Uzasadnienie |
lACa 1520/10
lACz
2003/10
Wyrokiem z 31 sierpnia 2010r. w sprawie IC 1387/07 Sąd Okręgowy Gdańsku oddalił powództwo Lecha Wałęsy skierowane przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu o ochronę dóbr osobistych i orzekł o kosztach postępowania zasądzając od powoda na rzecz pozwanego 140 zł. tytułem zwrotu kosztów sądowych i 2760 zł. kosztów zastępstwa procesowego. Sąd Okręgowy rozpoznawał sprawę ponownie po dwukrotnym uchylaniu jego wyroków przez Sąd Apelacyjny i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania. Sąd Apelacyjny uchylając poprzednie wyroki wskazywał na prawo pozwanego dowodzenia prawdziwości stawianych powodowi zarzutów w oparciu o nowe ujawnione dowody, nieznane sądowi lustracyjnemu orzekającemu w sprawie powoda w postępowaniu sprawdzającym związanym z kandydowaniem na urząd Prezydenta RP. Jednocześnie wskazywał, że pozwany z racji rangi i autorytetu, jaki ma adresat jego zarzutów, powinien je opierać na sprawdzonych i wiarygodnych dowodach.
Uzasadniając swoje rozstrzygnięcie Sąd Okręgowy ustalił, że znajomość pozwanego Krzysztofa Wyszkowskiego z Lechem Wałęsą sięga lat 70-tych, kiedy pozwany był dziennikarzem „Biuletynu Solidarności" i działał w Wolnych Związkach Zawodowych. Już na początku lat 80-tych pojawiały się głosy zarówno ze środowiska politycznego jak i publicystycznego, które zarzucały Lechowi Wałęsie współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa. Okoliczność, czy Lech Wałęsa był współpracownikiem SB odżyła na nowo na przełomie lat 1995/96, po przegranych wyborach prezydenckich Lecha Wałęsy. W 2000 roku Lech Wałęsa ponownie kandydował na urząd Prezydenta. 12 lipca 2000r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wszczął z urzędu postępowanie lustracyjne wobec jego osoby. Postępowanie to było prowadzone w tzw. trybie prezydenckim i trwało 21 dni (art. 26 ustawy z dnia 25 maja 2000 roku o wyborze Prezydenta Dz. U. Nr 43 poz 488).
Sąd Apelacyjny w Warszawie wystąpił do ministrów właściwych do spraw obrony narodowej, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, sprawiedliwości, oraz szefa Urzędu Ochrony Państwa o udostępnienie wszelkich materiałów operacyjnych i archiwalnych, a także innych dokumentów niezbędnych do przeprowadzenia dowodów.
W odpowiedzi ministrowie poinformowali, że nie dysponują takimi materiałami i dowodami, za wyjątkiem Ministra spraw Wewnętrznych, który przekazał ok. 3.000 stron dokumentów wskazujących na zakres inwigilacji, jakiej poddany był Lech Wałęsa w latach 80-tych jako przewodniczący NSZZ solidarność przed i po delegalizacji Związku.
Urząd Ochrony Państwa przekazał szereg wytworzonych przez byłą SB MSW dokumentów mających wskazywać, że Lech Wałęsa w dniu 29.12.1970 roku został przez KWMO w Gdańsku pod numerem 12535 zarejestrowany jako Tajny Współpracownik o pseudonimie „Bolek". UOP po starannie przeprowadzonej przez podległych mu funkcjonariuszy kwerendy w ewidencji i zasobie archiwalnym Urzędu Ochrony Państwa, przesłał do Sądu Apelacyjnego następujące dokumenty:
informację o Lechu Wałęsie s. Bolesława sporządzoną na podstawie materiałów ewidencyjnych i archiwalnych Urzędu Ochrony Państwa,
wydruk komputerowy ZSKO - 88, i ZSKO - 90
kserokopię notatki służbowej z 21.06.1978 roku
kserokopię notatki służbowej z 9.10.1978 roku
kserokopię karty Mkr-2 z 15.11.1982 roku dotyczącej Lecha Wałęsy
kserokopię karty E0-13-A dotyczącej Lecha Wałęsy.
kserokopię z inwentarza akt śledczych MSW rozpoczętego 7.08.1984 roku
kserokopię karty rejestracyjnej postępowania przygotowawczego dotyczącej Lecha Wałęsy
rejestr przyjętych akt administracyjnych z zapisami pozycji nr 911
kserokopię z inwentarza Akt Administracyjnych Koszalin
kserokopię wydruku komputerowego dotyczącego Lecha Wałęsy
kserokopię arkusza ewidencyjnego dotyczącą Lech Wałęsy
kserokopię dziennika Rejestracyjnej Sieci Agenturalnej z zapisem pozycji nr 25686
kserokopię karty E14/1 z 19.06.1976 roku dotyczącą Lecha Wałęsy,
kserokopię z dziennika rejestracyjnego Sieci Agenturalnej z zapisem pozycji 25686
kserokopię z dziennika rejestracyjnego Sieci Agenturalnej z zapisem pozycji nr 56425
korespondencję w sprawie wypożyczenia akt o nr rej. GD25686
analizę SOR „Bolek" z 20 .04.1982 roku
kserokopię załącznika nr 8 do protokołu zdawczo - odbiorczego insp. 2WUSW w Gdańsku z 1.12.1988 roku
kserokopię karty EKB-1/84 dotyczącej Lecha Wałęsy decyzję nr 151/00 Szefa Urzędu Ochrony Państwa z 21.07.2000 roku.
Dodatkowo przesłano kolejne kserokopie dokumentów (m.in. pokwitowanie odbioru 1.500 zł wręczonych 18-02-1981 roku, pokwitowanie odbioru 700 zł wręczonych 29-06-1974 roku, odręczną informację sporządzoną przez osobę podpisującą się „Bolek", zaczynającą się od słów „w dniu ok. godziny 11") odnalezionych w zasobie archiwalnym UOP-u dotyczących Lecha Wałęsy oraz tajnego współpracownika pseudonim „Bolek". UOP zaznaczył, iż wszystkie przysyłane kserokopie zostały wykonane z kserokopii znajdujących się w biurze ewidencji i archiwum, nie wie natomiast kiedy i przez kogo i z jakich materiałów zostały wykonane kserokopie jakimi dysponuje UOP, nie wie również jaki jest los oryginalnych materiałów, z których kserokopie zostały wykonane.
