List drugi Wacława Sikory

zobacz list pierwszy
wroc do strony poprzedniej

Po przeczytaniu artykulu p. Ciesielczyka opublikowanego wraz z kopiami dokumentow SB jestem zmuszony ponownie zabrac glos w mojej sprawie. Tym razem po zapoznaniu sie z materialem, jestem przekonany ze motywy ktore kierowaly autorem, nierzetelne i klamliwe przedstawienie zdarzen nie maja nic wspolnego z badaniami historycznymi oraz obiektywnym przedstawieniem faktow z tamtego okresu. Mam podstawy sadzic, ze pobudki jakie kierowaly autorem tego artykulu byly pobudkami w celu zaspokojenia swoich osobistych ambicji, z checi zemsty oraz zbicia kapitalu politycznego tanim kosztem. W artykule tym jest wiele niescislosci, oraz klamstw na moj temat oraz mojego zycia. Pan Ciesielczyk w tendencyjny i nierzetelny sposob posluguje sie dokumentami SB, dorabiajac komentarze pasujace do jego koncepcji. Koncepcja autora byla, aby przedstawic mnie jako chuligana i pijaka, czlowieka o niskich wartosciach ktory z wlasnej woli zaoferowal wspolprace z SB. Wiele razy komentarze jego nie maja potwierdzenia z trescia dokumentow SB.

Zeby nie byc goloslownym, sprobuje ustosunkowac sie po kolei do zarzutow i komentarzy p. Ciesielczyka.

Informacje o skazaniu mnie w 1971 roku na kare trzech miesiecy aresztu za pobicie starszego czlowieka sa nieprawdziwe. Oto fakty:

Zostalem skazany na szesc miesiecy aresztu za ublizenie w miejscu publicznym. Byl to okres kiedy wladze wprowadzily tzw. “akcje porzadek” i wyroki zapadaly w trybie przyspieszonym w ciagu 48 godzin bez obecnosci adwokata. Nie twierdze ze nie popelnilem wykroczenia. Natomiast uwazam ze kara byla niewspolmierna do wykroczenia i w normalnie funcjonujacym prawnym panstwie byla by za to kara kolegium. Fakt ten zostal przypomniany w czasie Walnego Zebrania Delegatow Regionu Malopolska. W momencie przesluchiwania kandydatow na Przewodniczacego Regionu padlo do mnie pytanie z sali o to wydarzenie. Ja udzielilem odpowiedzi zgodnej z prawda nic nie ukrywajac. Tak ze jak jak widac juz wtedy delegaci przed glosowaniem znali jeden z “hakow”, a pomimo tego wiekszosc na mnie zaglosowala. Oto dla przypomnienia dane z wynikow wyborow: “Oddano 860 waznych glosow. Na mnie glosowalo 432 delegatow. Czyzby udalo sie bezpiece otumanic i zmanipulowac 432 delegatow?

Dla formalnosci chcialem przypomniec, ze juz wtedy w 1981 moja karta karalnosci byla czysta. Zgodnie z Polskim prawem kara jest wymazana z rejestru skazanych po 5-ciu latach. No ale widocznie ktos mial w tym swoj cel, aby to przypomniec. Tak samo jak p. Ciesielczyk przpominajac to teraz po prawie czterdziestu latach, mial swoj cel aby dopasowac to zdarzenie do mojej sylwetki “chuligana i pijaka”. Sugerowanie ze bezpieka miala mi pomoc przy wyborze na Przewodniczacego jest nie poparta zadnymi dowodami. A nawet jezeli tak bylo, to nic mi o tym nie bylo wiadomo. Mozliwe ze bezpieka miala wobec mnie jakis plan, ale pozniej okazalo sie, ze sie bardzo pomylila.

Jezeli chodzi o sprawe prowadzenia samochodu pod wplywem alkoholu, to znowu informacje sa nieprawdziwe. Wracalem z prywatnego przyjecia, a nie z imprezy alkoholowej czlonkow Tarnowskiej Komisji Solidarnosci. Bylem sam. Jest klamstwem podanie osoby Mietka Tutaja jako tej, ktora jechala ze mna. Umiejetnie p. Ciesielczyk probuje polaczyc ta sprawe z Komisja Solidarnosci Azotow. Dokument SB (zdjecie nr.1) ktory przedstawia scenariusz rozmowy zaplanowanej przez SB jest tylko planem tej rozmowy. Nigdy do takiej rozmowy nie doszlo. Nigdy nie doszlo do oferty pomocy w odzyskaniu prawa jazdy. Jest faktem ze znalem J. Pinca z mlodosci i zwrocilem sie do niego o pomoc w tej sprawie. Kiedy odpowiedz byla ze nie moze nic w tej sprawie zrobic, nie czynilem zadnych dalszych krokow w tej sprawie. Stanalem przed Kolegium i zostalem pozbawiony prawa jazdy na 6-miesiecy.

