Od przylądku do perły

 



Czy już czytałeś?

Władysław Panasiuk

„Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją, zapadłaby na świecie wielka cisza” trudno polemizować z Albertem Einsteinem. Wiele rzeczy nie rozumiemy, a już na pewno  morza i oceanów, które choć głośno rozmawiają, to zupełnie niezrozumiałym przez ludzi językiem. Człowiek współczesny wzorując się ciągle na wartościach starożytnych, bada przestworza i głębiny i wsłuchuje się w jakże trudną ich rozmowę. Abecadło mórz jest zwięzłe i wymaga wiele wysiłku, by złamać szyfr napisany wieki temu przez bogów.

Od wielu lat naukowcy zamieniają się w oko ryby, by zajrzeć w ciemne głębiny morskiego organizmu. Choroba kesonowa drzemiąca w głębinach nie pozwala nawet najodważniejszym zagłębiać się w morskiej wiedzy. Słup wody na głębokości oceanicznej kilku kilometrów równa się dziesiątkom ton nacisku, ale nie to stanowi zagrożenie. Największym wrogiem nurkującego jest powietrze i azot dostający się do płuc. To nie jedyne zagrożenia stojące na drodze śmiałków, woda zna ich tysiące.

Jednak ciekawość człowieka stara się przezwyciężać owe zagrożenia i popycha nurkującego w dalsze labirynty prowadzące do morskich sezamów. Podwodny świat potrafi kusić i rozbudowywać rządze. Skarby stanowiły pokusę nawet dla najbogatszych. Każda tajemnica podobna kobiecie prowokuje i rozwija zmysły, doprowadza do szaleństwa. Ciekawy człowiek powinien widzieć we wszystkim tajemnicę i starać się do niej w miarę możliwości przybliżać, dotrzeć. Rozbudzić prawdziwą ciekawość może tylko wspomniana już kobieta i nieznane głębiny, które dostępne tylko Posejdonowi.

Odkryć zamiary kobiety to tak jakby zgłębić tajemnicę morza, odsłonić powierzchnię zalaną wodą. Nieznane piękno określeń nie posiada, a zachwyt ogranicza się do ciekawości. Ile piękna i grozy mieści się w słowie morze wiedzą tylko marynarze. Piękna nie sposób opisać, a tragedię już opisały minione epoki. Jeszcze dzisiaj resztki bólu roznosi echo po szalejących jak stado bawołów falach. Jeszcze słychać świst bata spadający na umięśnione, ale chude barki galerników. Nad morzami unoszą się modlitwy nie wysłuchane przez bogów i klątwy spływające ze spragnionych, spękanych warg. Morze wyje wiekami krzywd jakie zadał człowiek człowiekowi, broczy krwią z ran rozkładających się w słonej wodzie. Nie chciałby żaden człowiek usłyszeć, jaką prawdę zna morze, ile ciał niewinnych pogrzebało.

Tak wiele tajemnic kryją wzburzone fale, ich krzyk przerodził się w szalejące huragany, ale my nadal nic nie rozumiemy. Kto był na morzu w czasie sztormu wie, co oznacza gniew niebios, bardziej rozumie piekło. Sztorm to jakby powieść napisana jednym tchem, wielowątkowa i zawsze tragiczna. To szekspirowski dramat łączący niebo i ziemię, napisany nie atramentem lecz ludzkimi łzami. W sztormowej rozmowie mówią wszyscy naraz, to chaos zdarzeń niekończącej się walki Boga z Szatanem. Tylko w takiej scenerii człowiek potrafi się otrząsnąć i dogłębnie zrozumieć cel pielgrzymki po ziemi. Tam można zauważyć gniew demona i miłość Boga. Kto nie umie się modlić, niech wypłynie na morze.

Dobrze się modlić w ciszy, ale rozkoszą jest modlitwa gdzie rozdziera się woda i dnem błyska, gdzie niebo stoi otworem, a gromy ocierają łzy. Piękno mórz i oceanów wciąż bywa tajemnicą dla człowieka spoglądającego na mapę, tu nawet największa wyobraźnia niewiele znaczy. Najwięcej piękna i tragedii dostarcza dramat morski czytany własnym okiem na rozgniewanym morzu. Trudno nam dzisiaj zrozumieć drugiego człowieka, a gdzie tam morze!  