Sąd lustracyjny uznał, iż kserokopie, którymi dysponował są bezwartościowe dowodowo w świetle informacji przekazywanych w notatce kpt. Stylińskiego z 9 maja 1985 roku. Nadto uznał, iż nie można ustalić z całą pewnością nie pozostawiającą nie dających się usunąć wątpliwości, czy zapisy dotyczące TW „Bolek" w rejestrach SB są zapisami prawdziwymi, czy powstały w czasie rzeczywistym, a nie znacznie później dla potrzeby kompromitacji Lecha Wałęsy. Z tych przyczyn Sąd Apelacyjny uznał, że ponieważ brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających rzekomą współpracę Lecha Wałęsy z byłą SB należało orzec, że złożył on zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.
To orzeczenie lustracyjne, jak ustalił Sąd Okręgowy nie przerwało dyskusji nad zarzucaną agenturalną przeszłością Lecha Wałęsy.
Jednym ze zwolenników teorii, że Lech Wałęsa był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa był pozwany Krzysztof Wyszkowski.
W okresie lat 2002 i 2003 roku historyk Henryk Kula zajmował się problematyką „Grudnia 70" tj. rzeczywistego przebiegu i przyczyn zaistniałych wydarzeń „Grudnia 70". Podczas poszukiwań w IPN w Gdańsku odnalazł teczkę roboczą III Wydziału SB. Podczas jej przeglądania Henryk Kula odnalazł informację z dnia 17.04.1971 roku dotyczącą źródła „Bolek" oraz doniesienie źródła „Bolek" z 7.04.1971 roku, a także opracowanie starszego inspektora KWMO Olsztyn - kapitana Edwarda Graczyka o czym poinformował zastępcę naczelnika IPN J. Marszalec.
W 2003 roku Krzysztof Wyszkowski nawiązał współpracę ze Sławomirem Cenckiewiczem w ramach organizowania przez tego ostatniego konferencji naukowej poświęconej 25 - tej rocznicy powstania Komitetu Wolnych Związków Zawodowych „Wybrzeże". Sławomir Cenckiewicz był wówczas pracownikiem IPN i podczas prowadzonych kwerend w archiwum IPN, jak i innych dostępnych mu jako badaczowi archiwach na temat historii WZZ, zapoznał się z dokumentami świadczącymi o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 70- tych.
Współpraca pozwanego ze Sławomirem Centkiewiczem nadal trwała i umożliwiła pozwanemu uzyskanie informacji o współpracy powoda z SB.
Po raz pierwszy Sławomir Cenckiewicz odnalazł donos agenturalny tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek" dzięki informacji swojego przełożonego Janusza Marszalec, który poinformował go o odkryciu dokumentu przez Henryka Kulę, który przygotowując tekst poświęcony rewolcie grudniowej 1970 roku natknął się na w/w donos. Sławomir Cenckiewicz odnajdował oryginały dokumentów dotyczących działalności agenturalnej „Bolek". Odnalezione materiały, które nie były przedmiotem badania przez Sąd Sąd Apelacyjny w Warszawie w procesie lustracyjnym dotyczącym Lecha Wałęsy, Sławomir Cenckiewicz opublikował następnie w książce „Oczami Bezpieki. Szkice i materiały z dziejów aparatu bezpieczeństwa PRL.", która ukazała się w roku 2004.
Opublikowane dokumenty pochodziły ze zbiorów IPN, w postaci:
- dzienników korespondencyjnych gdańskiej SB i MSW w Warszawie zachowane w oryginale, w których odnotowano fakt rejestracji Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek" w końcu grudnia 1970 roku oraz faktu wyrejestrowana TW „Bolek" w czerwcu 1976 roku.
Pozostałe oryginalne dokumenty to:
maszynopisy doniesień agenturalnych TW „Bolek" oraz ocen i podsumowań dotyczących TW Bolek sporządzonych przez jego oficerów prowadzących. Są to dokumenty z marca 1971 roku, 14 kwietnia 1971 roku, 22 kwietnia 1971 roku, 27 kwietnia 1971 roku, 26 maja 1971 roku, 25 listopada 1971 roku i października 1972 roku,
streszczenia materiałów ze sprawy operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Ogień", w której wiosną 1971 roku wykorzystywano operacyjnie tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek",
analiza Stanu Zagrożeń do sprawy kryptonim „Mechbud" z 15.01.1979 roku, która dotyczyła Gdańskich Zakładów Mechanizacji Budownictwa ZREMB, gdzie pracował Lech Wałęsa, a w jego charakterystyce napisano: „w czasie pracy w stoczni był wykorzystywany operacyjnie przez SB"
rękopiśmienna notatka służbowa z maja 1985 roku sporządzona przez funkcjonariusza Wydziału V Departamentu Techniki MSW - Maraszewicza na temat ucieczki Eligiusza Maszkowskiego na Zachód i okoliczności prowadzonych działań SB wobec Lecha Wałęsy, gdzie wspomina się o wykorzystaniu akt archiwalnych tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek",
plan działań realizowanych przez Biuro Studiów SB MSW z 18.10.1985 roku który dotyczył kombinacji operacyjnej o pseudonimie Mieszko, w której również wykorzystywano materiały TW PS. „Bolek"
protokół przesłuchania Marka Modrzejewskiego z 22.04.1982 roku, któremu w roku 1982 SB podrzuciła do mieszkania kopię odręcznego doniesienia TW Bolek z 18.01.1971 roku oraz dwa pokwitowania odbioru pieniędzy wypłaconych przez Graczyka z 18.01.1971 roku i rezydenta SB w Stoczni Gdańskiej o Pseudonimie „Madziar" z 29.06.1974 roku,
- akta prokuratury Okręgowej w Warszawie o sygn. akt V Ds. 177/96, które w szczegółach omawiały zgromadzoną przez UOP do roku 1992 dokumentację archiwalną świadczącą o współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 1970-1976, a także okoliczności kradzieży tych dokumentów przez wysokich urzędników państwowych w latach 1992-1995.