Nastepny dokument (zdjecie nr.2) z podpisem ze SB pomogla wybrac mnie na szefa “Solidarnosci” w Malopolsce mowi o okresie juz po moim wyborze kiedy 2-dwoch SB-kow nawiazalo kontakt ze mna i ze Stefanem w czasie naszej podrozy na pierwsza Komisje Krajowa. Nie moglo byc zadnej mozliwosci aby Ci panowie dowiedzieli sie o czym kolwiek waznym dotyczacym Solidarnosci, a tym bardziej o moim zyciu prywatnym. Obaj ze Stefanem wiedzielismy kim byli Ci panowie, ktorzy towarzyszyli nam w podrozy. Otoz miejscowki dla nas, byly zalatwione przez p. Gajewskiego z Polmozbytu Krakowskiego o ktorym wiedzielismy ze byl powiazany z SB. Probowali oni pozniej nawiazac ze mna bezposredni kontakt, dzwoniac do mnie do mojego biura z checia umowienia sie na pogawedke przy kawie. Ja wiedzialem ze sa to telefony od nich, i zawsze ucinalem rozmowe odmowa. W czasie kiedy bylem Przewodniczacym, pomimo kilku prob, nigdy nie udalo sie ezbecji nawiazac bezposredniego kontaktu ze mna.

Chcialbym sie zatrzymac przy tym dokumencie. Wprawdzie wszystkie one sa bardzo trudne do odczytania, ale jezeli sie dokladnie wpatrzysz na gore tego dokumentu to zawiera on bardzo niepochlebne i oszczercze opinie o mojej starszej siostrze Danucie. Jest tam napisane: “nie posiada zbyt ostrych zasad moralnych. Czesto intymne kontakty z mezczyznami”. Panie Ciesielczyk, nie zadal pan sobie nawet trudu w zamazaniu tych oszczerczych informacji SB na temat mojej siostry. Przeciesz materialy mialy dotyczyc mnie a nie mojej rodziny. A moze celowo zostawil pan te informacje, aby przedstawic w negatywnym swietle cala moja rodzine. Jezeli tak, to nie rozni sie pan niczym od SB-kow. Mysle, ze sa pewne granice przyzwoitosci, ktorych powinno sie przestrzegac.

Chcialbym sie dowiedziec wiecej, i aby bylo to poparte dowodami jak to bylem kontrolowany przez tajnych wspolpracownikow SB o pseudonimach “Czajka, “Stasiu” i “Ceramik”. Jakie to osoby wytypowane przez SB, byly wprowadzane przeze mnie oraz tych tajnych wspolpracownikow na wazne etatowe funkcje w Zarzadzie Regionu. Nie mysle ze mial Pan na mysli Zarzad Regionu, ktory byl wybrany przez Zjazd Delegatow i nie mialem na to zadnego wplywu. A jezeli chodzilo tu o pracownikow etatowych, to prosze podac jakich. Jedynych ludzi, ktorych ja mianowalem to byli to moi zastepcy. Byli to: Stefan Jurczak,  Leszek Kuzaj i Bogdan Sonik. Czyzby to mialy byc te osoby?

Stwierdzenie ze musiano mnie internowac 13 grudnia by nie doprowadzic do mojej dyskredytacji w oczach kolegow, jest klamstwem i nie poparte zadnymi dowodami. Wpisuje sie to w koncepcje p. Ciesielczyka aby mnie przedstawic jako pozytecznego dla esbekow i dobrego kandydata na wspolpracownika. Caly ten scenariusz misternie utkany przez p. Ciesielczyka sprowadza sie do przedstawienia mojej osoby w negatywnym swietle.

Po moim internowaniu kiedy po raz pierwszy w Ilawie odwiedzaja mnie SB-cy i przeprowadzaja nastepnie rozmowe ze mna, Stefanem Jurczakiem i Tadkiem Syryjczykiem, p. Ciesielczyk bez poparcia dowodami pisze ze w czasie rozmowy z esbekami stwierdzilem ze jestem zwolennikiem dialogu z wladza, i po wyjsciu z internowania bede namawial kolegow z “Solidarnosci” do zaprzestania dzialalnosci podziemnej. Dalsze przytoczone cytaty, tego co mialem powiedziec sa stekiem klamstw.  Otoz fakty z tej rozmowy wygladaly inaczej. Glownym tematem rozmowy bylo naklonienie mnie do uwiarygodnienia nowo tworzonych rzadowych zwiazkow zawodowych. W czasie rozmowy stwierdzilem ze po pierwsze jakie kolwiek negocjacje za kratami i murami wiezienia sa nie do przyjecia, jak rowniez nigdy nie uzyskaja ode mnie poparcia w tej sprawie. Po mojej kategorycznej odmowie SB zostawilo mnie w spokoju, ale nie na dlugo.