Ryczące czterdziestki – to nazwane przez żeglarzy silne sztormowe, cyklonowe wiatry w obszarze Ameryki Południowej (konkretnie Ziemi Ognistej i Cieśniny Magellana). Nazwa pochodzi od 40 stopniowej szerokości geograficznej (południowej). Słynny, owiany legendami morskimi przylądek Horn spędza od wieków sen z oczu marynarzy, a jednocześnie podnosi śmiałkom morską rangę. Obszar ryczących czterdziestek może być próbą charakteru marynarza.

Nie wszystkim udawało się przejść taką próbę, wiele jednostek spoczęło na dnie. Ten skalisty przylądek na wyspie Horn (Chile) wyznacza granicę miedzy Pacyfikiem, a Atlantykiem. Został pierwszy raz opłynięty przez holenderskiego żeglarza Willera Schoutena w 1616 r, który nadał mu imię swego miasta  Hoorn. Chęć zostania bohaterem potrafi przełamać nawet takie sztormy, które zostają na zawsze opisane w dziennikach okrętowych i sercach marynarzy. Na lądzie, by zaistnieć nie trzeba narażać życia, wystarczy napisać jakiś mało znaczący wiersz lub „ reportaż” z potańcówki. 

W porównaniu z ryczącymi czterdziestkami jest to nieporównywalny wysiłek, nawet może bohaterstwo. Za wszystkie ryzyka, za wielką odwagę głębiny obdarowują śmiałego człowieka skarbami jakich na dnie wiele. Perła, choć nie wieczna (żyjąca do 150 lat) potrafi zachwycić niemal każdą panią. Legendy opowiadają, że to łzy aniołów, coś w tym jest wszak perły szczęścia nie przynoszą. W zamierzchłych czasach wydobycie pereł kosztowało wiele istnień ludzkich. Dzisiaj, kiedy wyposażenie nurka jest niemal doskonałe znikły te problemy. Rosnący popyt rozwinął hodowlę perłopławów (najwięcej w Japonii).

Perła może osiągnąć wielkość: od główki szpilki do wielkości gołębiego jaja. Zbudowana jest z tej samej substancji, co wewnętrzna strona muszli (masy perłowej). Nie o jej budowie pragnę pisać, lecz o darach morza. Perła z pewnością jest jednym z nich (choć nie jedynym). Jej kolory sięgają barw najwspanialszej tęczy: od białego, po przez wszystkie różowe i kremy do szarego, i czarnego.   Różne kształty od okrągłego, barokowego (nieregularne) przez podobiznę guzika do spadającej łzy. Występują w wielu miejscach na świecie: począwszy od Zatoki Perskiej, po przez Zatokę Mannar, Wybrzeże Morza Czerwonego, Madagaskaru, Birmy, Filipin, Australii, Haiti, po Meksyk i Panamę.

Perła należy do najwartościowszych kamieni szlachetnych i służy człowiekowi od 6 tysięcy lat, wraz z nim się starzeje, ale również potrafi leczyć niektóre dolegliwości. Zatem perła, choć nie przynosi szczęścia, dodaje uroku i jest dodatkową zagadką w ręku człowieka. Coś w tym jest, płacz anioła nie może być nadaremny, a trud człowieka zawsze jest w jakiś sposób nagrodzony. W głębinach morza jest tyle samo tajemnic, co w duszy człowieka. Obie te głębie posiadają ogrom tajemnic i nijak nie można do nich dotrzeć, wyczytać myśli Boga i tajemnic, które ukrywa w duszy człowiek.

Często się zastanawiam czy Hindus stroniący od ludzi, legendarny kapitan Nemo, zdążył poznać głębiny mórz. Na pewno poznał tajemnicę duszy człowieka; by od kogoś stronić najpierw należy go dobrze poznać. Nemo (z łac.oznacza nikt), choć to postać literacka, a w każdej powieści jest kruszyna prawdy, więc i Juliusz Verne’a  zamieścił jej choćby odrobinę. Okręt podwodny Nautilus (z łac. pływak) dowodzony przez wysokiego, niebieskookiego kapitana o bladej twarzy podbił podwodny świat i serca ciekawskich kobiet.