O powyższych odnalezionych dokumentach, Sławomir Cenckiewicz poinformował pozwanego Krzysztofa Wyszkowskiego.
Powód Lech Wałęsa otrzymał w dniu 16.11.2005r. zaświadczenie nr 1763/05 zgodnie z którym na podstawie posiadanych i dostępnych dokumentów zgromadzonych w zasobie archiwalnym Instytutu Pamięci Narodowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zaświadczono, że jest on pokrzywdzonym w rozumieniu art. 6 w/w ustawy.
Tego samego dnia w TVP w dzienniku informacyjnym „Panorama" oraz TVN Fakty, ukazała się relacja z tego wydarzenia. Dziennikarze przygotowujący tę informację poprosili o wypowiedź pozwanego Krzysztofa Wyszkowskiego, jako dziennikarza zajmującego się tą tematyką oraz byłego przyjaciela i współpracownika powoda, który stwierdził, iż on wie, że Lech Wałęsa w latach 70- tych współpracował z SB i pobierał za to pieniądze.
Sąd Okręgowy ustalił, że to twierdzenie pozwany oparł na materiałach dokumentarnych oraz osobowych, jak również na wypowiedziach znanych historyków oraz osób, które miały bezpośredni dostęp do dokumentów źródłowych, przy czym część z informacji jakimi dysponował pozwany w czasie powyższej wypowiedzi nie była znana Sądowi Lustracyjnemu. Pozwany zaprezentował powyższą wypowiedź jako dziennikarz, ponieważ uważał, że ukrywanie faktu współpracy z SB ogranicza i deprawuje debatę publiczną, niesłychanie ważną dla państwa, które buduje swoją niepodległość i byt społeczny.
Oceniając zebrane dowody wskazał, że oparł się dokumentach złożonych do akt i zeznaniach świadków Cenckiewicza, Kuli i Stachowiaka oraz zeznaniach pozwanego.
Co do zeznań św. Cenckiewicza wskazał, że były dla niego wiarygodne, bo po skrupulatnym sprawdzeniu ujawnionych dokumentów pozwoliły mu wyrobić sobie przekonanie, że pod pseudonimem „Bolek" kryje się powód Lech Wałęsa. Dając wiarę zeznaniom pozwanego odmówił jej w części dotyczącej powzięcia wiadomości przekazanych mu przez świadków Kule i Stachowiaka wskazując na ich zeznania, z których wynikało, że miało to miejsce po zarzucanej wypowiedzi o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy.
Rozważając kwestię skuteczności powództwa podnosił, odwołując się do treści art. 23 i 24 kc, że wypowiedź pozwanego, stanowiąca przedmiot sporu, naruszała dobra osobiste powoda. Argumentował, że rola, jaką powód odegrał w przemianach ustrojowych w Polsce sprawia, iż jego dobre imię podlega szczególnej ochronie. Z drugiej jednak strony, jako osoba publiczna, musi znosić oceny jego postawy i zachowań także z okresu, gdy takiego statusu nie miał. Wskazywał, że dyskusja na temat agenturalnej przeszłości powoda nie jest rozstrzygnięta, ale nie jest też zadaniem sądu orzekającego w sprawie o ochronę dóbr osobistych ustalanie faktów historycznych, a takim byłoby ustalenie ewentualnej współpracy powoda z SB.
Odnosząc się do kwestii związania sądu cywilnego wyrokiem Sądu Lustracyjnego, który w sprawie powoda wyrokował w dniu 11 sierpnia 2000r., argumentował, że nie może być tym orzeczeniem związany w myśl art. 365 kpc, bo ten wyrok nie zapadł w sprawie cywilnej, a tej tylko dotyczy regulacja w nim przyjęta. Jego zdaniem ten wyrok ma jedynie moc dokumentu urzędowego, którego treść może strona kontestować dysponując dowodami przeciwnymi (art. 252 kpc).
Sąd Okręgowy miał na uwadze, że przedmiotem rozpoznania w toczącym się postępowaniu była także kwestia zakresu wolności słowa w Polsce. Argumentował więc, że nie można w sposób prosty wskazać, że w sprawie w której zachodzi spór co do zaistnienia określonych faktów historycznych w której od lat trwają prace historyków zmierzające do odnalezienia dokumentów dotyczących tamtego okresu, a także ich odpowiedniej interpretacji, zgodnie z zasadami metodyki obowiązującej historyka, sąd ma dokonać na podstawie zaoferowanych dowodów jednoznacznego ustalenia, czy dany fakt historyczny miał miejsce, czy też nie i na tej podstawie dokonać oceny zasadności powództwa o ochronę dóbr osobistych postaci żyjącej, a jednocześnie historycznej. Nie można stwierdzić, jak chce strona powodowa, że w takiej sytuacji powód może domagać się zawsze skutecznie ochrony swoich dóbr osobistych, jeśli pozwany nie dowiedzie z całą skutecznością i w sposób jednoznaczny, że powód był tajnym współpracownikiem TW ps. Bolek, przez przedstawienie dowodu w postaci pisemnego oświadczenia powoda o zobowiązaniu się do współpracy.
Jest niesporne, że w chwili obecnej historycy nie znajdują się w posiadaniu takiego dokumentu. Nie znaczy to jednak, że należy całkowicie wykluczyć możliwość badania istnienia takiego faktu historycznego i prowadzenia dyskusji na temat jego istnienia. Nie można też, zdaniem sądu, zabronić w takiej sytuacji wypowiadania się, zwłaszcza dziennikarzom, na podstawie rzetelnych przesłanek, opartych na solidnych badaniach historycznych, co do istnienia określonego faktu historycznego. Zdaniem Sądu Okręgowego powód nie może się domagać, aby sąd poprzez swoje decyzje zabronił w istocie poszukiwania prawdy historycznej.