Otoz nastepnym krokiem SB bylo wypuszcenie mnie na przepustke z wiezienia w Ilawie, przechwycenie zaraz po przekroczeniu bramy wiezienia, przewiezienie do osrodka wypoczynkowego MSW i poddanie naciskom zmierzajacym do podpisania zobowiazania. W szczegolach opisalem to zdarzenie w moim pierwszym liscie. Przytocze moze jedynie pewne fragmenty z pierwszego listu, bo moze sa osoby ktore sie z nim nie zapoznaly. Otoz podpisanie tego zobowiazania odbylo sie w atmosferze presji i napiecia psychicznego z jednym SB-kiem bawiacym sie pistoletem w kacie pokoju.  Kiedy na moje pytanie co sie stanie kiedy moja zona sie dowie ze dostalem przepustke i nigdy nie dotarlem do domu, uslyszalem, ze oni moga zrobic ze mna co chca i nikt sie o tym nie dowie, a zona bedzie otrzymywac “ode mnie” kartki np. ze Szwecji i bedzie zyla w przeswiadczeniu, ze tam wlasnie ucieklem, po wyjsciu na przepustke. Po przeanalizowaniu sytuacji w jakiej sie znalazlem, w atmosferze tortur psychicznych, kiedy widzialem ze nie mam szans na wydostanie sie stamtad, podjalem decyzje podpisania tego zobowiazania. W tym samym momencie postanowilem rowniez, ze nigdy go nie dotrzymam. O tym, ze nie dotrzymalem tego zobowiazania swiadcza nastepujace fakty:

  1. Natychmiast po wypuszczeniu mnie przez SB i powrocie do obozu dla internowanych w Lupkowie poinformowalem o podpisaniu wymuszonej na mnie wspolpracy, Stefana Jurczaka wiceprzewodniczacego Zarzadu Regionu Malopolska NSZZ “Solidarnosc” tj. mojego zastepce.

  2. Kolejnymi osobam, ktore poinformowalem o podpisaniu wspolpracy i okolicznosciach w jakich sie to odbylo, byly osoby, do ktorych mialem najwyzsze zaufanie tj. Pania Haline Bortnowska owczesnego doradce Malopolskiej Solidarnosci i Kardynala Franciszka Macharskiego metropolite krakowskiego.

Uznalem, ze te trzy osoby stanowia wystarczajacy krag opiniotworczy sprawiajacy, ze dla SB stane sie bezuzytecznym. Zdalem sobie rownoczesnie sprawe z tego, jaka wscieklosc wywolalem w funkcjonariuszach SB, ktorym wydawalo sie, ze maja mnie w swojej mocy, podczas gdy ja zaczalem sie od nich uwalniac.

W rozdziale “Sikora rozczarowany Solidarnoscia, SB rozczarowane Sikora” p. Ciesielczyk opisuje o metodach kontaktowania sie z SB-kami. Otoz nigdy nie bylem przez SB instruowany i szkolony w tych metodach. Mozliwe ze takie istnialy ale nie mialy zastosowania do mnie. Zawsze jezeli SB chcialo ze mna rozmawiac to dostawalem formalne wezwanie do Krakowa, lub przyjezdzali po mnie do zakladu pracy i zawozili mnie na Komende Tarnowska w Moscicach, lub wywozili w inne ustronne miejsca, aby realizowac swoj plan. Dla przykladu Hotel w Parkoszy kolo Debicy, gdzie probowano, jednak bez suksesu, przekupic mnie talonem na samochod.  Odbywalo sie to bez zadnej konspiracji.

Po wyjsciu na wolnosc pierwsze kroki skierowalem do Gdanska aby sie spotkac z Lechem Walesa. W grudniu 1982 roku zostalem przyjety przez Lecha Walese w jego mieszkaniu. Bylo to dlugie spotkanie i trwalo ok. 1.5 godziny. W spotkaniu tym rowniez uczestiniczyla moja zona. Nie wiem jak to moglo umknac esbecji, poniewaz w artykule p. Ciesielczyka jest stwierdzenie ze nigdy nie doszlo do mojego spotkania z Walesa. Kolejne klamstwo, a moze niewiedza. 

Nigdy po wyjsciu z internowania nie spotkalem sie z Andrzejem Nowickim, tak ze nie moglem go prosic o skontaktowanie mnie z wydawcami podziemnego pisma “Tarnina” tak jak to sugerowane jest w artykule.

