ów: Anna Walentynowicz, Alina Pienkowska i Ewa Osowska. Zablokowały sunącą do bram stoczni falę strajkujących i ogłosiły strajk “solidarnościowy”. Był to przełom, który pozwolił działaczom WZZ-ów zorganizować strajk w kolejnych zakładach Pomorza, wystąpić do władz Kościoła o odprawienie Mszy św. na terenie przedsiębiorstw oraz o powołanie wspólnych dla strajkujących w regionie władz w postaci Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (MKS).

Od 15 sierpnia niemal wzorowo prowadzono za to strajk w gdyńskiej Stoczni im. Komuny Paryskiej, któremu przewodził młody działacz WZZ-ów Andrzej Kołodziej. Natychmiast polecił on uwięzić spiskującą dyrekcję zakładu, przejąć radiowęzeł oraz zorganizować drukarnię. Stocznia w Gdyni bezzwłocznie, jako pierwszy zakład Trójmiasta, wystąpiła z postulatem zalegalizowania WZZ-ów. Surowa dyscyplina pozwoliła natychmiast zidentyfikować niektórych konfidentów i uodpornić się na działania prowokatorów. Kapelanem strajku został proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa ks. Hilary Jastak, który bez zastanowienia wyraził swą solidarność z robotnikami. Podczas pierwszej w PRL Mszy polowej odprawionej w zakładzie wygłosił wzruszające kazanie przepełnione treściami patriotycznymi, swym tonem zagrzewające załogę do walki.

W nocy z 16 na 17 sierpnia napływający do Stoczni Gdańskiej ze swoich macierzystych zakładów działacze WZZ-ów otoczyli Lecha Wałęsę. Całkowicie powolny wobec czołówki WZZ-ów z Andrzejem Gwiazdą na czele realizował interesy strajkujących. Między legendy można więc włożyć tzw. kierowanie strajkiem przez Lecha Wałęsę. Jego zaangażowanie w okupację zakładu w niczym nie przypominało zdecydowanego przywództwa Andrzeja Kołodzieja w Gdyni. Brak zaufania ze strony współpracowników kazał pilnować każdego jego ruchu.

“Eksperci” i lewicowa część KOR

Pozostające kiedyś pod wpływem KOR, złożone z autentycznych robotników WZZ-y w Sierpniu zlały się ze strajkującymi. Budując strajk, czyli realizując cel swojego programu, działacze związków nie przykładali nadmiernej wagi do własnej pozycji. Energię strajku do wzmocnienia swego statusu politycznego postanowili wykorzystać natomiast niektórzy działacze trójmiejskiej opozycji wywodzącej się z ROPCiO, we własnym zakresie Lech Wałęsa oraz tzw. eksperci, grupa lewicowych intelektualistów warszawskich krystalizująca się wokół Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. Przybyli oni do stoczni 23 sierpnia i niemal z marszu, za zgodą Wałęsy, przystąpili do negocjacji po stronie strajkujących.

Zarówno “eksperci”, jak i lewicowa część KOR pod przywództwem Jacka Kuronia programowo sprzeciwiali się głównemu postulatowi strajkujących – powołaniu legalnych WZZ-ów. “Eksperci” podjęli szereg prób wpisania do porozumień z komisją rządową, na czele której stał wicepremier Mieczysław Jagielski, obostrzeń eliminujących suwerenność rodzącego się związku. Chwilami czynili to ze wsparciem Wałęsy. W czasie gdy toczyła się walka o los legalnych WZZ-ów, w kraju powstawały kolejne komitety strajkowe i MKS-y. W Krakowie, Wałbrzychu, Wrocławiu…

Dochodzimy tą drogą do największej z legend, tj. do powszechnego przekonania, że owoc Sierpnia ‘80 – NSZZ “Solidarność”, jest dzieckiem wszystkich działaczy kojarzonych z tzw. drugą “Solidarnością”. Ze związkiem “odgórnie” budowanym w końcu lat 80. przez Lecha Wałęsę oraz grupę intelektualistów, często byłych działaczy “Solidarności”, akceptujących uległą w stosunku do władz komunistycznych linię polityczną opozycji. Otóż tak nie jest.

Walka o wolne związki zawodowe

Poza WZZ-owcami i częścią KOR skupioną wokół Antoniego Macierewicza oraz sympatyzującymi z nim Zbigniewem Romaszewskim, Jarosławem Kaczyńskim i Janem Olszewskim wśród elit opozycyjnych panował silny sceptycyzm odnośnie do sensu podnoszenia idei wolnych związków. Nawet lider neoendeckiego Ruchu Młodej Polski – Aleksander Hall, był w tej sprawie bardzo sceptyczny. Pierwsza “Solidarność” nie była i nie jest dzieckiem różnej maści opozycjonistów działających w Sierpniu przeciw jej interesowi. Nie jest nawet “dzieckiem nieślubnym”, jak to orzekł kiedyś kroczący za Kuroniem Adam Michnik. Współpracownicy Kuronia – cieszący się pewnym autorytetem w gronie działaczy WZZ-ów – gdyby nie decyzja władz o ich aresztowaniu, mogli wówczas dokonać skuteczniejszych spustoszeń w dokumencie późniejszych “porozumień sierpniowych” niż słabo znani “eksperci”. Późniejsza bezpardonowa walka “ekspertów” z tzw. kuroniadą nosiła charakter personalny, w mniejszym zaś stopniu programowy.

Podpisane 31 sierpnia 1980 r. przez Wałęsę i Jagielskiego “porozumienia sierpniowe”, a w nich zapis o możliwości powstania niezależnego związku, nie przyniosły zakończenia walki o przyszłą “Solidarność”. Aż do zjazdu reprezentacji wszystkich MKZ-ów i MKR-ów, co nastąpiło 17 września w Gdańsku, ważyły się losy powstania ogólnopolskiego związku. Głos społeczny wyrażany przez delegacje z terenu całej Polski zadecydował o przeforsowaniu jednolitej struktury o nazwie “Solidarność”. Gdy ta już powstała, dalej należało jej bronić. Sądową batalię o związek w październiku i w listopadzie wytoczyli i poprowadzili jeszcze byli WZZ-owcy. Niedługo później w kierownictwie związku nie ostał się już prawie żaden. Nowym punktem odniesienia został Lech Wałęsa i to on powinien był bronić związku, lecz… lecz w tym miejscu zaczyna się już inna legenda, legenda o tzw. pierwszej “Solidarności”. 

 glowna strona