Rozważając kwestię odpowiedzialności pozwanego Sąd zważył, iż kwestionowana przez powoda wypowiedź pozwanego nie była wypowiedzią jednostkową, ale jednym z wielu głosów w dyskusji publicznej na temat wyników pracy historyków. Pozwany, jako dziennikarz od lat zajmujący się zbieraniem, analizowaniem i publikowaniem wyników badań i danych historycznych na ten temat uprawniony był do zabrania głosu w powyższej dyskusji, zaś powód jako osoba publiczna i zarazem postać szczególna w najnowszej historii Polski, musi liczyć się z tym, 'że cały okres jego działalności publicznej będzie poddawany szczegółowej analizie, która stanie się przedmiotem dysputy publicznej.
W związku z argumentacją pozwanego, że swoją wypowiedź o powodzie sformułował jako dziennikarz, Sąd Okręgowy oceniał przepisy ustawy prawo prasowe (art. 1 i 12) oraz Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950r. (art. 10) podnosząc, że wolność wypowiedzi ma zasadnicze znaczenie w państwie demokratycznym i stanowi jedna z jego podstaw ustrojowych. Ingerencja w tę wolność ma charakter wyjątkowy i na uzasadnienie tej tezy przywoływał szereg orzeczeń Europejskiego Trybunały Praw Człowieka w Strasburgu. Wskazywał, że zgodnie z tym orzecznictwem okolicznością wyłączającą odpowiedzialność dziennikarza jest jego należyta staranność w gromadzeniu materiału prasowego. Nie musi wykazywać, że stawiane przez niego zarzuty są prawdziwe. Sąd Okręgowy to zapatrywanie podzielił podkreślając, że pozwany opierał się wypowiedziach osób wiarygodnych, historyków, badających przeszłość powoda. Wykazał jednocześnie, że jego ustalenia poczynione na podstawie tych źródeł informacji uprawniały do przedstawienia kwestionowanej przez powoda wypowiedzi, która choć kontrowersyjna (i niemożliwa do jednoznacznej oceny w chwili obecnej przez sąd co do jej prawdziwości) znajdowała oparcie w dokumentach oraz wymienionych przez pozwanego osobowych źródłach informacji, które pozwany miał prawo uznawać za wiarygodne z uwagi na ich bezpośredni dostęp do dokumentów źródłowych (w tym również następnie zaginionych), czy z uwagi na autorytet, jakim cieszyli się historycy, na których poglądach pozwany się opierał. Jednocześnie pozwany wykazał w toku procesu, że działaniem swoim zmierzał do ochrony uzasadnionego interesu społecznego w postaci prawa społeczeństwa do informacji, prawa do nieskrępowanej dysputy publicznej.
Podsumowując, stwierdził Sąd Okręgowy, iż w żadnym razie nie ustalił, aby powód prowadził działalność agenturalną pod pseudonimem „Bolek". Takie ustalenie bowiem sprowadzałoby się do ustalenia przez sąd z mocą jego autorytetu, czy miał miejsce określony fakt historyczny, który jest sporny. W tym zakresie podzielił pogląd Sądu Najwyższego, że rolą sądu nie jest ustalenie faktów historycznych, a najwyżej stanu wiedzy historycznej na temat istnienia określonego faktu. Sąd uznał jedynie, że pozwany dochował należytej staranności i rzetelności dziennikarskiej i w świetle posiadanych informacji, po dokonaniu weryfikacji źródeł, był uprawniony zabrać głos w dyskusji publicznej na temat stanu wiedzy historycznej dotyczącej spornego fragmentu działalności publicznej powoda działając tym samym w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego w postaci prawa społeczeństwa do informacji, jawności życia publicznego, poznania prawdy o historii najnowszej narodu. Tym samym działanie pozwanego mieści się w granicach wolności prasy, wolności wypowiedzi, gwarantowanej w społeczeństwie demokratycznym i nie może zostać uznane za bezprawne w rozumieniu art. 24 kc.
Ostatecznie uznał, że dobro w postaci prawa powoda do ochrony jego dobrego imienia, czci i honoru, musi ustąpić na rzecz ochrony szerszego interesu społecznego w postaci prawa społeczeństwa do informacji, poszukiwania prawdy historycznej oraz konieczności zapewnienia w związku z tym swobody dyskusji publicznej i politycznej na powyższy temat w oparciu o rzetelne materiały źródłowe. Był więc pozwany uprawniony w rozumieniu art. 12 ustawy prawo prasowe do zaprezentowania tej konkretnej wypowiedzi, ponieważ opierała się na zebranych ze starannością i rzetelnością dziennikarską materiałach. Ta zaś okoliczność wyłącza bezprawność działania pozwanego i jest przesłanką wyłączającą możliwość uwzględnienia powództwa na podstawie art. 24 kc.
W apelacji powód domagał się zmiany wyroku i uwzględnienia powództwa w całości oraz orzeczenia o kosztach postępowania odwoławczego. W uzasadnieniu apelacji zarzucał wyrokowi naruszenie art. 23 i 24 kc oraz art. 227, 233 § 1 i 316 §1 kpc. Odnosząc się do zeznań św. Kuli i Stachowiaka wskazywał, że nie mieli nigdy osobistego kontaktu z powodem i dlatego ich zeznania nic istotnego nie wnoszą do oceny jego postawy negatywnie ocenionej przez pozwanego. Wskazał, że poza tym nawiązali oni kontakt z pozwanym dopiero po jego wypowiedzi w mediach o agenturalnej przeszłości powoda i dlatego ich zeznania nie mogą wpłynąć na ocenę postawy pozwanego, który nie dysponował przekazaną przez nich wiedzą w dacie wypowiedzi.
Podobnie krytycznie ocenił zeznania św. Cenckiewicza, który nigdy nie zetknął się z oryginalnym dokumentem podpisanym przez powoda.
To wszystko sprawia, że nie przedstawiono żadnych dowodów uprawniających pozwanego do formułowania zarzutów o agenturalnej przeszłości powoda.
Kwestionował konstatację sądu co do prawa naruszania dóbr osobistych z odwołaniem się do wolności słowa i wypowiedzi.
Pozwany w odpowiedzi na apelację wnosił o jej oddalenie i orzeczenie o kosztach postępowania odwoławczego.