Klamstwem jest stwierdzenie ze odbywalem spotkania z dzialaczami zaangazowanymi w struktury podziemia.Toze bezpieka nie byla zadowolona z mojej postawy nie wynikalo jak sie to sugeruje z tego ze bylem izolowany w srodowisku, ale z tego ze sam sie odsunalem od spraw zwiazanych z dzialalnoscia podziemia, aby nie narazac innych, oraz ze bezpieka nie mogla otrzymac odemnie zadnych informacji do ktorych sie zobowiazalem. Dlatego sytuacja moja stawala sie coraz bardziej niebzpieczna i zgodnie z porada kardynala Macharskiego, ktory wyrazil obawy o moje zycie,  oraz Haliny Bortnowskiej, tak jak to opisuje w moim liscie podjalem decyzje o emigracji.

Do emigracji zostalem zmuszony. Nie odbylo sie to tak jak w artykule sugeruja raporty SB “ pod wplywem zhisteryzowanej zony”. Nie byl to wybor latwy. Dlugo wahalem sie z podjeciem decyzji. Ostateczna decyzje podjalem po dlugiej rozmowie z p. Halina Bortnowska w jej domu w Nowej Hucie. Pamietam te rozmowe do dzisiaj i nigdy jej nie zapomne.

Zgodnie z wymogami owczesnego prawa zlozylem wniosek o paszport na Komendzie w Tarnowie. Tak jak sie spodziewalem po paru dniach dostalem wezwanie na Komende do Krakowa. Moj wniosek o paszport wprawil esbecje we wscieklosc. Pamietam nawet slowa SB-ka Kazimierza Kasprzyka, ktore brzmialy: “Niech sobie pan nie mysli ze panu pozwolimy wyjechac. Zobowiazal sie pan do czegos i z zobowiazania sie pan nie wywiazal. Moze jeszcze pan oczekuje ze kupimy panu znaczek skarbowy na wniosek paszportowy i przykleimy”.

Tak jak opisalem w moim pierwszym liscie, o wszystkim zaraz powiadomilem Kardynala Macharskiego i nastepnie przy duzej jego pomocy, po interwencjach wysokich wladz koscielnych u Ministra Spraw Wewnetrznych dostalem paszport- “z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy”.

W Ambasadzie Amerykanskiej zlozylem tylko jedna wizyte. Po przedstawieniu odpowiednich dokumentow i krotkiej rozmowie z Konsulem zostalem bez zadnych problemow zaakceptowany wraz z rodzina na wyjazd do Stanow. Nie wiem skad ta wiedza p. Ciesielczyka w jego artykule, jak wygladala moja rozmowa z Konsulem. Nie bylo zadnego zdziwienia ze strony Konsula, oraz zapytania dlaczego tak pozno. Bardzo bym chcial poznac zrodlo wiedzy p. Ciesielczyka z mojej rozmowy z Konsulem.

Na koniec chcialem zwrocic uwage na bardzo istotna rzecz. Otoz moj pierwszy list przeslalem do Top Portal.pl z prosba o opublikowanie, po ukazaniu sie w Top Portal w dniu 6 lutego 2009 roku, pierwszego artykulu p. Ciesielczyka wraz z moim zobowiazaniem. Dostalem zapewnienie ze list ten zostanie opublikowany w przyszlosci wraz z dokumentami z IPN dotyczacymi mojej osoby. List ten zostal opublikowany przez Top Portal w dniu 13 czerwca 2009 roku dopiero po pieciu miesiacach wraz z  obszernym artykulem p. Ciesielczyka na moj temat. Ja, w tym czasie, kiedy pisalem moj list nie wiedzialem jakie materialy sa w posiadaniu autora. Mial on, wystarczajaco duzo czasu aby sprawdzic informacje z mojego listu i dotrzec do osob na ktore ja sie powoluje. Jednak, nie zadal on sobie najmniejszego trudu aby to zrobic.  I tu rodzi sie podstawowe pytanie dlaczego? Jest to niedopatrzenie, czy raczej obawa ze osoby te potwierdza moja wersje zdarzen ? Bo jesli to drugie, to caly fundament na ktorym p. Ciesielczyk opiera swoja teze by sie zalamal. Mam podstawy sadzic, ze pobudki jakie kierowaly autorem tego artykulu opublikowanego w Top Portal, byly pobudkami w celu zaspokojenia swoich osobistych ambicji, z checi zemsty oraz zaspokojenia ambicji zrobienia kariery politycznej i nie maja nic wspolnego z badaniami historycznymi oraz obiektywnym przedstawieniem faktow z tamtego okresu.

Jest faktem ze podpisalem zobowiazanie. Ale rowniez faktem jest, ze tego zobowiazania nigdy nie dotrzymalem i do wspolpracy nigdy nie doszlo.

Mysle ze moj list, pozwoli czytelnikowi w bardziej obiektywny sposob spojrzec na te sprawe. Ludzie maja prawo poznac stanowisko i opinie obu stron. Oczekuje, ze pelny tekst mojego listu, tak jak poprzedni, ukaze sie na Waszej stronie internetowej, jako moj glos w tej sprawie

Z powazaniem

Wacław Sikora