Nemo był człowiekiem łagodnym, ale kiedy popadł w gniew stawał się wzburzonym oceanem. Załoga Nautilusa składała się z międzynarodowej zbieraniny - jednak szlachetnej, odważnej i dobrej o lojalności nie wspomnę. Działalność morska kapitana Nemo przypada na koniec XIX w. jego dewizą była walka w imię prawdy. Postanowił zemścić się na Anglikach, zatapiał ich statki. Pływające widmo nazwano „morskim potworem”, nawet wysłano pancernika, by ten zniszczył okręt sławnego kapitana. Stało się dokładnie odwrotnie, a ocalałą załogę Nemo zaprosił na swój pokład, jednak bez możliwości powrotu na ląd.

Ocalały profesor Aronnax i kilku jego towarzyszy dowiadują się przypadkowo, iż Nemo studiował w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku i całkowicie zerwał z cywilizacją i lądem. Nemo to niezwykły człowiek: myśliciel, miłośnik sztuki i nowator, jego twór podwodny porusza się z dużą szybkością pokonując głębiny. Kapitan jest hojny, dzieli się zdobytymi łupami z powstańcami na Krecie walczącymi z Turkami. Mści się na tyranach, którzy pozbawili go ojczyzny, zamordowali żonę, dzieci, i rodziców. Choć kapitan jest gościnny jego przymusowi lokatorzy marzą o wydostaniu się z okrętu. Marzenie częściowo się spełniło, Nemo wraz z załogą osiadł na tajemniczej wyspie, która była bazą wypadową.

Los im jednak nie sprzyjał, stopniowo umierała załoga (jeden po drugim) i któregoś dnia kapitan został sam. Opiekował się Amerykanami, którzy uciekli balonem z niewoli wojsk Konfederacji. Dostarczał im lekarstwa i broń. Umiera mając lat 66, nie na morzu lecz na wyspie (ponieważ jego okręt zaginął w czeluściach oceanu). Przed śmiercią ujawnia przybyszom swoje nazwisko: brzmi ono Książe Dakkar. Po studiach stanął na czele powstania z Anglikami i kiedy poniosło klęskę (zamordowano jego całą rodzinę) poświęcił resztkę swego majątku na budowę okrętu i postanowił uciec od złego świata.

Chciał jedynie pomścić zamordowaną w bestialski sposób rodzinę. Po tym wyznaniu zmarł, a jego zwłoki spoczęły na dnie oceanu .Kapitan Nemo jest wzorem do naśladowania: to człowiek prawy i szlachetny, odważny i wyrozumiały. Niszczy jedynie zło i buduje nowy podwodny świat, do którego nie ma dostępu zło i nienawiść. Tajemniczy świat Kapitana Nemo trwa do dzisiaj. Nie spotkałem marynarza, który nie opowiadałby o losach tajemniczego kapitana i jego sławetnego Nautilusa.  

Legendy są najpiękniejsze, bo opowiadają o prawdziwych bohaterach, w których niejednokrotnie potrafimy się wcielać. Głębiny mórz i oceanów kryją wiele tajemnic, i sporo mądrości, o którą coraz trudniej na lądzie. ” Ryczące czterdziestki”, (a nawet sześćdziesiątki i wyżej) królują nie tylko w Cieśninie Magellana, ich ryk słychać niemal wszędzie – nawet tutaj.  Morza i oceany mieszczą w sobie wiele okrucieństwa, łzy rozpaczy zasoliły ich wody, a krzyk ludzkiego cierpienia łagodzi balsamowy wiatr. Jest w głębinach również wiele dobra i piękna, i legend o ludziach, którzy mogliby świecić przykładem – tak dzisiaj ciemno i głucho – chociaż tak wiele się pisze i mówi.                                                                                       Władysław Panasiuk

VideofactPublicystykaEncyklopedia Emigracji