Przedmiotem rozpoznania Sądu Apelacyjnego było również zażalenie pozwanego na orzeczenie o kosztach procesu zawarte w zaskarżonym wyroku. Zarzucając obrazę art. 98 § 2 kpc skarżący wnosił o zmianę zaskarżonego postanowienia w przedmiocie kosztów przez zasądzenie na jego rzecz dalszej kwoty 3.700 zł. stanowiących opłaty od wnoszonych przez niego apelacji. Argumentował, że te koszty sądowe przez niego poniesione, z uwagi na końcowy wynik sprawy, winien mu powód zwrócić.
Sąd Apelacyjny zważył co następuje:
Apelacja okazała się częściowo zasadna. Trafnie bowiem zarzucała, że sąd okręgowy błędnie ocenił, iż nie było podstaw do przyznania powodowi ochrony przed zniesławiającą go wypowiedzią pozwanego o agenturalnej przeszłości.
Zważywszy, że podstawę rozstrzygnięcia stanowić musi ustalenie faktów niezbędnych dla wyrokowania, wskazać trzeba, że Sąd Apelacyjny podziela co do zasady ustalenia Sądu Okręgowego stanowiące podstawę jego wyroku, za wyjątkiem przyjętych przez Sąd Apelacyjny ustaleń odmiennych, o czym będzie mowa w dalszej części uzasadnienia.
W trakcie postępowania w tej sprawie nie było sporu odnośnie tego, że wypowiedź pozwanego opublikowana w telewizji naruszała dobra osobiste powoda. Zresztą agenturalną przeszłość jest w naszym społeczeństwie oceniana jednoznacznie negatywnie jako działanie naganne i zachowanie niegodne. Dlatego zarzut jej dotyczący - z racji wspomnianej społecznej dezaprobaty takich zachowań - godzi w dobre imię i godność osobistą osoby, której go postawiono, a więc dotyka jej dóbr osobistych, które podlegają ochronie przewidzianej w art. 24 kc.
Już we wcześniej wydawanych w tej sprawie wyrokach Sąd Apelacyjny argumentował, że specyfika spraw o ochronę dóbr osobistych, a taką jest rozpoznawana sprawa, polega na wprowadzeniu ustawowego domniemania bezprawności działania osoby naruszającej czyjeś dobra osobiste (art. 24 kc). Zważywszy, że to domniemanie ma charakter wzruszalny, sąd apelacyjny w poprzednich wyrokach uchylających wskazywał na prawo pozwanego dowodzenia prawdziwości stawianych powodowi zarzutów, a więc na okoliczność wyłączającą ową bezprawność działania.
Wprawdzie strona powodowa argumentowała, że wydany w dniu 11 sierpnia 2000r. wyrok Sądu Lustracyjnego, w którym Sąd Lustracyjny stwierdził, że powód złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, wiąże tak dalece sądy orzekające w sprawie o ochronę dóbr osobistych, że wyłącza możliwość prowadzenia postępowania dowodowego dla wykazania braku owej bezprawności działania naruszyciela dóbr osobistych, to jednak Sąd Apelacyjny tego zapatrywania nie podziela.
Postępowanie w sprawach tzw. lustracyjnych prowadzone jest w oparciu o przepisy ustawy lustracyjnej, a w kwestiach w niej nie uregulowanych stosowało się z mocy art. 19 ustawy lustracyjnej z 11 kwietnia 1997r. (t.j. Dz.U. z 1999r. , nr 42 poz. 428 ze zm.), w oparciu o którą toczył się proces lustracyjny z udziałem powoda, przepisy kodeksu postępowania karnego. Do osoby lustrowanej z mocy art. 20 tej ustawy stosowało się przepisy o oskarżonym w postępowaniu karnym, a do wydanego w tym postępowaniu orzeczenia przepisy o wyrokach (art. 22 ust. 1 ustawy).
Jak z powyższego widać, wydane w sprawach lustracyjnych orzeczenia nie mogą być traktowane jak wyroki kończące postępowanie cywilne, których dotyczy regulacja z art. 365 kpc, którą przywołał Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 29 kwietnia 2009r. w sprawie IICSK 622/08 (OSNC-ZD 2009/4/108) na uzasadnienie tezy o wiążącym charakterze prawomocnego wyroku sądu lustracyjnego stwierdzającego prawdziwość złożonego oświadczenia lustracyjnego.
Wyrok lustracyjny nie jest w żadnej mierze wyrokiem wydanym w sprawie cywilnej, a zatem sądy w innych postępowaniach nie są nim związane w znaczeniu, jakie temu związaniu nadaje art. 365 kpc.
Nie znaczy to jednak, że można ignorować fakt jego wydania i dowolnie, wbrew zawartemu w nim rozstrzygnięciu, opartym na ustaleniach procesowych, pomijać go. Nie można przecież nie dostrzegać, że orzeczenie wydane w sprawie lustracyjnej, mające moc wyroku, jest wydawane w majestacie prawa przez niezawisły sąd.
Dlatego należy przyjąć istnienie związania tym orzeczeniem, aczkolwiek nie w znaczeniu, jakie nadaje mu art. 365 kpc, gdyż inaczej trzeba rozumieć zakres tego związania. Chodzi bowiem o to, że sądy orzekające są związane wyrokiem lustracyjnym o tyle, że nie mogą przesądzać faktu współpracy w rozumieniu ustawy lustracyjnej, lub jej braku, w innych prowadzonych postępowaniach, z uwagi na wyłączność orzekania w tej materii w szczególnym postępowaniu lustracyjnym. Nie znaczy to jednak, że sąd orzekający w sprawie o ochronę dóbr osobistych nie może ocenić, czy w świetle nowych ujawnionych dowodów, nieznanych Sądowi Lustracyjnemu, godzące w dobre imię osoby lustrowanej postawienie jej późniejszego zarzutu agenturalnej współpracy, nie jest działaniem bezprawnym, a więc wyłączającym odpowiedzialność cywilną przewidzianą w art. 24 kc.
Taka ocena nie jest tożsama z ustalaniem, czy osoba zlustrowana współpracowała z organami bezpieczeństwa komunistycznego państwa w rozumieniu ustawy lustracyjnej. Przedmiotem oceny nie może być zatem postawa powoda w kontekście możliwości przypisania mu agenturalnej przeszłości, tylko postawa pozwanego naruszającego dobra osobiste powoda i uzasadnione przekonanie pozwanego o prawdziwości stawianych zarzutów, poparte potwierdzającymi je dowodami.
Związanie sądów orzeczeniem lustracyjnym nie może bowiem zamykać drogi poszukiwania dowodów świadczących na niekorzyść tezy przyjętej w orzeczeniu lustracyjnym.
Tak rozumiejąc przenikanie się postępowania lustracyjnego i postępowania cywilnego o ochronę dóbr osobistych naruszonych zarzutem agenturalnej przeszłości powoda, sąd apelacyjny dopuścił możliwość prowadzenia postępowania dowodowego przez pozwanego dla wykazania prawdziwości stawianych powodowi zarzutów w oparciu o dowody, których nie mógł ocenić Sąd Lustracyjny. Gdyby pozwany zdołał udowodnić, że jego zarzuty, w chwili kiedy je stawiał, były oparte na wiarygodnych podstawach, zostałaby uchylona bezprawność działania będąca przesłanką warunkującą przyznanie powodowi ochrony w tym procesie.
Przyjmuje się bowiem, że do okoliczności wyłączających bezprawność naruszenia dóbr osobistych innej osoby na ogół zaliczyć trzeba:
działanie w ramach porządku prawnego, a więc działanie dozwolone przez prawo,
wykonywanie prawa podmiotowego,
zgodę pokrzywdzonego,
działanie w obronie uzasadnionego interesu społecznego lub prywatnego.
Pozwany argumentował, że bezprawność jego działania była uchylona dlatego, ponieważ wykonywał przysługujące mu prawo podmiotowe do wolności i swobody wypowiedzi oraz oceny osób publicznych, prawo do poszukiwania prawdy historycznej. Argumentował również, że działał w obronie uzasadnionego interesu społecznego, który zawierał się w prawie do poznania prawdy o powodzie i jego przeszłości. W jego przekonaniu miał moralne prawo aby, jako dziennikarz, przekazać społeczeństwu prawdę o agenturalnej przeszłości powoda. Sąd okręgowy tę argumentację przyjął i to zapatrywanie pozwanego podzielił podkreślając, że chociaż nie ma dowodów agenturalnej przeszłości powoda, to pozwany, jako dziennikarz, miał prawo do wygłaszania o powodzie, osobie publicznej, wspomnianych ocen tym bardziej, że dochował należytej staranności w dochodzeniu do ich sformułowania. Przyjął, że posiłkowanie się opiniami historyków (św. Cenckiewicz) i toczącą się dyskusją o przeszłości powoda, usprawiedliwiało pozwanego i pozwala na ocenę, że dochował należytej staranności przy formułowaniu zarzutu współpracy powoda ze służbami komunistycznego państwa.
Tej argumentacji Sąd Apelacyjny nie podziela. Niewątpliwie w tej sprawie zachodzi kolizja dwóch praw podlegających ochronie. Jednym z nich jest prawo wolności i swobody wypowiedzi, w tym także ocen innych osób, zwłaszcza gdy są to osoby publiczne, drugim zaś prawo do ochrony czci i dobrego imienia.
Żadne z tych praw nie jest prawem absolutnym i nie ma pozycji uprzywilejowanej względem drugiego z praw. Oba są prawami równorzędnymi i korzystają z takiej samej ochrony rozumianej jako prawo realizacji pierwszego z nich i prawo zachowania w stanie nienaruszonym drugiego z nich. Oba te prawa Konstytucja chroni w jednakowy sposób i jednakowym stopniu (por. art. 14, art. 54 ust. 1, art. 47 Konstytucji RP).
Dlatego dozwolona publiczna krytyka nie może naruszać godności i dobrego imienia innych osób, chyba że oparto ją na prawdziwych zarzutach i podjęto w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego.
Gdyby zatem zarzuty stawiane powodowi pozwany oparł na prawdziwych faktach i sprawdzonych przesłankach, powód nie mógłby domagać się ochrony, gdyż jako osoba publiczna musi znosić publiczną krytykę swojego postępowania.
Tak by zatem było, gdyby postawione zarzuty agenturalnej przeszłości okazały się prawdziwe, a więc gdyby ujawniono fakty, które uzasadniałyby ponad wszelką wątpliwość taki wniosek.
Sąd apelacyjny podziela bowiem pogląd Sądu Najwyższego wyrażony w wyroku z 10 września 2009r. w sprawie VCSK 64/09 i przytoczonych w jego uzasadnieniu orzeczeniach tego Sądu, że koniecznym elementem wyłączenia bezprawności działania naruszającego dobra osobiste jest prawdziwość twierdzeń co do faktów. Jego bezprawności nie uchyla dochowanie należytej staranności i rzetelności w sprawdzaniu i wykorzystaniu danych, na których zarzut się opiera. Nie jest również wystarczające dla wyłączenia bezprawności nieprawdziwej wypowiedzi naruszającej cudze dobra osobiste przekonanie naruszającego, że korzystając z zagwarantowanej konstytucyjnie wolności wypowiedzi działa w obronie społecznie uzasadnionego interesu.
Jest tak niewątpliwie dlatego, że równorzędność obu wspomnianych praw nie pozwala na realizowanie jednego z nich kosztem drugiego, chyba że jest to usprawiedliwione. Nie można bowiem przyzwolić na dotkliwe naruszanie dóbr osobistych (takim jest pomówienie o agenturalną przeszłość) uzasadniane prawem do swobody wypowiedzi i ferowania ocen. Prawo swobody wypowiedzi i ferowania ocen co do zasady nie podlegające ograniczeniu, temu ograniczeniu musi jednak podlegać, gdy jego realizacja prowadzi do naruszenia innego prawa.
Owa ochrona drugiego z praw ustępuje pierwszemu z nich tylko wtedy, gdy realizując prawo do swobody wypowiedzi formułuje się oceny i stawia zarzuty zgodne z prawdą, przy założeniu istnienia społecznej potrzeby ich upublicznienia.
Zresztą Konstytucja nie gwarantuje swobody wypowiedzi bez żadnych ograniczeń, bo te wynikają chociażby z takiej samej wagi nadanej przez nią konkurencyjnemu dobru prawnemu, jakim jest prawo do ochrony godności i dobrego imienia.
Przechodząc do oceny okoliczności i faktów, jakie pozwany
przywoływał na uzasadnienie prawdziwości zarzutu stawianego powodowi, trzeba
wyjaśnić, że poza opiniami Św. Cenckiewicza o ujawnionych nieoryginalnych
dowodach w postaci dokumentów wytworzonych przez funkcjonariuszy służby
bezpieczeństwa, mogących wskazywać na zarzucaną współpracę powoda ze
służbami specjalnymi komunistycznego państwa, pozwany nie zaprezentował
żadnych dowodów mogących ją potwierdzić tym bardziej, że trafnie sąd okręgowy
przyjął niemożność uwzględnienia przy ocenie postawy pozwanego dowodów z zeznań
świadków Kuli i Stachowiaka z przyczyn naprowadzonych w uzasadnieniu
zaskarżonego wyroku.
Trzeba się również odwołać do argumentacji sądu lustracyjnego, która była nadal aktualna w chwili publicznego stawiania przez pozwanego zarzutu powodowi, i ją podzielić, że także co do tych nielicznych nowych dokumentów nie można było ustalić, czy zostały sporządzone w czasie rzeczywistym i czy oddają rzeczywisty obraz relacji powoda z tymi służbami. Znamienne jest, że świadek Cenckiewicz, który dzielił się z pozwanym swoimi opiniami i ustaleniami na temat powoda, wyjaśnił, że w chwili kiedy zapoznawał pozwanego z ujawnionymi dokumentami nie miał ani on, ani pozwany pewności, że chodzi w nich o powoda. Wyjaśnił też, że dokładnej analizy tych dokumentów dokonał w latach 2006 - 2008, a więc po inkryminowanej wypowiedzi pozwanego (zeznanie św. Cenckiewicza karta 779). Pozwany tymczasem w telewizyjnej wypowiedzi stwierdził jednoznacznie "...dzisiaj status pokrzywdzonego nie oznacza, że się nie było agentem. Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie BOLEK, donosił na swoich kolegów, brał za to pieniądze Taka kategoryczna wypowiedź i dotkliwy zarzut powinny były opierać się na sprawdzonych i pewnych dowodach, których nie było i nie ma, jak niewadliwie ustalił sąd okręgowy.
Pozwany tłumacząc tę wypowiedź podnosił, że upubliczniono tylko jej część, że jak zawsze w szerszej wypowiedzi usprawiedliwiał powoda. Tego twierdzenia jednak nie udowodnił. Zatem nie udowodnił, że przedmiotowa wypowiedź miała inny wydźwięk i inny usprawiedliwiający go charakter.
Nie można też zaakceptować głoszonego przez niego poglądu, podzielonego zresztą przez sąd okręgowy, że udzielając inkryminowanej wypowiedzi występował jako dziennikarz. Pozwany w ten sposób usiłował przekonać, że jako dziennikarz miał prawo do publicznych wypowiedzi na temat powoda i publicznego ferowania opinii na jego temat. W jego odczuciu dlatego właśnie „wolno mu było więcej", bo wolność prasy jest dorobkiem demokratycznego państwa.
Wcześniej wspomniano, że nie można absolutyzować prawa do wolności wypowiedzi, w tym prawa prasy do ferowania ocen, bo ono takiego charakteru nie ma. Zawsze musi uwzględniać potrzebę ochrony godności i dobrego imienia innych osób, bo tylko wyjątkowo może uzyskać przewagę nad tymi prawami, z przyczyn, o których była już mowa.
Jeszcze raz trzeba podkreślić, że przeświadczenie sprawcy naruszenia dobra osobistego o prawdziwości zarzutu może mieć znaczenie jedynie przy ocenie winy, a więc w odniesieniu do odpowiedzialności majątkowej za naruszenie dóbr osobistych. Jest natomiast obojętne z punktu widzenia bezprawności, jako czynnika o charakterze obiektywnym, gdyż koniecznym elementem wyłączającym bezprawność działania naruszającego dobra osobiste jest prawdziwość twierdzeń co do faktów i głoszonych ocen (tak SN w cytowanym już wyroku w sprawie V CSK 64/09).
Pozwany wypowiadając pod adresem powoda zarzut agenturalnej przeszłości, inaczej niż przyjął sąd okręgowy, nie działał jako dziennikarz publikujący materiał prasowy tylko obywatel poproszony o wypowiedź w związku z wręczeniem powodowi zaświadczenia IPN -u przyznającego mu status osoby pokrzywdzonej. Przyczyna skorzystania z wypowiedzi pozwanego była prozaiczna i tak zresztą została przez autora audycji telewizyjnej przedstawiona. Otóż pozwanego poproszono o wypowiedź jako jednego z głównych oponentów powoda, niegdyś jego współpracownika i tak go w tym materiale określono. Dlatego nie można stosować do jego wypowiedzi przepisów ustawy prawo prasowe i na jej gruncie, jak to uczynił sąd okręgowy, poszukiwać usprawiedliwienia dla kategorycznych twierdzeń naruszających dobra osobiste powoda. Zresztą, pomijając to, pozwany poza tym nie udowodnił, że w tym czasie był czynnym dziennikarzem.
Tej wypowiedzi nie legitymizuje na gruncie prawa prasowego także regulacja przyjęta w art. 5 ust. 1 ustawy, która pozwala każdemu obywatelowi - zgodnie z zasadą wolności wypowiedzi i prawem do krytyki - udzielać informacji prasie. Wypowiedź pozwanego nie miała takiego charakteru, bo była kategoryczną oceną postawy powoda. Pozwany nie podawał żadnych faktów i znanych mu dowodów, tylko formułował własne opinie i stawiał zarzuty. Jego usprawiedliwiające twierdzenie, że społeczeństwo ma prawo do informacji jest przewrotne, bo inkryminowana wypowiedź nie była w rzeczy samej przejawem i sposobem informowania społeczeństwa o faktach historycznych, tylko subiektywną opinią pozwanego i jego własną oceną osoby powoda.
Ta wypowiedź nie zawierała żadnych informacji o faktach, które każdy mógłby poddać ocenie korzystając z prawa do ich poznania.
Podsumowując, skoro pozwany nie udowodnił, że jego twierdzenia o nagannej postawie powoda były prawdziwe, a nie zwalnia go z odpowiedzialności podejrzenie o możliwość podjęcia przez powoda współpracy z organami SB wyprowadzone tylko na podstawie wnioskowania własnego i historyków, na których się powoływał, zważywszy sygnalizowane już motywy, jakimi się kierował sąd lustracyjny oceniając zagadnienie będące przedmiotem zainteresowania pozwanego i jego inkryminowanej wypowiedzi, winien pozwany usunąć skutki naruszenia dobra osobistego powoda, jakim jest jego dobre imię i cześć.
Dlatego sąd apelacyjny w tym zakresie zmienił zaskarżony wyrok i nakazał pozwanemu złożenie oświadczenia określonej w wyroku treści. Z treści tego oświadczenia wyeliminował jednak stwierdzenie, że wypowiedź pozwanego dotyczyła okresu lat 70 - tych bo takiego stwierdzenia w wypowiedzi pozwanego nie było.
Podstawę tego rozstrzygnięcia stanowił art. 386 § 1 kpc.
Co się zaś tyczy roszczeń o charakterze majątkowym, to należy przypomnieć, a czego zdaje się nie zauważać apelacja, że prawomocnie oddalone zostało żądanie powoda zasądzenia na cel społeczny kwoty przewyższającej 10.000 zł. Uchylając bowiem pierwszy z wyroków sądu okręgowego sąd apelacyjny uczynił to w zaskarżonym zakresie, a więc w części zasądzającej kwotę 10.000 zł. bo w pozostałej części sąd okręgowy powództwo oddalił, a powód tego rozstrzygnięcia nie zaskarżył.
Wypada jednak przypomnieć, że utrwalony zdaje się być pogląd, który Sąd Apelacyjny podziela, iż pokrzywdzony może żądać kompensaty krzywdy od ponoszącego winę (por. wyrok SN z 17 marca 2006r., I CSK 81/2005, OSP 2007/3/30 i wyrok SN z 12 grudnia 2002r., V CKN 1581/00, OSNC 2004, nr 4, poz. 53). Zatem na ogólnych zasadach powód musi udowodnić, że ta przesłanka przyznania wspomnianej kompensaty jest spełniona. Jego bowiem zgodnie z rozkładem ciężaru dowodu obciąża ta powinność (art. 6 kc).
Powód tymczasem nie prowadził w tym kierunku żadnego postępowania, co więcej nie argumentował, jakie to okoliczności mają świadczyć o konieczności jej przyznania. Dlatego, a także zważywszy że pozwany swoją wypowiedzią wpisywał się w toczącą się od dawna dyskusję na temat przeszłości powoda i korzystał z informacji osób prowadzących badania historyczne na temat powoda, żądanie zasądzenia na cel społeczny kwoty 10.000 zł. Sąd Apelacyjny uznał za niezasadne oddalając w tej części apelację (art. 385 kpc). W jego ocenie zamieszczenie publicznych przeprosin będzie stanowiło wystarczającą satysfakcję dla powoda i usunie we właściwy sposób skutki naruszenia jego dób osobistych.
Pozwany sformułował inkryminowany zarzut pod adresem powoda w mediach publicznych (2 program TVP i TVN Fakty). Jego zniesławiająca wypowiedź dotarła więc do nieograniczonego kręgu osób, niemożliwego do ustalenia. Dlatego usunięcie skutków naruszenia dóbr osobistych powoda będzie możliwe tylko wtedy, gdy przeprosiny pozwany złoży w taki sam sposób. Chodzi bowiem o to, aby dotarły one do podobnego kręgu odbiorców obu programów telewizyjnych. Powinien je zatem pozwany złożyć w taki sposób, w jaki została rozpowszechniona jego zniesławiająca powoda wypowiedź. Skoro zdecydował się jej udzielić mediom godził się, że zostanie wyemitowana na antenie telewizyjnej. Musiał się zatem liczyć także z jej konsekwencjami, a tymi w przypadku postawienia zarzutu zniesławiającego jest konieczność jego odwołania i złożenia przeprosin.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego nie ma usprawiedliwionych powodów, aby ograniczyć skuteczność przeprosin ograniczając krąg ich odbiorców przez wybór innego, mniej dla pozwanego dotkliwego, sposobu ich ogłoszenia. Istotne jest bowiem, aby naprawić skutki inkryminowanej wypowiedzi pozwanego, a to stać się może w możliwie największym stopniu, gdy satysfakcjonująca dla powoda będzie nie tylko treść przeprosin, ich forma ale przede wszystkim możliwość dotarcia ich do takiego kręgu osób, który z założenia jest zbliżony do tego, który odbierał zniesławiającą wypowiedź pozwanego zawierającą zarzut agenturalnej przeszłości powoda.
W ocenie Sądu Apelacyjnego tylko szczególne powody mogą zdecydować o odstąpieniu od omawianej proporcjonalności sposobu usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych do sposobu, w jaki doszło do tego naruszenia. Tych szczególnych powodów w tej sprawie nie ma. Dlatego Sąd Apelacyjny nakazał złożenie oświadczenia zawierającego przeprosiny powoda w mediach i programach, w których ukazała się wypowiedź pozwanego naruszająca dobra osobiste powoda.
Zważywszy na wynik tego procesu, a więc to, że każda ze stron w części proces przegrała (pozwany co do roszczeń niemajątkowych, powód zaś związanych z nimi roszczeń majątkowych), uzasadnione było wzajemne zniesienie poniesionych kosztów procesu, o czym sąd apelacyjny orzekł na podstawie art. 100 kpc.
Konsekwencją takiego rozstrzygnięcia było też oddalenie zażalenia pozwanego na rozstrzygnięcie o kosztach postępowania zawarte w zaskarżonym wyroku (art. 385 kpc w zw. z art. 397 § 2 kpc).
Na oryginale właściwe podpisy Za zgodność
Kierownik Sekretariatu